Rozdział 39
Miłość to przegrana gra. Taka, w której żałuję, że grałam. Co myśmy narobili, a teraz finałowa partia z marnymi szansami. Miłość to przegrane rozdanie ...
Kilka dni później ...
Tatum
Nigdy wcześniej nie doświadczyłam uczucia złamanego serca. Czytałam o nim w książkach, oglądałam filmy, słuchałam opowieści znajomych, ale nigdy tego nie poczułam. Aż do teraz. Dziś minęła 6 noc, którą spędziłam sama. Bez Alessandro, bez jego porannego uśmiechu, szeptów, zmierzwionych włosów. Bez śladu jego obecności na poduszce. Ktoś mógłby powiedzieć, że było dokładnie tak jakbyśmy się nigdy nie poznali. Jak gdybyśmy nie przeżyli razem tych wszystkich miesięcy, jak gdyby to wszystko było snem. Ale oczywiście, wcale tak nie było. Pozostała pustka, którą nic i nikt nie był w stanie wypełnić. Uczucie, że czegoś mi brakuje, że moje życie nie jest kompletne, że w tej pogoni kogoś utraciłam. Każdego wieczoru moją duszę spalała tęsknota za tymi czarnym oczami, które tak zawzięcie starałam się zrozumieć. Utonęłam w dniach wypełnionych obietnicami, w przeświadczeniu, że to co złe nas nie dotyczy. Gdzieś po drodze się zgubiłam, od niego oddaliłam. Bezskutecznie błagałam Boga, by dał mi szansę wszystko naprawić, wskazał promyk nadziei, który byłby w stanie rozpalić to co nam zgasło. Przez te 6 długich dni snułam się po pokoju, szukając jakiejś wskazówki. Nieznany numer dzwonił do mnie 4 razy, ale stchórzyłam i nie odebrałam, wpatrując się w komórkę, jak gdybym mogła w niej znaleźć rozwiązanie. Nie znalazłam. Dokładnie 17 razy chwytałam za klamkę, chcąc do niego pobiec. Wypiłam 14 kubków gorącej czekolady, wspominając każdą wspólną chwilę. Wypłakałam morze łez i godzinami wpatrywałam się w nasze wspólne zdjęcie z Włoch.
Po raz pierwszy sięgnęłam dna.
Niechętnie podnoszę się z łóżka, kiedy Tish puka do moich drzwi i jak co rano przynosi śniadanie. Zakładam na swoje potargane ciało szlafrok i szybko zmierzam do drzwi. Jak zwykle dziewczyna spogląda na mnie ze współczuciem i mijając mnie kładzie tace na niewielkim stoliku usytuowanym przy oknie.
- Powinnaś była już dawno wyjść z tej jaskini - spogląda na mnie, unosząc swoje brwi
- Dziękuje - chwytam za 15 kubek gorącej czekolady i z zadowoleniem zanurzam w nim swoje usta. Była to jedyna rozrywka jaki mi pozostała.
- Alessandro wygląda niewiele lepiej - moje serce niemal się zatrzymuje na dźwięk jego imienia. Dokładnie tak, jakbym nie słyszała tego jednego słowa od lat, choć sama ciągle powtarzałam je sobie w myślach. Zasypiałam z nim i z nim się budziłam. Jednocześnie się cieszyłam, płakałam i krzyczałam. Tak dawno go nie widziałam, nie czułam jego zapachu, nie dotykałam ... - .. ciągle wszystko mu przeszkadza, na wszystkich krzyczy .. - dziewczyna zajmuje miejsce w fotelu i podciąga nogi pod swoją brodę - .. nawet Lorenzo ma już go dość ... Ja nie miałabym go dość .. - ... dlaczego stąd nie wyjdziesz ? Zabronił Ci ? - natychmiast kiwam przecząco głową, a dziewczyna czeka na wyjaśnienia - .. więc, co Ty tu jeszcze robisz ? - Boję się drugi raz zobaczyć w jego oczach obrzydzenia spowodowanego moją osobą.
- Powinnam stąd odejść - wzdycham. Myślałam o tym od kiedy ponownie znalazłam się w tej sypialni, ale porzucenie go w tak nieodwracalny sposób rozrywało mi serce za każdym razem. Miażdży je.
