Rozdział 35

Chmury burzowe przesuwały się przez Twoje oczy. Ja zrezygnowałam z życia dla miłości, ale to wciąż nie wystarczyło. Nadal jestem po twojej stronie, wciąż po Twojej stronie ...

Alessandro 

Zaraz po powrocie z Sycylii i "dojściu do siebie" przez mojego mało myślącego brata, udaliśmy się do klubów. Nie ufałem swoim pracownikom na tyle, aby ich nie sprawdzać. Na miejscu czekał na nas mój consigliere, który ostatnimi czasy stał się dla mnie kompletnie bezużyteczny i musiałem to zmienić. Lorenzo wykonywał jego prace i był człowiekiem, któremu ufałem jako jedynemu, ale wiedziałem, że to nie jest jego miejsce na ziemi i jeśli tylko wszystkie sprawy zostaną rozwiązane, to wróci na Sycylię i będzie korzystał z uroków życia, jak dotychczas to robił. Nigdy nie miał mi za złe, że to ja przejąłem firmę po ojcu. Odnosiłem nawet wrażenie, że w pewien sposób był mi wdzięczny i cieszył się, że byłem starszy. Lorenzo to twardy facet i jeśli trzeba to pociąga za spust, nie mrugając nawet okiem, ale jak sam to kiedyś przyznał to nie jest jego droga, a tym bardziej pasja. Nigdy nie sprawiało mu to przyjemności, przynajmniej nie tak wielkiej jak mi. Mogłem na niego liczyć i był w tym dobry, ponieważ, był do tego szkolony. Gdyby mi się coś stało, to On teraz siedziałby na fotelu bossa. Przez to, że nie miałem jeszcze dziedzica, ten scenariusz wciąż obowiązywał i wcale go nie cieszył, nawet jeśli się do tego nie przyznawał. Wiem, że jako szef musiałem to zmienić, musiałem kogoś po sobie pozostawić, ale nie byłem gotowy na zostanie ojcem i co martwiło mnie najbardziej, Tatum nie była gotowa aby nasz syn poszedł w moje ślady. Osobiście zawsze uważałem i nadal uważam, że Tatum jest kobietą stworzoną specjalnie dla mnie, ale nie jest też tajemnicą, że na pewnych płaszczyznach nigdy się nie dogadamy, a nasze małżeństwo nigdy nie będzie rodem z bajki. Było wiele rzeczy, o których moja narzeczona nawet nie zdawała sobie sprawy, a ja nie chciałem jej w tym uświadamiać. Chciałem się nią cieszyć, jej radością, wizją kolorowego życia, zapamiętać wszystko, bo nie miałem pewności, czy jeszcze kiedyś ją taką zobaczę. Na naszej drodze było tyle problemów, których nie byłem w stanie rozwiązać, że nawet mnie to przerażało. Mieć żonę prawniczkę ? Szef mafii, najgroźniejszy człowiek na świecie i kobieta, która walczy o dobro i przysięga mówić prawdę i tylko prawdę ? Wiedziałem to, pomimo tego, że ona nawet nie zdawała sobie  sprawy, że nigdy nie będzie umiała prowadzić podwójnej gry. Oszukiwać, kłamać, zwodzić. To nie była Tatum i nigdy nie będzie, a ja nie chciałem, by posuwała się do czegoś, co kompletnie nie było z nią spójne. W pewien sposób, czy mi się to podobało, czy też nie, była moim oczkiem w głowie. Kobietą, przez którą się denerwowałem, ale która dawała mi cholerny, upragniony spokój. Była zupełnym przeciwieństwem wszystkiego, co dotychczas znałem. Była moim promykiem słońca, jakkolwiek popieprzenie to brzmi i chciałem ten promyk w sobie zatrzymać. 

- To co, ostatni klub i do domu ? - pyta Lorenzo, kiedy wychodzimy z przedostatniego z naszych klubów. 

- Jedź sam, ja muszę coś załatwić - odpowiadam i wyciągam swoją komórkę.

