Rozdział 38
Kochanie i kłótnie, oskarżanie, zaprzeczanie. Nie mogę sobie wyobrazić świata bez Ciebie. Nie chcę odpuścić. Wiem, że nie jestem wystarczająco silny, ale wróć, nadal cię potrzebuję. Pozwól mi chwycić cię za rękę, naprawię to. Zaczekaj, nadal cię pragnę i nie chce odpuścić ...
Tatum
W jednej sekundzie moje całe ciało zaczyna się trząść jak liść na wietrze. Kiedy oczy Alessandro natrafiają na moje, wiem, że stało się coś złego. Coś, co może zniszczyć wszystko co dotychczas zbudowaliśmy. Bierzę głęboki wdech, a jego klatka piersiowa bardzo powoli zaczyna się unosić. Patrzy nam mnie i niemal miażdży komórkę, która wciąż znajduje się w jego dłoni. Jest niczym sztorm, który niespodziewanie pojawił się na mojej drodze. Jak burza, przed którą nie mam możliwości się ukryć. Kwintesencja siły, która straciła swoje opanowanie. To wszystko nie przerażałoby mnie tak bardzo, gdyby nie fakt, że świadomie, lub nieświadomie, odkrywał przede mną wszystkie swoje karty. Po raz pierwszy widziałam w jego spojrzeniu coś więcej, jak tylko stal i opanowanie. Szalał, robiła to jego dusza, którą z pewnością posiadał. W jego jednym oku mogłam ujrzeć arktyczny lód, zaś w drugim palący się ogień. Mógł mnie zamrozić lub rozpalić. To całe "zakochanie się" mnie niszczyło. Stawałam się bezbronna i całkowicie od niego zależna. Nie myślałam o sobie. Myślałam o nim i o tym co musze zrobić, by go nie stracić. Byłam pod jego wpływem. Stałam się marionetką, którą trzymał w swoich dłoniach. Marionetką, która skoczyłaby za nim w ogień i miałam świadomość tego, że on stawał się coraz bardziej nie jej.
- A-alessandro ? .. c-co ..
- Dzwonił mężczyzna, chciał z Tobą rozmawiać - jego ton głosu jest poważny, a on sam wygląda jak demon w ciele człowieka. Demon, którego dzieliło ode mnie zaledwie kilka metrów.
- Najwyraźniej. W końcu dzwonił na mój telefon .. - zauważam i nie mam pojęcia skąd jest we mnie tyle odwagi. To Alessandro, twój Alessandro ... nigdy by Cię nie skrzywdził..
- Tate !, .. nie prowokuj mnie .. - podskakuje na ton jego głosu, jak i na to, że po raz pierwszy mnie tak nazwał. Nadzieja jaka tliła się w mojej głowie, gdzieś uleciała i pozostałam kompletnie rozbita - ... nie jesteś nietknięta .. - jego głos brzmi dokładnie tak, jakby sam się przekonywał o swoich słowach - .. Kim on był ?!
- S-skąd mam wiedzieć. To Ty z nim rozmawiałeś .. - tłumaczę spokojnie, ale on jest niczym wulkan gotowy do wybuchu.
- Prowokujesz mnie .. - stwierdza marszcząc swoje czoło - ... sprawdzasz na ile możesz sobie pozwolić ... - kiwa głową, na znak jakby właśnie coś odkrył i niebezpiecznie zbliża się do mnie, niczym lew polujący na małą zwierzynę - .. a co jeśli już dawno przekroczyłaś granice ?- staje przede mną, a jego oczy wypalają w moim ciele dziury.
- Nie staram się Ciebie sprowokować .. - wyjaśniam zgodnie z prawdą. Dążąc do tego, byłabym kompletną idiotką. To jak wejść do klatki wygłodniałego lwa i liczyć na to, że będzie wegetarianinem.
- Kim on był ?!, skąd miał Twój numer telefonu ?!, czego chciał ?! - obejmuję moją twarz swoimi oczami, a ja czuję się niczym w ogniu pytań i niestety na żadne z tych pytań nie znam odpowiedzi.
- Nie wiem !! i nie interesuje mnie to !!! ... - krzyczę z bezsilności i zmęczenia. Łzy napływają do moich oczu. Dlaczego zawsze muszę pokazywać jak bardzo jestem słaba w jego obliczu ?! - ... Obiecałeś, że mi zaufasz !! - krzyczę z wyrzutem, a on jakby na chwilę nieruchomieje. Opuszcza swoje dłonie wzdłuż ciała i spogląda na mnie całkowicie bezsilny.