- Kazał Ci ? - dopytuje Tish. Znów zaprzeczam ruchem głowy i zajmuje miejsce na łóżku, krzyżując nogi.
- Nie mam tu już czego szukać - cholernie boli mnie ta świadomość, ale nie mogę zaprzeczyć, że nie jest ona prawdziwa.
- Pokłóciliście się. Takie rzeczy się zdarzają w związkach, zwłaszcza jeśli ludzie są tak zróżnicowani ... - tłumaczy, machając ręką - .. pogodzicie się, zobaczysz - Uśmiecham się smutno. Chciałabym mieć w sobie jeszcze odrobinę tego optymizmu, który od niej bił. Chciałabym wierzyć w jej słowa, ale moje naiwność, która do tej pory we mnie była, gdzieś odleciała - .. musicie to zrobić, bo nikt z nim nie wytrzyma na dłuższą chwilę .. chłopaki chodzą jak w zegarku .. - ekscytuje się - .. nawet Edoardo ciągle przesiaduje w domu. Uwierz mi nigdy nie widziałam go tak zapracowanego .. - śmieje się, a ja niemal wypluwam czekoladę ze swoich ust.
Edoardo ...
- ... Alessandro kazał mu nauczyć się strzelać do celu i biedaczyna codziennie spędza dwie godziny ....
- Tish ? .. - przerywam jej - .. czy Alessandro jest teraz w domu ?
- Nie, wyszedł z samego rana i jeszcze nie wrócił. Mama jest zła, bo znów narobiła jedzenia, a ....
- Tish możemy dokończyć później ? - pytam z lekkim poczuciem winy
- Jasne, coś się stało ? Zbladłaś. - pyta, podnosząc się z miejsca
- Nie. Dziękuje za wszystko - odstawiam kubek na komodę i podchodzę za nią do drzwi
- Ale ja nic nie zrobiłam .. - dziwi się - .. a jeśli chodzi o śniadanie, to przecież musisz coś jeść - Uśmiecham się do niej, a kiedy opuszcza pokój, opieram się o framugę drzwi i zjeżdżam w dół, siadając na podłodze i podciągając nogi pod klatkę piersiową.
Edoardo był jedynym człowiekiem, który mnie nienawidził, a ja wciąż nie miałam pojęcia dlaczego. Jak mogłam o nim nie pomyśleć. Przecież był odpowiedzialny za wszystko co złe w moim życiu. Tylko po co do mnie wydzwaniał ?, co takim zachowaniem chciał osiągnąć i jak daleko zamierzał się posunąć ? Przygryzam swoją dolną wargę i natychmiast podrywam się na równe nogi, biegnąc do komody. Chwytam za swoją komórkę i po chwili zastanowienia wybieram jego numer.
- Musimy pogadać - mówię, kiedy słyszę jego ohydny głos, który przyprawia mnie o mdłości
- Czym sobie zasłużyłem na ten zaszczyt ?, myślałem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego - śmieję się. Dowiem się co się dzieje i dlaczego. Znajdę w sobie siłę, ochronie swoich najbliższych i wyznam wszystko Alessandro. Powiem mu całą prawdę, a on na pewno stanie po mojej stronie. Ta szuja nie wygra, nie pozwolę jej na to.
