Rozdział 25
Jesteś jedyną rzeczą, której nie mam dosyć, którą nie mogę się nacieszyć. Więc coś ci powiem... To może być miłość, ponieważ to jest chwila mojego życia ...
Tatum
Wczoraj razem z Sergio odwiozłam mamę na lotnisko. Była zachwycona Alessandro, nie mniej niż jej własna córka i wierze, że gdyby mogła, zostałaby z nami na dłużej. Następnie odwiedziłam szpital i po wielu namowach i przekonaniach lekarza, pozbyłam się temblaka. Po drodze wstępując do sklepu i kupując produkty spożywcze. Wszystko wracało do normalności, a ja byłam z tego powodu szczęśliwa. Starałam się dużo nie myśleć i nie wracać wspomnieniami do tamtego wieczoru. Postanowiłam zostawić za sobą przeszłość i czekać na to co się wydarzy w przyszłości.
Dopiero wypadek uświadomił mi, jakie jest życie. Że tak szybko jak się na nim pojawiliśmy, tak szybko i niespodziewanie możemy z niego odejść. Tak naprawdę nikt nie wiedział, co stanie się jutro, za tydzień, czy za rok. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień i do tego, jak jeszcze kilka miesięcy temu, miałam wszystko zaplanowane. Całe kolejne trzy lata i jak te wszystkie plany szlak trafił. Jak bardzo byłam naiwna i nieświadoma, a jak jestem teraz szczęśliwa.
Obudziłam się.
Wypadek i walka o oddech i swoje życie, pomogło mi zrozumieć i doceniać ludzi wokół siebie. Teraz jeszcze mocniej chciałam być komuś potrzebna, coś zmienić, cokolwiek osiągnąć jako kobieta i jako prawniczka. Stworzyć piękne wspomnienia i zapamiętać każdy moment.
Przeżyć swoje życie najlepiej jak potrafię i niekiedy czerpać z niego garściami. Żyć tak, aby kiedyś ktoś powiedział - cholera brakuje mi jej.
Żyć tak, aby pozostawić po sobie ślad, bo żyję się "po coś ".
Rano budzę się sama w łóżku. Przeciągam się i przecieram swoje zaspane oczy dłonią. Następnie stawiam swoje gołe stopy na puszystym, czarnym dywanie i kieruję się do łazienki. Jednak zanim tam docieram, najpierw spoglądam na obraz, który namalowałam, a który teraz wisiał nad naszym łóżkiem. Uśmiecham się, przypominając sobie Alessandra i wchodzę do garderoby. Na polecenie mojego chłopaka, Amelia przeniosła tutaj wszystkie moje rzeczy i ciuchy. Sięgam do jednej z szuflad i wyciągam swój podstawowy zestaw, czyli rurki, tym razem białe i czarny top. Sięgam po bieliznę i w końcu docieram do łazienki. Tym razem stawiam na gorącą kąpiel w wannie z dużą ilością piany. Zakręcam strumień wody i wracam do sypialni po swój telefon. Kładę do na niewielkiej półce obok wanny i załączam swoją ulubioną playlistę. Niestety, kiedy tylko zamykam swoje oczy, muzyka przestaję grać, a jej miejsce zajmuję sygnał przychodzącego połączenia. Wycieram dłonie w ręcznik i jednym zwinnym pociągnięciem odbieram połączenie od Emily.
- Jestem w ciąży, zaraz wracam ! - uśmiech schodzi z mojej twarzy, tak szybko, jak się na niej pojawił. Podrywam się i natychmiast siadam, plując pianą, która podeszła mi do ust.