- Co ? - pyta prawdziwie zaciekawiony 

- Możesz zając się swoimi sprawami ? - pytam, przykładając komórkę do ucha. Nie muszę czekać długo na to, aż moje połączenie zostaje odebrane. 

- Stęskniłeś się za mną Alessandro ? - mdli mnie na słodko-sztuczny głos swojej byłej kochanki, ale staram się nie dać tego po sobie poznać. 

- Gdzie jesteś ? - pytam zamiast tego 

- Mogę byś gdziekolwiek zechcesz.

- Wspaniale. Czekaj na mnie w pokoju gdzie zawsze. Zaraz będę - rozłączam się i wkładam komórkę do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. 

- Zaraz , zaraz .. - spoglądam na Lorenzo, który bacznie mi się przygląda - ... pokój, zniecierpliwienie i porzucenie spraw zawodowych ...  - sherlock holmes się znalazł 

- Załatw sprawę w klubie, później się zobaczymy - rzucam przez ramię i zmierzam w stronę swojego audi r8. 

- Chyba nie zamierzasz zdradzić Tatum ? - prycham pod nosem, bo to najbardziej niedorzeczna rzecz jaką kiedykolwiek słyszałem 

- Skąd to pytanie ? - otwieram drzwi i powoli zajmuje miejsce kierowcy 

- Rozmawiałeś z Cindy, prawda ?

- Prawda - przytakuje z uśmiechem 

- Tatum Ci tego nie wybaczy ...

- Czego ? - przerywam mu naprawdę zaciekawiony 

- Dobrze wiesz czego, nie zgrywaj durnia !! - podnosi swój ton głosu 

- Największym durniem tutaj jesteś Ty - odpowiadam i zamykając drzwi, ruszam z piskiem opon, w lusterku dostrzegając tylko zmieszaną minę Lorenzo. 

Pod klub, w którym pracowała Cindy docieram zaledwie 20 minut później. Przekazuj swoje kluczki odpowiedniemu człowiekowi i szybko kieruję się do środka. W zastraszającym tempie mijam śliniące się na mój widok kobiety i ruszam schodami na górę, tak jak zawsze to robiłem. Podążam długim, ciemnym korytarzem i jednym mocnym pchnięciem otwieram drzwi, pokoju numer 16. Dostrzegam kilka palących się świec i co zawsze było dla mnie najważniejsze zasłonięte żaluzję. Uśmiecham się i zamykając za sobą drzwi, kieruję się w stronę sąsiadującego pokoju. Zapalam światło i odsuwam ohydną, czerwoną kotarę, która oddziela te dwa pomieszczenia. 

- Nareszcie jesteś - mój wzrok niemal od razu ląduje na łóżku, na którym leży Cindy, ubrana jedynie w body, które więcej odsłaniają, niżeli zasłaniają. Tatum wyglądałaby w nich obłędnie  ..Tutaj również zapalam światło, choć nie jestem pewien, czy to dobre posunięcie z mojej strony. Cindy przygryza jedną ze swoich sztucznych warg i rozkłada swoje nogi, tak abym przypadkiem niczego nie ominął. Znałem ten widok, aż nadto i nigdy się nim nie zachwycałem. 

- Zasłoń się - mówię, rozglądając się po pokoju. Nic się tu nie zmieniło od czasu, kiedy ostatni raz miałem okazję tu gościć i z zachwytem zauważam, że wcale mi tego nie brakowało. 

- Sam chcesz mnie odpakować ? - pyta swoim uwodzicielskim głosem. Musiałem przyznać, że była w tym mistrzynią. Idealną uczennicą. 

- Raczej zapakować - odpowiadam 

- Wybieramy się dokądś ? - marszczy swoje czoło. Boże daj mi siłę .. 

- Do piekła - burczę pod nosem. Spoglądam na fotel, stojący po mojej prawej stronie i chwytam za satynowy szlafrok - .. ubierz to - rzucam w jej kierunku, a ona pośpiesznie wykonuje moje polecenie. Zawiązuje szlafrok w tali, co tylko uwydatnia jej wielkich rozmiarów piersi. 