- Nie potrafię tego zrobić .. - odsuwa się ode mnie niczym w transie i kiwa przecząco głową. Przygryzam swoją wargę, by nie wybuchnąć płaczem, kiedy Alessandro i całej siły rzuca moją komórką na łóżko - .. dałem Ci tyle szans .. - szepcze jakby do siebie, zapominając, że ja również jestem z nim w tym pomieszczeni i pragnę zostać z nim na zawsze - ... ale Ty wciąż kłamiesz ..
- Powiedziałam prawdę ... to nigdy nie będzie miało prawa się udać, jeśli mi nie zaufasz i tak, wiem, że nie potrafisz nikomu zaufać i żyjesz w przeświadczeniu, że każda osoba chce Cię oszukać ... - ocieram łzę, która wypływa z mojego oka - ... ale to jestem ja i zawsze stałam po twojej stronie, ... nie powinieneś mieć co do tego wątpliwości .... - szlocham - ... nie dostrzegasz tego kim się dla mnie stałeś. Zaślepia Cię nienawiść ...
- Masz racje !! , wiesz czego najbardziej nienawidzę ?!! .. - w mgnieniu oka ponownie znajduję się przede mną, a ja automatycznie odchylam się do tyłu. W tym momencie jest całkowicie przerażający. Do tego stopnia, ze zastanawiam się, czy na pewno nie byłby w stanie mnie skrzywdzić - ... Kłamców !!, brzydzę się nimi ! - lustruje całe moje ciało i spogląda na mnie z obrzydzeniem, które łamię mi serce - .. napawają mnie odrazą !! - wydziera się tak głośno, że mam pewność, że słyszy nas cały dom
- Dlaczego myślisz, że do nich należę ?!, co pozwoliło Ci myśleć, że Cię okłamuję ?!! To, że jakiś facet zadzwonił na moją komórkę ?! - ja również tracę swoje opanowanie i krzyczę z całych sił, aby mieć pewność, że mnie usłyszy i zrozumie, że kobieta stojąca przed nim, wolałaby zabić, lub być zabitą, niż stanąć przeciw niemu.
- To nie był zwykły telefon !!. .. - zapada pusta cisza, w której słychać jedynie nasze przyśpieszone oddechy - ... a ja nie wybaczam zdrady - dodaje nieco spokojniej
- Czegoś mi nie mówisz ... - marszczę swoje czoło i próbuję sobie przypomnieć kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedy pozwoliłam, aby tak się ode mnie odsunął - ... tamten dzień, kiedy zostałeś ranny .. - spoglądam na niego i wiem, że mam rację. Widzę to w jego spojrzeniu, w każdym jego ruchu, w każdym geście - ... coś się wtedy stało, prawda ? .. od tamtego czasu inaczej mnie traktujesz, jesteś nieobecny ... twoje słowa ... - dłonią przecieram swoją twarz, starając się sobie wszystko poukładać
- Nie bądź hipokrytką ... - prycha pod nosem - ... jak długo zamierzałaś to ciągnąć, hym ... ?? - staje naprzeciw mnie, zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała - .. sprawy się skomplikowały, więc postanowiłaś ze mną zostać ...
- O czym Ty mówisz ? ... - pytam niczego nie rozumiejąc. Dokładnie tak jakby Alessandro mówił do mnie w obcym języku - ... zostałam z Tobą, bo ... b-bo ...
- Bo co ?!! , bo myślałaś, że dzięki temu będziesz bezpieczna .... - uśmiecha się złowieszczo
- Nie poznaję Cię Alessandro ... - z moich oczu zaczynają płynąć łzy i czego bym nie zrobiła, wiem, że nie jestem w stanie ich powstrzymać - ... jak możesz tak mówić ... p-po tym wszystkim ..