- Tym, że do mnie wydzwaniasz - niemal krzyczę, ale w ostatniej chwili się powstrzymuje
- Nie wiem o czym mówisz kwiatuszku, ale dobrze, spotkajmy się. Wyślę ci adres restauracji, tylko się nie spóźnij - syczy zadowolony
- Nie martw się - rozłączam się i trzymając telefon w drżących dłoniach, czekam na SMS. Moje serce bije w oszalałym tempie, co nie pozwala mi się uspokoić. Mam tylko nadzieje, że nie popełniam błędu, ale muszę się z nim spotkać po raz ostatni. Dowiedzieć się co kombinuje i przedstawić Alessandro niezbite dowody, że Edoardo gra nieczysto. Dyktafon ... Kiedy dostaję wiadomość zwrotną, a w niej adres restauracji, zastanawiam się jak dotrę tam bez podejrzeń. Mogłabym kazać Sergio zawieść mnie w inne miejsce i jakoś niepostrzeżenie znaleźć się w restauracji, tylko czy na pewno Sergio zostanie w samochodzie ? Emily ... Powiem, że spotykam się z Em, na pewno zostawi nas w spokoju. Biegnę do garderoby i wyciągam z niej ramoneskę oraz niewielką czarną torebkę. Następnie biorę jeden, głęboki oddech i powoli otwieram drzwi. 6 długich dni, nie wychodziłam z tego pokoju 6 niekończących się dni. Mój wzrok mimowolnie ląduje na drzwiach prowadzących do sypialni Alessandro, a moje oddechy stają się płytkie. Wszystko się wyjaśni. Spotkam się z Edoardo i nagram każde jego słowo. Zmuszę go do tego, by wyznał całą prawdę, by przyznał się do tego, że mnie szantażował, zdradził Alessandro i wcale nie będzie mi do żal. Nie uronię nawet jednej, najmniejszej łzy, kiedy Alessandro będzie wydawał wyrok. Zaciskam swoje usta, bo bardzo chciałabym wierzyć w to, co teraz działo się w mojej głowie, ale wydawało się to zbyt proste. Kieruję się w stronę schodów i zastanawiam się, czy chciałabym go spotkać, spojrzeć mu w oczy, czy też nie. Nie wyobrażałam sobie życia bez tego człowieka i teraz byłam jeszcze bardziej pewna tego, że bez niego sobie nie poradzę, że bez niego pozostanę niczym i nikim. Nie potrafiłam przetrwać kilku minut, nie myśląc o nim. Upadłam od jego nieobecności przez tydzień, kto tutaj miał prawo mówić o całym życiu.
Jak na zawołanie w kuchni dostrzegam siedzącego Sergio. Chłopak odwraca się w moją stronę z pełną buzią jedzenia i zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Tatum ... - chwyta za szklankę z prawdopodobnie pomarańczowym sokiem i upija wielki łyk - .. o co chodzi ? - pyta uśmiechnięty
- Mógłbyś zawieść mnie w pewne miejsce ? - pytam niepewnie, gdyż nie mam pojęcia czy dostał jakieś polecenia od Alessandro, czy też nie. Najlepiej byłoby gdybym pojechała sama, ale to mogłoby być jeszcze gorsze.
- Oczywiście - ... wstaje pośpiesznie i wyciera swoje dłonie w zieloną ścierkę, która znajdowała się obok niego - ... stałem się bezużyteczny - uśmiecha się i z oparcia krzesła chwyta swoją czarną kurtkę. Jestem mu wdzięczna, że o nic nie pyta. Przynajmniej na razie. Szybko kierujemy się do garażu i oboje zajmujemy swoje miejsca w samochodzie. Sergio pyta, dokąd jedziemy, a ja podaje mu adres, mówiąc, że Emily będzie czekać na mnie na miejscu.
Jestem kłębkiem nerwów i niemal mam pewność, że nie jestem w stanie tego ukryć. Ręce splotłam na swoich udach i przykryłam torebką, która jeszcze chwilę i od nich przemoknie. Staram się sobie wytłumaczyć, że przecież nic się nie stanie, że to miejsce publiczne, a my tylko porozmawiamy, ale nie uchodzi mojej uwadze fakt, że mówimy tutaj o Edoardo.
- Tatum ? - słyszę dobiegający z oddali głos Sergio
- Mhym ... ? - odwracam się w jego stronę marszcząc czoło
- Jesteśmy na miejscu - wskazuje palcem na restaurację znajdującą się naprzeciw nas
- Aaa, tak .. - uśmiecham się niepewnie i odpinam pas bezpieczeństwa
- Wszystko w porządku ?
- Mhym .. nie musisz na mnie czekać - odpowiadam mu, otwierając drzwi i stawiając swoje stopy na jezdni.
- Muszę - uśmiecha się i puszcza mi oczko - .. pozdrów ode mnie Emily - kiwam głową na znak, że tak zrobię i szybko, by nie patrzeć mu w oczy, kieruję się we wskazane miejsce.