- Dawno u mnie nie byłeś - narzeka i opiera swoje ciało o ścianę za sobą. 

- Jestem przekonany, że nie próżnowałaś - uśmiecham się w jej kierunku, a ona natychmiast się wzdryga 

- Wiesz, że masz mnie na wyłączność, sam ... 

- Zwalniam Cię z tego obowiązku i z innych również - przerywam jej 

- D-dlaczego ? Znalazłeś kogoś lepszego ode mnie ? - O niebo ... - myślę

- Nie o tym chciałem z Tobą porozmawiać ..  - zmieniam temat i spoglądam na swój zegarek, który wskazuje godzinę 20:33 - .. czego dowiedziałaś się na temat Emily ? 

- Niczego .. - stwierdza z lekkim rozdrażnieniem - .. ta laska jest czujna jak pies, albo raczej suka. Żeby z nią porozmawiać, musiałam udawać skorą do pomocy, a to i tak nie na wiele się zdało .. - zaplata swoje dłonie na piersi - .. raz przyszła do pracy zdenerwowana i chyba miała napuchnięte oczy, ale oczywiście milczała jak wyłączony telewizor 

- Wspaniale. Z tego obowiązku również Cię zwalniam 

- Uff, na szczęście. Więc nie pracuję już w twoim klubie ? - pyta niepewnie 

- Nie pracujesz - przyznaje 

- To dobrze, bo się do tego kompletnie nie nadaje - przyznaje 

- Wyobrażam to sobie - stwierdzam i sięgam do kieszeni, aby wyciągnąć swój portfel 

- W takim razie ... - zaczyna i sięga do paska swojego szlafroku, powoli wstając z łóżka

- Masz tutaj pieniądze, możesz zrobić z nimi cokolwiek zechcesz , nie wiem .. - wymachuję dłonią - .. zacząć nowe życie, kupić ubrania, dom. Nie interesuje mnie to, ale ... 

- Już się więcej nie zobaczymy ? - staje w miejscu, parę centymetrów ode mnie 

- ... nic Cię już ze mną nie łączy - dokańczam i kładę kasę na łóżku. Cindy spogląda na plik pieniędzy, a następnie na mnie 

- Wiesz, że tu nie chodzi tylko o pieniądze, jesteś dla mnie ważny i ....

- Było miło, to wszystko. Oboje wiemy, że to był tylko układ ...

- No tak, ale m-myślałam, że ... było nam razem dobrze i myślałam, że też mnie lubisz 

- To prawda, było dobrze, ale mam nadzieję, że  to się już nie powtórzy. Daję Ci szanse, abyś zaczęła od nowa

- Ale ja nie chce zaczynać od nowa - podchodzi do mnie i staję przed moim ciałem, oplatając mnie swoimi ramionami. Pachnie mocnymi perfumami, których nie cierpiałem. 

- Tak jak powiedziałem, nie interesuje mnie, co z tym zrobisz - sięgam po jej dłonie i staram się je z siebie ściągnąć, ale to wydaje się trudniejsze niż się spodziewałem.

- Chcę Ciebie i tego, żebyś do mnie przychodził .. - niebezpiecznie nachla się w moją stronę i próbuje pocałować. Mocniej zaciskam swoje dłonie wokół jej kostek i szybko od siebie odrywam.

- Znajdziesz kogoś na moje miejsce, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości - odpowiadam i odwracając się, zmierzam do wyjścia 

- Chcę Ciebie !! - krzyczy i biegnie za mną, chwytając mnie za dłoń - .. zrobiłam coś nie tak ? To dlatego, że nie nie pomogła Ci z tą dziewczyną ?

- Nie - odpowiadam spokojnie 

- Nie musisz do mnie przychodzić tak często jak dawniej, ale nie zostawiaj mnie - uwiesza się na mojej dłoni. Zaciskam swoje zęby i biorę głęboki wdech 

- Nic z tego - wyrywam dłoń z jej dłoni i staję prze drzwiami 

- J-ja się w Tobie zakochałam !! - zamieram na te słowa. Odwracam się powoli w jej stronę i dostrzegam łzy w jej oczach, co wyprowadza mnie z równowagi jeszcze bardziej

- Zakochałaś się ?! - wybucham śmiechem - .. nie mogłaś się we mnie zakochać, bo nawet mnie nie poznałaś !! Polubiłaś to jak Cię pieprzyłem, to wszystko !! - oddycham szybko, nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo te słowa mnie zaniepokoiły. 