- W-w czym jesteś ? - pytam ledwie słyszalnym głosem. Emily wybucha śmiechem
- Żartuję .. - oddycham z ulgą - .. myślałam, że jeszcze jesteś w łóżku - wyjaśnia - .. ta wiadomość miała Cię postawić na równe nogi
- Prawię mnie zabiła - odpowiadam zgodnie z prawdą i ponownie się kładę, przecierajac swoje czoło dłonią
- Dobra, dobra ... tak sobie pomyślałam, że skoro już wracasz do zdrowia, to może wyskoczymy na babski wieczór , hmmm .. ? Tylko Ty i ja, no i oczywiście alkohole .. - śmieje się
- Em, jak tak dalej pójdzie, to skończysz na spotkaniu anonimowych alkoholików - wywracam oczami
- Człowiek nie wielbłąd, pić musi - niemal mogę wyobrazić sobie, że w tym momencie zezuje oczami
- Ile Alessandro dał Ci wolnego ? - marszczę swoje czoło
- Jestem przyjaciółką dziewczyny, którą pieprzy. Sama odpowiedz sobie na to pytanie Tat - śmieję się - .. To co ?, masz dziś wychodne ?
- Em ... - wzdycham - .. chyba odpadam. Mam plany na dziś i muszę porozmawiać z Alessandro... To co się stało ...
- Wiem. To istne gówno, ale musisz się rozerwać - prycham pod nosem
- Jest cokolwiek, co bierzesz na serio Em ?
- Wychodzę z założenia, żeby nie brać życia na serio, bo i tak nie wyjdę z niego żywa
- To jest jakiś pomysł - wzdycham
- Uporządkuje ten rozpierdziel w swojej głowie i się odezwij.
Po niespełna dwóch godzinach wchodzę do kuchni, gdzie zastaję dziewczynę, która pierwszego dnia przyniosła mi ciuchy. Staję w progu i przyglądam się jej sylwetce, która jest pochylona w przód. Odchrząkuję, ale dziewczyna się nie odwraca. Powoli kieruję się w jej stronę i zajmuję miejsce naprzeciw, za kuchenną wyspą. Nagle jej wzrok na mnie ląduję, a ona wyciąga z ucha jedną ze swoich słuchawek i wkłada następną obraną fasolkę do miski.
- Cześć - uśmiecham się w jej stronę, ale ona nie odpowiada tym samym.
- Znam Cię - mówi jedynie i ponownie pochyla swoją głowę
- Mhymm , ja Ciebie nie - stwierdzam i otwieram pierwszą szafkę, w której schowałam wczorajsze zakupy.
- Widocznie nie zaszła taka potrzeba - wzrusza ramionami
- Jesteś córką Amelii ? - nie daję za wygraną
- Nie chce mi się z Tobą gadać - zaciskam swoje usta. Słodziutka dziewczynka - zezuję oczami i biorę się za swoją prace.
Alessandro
- Kilka lat temu, wyświadczyłem Ci przysługę ...
- Pamiętam. J-jestem Ci ....
- Wierze - przerywam mu twardym głosem - .. więc, teraz wróciłem, żebyś mógł spłacić swój dług - odpowiadam, rozsiadając się wygodnie w fotelu, w jego gabinecie
- Jeśli tylko będę mógł - cały się napina
- Gwarantuję Ci, że tak - mówię, uśmiechając się
- Co mam zrobić ?
- Odkupisz dla mnie wszystkie kluby, które Alec Zanelli wystawił na aukcję
- To wszystko ? Myślałem, że ...
- Nie przeceniaj mnie ... - uśmiecham się - .. lubię Cię. Nie martw się, nie każę Ci nikogo zabijać - odpowiadam, widząc jak z mężczyzny schodzi całe wstrzymywane powietrzę - .. przynajmniej jeszcze nie teraz - dodaje znacznie ciszej
Po godzinie opuszczam jego gabinet i kieruję się do domu. W połowię drogi odbieram połączenie od Lorenzo i delikatnie przyśpieszam.
- Wszystko załatwione - mówi na wstępie
- Wspaniale - odpowiadam - .. miej na niego oko.
- Świetnie to sobie zaplanowałeś, bracie - śmieje się
- Jak zawsze - odpowiadam, czekając na to, aż brama się otworzy.