Niepewnie otwieram drzwi i rozglądam się dookoła, ale nigdzie nie mogę go zauważyć. Postanawiam więc zaczekać w najbardziej niewidocznym miejscu jakie jest do zaoferowania i od razu kieruję się na sam tył restauracji, która ku mojej uldze jest utrzymana w kolorach ciemnego brązu i granatu. Odkładam swoją torebkę na stół i tak, by nikt tego nie zauważył grzebie w niej, starając się uruchomić dyktafon.
- Tatum Berelc ? - wystraszona nieznajomego głosu, podnoszę swoje spojrzenie na wysokiego mężczyznę z mocnym zarostem na twarzy i zielonych oczach. Mój towarzysz przechyla głowę i chwyta za krzesło, odsuwając je nieznaczni, ale bardzo szybko. Następnie zatrzymuje się i wciąż na mnie patrzy z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- T-tak .. - chrypię i jeszcze bardziej zaczynam się denerwować.
- Przysyła mnie Pan Edoardo, ma dla Pani wiadomość - zajmuje miejsce przede mną i opiera swoje muskularne ciało o oparcie fotel. Wygląda jak przestępca i nie mam żadnych wątpliwości, że właśnie nim jest.
- Jak to przysyła ? .. - pytam ledwie słyszalnym głosem - .. miał się tutaj ze mną spotkać ..
- Niestety nie mógł dotrzeć. Zatrzymały go pilne sprawy .. - przerywa mi i podciąga swoje rękawy marynarki do góry, uwydatniając złoty zegarek na lewej dłoni.
- W takim razie proszę mu przekazać, że stracił swoja szansę ...zamierzam o wszystkim powiedzieć Alessandro - dumna z siebie i swojej odwagi, sięgam po torebkę i z zamiarem wstania, podnoszę się nieznacznie z krzesła, kiedy dłoń nieznanego mi mężczyzny przytrzymuje moją. Szybko, na tyle, na ile to możliwe, wyrywam swoje palce z jego uścisku.
- Czy Alessandro wie, że Tu jesteś ? - pyta z zaciekawionym wyrazem twarzy
- Nie - odpowiadam z mniejszą pewnością siebie, niż bym chciała
- Nie .. - uśmiecha się - .. ,bo gdyby wiedział, byłby wściekły, prawda ? - puszcza mi oczko i wskazuje moje miejsce, dając mi znać abym usiadła. Pośpiesznie wykonuje jego nieme polecenie i zaciskam swoje dłonie na pasku od torebki.
- Czego chce Edoardo ? - pytam pewnie. Facet znów się uśmiecha i prycha pod nosem
- Telefon
- Słucham ? - unoszę do góry swoje brwi, nie wiedząc o co mu chodzi
- Daj mi swój telefon. Słyszałem, że masz w zwyczaju nagrywać rozmowy - chce mi się płakać, pobić go i jak najszybciej stąd wybiec, wprost w ramiona Alessandro. Kiedy moje życie zdążyło się tak bardzo skomplikować. Mężczyzna wystawia w moją stronę swoją dłoń, a ja bardzo niechętnie podaje mu moją komórkę. Ten szybko ją chwyta i uśmiecha się, widząc niemal włączony dyktafon. Wyłącza dyktafon i telefon, po czym odkłada go na blat stołu - .. teraz możemy porozmawiać - stwierdza prawdziwie rozbawiony
- Co wiesz o telefonach, które ktoś do mnie wykonuje z nieznanego numeru ?
- Nic mi o tym nie wiadomo - wzrusza ramionami i nachyla się nad stołem, opierając na nim swoje łokcie.
- Nieprawda ! - syczę - .. od kilku dni ktoś do mnie wydzwania z nieznanego numeru ...
- Odpuść ! Edoardo nie ma z tym nic wspólnego ! - przerywa mi twardym, zdenerwowanym głosem
- Nie wierze - odpowiadam i opadam lekko zrezygnowana na krzesło. A co jeśli to prawda ?, co wtedy ?
- Twój problem .. - nachyla się w moją stronę i szepcze - ... daj temu spokój i nie stwarzaj problemów, bo źle się to dla Ciebie skończy - przechyla swoją głowę w prawą stronę i prawdopodobnie czeka na moje błaganie o litość
- Powiem o wszystkim Alessandro, jestem pewna, że te telefony to pomysł Twojego szefa ..