- Nieprawda .. - szepcze i stara się do mnie podejść, ale uniemożliwiam jej to swoją wyciągniętą dłonią

- Weź pieniądze, one na pewno wynagrodzą Ci moją stratę - odpowiadam i wychodzę z pokoju tak szybko, jak to tylko możliwe, trzaskając koncertowo drzwiami. Cały roztrzęsiony kieruje się do swojego samochodu, a kiedy już się tam znajduje biorę głęboki wdech i opieram głowę o wezgłowie fotela. Wszystkiego się spodziewałem, wszystko sobie wyobrażałem, ale nie to co usłyszałem z jej ust. Zakochałam się .. Nie mogła mnie  kochać, nawet mnie nie znała. Nie wiedziała co lubię, czego nie, nie wiedziała tego czego zdążyła dowiedzieć się Tatum, z której ust nigdy tych słów nie usłyszałem. 

Otrząsam się z głupich myśli i szybko odpalam samochód, następnie zmierzając prosto w jej ramiona. 

Tatum

Staję przodem do okna w naszej sypialni, podziwiając widoki za oknem i rozmawiając z moją mamą, która wypytuje mnie dosłownie o wszystko. Kiedy jej oznajmiłam, że Alessandro mi się oświadczył, oszalała. Zaczęła narzekać, że nie ma w co się ubrać, że szybko musimy ustalić datę ślubu, bo ona musi zarezerwować bilety. Wpadła również na pomysł, że zjawi się wcześniej, by sama mogła wszystko dopilnować, jakby co najmniej był to jej ślub. 

- Dobrze mamo, gdy tylko ustalimy datę, będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. Zgoda ? - uśmiecham się. 

- Tatum, tylko podejdź do tego poważnie, teraz nie wiadomo ... - wyłączam się automatycznie, kiedy silne ramiona Alessandro przyciągają mnie do swojego torsu, a jego głowa spoczywa na moim ramieniu. Słyszę jak zaciąga się moim zapachem i ja również pragnę wdychać zapach jego wody kolońskiej. 

- M-mamo musze kończyć, zadzwonię niedługo - słyszę jej marudzenie, ale po chwili się rozłączam i zaplatam swoje dłonie o sile ręce mojego mężczyzny. Odchylam swoją głowę do tyłu i wpatruję się w cześć jego szczęki. 

- Ciężki dzień ? - pytam, odwracając się i spoglądając w jego lśniące oczy 

- Marzyłem o tym - odpowiada i składa pocałunek na moich ustach. Pocałunek, który rozpala całe moje ciało i jest tak namiętny, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. 

- Coś się stało ? - pytam niepewnie, kiedy się od siebie odrywamy. Alessandro szybko przeczy głową i przyciąga moje ciało do swojego. Mocno go obejmuje i wtulam swoją głowę w jego silne ramię. Marszczę swoje czoło, kiedy do moich nozdrzy dociera kobiecy, bardzo intensywny zapach. Przewracam oczami, czując jak moje serce, niczym na zawołanie, gwałtownie przyśpiesza. Nachylam się jeszcze bliżej niego i pomimo tego, że czuję ogromny strach, zaciągam się zapachem jego koszuli. Nie, to nie może mi się wydawać. Zaciskam swoje usta w wąską kreskę i w końcu decyduję się zadać mu nurtujące mnie pytanie. 

- Skąd wracasz ? - Prawdopodobnie Alessandro wyczuł moje zdenerwowanie, bo wciąż trzymał mnie w swoich żelaznych ramionach, a moje serce obijało się o moje żebra i nie można było tego nie czuć. 