- Nie czekajcie na mnie z kolacją, wieczór i mam nadzieję też noc, spędzić z Britney - prycham pod nosem
- Spałeś już z połową Nowego Yorku - stwierdzam
- Nie doświadczyłem jeszcze tej przyjemności, ale jestem tutaj dopiero od kilku miesięcy - odpowiada - wszystko idzie w dobrą stronę
- Lepiej nic już nie mów - prycham pod nosem
- Nikt przy zdrowych zmysłach, nie potrafiłby pozostać wiernym jednej kobiecie - odpowiada
- Chyba, że tą kobietą jest Tatum.. - mówię pod nosem, przed oczami wyobrażając sobie jej promienny uśmiech. Następnie parkuję swój samochód i wyłączam silnik.
- Nie kopulowałem jeszcze z Tatum .. - żartuję Lorenzo
- Wiem - odpowiadam zamykając drzwi - .. inaczej, już byś wąchał kwiatki od spodu - Lorenzo wybucha gromkim śmiechem, a ja kieruję się w stronę schodów.
- Zapamiętam to - stwierdza, po chwili rozłączam się, czując zapach spaghetti. Kieruję się w stronę kuchni, skąd słychać cichą muzykę i staję w drzwiach, kiedy zauważam Tatum, kołyszącą się w rytm piosenki Bad Boys Blue. Opieram swoje ciało o futrynę i zakładam swoje dłonie na piersi, lekko się uśmiechając, kiedy do moich uszu zaczynają docierać słowa piosenki, przez nią śpiewanej i lekko zmodyfikowanej.
Ty jesteś mężczyzną ..
Ja jestem kobietą ..
To jest więcej niż tylko gra..
Zdecydowanie sprawiła, że to było coś więcej niż gra. Próbuję się nie zdradzić i nie wybuchnąć gromkim śmiechem, kiedy Tatum chwyta za łyżkę i zaczyna coraz głośniej śpiewać, kręcąc przy tym swoją seksowną pupą.
Włosy związała w wysoki, niechlujny kok, co sprawiło, że jej figura była jeszcze bardziej idealna i smuklejsza. I cała moja. Pochylam swoją głowę i zaciskam usta, aby się nie zdradzić, jednak Tatum mi to uniemożliwia i sama odwraca się, sięgając po ścierkę.
Mogę sprawić, że poczujesz się tak dobrze ... - podtrzymuje się lady, intensywnie się we mnie wpatrując i lekko rumieniąc.
- Yyy ... Długo tu stoisz ? - marszczy swoje czoło, razem z niewielkim noskiem i podpiera się dłonią o biodro, przechylając swoją głowę w prawą stronę.
W tym wydani wygląda przepięknie. Naturalnie, niczym marzenie, na które czekałeś całe życie. Nigdy nie marzyłem, że kiedyś wrócę do domu, a w nim będzie czekać moja kobieta. Gotując dla mnie kolację, no przynajmniej miałem taką nadzieję, że to dla mnie. To coś tak normalnego i zwyczajnego, coś co sprawia, że się uśmiechasz.
- Cholera, nie wiem co jest smaczniejsze .. - przechylam swoją głowę - .. To .. - wskazuję na garnek - .. czy Ty - oblizuję swoje usta, gdy Tatum przygryza swoją górną wargę
- Miejmy nadzieję, że będziesz mógł skosztować obu tych rzeczy - mówi ochrypłym głosem, co sprawia, ze mój kolega od razu na nią reaguję. Uśmiecham się w jej stronę i cicho prycham pod nosem
- Chętnie zacznę od deseru .. - puszczam jej oczko i robię pierwszy krok w jej stronę
- Uuuu .. - mruga kilkukrotnie swoimi powiekami - .. okey .. - bierze głęboki wdech - .. wystarczy - odwraca się plecami do mnie - ... deser musi wystygnąć, a kolacja wręcz przeciwnie
Wybucham śmiechem i podchodzę do niej w trzech krokach. Oplatam jej talię swoimi dłońmi i opieram swoją brodę na jej ramieniu.
- Pięknie pachnie ... - szepcze do jej ucha
- Mam nadzieję .. - stwierdza Tatum - .. na pewno we Włoszech jadłeś lepszy makaron, ale ...
- Mówiłem o Tobie kochanie - przerywam jej i zaciągam się jej słodkim zapachem. Następnie składam szybki pocałunek na jej rozgrzanym policzku.