- Niczego, nikomu nie powiesz ! Myślisz, że to Tobie uwierzy ?! - wybucha śmiechem
- Tak ! - odpowiadam pewnie
- On już dawno Ci nie wierzy mała. Edoardo jest jego zaufanym człowiekiem, jak myślisz, po której stronie stanie ? Twojej ? ... - ośmiesza mnie - .. masz do stracenie więcej niż myślisz, dlatego sieć cicho, a nikomu nic się nie stanie - wyjaśnia
- Edoardo o-obiecał, że nic nie zrobi Emily, ani ....
- Tak. A Ty obiecałaś, że nic nikomu nie powiesz - zauważa - ... Edoardo nie wie nic o żadnych telefonach .. - spogląda w moje oczy - .. przestań się w to mieszać ! - mówi twardo, po czym wstaje i kieruje się do wyjścia.
Nie potrafię zebrać myśli. Nie wiem ile czasu zajmuje mi przetrawienie tego co usłyszałam z jego ust. Jestem pewna, że kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt, bo kiedy się otrząsam w restauracji pozostaje garstka klientów. Ocieram swoją twarz wciąż mokrymi dłońmi i opieram łokcie na stole, próbując znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Jeśli nie Edoardo, to kto ? Tak bardzo potrzebuje znaleźć się w bezpiecznych ramionach Alessandro, poczuć jego całego, usłyszeć jego głos i spojrzeć w jego apokaliptyczne czarne oczy. Usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, że mogę na niego liczyć, i że przejdziemy przez to razem. Zmienił całe moje życie, wywrócił je do góry nogami, a jedyne czego teraz potrzebuje, to wiedzieć dziś cokolwiek o jego życiu, usłyszeć o jego dniach. Spojrzeć w jego oczy, wyznać im co czuję do ich właściciela. Dziś potrzebuję go po swojej stronie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Alessandro
Mnę w swoich dłoniach plik zdjęć, który kilka sekund temu wręczył mi Edoardo. Jeśli tliła się we mnie jakakolwiek nadzieja, że Tatum jest niewinna, właśnie zgasła. Jeszcze raz spoglądam na jedno ze zdjęć, na którym widnieje moja narzeczona i jakiś stary gnojek. Oczywiście, że dałem Tatum ogon, by wiedzieć co zamierza zrobić z prawdą, której na pewno się domyślała. Wiedziała, że o wszystkim wiem i nadal perfekcyjnie odgrywała swoją rolę. Nie widziałem jej od kilku dni, choć niczego nie pragnąłem bardziej od tego, by spojrzeć w jej oczy, potrząsnąć jej ciałem, ujrzeć winę wymalowaną na jej twarzy, a przede wszystkim ogromny żal. Palcem przejeżdżam po jej sylwetce, twarzy. Jej pięknych, pełnych ustach, których nie całowałem od jebanych 7 dni. Patrzę na swoją Tatum, której już nie poznaję. Na Tatum, która coraz bardziej stawała się nie moja. Jestem zdruzgotany ... i chyba po raz pierwszy w swoim życiu nie mam pojęcia co powinienem zrobić. Jedna wizja jest gorsza od drugiej. Nie potrafię znieść wizji jej zapłakanych oczu, jej krzyków i błagań o litość. Nie potrafię zdobyć się na odwagę ukarania jej.
Znów spoglądam na swój zegarek, w jednej dłoni trzymając szklankę whisky, zaś w drugiej wciąż przyglądając się zdjęciom od Edoardo. Z jednej strony mam ochotę ją udusić, zaś z drugiej rzucić się na nią i pokazać jak bardzo jest moja. Nagle do moich uszu przedostaje się huk zamykanych drzwi. Szybko odkładam zdjęcia na stolik przede mną, odwracając jej tyłem do widoku oczu. Biorę głęboki wdech i upijam duży łyk bursztynowego płynu.
6 dni, nie widziałem jej od pieprzonych 6 dni ...