- To wszystko było kłamstwem !!! - znów podnosi głos i jak zwykle nade mną góruje. Jest tak blisko, że niemal czuję każdy jego oddech, a jednak tak daleko, że nie jestem w stanie go dosięgnąć - .. gdybym nie odebrał tego pieprzonego telefonu, nic byś mi nie powiedziała ? - uśmiecha się diabolicznie i czeka na moją odpowiedź
- Mam dość Twoich oskarżeń ... - zaciskam swoje usta w wąską kreskę - ... mówiłam Ci to już i powtórzę jeszcze raz Alessandro ... Nie zrobiłam niczego, co pozwoliłoby Ci we mnie wątpić ... - podciągam nosem - .. stwarzasz problemy, których nie ma .. - nagle Alessandro wyciąga ponad mnie swoją dłoń, a ja wstrzymuje oddech i pozostaje w bezruchu. Jego wargi są zaciśnięte, a mimo to jest w stanie wykrzyczeć
- To Ty jesteś moim problemem !! ... i nigdy nie mówisz mi prawdy !!! - jego dłoń ekstremalnie szybko spada w dół, i kiedy już myślę, że wyląduje na moim policzku, ta niespodziewanie się zatrzymuje. Otwieram swoje oczy, które nawet nie wiem kiedy, zdążyłam zamknąć i spoglądam na niego z ogromnym bólem, choć nie jest on fizyczny. Oboje wiemy jak daleko to zaszło i co chciał zrobić. Milczymy kilka długich sekund, tylko się w siebie wpatrując. Alessandro zaciska dłoń, która wciąż znajduje się przed moją twarzą, w pięść i powoli opuszcza ją wzdłuż swojego ciała.
- Zniknij z moich oczu ... - szepcze ledwie słyszalnym głosem i odsuwa się ode mnie, wciąż blokując moje oczy swoim spojrzeniem. Nie pamiętam kiedy ostatni raz uroniłam tyle łez. Czuję jak moje policzki niemal przemakają, a serce się rozpada. Czy tak ma wyglądać nasz koniec ? Czy wszyscy, którzy kochają będą mieli taki sam koniec jak my ? Czy to już był koniec ? Zjawił się tak samo niespodziewanie, jak początek, który zapukał do naszych drzwi ? - .. Tate wyjdź !!! - krzyczy. Spoglądam jeszcze raz w jego oczy, które wyglądają w tej chwili tak, jakby przeszły i widziały istne piekło.
- W porządku .. - ocieram swoje policzki - .. jak zwykle będzie jak chcesz .. - mijam go i nie spoglądając za siebie wychodzę, zostawiając go samego, dokładnie tak, jak był do tego stworzony. Niemal natychmiast wbiegam do sypialni, w której mieszkałam na samym początku i bezwiednie opadam na łóżko, nasłuchując dźwięku otwieranych drzwi, który nie nadchodzi.
Alessandro
Podchodzę do barku, który znajduje się w moim gabinecie i nalewam sobie pełną szklankę whisky, którą opróżniam niemal od razu. To samo robię z kolejną i jeszcze jedną ...Oszukała mnie, zakpiła, kłamała prosto w oczy. Dawała powody do życia i je odbierała. Kłamstwo niszczyło wszystko, nawet największe zaufanie, a tym nawet nie zdążyłem jej obdarzyć. Krzywię się, kiedy kolejna szklanka trunku przepływa przez moje gardło, ale to mnie nie powstrzymuję przed nalaniem sobie następnej. Zajmuje miejsce za swoim biurkiem, niemal się na nim kładąc i zastanawiam się, kiedy tak naprawdę straciłem swoją czujność. Byłem przekonany, że niczego mi nie powie, ale mimo to iskrzyła się we mnie odrobinka nadziei, że mnie zaskoczy, że wyzna, że się pomyliła. Czy byłbym w stanie jej wybaczyć ? Cóż prawdopodobnie nie, ale na pewno nie straciłaby w moich oczach tak wiele.
- Jesteś idiotą Alessandro ... - uśmiecham się i przechylam następną szklankę. W tym samym czasie do gabinety, ktoś wchodzi. Podnoszę swoje spojrzenie na Lorenzo, który w pierwszej chwili mnie nie zauważa i zapala światło.
- Oszczędzamy prąd ? - pyta swoim rozbawionym głosem, ale kiedy nie odpowiadam, natychmiast się uspokaja - .. wszystko w porządku bracie ?
- Zgaś to - odpowiadam jedynie. Lorenzo robi to, co mu rozkazałem. Następnie kieruję się do barku i sobie również wyciąga szklankę. Chwyta z biurka butelkę i napełnia trunkiem szkło. Rozsiada się w jednym z foteli, marszcząc przy tym swoje czoło.
- Niech zgadnę , Tatum ? - pyta, choć bardziej brzmi to jak oznajmienie. Wzdycham zrezygnowany. Układam swoją brodę w zgięciu łokcia i spoglądam na niego spod byka, wciąż bawiąc się swoją wpół pustą szklanką
- Jestem na nią taki wściekły .. - szepcze. Byłem wykończony i naprawdę potrzebowałem porządnego pit stopu. Problem był w tym, że dotychczas to Tatum była taką przerwą dla mnie. Dawała mi spokój i była w tym niezastąpiona.