- Mężczyzna ze świetnym gustem .. - śmieję się, mieszając danie na patelni.
- Kobieta, która poskromiła diabła - odpowiadam. Tatum zastyga, a po chwili wpatrując się w moje oczy, odwraca się i oplata moją klatkę piersiową, lekko się odchylając.
- Mówiłeś o sobie ? - dopytuje z błyskiem w oku
- A o kim innym ? - pytam, jakby to było oczywiste i wywracam oczami.
Tatum spogląda na mnie wzrokiem, którego nie jestem wstanie rozgryźć. Jest w nim jakaś magia, chociaż to idiotycznie brzmi, to tak właśnie jest.
- Jutro jest dla nas tajemnicą, zrozumiałam to, kiedy o mało nie straciłam życia i .. - przygryza swoje wargi - .. i- i niczego nie żałuję .. - zakładam pojedyncze pasmo włosów za jej ucho - .. nie żałuję tego, że Cię poznałam .. - w jej oczach pojawiają się łzy - .. nie żałuję tego, że zmusiłeś mnie bym z Tobą zamieszkała, ani tego, że zawiesiłam studia .. - staje na palcach i szepcze wprost w moje usta - ... nigdy nie będę żałować - chwyta moją szczękę i z całą swoją siłą wpija się w moje usta. Mocniej oplatam jej talię i przyciągam do siebie, wciąż mając jej za mało.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo czekałem na te słowa. To wyznanie, sprawiło, że chciałem jej coraz bardziej, a to pragnienie nasilało się z każdą mijającą chwilą. Była mi niezbędna, dawała siłę i potrafiła wywołać szczery uśmiech na ustach. Była wszystkim. Cierpieniem, szczęściem, pragnieniem, czy nienawiścią. Była, a to wydawało się być cudem.
- Cholera ... - szepcze, odrywając się od moich ust i natychmiast wyłącza rozgrzaną patelnię - .. zjemy nad basenem .. - spogląda na mnie przez ramię i podnosi naczynię.
Wychodzę z pomieszczenie i kieruję się do naszej sypialni w celu zmienienia koszuli. Pierwsze co rzuca mi się w oczy, to obraz, który obydwoje tutaj zawiesiliśmy. Obraz, który tak dobrze obrazował i oddawał to co czułem, gdy była ze mną i to, jak się czułem gdy jej nie było. Pokazywał, kim Tatum dla mnie była. Pokazywał wszystko.
Stawiam swoje stopy na jasnym kamieniu i spoglądam na stół, na którym znajdują się wysokie świece. Uśmiecham się, a następnie zauważam Tatum, która kładzie dwa pełne talerze jedzenia. Podchodzę w jej kierunku. Sięgam po butelkę wina i nalewam do kieliszków. Następnie obydwoje zajmujemy swoje miejsca.
- Chciałam jeszcze raz Ci podziękować, za ro co zrobiłeś .. - spoglądam na nią z pytaniem wymalowanym na twarzy - .. Emily i mama mówiły, że znalazłeś dla mnie dawce - tłumaczy, lekko się uśmiechając. Moja szczęka mimo woli się napina. Sięgam po kieliszek czerwonego wina i biorę duży jego łyk.
- Nie pozwoliłbym Ci umrzeć - odpowiadam - .. naprawdę świetna z Ciebie kucharka - mówię, wkładając kolejny widelec do buzi.
- Jestem Ci wdzięczna i cokolwiek się stanie, zawsze będę to pamiętać - spogląda na mnie twardym wzrokiem
- Nic się nie stanie - odpowiadam, jakbym był tego pewien, jak tego, że mam specjalne miejsce w piekle
- To co się wydarzyło, nauczyło mnie, że nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
- Tak - przyznaję jej rację - .. ale Ciebie i mnie jestem pewien. A przynajmniej tego, że dopóki nie zechce, nic Cię ode mnie nie uwolni. Nawet śmierć - mówię z całą powagą, jaką w sobie mam.
Tatum posyła mi ciepły uśmiech i zanurza swoje pełne usta w trunku. Odstawia kieliszek na stół i chwyta za sztućce.