- Byliśmy z Lorenzo w klubach - odpowiada spokojnie

- Lorenzo wrócił przed Tobą - zauważam i odpycham go od swojego ciała. Alessandro bacznie mi się przygląda, wzrokiem nieprzeniknionym i bardzo ciekawym. Unosi swoje brwi i na chwilę przygryza dolną wargę.

- Tatum, chcesz mnie o coś zapytać ? - jego ton jak zwykle jest spokojny i jak zwykle niczego nie zdradza 

- Skoro sam nie chcesz mi tego powiedzieć ... - spoglądam na niego, ale kiedy nie odpowiada kontynuuje - .. byłeś z kobietą ? 

- Tak - odpowiada spokojnie, niczym pieprzony wódz pieprzonego plemienia

- I pachniesz jej perfumami ?

- Tego akurat nie wiem - wzrusza ramionami zadowolony z siebie i próbuję powąchać swój strój. Ja natomiast lustruję jego sylwetkę z góry na dół, kilkukrotnie, tak aby niczego nie pominąć. 

- Pachniesz !! - krzyczę i denerwuję się jeszcze bardziej, kiedy widzę jego zadowoloną minę - .. dlaczego nią pachniesz Alessandro ?!

- Bo musiałem z nią załatwić pewną sprawę - tłumaczy i ściąga swoją marynarkę, a następnie zaczyna odpinać guziki swojej koszuli. 

- To niczego nie tłumaczy - odpowiadam 

- Tatum .. - wzdycha i zsuwa z ramion biały materiał - .. chcesz zadać mi jeszcze jedno pytanie ? - Zaciskam swoje usta, zastanawiając się, czy chcę o to pytać, ale nie potrafię się powstrzymać. 

- Z-zdradziłeś mnie  ? - pytam niepewnym, łamiącym się głosem.

- Nie, nie zdradziłem .. - mówi spokojnie, choć mogę dostrzec, że minimalnie to pytanie wyprowadziło go z równowagi - ... powiedziałem ci kiedyś, że dopóki jesteś Ty, nie będzie nikogo więcej. Proszę pamiętaj o tym - marszczy swoje czoło i odwracając się szybko, kieruję się prosto do garderoby.

Następnie nim mam szanse sobie wszystko poukładać, do pokoju wpada zdenerwowany Lorenzo, z komórką w dłoni.

- Gdzie Alessandro ? - spogląda na mnie, ale szybciej niż mu odpowiadam, jego wzrok ląduje na wchodzącym ponownie do sypialni Alessandro. 

- Co się stało ? - pyta, zakładając czarne spinki od mankietów. Lorenzo kątem oka spogląda na mnie, ale mimo mojej obecności odpowiada. 

- Jeden z naszych ludzi widział szwędającego się pod naszym magazynem Aarona, pewnie znów chcą przejąć naszą dostawę - mówi niemal na jednym tchu. Spoglądam na Alessandro, który niemal od razu cały się spina, co nie wróży niczego dobrego. Przechylam swoją głowę, kiedy dociera do mnie, że już wcześniej słyszałam to imię.  Aaron .. Moje oczy wyglądają jak monety kiedy uświadamiam sobie, że to imię pojawiało się na wyświetlacz Maika. Próbuję się uspokoić, w końcu nie jeden człowiek ma tak na imię, ale  ... ale przecież, Mike wysyłał do mnie te dziwne SMS, a Alessandro o niego wypytywał. Czy to może być zbieg okoliczności, że Ci dwoje znali osobę o tym samym imieniu i jeden z nich na pewno nie był z nim przyjacielem ?

- Tatum ? - zaczynam mrugać oczami, jakbym właśnie budziła się ze śpiączki i spoglądam w zaciekawiony wyraz twarzy Alessandro - .. coś się stało ?

- N-nie, nic. Zamyśliłam się - z zaskoczeniem również stwierdzam, że Lorenzo zdążył już opuścić nasza sypialnię

- Musze się tym zająć - chwyta moje ramiona w swoje dłonie i skupiony spogląda w moje oczy 

- To coś poważnego ? - pytam i liczę na to, że zaprzeczy 

- Coś na co czekałem od dawna - odpowiada i z ramion przekłada swoje dłonie na moje policzki, a ustami składa pocałunek na moich wargach.