- Tatum - jej imię tak cholernie znajomo otula mój język. Odchrząkuje cicho, czekając na to, aż odwróci się w moją stronę i w końcu będę mógł zobaczyć jej twarz. Dostrzegam jej dłoń, która lekko drga, otulając poręcz balustrady. Jej włosy zwisają zakrywając całe jej plecy, które tak często wyginała dla mnie w łuk. W końcu jej głowa odwraca się w bok tak, że jestem w stanie zobaczyć cały jej profil. Lekko rozchylone usta, których tak bardzo potrzebuje zakosztować. Moje oczy ciemnieją kiedy staje do mnie przodem i po chwili kieruje się w moją stronę. Kiedy się zatrzymuje oddziela nas jedynie szklana ława i kilka metrów. Moje oczy blokują się na jej szmaragdowych oczach, które zawsze ją zdradzały. Wytrzymuje moje spojrzenie, albo ja wytrzymuje jej. Mam wrażenie, że toczymy bitwę nikomu wcześniej nie znaną. Przechylam swoją głowę w prawą stronę czekając na to, czy ma mi coś do powiedzenia, ale ona milczy niczym w transie. Mogę również zobaczyć, że jej oczy są zaszklone, a oddechy które bierze, urwane.
- Miło Cię widzieć Tatum - Cholernie miło .. - Usiądź - wskazuje jej miejsce obok niej. Spogląda na nie, a potem znów na mnie, po czym uważnie zajmuje wskazane przeze mnie miejsce i splata swoje dłonie na kolanach. Jest zdenerwowana, a ja niestety wiem czym to jest spowodowane. Pragnę usłyszeć jej głos, którego brzmienie przypominałem sobie każdego pierzonego dnia.
- C-ciebie również - jąka się i spogląda na swoje dłonie.
- Ależ jesteś oficjalna .. - uśmiecham się i przechylam szklankę, wlewając całą jej zawartość do gardła. Tat spogląda na mnie lekko zdziwiona. Przytrzymuje jej wzrok o kilka sekund za długo, łapiąc się na tym, że pragnę ją do siebie przyciągnąć.
- Musimy porozmawiać - mówi niepewnie. Wreszcie ..
- Z pewnością powinniśmy porozmawiać .. - wstaję, odstawiając szklankę na jej miejsce i zaczynam krążyć po pokoju - .. musisz bardziej uważać Tatum .. - staję naprzeciw niej i bacznie się jej przyglądam, gdy lekko przechyla swoją głowę - .. widziano Cię dzisiaj w dziwnym miejscu, z dziwnym człowiekiem u boku - wkładam swoje dłonie do kieszeni spodni, tak aby nie mogła zobaczyć jak bardzo zdenerwowany byłem.
- Kazałeś mnie śledzić ? - pyta oszołomiona i natychmiast podrywa się na równe nogi
- Dziwisz mi się ? - mrużę swoje oczy i ledwo co się powstrzymuje by na nią nie nakrzyczeć.
- Tak - odpowiada pewnie, a ja wybucham śmiechem.
- Wspaniale .. - prycham pod nosem
- Jesteś nieprawdopodobna ... - wzruszam ramionami, lekko się uśmiechając, choć wcale nie jest mi do śmiechu - .. gra skończona Tatum - jej oddech na chwilę zamiera, a wzrok zaczyna przeskakiwać, spoglądając na wszystko co znajduje się w pomieszczeniu, prócz mnie
- J-jaka gra ? .. - marszczy swoje czoło - ... musimy porozmawiać, musze powiedzieć Ci coś ważnego, coś co .. . - ekscytuje się, a ja jej przerywam. Kolejne kłamstwa, które wymyślała na poczekaniu.
- Cokolwiek zamierzasz teraz powiedzieć, ja nie zamierzam tego słuchać - wyznaje z lekką odrazą w głosie, co ona od razu wyłapuje i sztywnieje.
- Mylisz się, chodzi o ...
- Dość !! - krzyczę, a jej drobne ciało podskakuje. Jej oczy świecą, wypełnione łzami, które pragną z nich wypłynąć - .. co zamierzasz powiedzieć ?!, że nie chciałaś, że jesteś niewinna ?, że o niczym nie wiedziałaś ?? .... - śmieje się - .. czy może, że nigdy nie dałaś mi powody bym w Ciebie wątpił ?! - pierwsza łza wypływa z jej oka - .. mam dość Tatum .. - rozkładam bezwiednie ręce - .. dość .. - powtarzam
- Alessandro, j-ja nie ...