- Przypuszczam, że masz powód - spoglądam na niego i mam ochotę się na niego rzucić. Do tej pory to była jedyna rzecz, która mnie uspokajała. Zanim oczywiście wpuściłem do swojego życia Tatum. Odchylam się w tył i opieram swoje plecy o wezgłowie fotela, przykładając szklankę do swoich spragnionych ust.
- Straciłem przez nią czujność ... - mówię bardziej do siebie, zauważając swoje błędy
- Nie straciłeś .. po prostu się ..
- Nie waż się tego mówić !! - krzyczę na niego, wskazując palcem. Lorenzo podnosi ręce do góry w geście poddania się, a ja ponownie opadam na biurko.
- Co zamierzasz ? - tego pytania bałem się najbardziej. Nie wiedziałem co powinienem, a co chciałem zrobić. Prawidłowo by było ukarać winnych, ale musiałbym ukarać Tatum, a na to nie byłem jeszcze gotowy.
- Nie wiem - wzruszam ramionami i przechylam szklankę do ust, następnie nalewając sobie kolejną.
- Co mówi Tatum ?
- Same kłamstwa .. - prycham pod nosem - .. zastanawiam się, czy cokolwiek, co kiedykolwiek usłyszałem z jej ust jest prawdą
- Jesteś pewny, że to kłamstwa ?
- Po której stronie stoisz ?! - oburzam się. Mi również trudno było uwierzyć w to, że Tatum od początku kłamała, ale z doświadczenia wiedziałem, że taka jest właśnie ludzka natura. Wyglądała jak anioł, ale to właśnie mogło być najbardziej zgubne.
- Po Twojej. Ale wiem, że jesteś zdenerwowany i nie myślisz trzeźwo. Zanim cokolwiek postanowisz, upewnij się ..
- Po co ?! Oszukałam mnie, Lorenzo !! ... nie jest jedyną kobietą, która chodzi po tej planecie ... - wymachuje dłońmi
- Oczywiście, że nie. Ale oboje wiemy, że nie zastąpisz Tatum zwykłą dziwką, tak jak koki mąką -mrożę go swoim spojrzeniem, wyobrażając sobie jak go duszę. Zawsze mówił za dużo i powinienem był to zmienić.
- Nie powinienem wpuszczać jej do swojego świata - to była czysta prawda. Ona nie była do niego przystosowana i tym bardziej on nie był do niej.
- Ale to zrobiłeś. Poza tym jeśli twierdzisz, że była w zmowie z tamtymi ludźmi, to nie miałeś wyboru - zauważa trafnie
- Mogłem wtedy wejść do tego pieprzonego klubu i nie oglądać się za siebie - wstaję, podchodząc do barku i wyciągając kolejną butelkę.
- Mogłeś - przyznaje - .. ale Ty taki nie jesteś
- A co Ty pieprzonym znawcą jesteś ? - prycham i ponownie zajmuje miejsce przed nim. Otwieram butelkę i napełniam nasze szklanki.
- Widziałem jaki byłeś przy Tatum i znałem Cię zanim pojawiła się Tatum
- Stałem się przy niej nieuważny, straciłem czujność - tłumaczę sobie i jemu - .. teraz wiem, że bycie skurwysynem jest bardziej opłacalne - wlewam palącą ciecz do swoich ust i lekko się krzywię, kiedy przepływa ona przez moje gardło.
- Co się stało tam na górze ? - dopytuje, kiedy mija kilka sekund absolutnej ciszy
- Zadzwonił jej telefon ... - prycham - .. nieznany numer. Odebrałem. Okazało się, że to mężczyzna, który miał pilną sprawę do mojej narzeczonej ...
- Może to ktoś z pracy ?, przedstawił się ? - przeczę jednym ruchem głowy - .. więc skąd wiesz, że ..
- Powiedział, że spotkali się już wcześniej, że musi jej wszystko wyjaśnić, zanim będzie za późno.
- To w cale nie oznacza, że Tatum miała coś wspólnego z kradzieżą w klubie - zauważa mądrala
- A co to oznacza ?! .. proszę Cię Lorenzo nie bądź naiwny - robi mi się go żal, bo patrząc na niego widzę siebie
- Mówił coś jeszcze ?