- Uważaj na siebie - proszę go, bo czuję, że może stać się coś złego 

- To Ty na siebie uważaj, ja sobie poradzę - uśmiecha się i jeszcze raz łączy nasze usta, a ja pragnę  ten moment przedłużyć - .. musze już iść - z trudem mnie od siebie odsuwa i sięga za klamkę

- Proszę, bądź ostrożny - Alessandro posyła mi swój najpiękniejszy uśmiech i zostawią samą. 

Alessandro 

- Dlaczego go nie złapali ? - pytam, odsuwając jedną z szuflad biurka w swoim gabinecie. 

- Widzieli go tylko przez chwile i nie byli pewni, czy to On - wyjaśnia Lorenzo, gdy ja wyciągam broń z szuflady i wkładam za pasek swoich spodni. 

- Gdzie Edoardo ? - mijam go w drzwiach i zmierzam prosto do garażu. 

- Próbowałem się do niego dodzwonić, ale nie odbiera. Zostawiłem mu wiadomość i ściągnąłem wszystkich naszych ludzi - wyjaśnia i razem ze mną wsiada do czarnego ferrari. Ruszam z piskiem opon i jak najszybciej to możliwe pokonuje dystans jaki dzieli nas od magazynu. 

- Tylko nie rób głupot Alessandro ... - spoglądam na niego, kiedy parkuję samochód przed samym wejściem - .. wiem, że to dla Ciebie sprawa osobista - dodaje, kiedy szybko zmierzam do magazynu z bronią wycelowana przed siebie. Zatrzymuję się przed drzwiami i zwracam do swoich ludzi, którzy czekają na polecenia

- Nie róbcie żadnych głupot, chce go mieć żywego ! - zaciskam swoje zęby i jednym pewnym pchnięciem otwieram stare, żeliwne drzwi. 

- Może się nie pojawić - szepcze Lorenzo, kiedy wszyscy powoli rozglądamy się po otoczeniu

- Pojawi się .. - odpowiadam i opuszczam broń, kiedy wszystko wygląda bez zmian - .. O której ma być dostawa ? - zwracam się do brata. 

- Za 20 minut, chyba, że będą jakieś opóźnienia - klepie mnie w ramię i podchodzi do Sergio, który był nam dziś potrzebny, i któremu ufałem prawie tak bardzo jak Lorenzo. 

Moi ludzie dokładnie sprawdzają każdy możliwy kąt i przygotowują swoją broń, która może być dziś niezbędna. Magazyn jest sporych rozmiarów w dodatku położony na uboczu, bez światła, ani okolicznych budynków. Co prawda jakiś czas temu został otoczony murem i zainstalowaliśmy kamery, ale nie sądziłem, że powstrzyma to tych gnojków i nawet liczyłem na to, że tak się nie stanie. Chciałem zakończyć to raz na zawsze, zabić ich swoimi rękami, wcześniej wydobywając z nich całą prawdę. Wszystkie scenariusze tortur jakie przewijały się przez moją głowę były wręcz perfekcyjne i nie mogłem się już doczekać ich realizacji. 

- Jesteśmy gotowi szefie - słyszę za sobą głos swojego człowieka, a zaraz później, po przeciwnej stronie słyszę jeden, głośny strzał w okno, którego szyba natychmiast roztrzaskuje się w drobny mak. 

- Oni też tak myślą - prycham pod nosem i wcelowuje broń w miejsce skąd padł strzał. Moi ludzie razem z Lorenzo ustawiają się bo moich obu stronach gotowi do działania. 

- Długo czekałem na ten moment - słyszę lekko kpiący głos, ale mimo wysiłków bardzo napięty. 

- Powinienem powiedzieć to samo - prycham i staram się dostrzec z osobę, z która mam przyjemność rozmawiać, choć jest to trudne bo stoi ona w zupełnym mroku i jedyne co jestem w wstanie zauważyć to kontury - .. pokażesz swoją gębę ?! 