- Przestań .. - szeptam, zamykając oczy i odwracając głowę w lewą stronę
- Nie rozumiesz j-ja ...
- Co Ty ?!, co Ty Tatum ?!. Co chcesz mi powiedzieć ?! ... wiesz co, lepiej nic nie mów. Ja nie rozumiem ? .. - biję się w klatkę piersiową - .. w takim razie jak wytłumaczysz to ?! - podaję jej zdjęcia. Na pół sekundy nasze dłonie się dotykają, a ten dotyk razi. Pierwszy odsuwam swoją dłoń i dokładnie przyglądam się reakcji Tatum, która odwraca je szybko i spogląda zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Spogląda na mnie tym samym wzrokiem, który mnie rozczulał. Przeklinam się w duchu, że dopuściłem do tego, by zajęła moje całe myśli.
- Widzę, że wydałeś już wyrok .. - po jej policzku płynie następna łza
- Zdrada zasługuje tylko na jeden - mówię z ciężkim sercem
- Najpierw mnie wysłuchaj - prosi i odkłada zdjęcia z powrotem na stół
- Nie będę słuchał kłamstw ...
- Ja nie kłamie ! - denerwuje się, przerywając moją wypowiedź - .. wszystko Ci wytłumaczę ...
- Nie musisz. Wszystko wiem - odpowiadam - .. wszystko
- Nic nie wiesz, nie masz pojęcia co się dzieje, ani ...
- Dość !! - krzyczę wymachując dłońmi - .. zniknij z moich oczu .. - szeptam. Tatum podciąga nosem i zakrywa swoje oczy dłońmi na sekundę
- Jak sobie życzysz .. - chlipie. Spogląda na mnie tak smutnymi oczami, które są w stanie zmiękczyć serce każdego - .. nigdy się dla Ciebie nie liczyłam prawda ? - pyta z nadzieją w głosie i oczach. Przygryzam swoją wargę, pragnąc poczuć jakikolwiek ból. W efekcie czuje jedynie krew w swoich ustach i ogromny ból w klatce piersiowej, który z każdą chwilą rozrasta się do niewyobrażalnych rozmiarów.
- Myślałem o .. - zaczynam, ale gdy dostrzegam promyk nadziei w jej oczach, przerywam - .. byłaś po prostu pod ręką ... - odpowiadam uciekając wzrokiem od jej wołających o pomoc oczu - ... to wymknęło się spod kontroli, Twoje kłamstwa, ciągłe tajemnice ... - wyliczam
- Próbowałam przetrwać !! - krzyczy i wybucha płaczem, zakrywając usta swoją dłonią. Boże, daj mi siłę .. Niczego bardziej nie pragnę, jak podejść do niej i wziąć jej ciało w swoje ramiona, ale nie mogę. To jest nic w porównaniu z tym, co mógłbym komuś kazać jej zrobić.
- I jak, udało Ci się Tatum ? - pytam spokojnie. Bez grama żalu, czy czegokolwiek w głosie, prócz rezygnacji.
- Jak widać .. - wzrusza ramionami - .. zniszczył mnie człowiek, któremu najbardziej ufałam, którego nie podejrzewałam o takie okrucieństwo ..
- Ja jestem okrutny ? - wybucham śmiechem, bo w tym momencie staram się ją przed sobą chronić. Odsunąć.
- Jeśli nie masz nic do dodania, spakuję się i odejdę .. nie będziesz musiał mnie więcej oglądać - ociera swoje policzki i powoli zaczyna odwracać się w stronę wyjścia
- Dokąd ? - pytam zaciekawiony
- Tam skąd przyszłam - robi pierwszy krok w stronę wyjścia
- Odejdziesz stąd, kiedy jak tak postanowię Tatum. Na razie nie podjąłem takiej decyzji - ostrzegam i szybko mijam ją, kierując się do swojego gabinetu.
Odejsć ? .. Jak mógłbym pozwolić jej odejść. Spoglądam na swoje biurko i w mgnieniu oka zrzucam z niego wszystkie przedmioty i papiery. Zaciskam dłoń w pieść i z całej siły uderzam w drewniany blat.
Scenariusz od zawsze to przewidywał, a mimo to udało mu się mnie zaskoczyć ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top