- Zapytał czy może zaufać Alessandro i czy ten mu pomoże
- I ?!!
- Co, i, i ?! .. rozłączył się, kiedy się odezwałem
- Nie wydaje Ci się to wszystko dziwne ?
- Lorenzo... - wzdycham zrezygnowany - .. nie mam już siły. Chce zakończyć tą sprawę i robić to co do mnie należy. Myślałem, że znalazłem kobietę z którą . .. - przerywam - .. chce odzyskać namiastkę tego, co było dla mnie spokojem.
- Rozumiem - wstaje i podchodzi do mnie, klepiąc mnie po plecach - .. odpocznij. Jutro jest nowy dzień. Miejmy nadzieję, że wszystko się wyjaśni - uśmiecham się lekko i odprowadzam go wzrokiem. Chwytam za butelkę i wkładam jej szyjkę do swoich ust. Otwieram balkon i staję na tarasie, wpatrując się w basen przede mną.
Doskonale pamiętam tamten dzień, kiedy trzymałem Tatum w swoich ramionach, a woda kołysała naszymi złączonymi ciałami. Tego dnia dowiedziałem się, że była dziewczyną niejakiego Maika, którego wtedy o wszystko oskarżałem. Znów przechylam butelkę, a w mojej głowie kotłują się jej słowa.
Mam obsesję na Twoim punkcie Alessandro ... Pamiętam jej każdy fragment ciała, które przede mną odsłoniła. Wydaje mi się, że to było wieki temu, a tymczasem minęło zaledwie kilka miesięcy. Łapię się na tym, że gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że wkrótce wszystko może się obrócić przeciwko nam, że możemy się rozpaść, dałbym mu zwyczajnie w twarz. Te kilka miesięcy, a nawet tygodni temu byłem w stanie bronić nas za wszelką ceną. Nie byłem natomiast w stanie wyobrazić sobie życia bez tej małej brunetki kroczącej obok mnie. Już było dobrze, już było tak cholernie dobrze .. Już prawie jej zaufałem i byłem niemal przekonany, że jest niewinna. Nie oczekiwałem od tego co mieliśmy niczego nadzwyczajnego, a mimo to się rozczarowałem. Teraz, w tej chwili nie pozostało mi nic innego, jak odpuścić i niczego bardziej bym nie pragnął. Jednak to również przychodziło mi z trudem. Prawie traciłem oddech, kiedy przez moją głowę przechodziła myśl, że być może to już koniec, że nawet ja nie jestem w stanie nas uratować i poderwać do życia. W tej kwestii pozostawałem bezsilny. Było do dla mnie nowe uczucie, ale nie byłem nim zaskoczony. Bowiem wszystko co dotyczyło Tatum było dla mnie nowe, jeszcze nieodkryte. Spoglądam na butelkę, która wciąż ściskam w swoich dłoniach i znów przechylam ją, wlewając złotą ciesz do swojego organizmu. Mając nadzieję, że pomoże mi ona zapomnieć, podjąć decyzję, przetrwać. Nie czuć tego, co wypełniało resztki mojej duszy, jakie odkryłem dzięki Tatum. Tatum ... To imię tak bajecznie dobrze smakowało w moich ustach. Było lepsze niż narkotyk, alkohol, seks. Przypominam sobie jak pieściłem jej ciało. Każdy jej szept i pomruk zadowolenia. Jak myślałem, że jest moja i składałem deklarację, że ja pozostanę jej. Ciągle pamiętałem jej dotyk na swoje skórze, jakby ciągle była ze mną. Przez ten cały czas, który mieliśmy, nigdy nie czułem się samotny i miałem wrażenie, że tak właśnie powinno być, że od tego jest ta druga osoba. Przybyła któregoś dnia i dokonała całkowitej rewolucji. Zmieniła mnie i moje postrzeganie świata i drugiej osoby. Zapragnąłem stworzyć nową rodzinę, w której byłaby ona.
Szalałem na jej punkcie.
Jej pojawienie się zapaliło światło, któremu oboje nie pozwoliliśmy świecić.
Ostatni raz wlewam bursztynowy płyn do gardła, kierując się do swojej pustej sypialni. Czuję jakby wszystko było dokładnie tak, jak prze poznaniem swojego anioła, dopóki mój wzrok nie ląduje na drzwiach, za którymi on spał.
Tamtego dnia nastąpił początek naszej rozłąki, która wtedy nie wydawała się tak okrutna, bezsensowna i nieodwracalna ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top