- Doskonale wiesz kim jestem - mówi twardym głosem i robi kilka kroków przed siebie, ciągnąc za sobą swoich ludzi. Spoglądam w jego twarz i jedyne co pragnę teraz zrobić to rzucić się na niego i zabić gołymi rękami - .. zaskoczony ? - uśmiecha się i wcelowuje we mnie swoja broń

- Nie marnuj czasu - odpowiadam mu, kiedy ze starannością stara się wymierzyć spluwę prosto w moją głowę 

- Wypytywałeś o mnie .. - zauważa - .. nie rozumiem dlaczego pytałeś o mnie obce osoby, mając przy sobie Tatum - uśmiecha się, a mi dosłownie żółć podchodzi do gardła, gdy słyszę jak wymawia jej imię.

- Co z tym wszystkim ma wspólnego Tatum ? - pytam, choć nie jestem pewien czy chcę znać odpowiedź 

- Na pewno ją podejrzewałeś, taki człowiek jak Ty nie robi niczego z przypadku - uśmiecha się i pociąga za spust. Jestem w stanie przewidzieć jego każdy ruch, więc zanim kula we mnie trafia robię unik i sam zaczynam wystrzeliwać naboje. Co za tym idzie moi i jego ludzie robią to samo i zaczyna się prawdziwe piekło, a ja modlę się tylko o to, by ten dureń po wszystkim wciąż umiał mówić i nie oberwał kulki. Z przyjemnością patrzę jak kilku jego ludzi z moją pomocą upad na ziemię i przeraźliwie krzyczy. Na moment zapada cisza, ale nie trwa ona dłużej niż 10 sekund. Lorenzo krzyczy w moją stronę, że są przez nas otoczeni, a ja staram się dać mu znać, żeby nie zdejmował Mika, ponieważ jest on mój. Czasem padają sporadyczne strzały, a jeden z nich trafia rykoszetem w mojego człowieka. Na szczęście obrywa on tylko w ramie i jest gotowy dalej walczyć. Innym razem wymiana ognia jest ogłuszająca i kompletnie niespodziewana. 

- Oddaj nam towar, a może Cię oszczędzę !! Sam dobrze wiesz, co lepiej Ci się opłaca !! - krzyczy szuja, kiedy już wie, że nie mam z nami szans. Wybucham śmiechem i ani myślę się teraz poddawać. Nawet jeśli byłym w najbardziej patowej sytuacji, nie byłbym w stanie się poddać, a co dopiero teraz. 

- Niestety ... - prycham pod nosem - .. zwycięstwo sprawia mi niesamowitą satysfakcję  - odpowiadam i czekam na jego kolejny ruch 

- Trzymasz pod swoim dachem wroga .. - śmieję się - .. Ty nigdy nie wygrasz Alessandro 

- O kim mówisz ?! - syczę przez zaciśnięte zęby i czekam na to, aż wskaże wśród moich ludzi zdrajcę, a ja sam, własnymi rękami poślę go do samego szatana. 

- O Tatum ... - moje ręce drętwieją z chwilą kiedy ponownie słyszę jej imię wydobywające się z ust tego gnojka. Z całych sił przygryzam swoje wargi, mając nadzieję, że to powstrzyma mnie przez rzuceniem się na tego chuja, ale na niewiele to się zdaje. Czuję jak moja krew zaczyna wrzeć i kątem oka zauważam zdenerwowaną posturę mojego brata. Czyli on też to słyszał, wszyscy słyszeli, że Mike wskazał na Tatum. - ... zawsze chodziło tylko i wyłącznie o Tatum. Jak myślisz skąd znałem każdy Twój ruch ?, skąd wiedziałem gdzie zostaną dostarczone dostawy ? Byłeś tylko pionkiem w grze, którą od początku prowadziliśmy ...

- Ty skurwielu ... - syczę, twardym niczym stal głosem i szybko rzucam się w jego stronę

I to właśnie ten dzień był początkiem końca, którego nikt się nie spodziewał ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top