- Nie powiedziałeś mi kto był dawcą ... - natychmiast na nią spoglądam - .. chciałabym mu podziękować - Odkładam widelec i łyżkę na talerz i odchrząkuję
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiadam i w duchu modlę się, aby Tatum nie drążyła tego tematu
- Przepraszam, ale ten człowiek uratował mi życie ... - zaciskam jedną ze swoich pięści - .. więc sądzę, że należy mu się przynajmniej podziękowanie
- Nic mu się nie należy - odpowiadam. Tatum bierze wdech, ale ją ubiegam i dodaje - .. i tak wziął to, co mu się nie należało
- Nie rozumiem .. - dziewczyna marszczy swoje czoło
- Tatum ... - mówię twardym głosem - .. Nie - kiwam przecząco głową i na szczęście to wystarcza.
Tatum
- Moja babcia zawsze powtarzała, że spadające gwiazdy, to tak naprawdę spadające anioły, które mają spełnić nasze wszystkie życzenia - jeszcze mocniej wtulam się z pierś Alessandro, gdy on naciąga na moje ramiona gruby koc.
- Niech zgadnę .. - śmieje się - .. a Ty w to wierzyłaś ?
- Nadal wierzę - odpowiadam - .. nie masz pojęcia ile takich życzeń wypowiedziałam - przypominam sobie wszystkie chwilę, kiedy jako mała dziewczyną przyjeżdżałam do niej i razem oglądałyśmy noc spadających gwiazd na jej balkonie z kubkiem gorącej czekolady.
- O czym marzyła mała Tatum ? - pyta ochrypłym głosem
- Miała wiele marzeń .. - mówię bardziej do siebie. Próbuję powstrzymać łzy i na szczęście mi się to udaje.
- Niech zgadnę .. książę na białym koniu .. - zastanawia się - ... może piesek, albo wymarzona lalka
- Jak już marzyć to porządnie .. - śmieje się - ... marzyłam o studiach i o tym abym mogła pomagać ludziom ... marzyłam o NY ... o kochającym ojcu
- A teraz ? - przerywa mi - .. o czym marzy dzisiejsza Tatum ?
- O czymś nierealnym ... - szepcze
- Nie uznaję takiej odpowiedzi Tatum - odpowiada, całując mnie w skroń
Marzę żebyś mnie pokochał ...
Marzę aby się nie zatracić w uczuciu do Ciebie, bo ono nigdy nie zostanie odwzajemnione ...
- C-chcę ... - podpieram się na łokciu i spoglądam w jego ciemne oczy - ... C-chcę .... chcę być szczęśliwa .. - wzruszam ramionami i ponownie przykładam policzek do jego piersi - ... z resztą jakoś sobie poradzę
- Jestem o tym przekonany - gładzi moją dłoń
- A Ty ? O czym marzy Alessandro Argentero ? - pytam wesołym głosem
- Nigdy się tego nie dowiesz - odpowiada
- Dlaczego ? - pytam ciekawa
- Bo to jest coś, co wrogowie wykorzystają przeciwko Tobie. To słabość .. - wyjaśnia. Jego głos jest odległy - .. Nigdy nie dawaj nikomu takiej władzy i nie mów mu czego pragniesz i co jest dla Ciebie najcenniejsze - wyjaśnia
- To musi być ciężkie ... - mówię - ... takie życie, kiedy nie możesz nikomu zaufać.
- Taki jest ten świat. A ja nauczyłem się sobie z nim radzić.
- Mi możesz zaufać ... - spoglądam w jego oczy - ... nigdy bym Cię nie zdradziła - mówię z cała powagą. Alessandro bacznie mi się przygląda i lekko uśmiecha.
- A ty mi ufasz ? - pyta, mrożąc mnie swoim spojrzeniem
- Bardziej niż sobie - odpowiadam zachrypłym głosem
- Nigdy tego nie rób - kiwa głową i łączy swoje usta w wąską kreskę - .. nikomu nie ufaj bardziej niż sobie i nikogo nie stawiaj na pierwszym miejscu
- Nawet Ciebie ? - marszczę swoje czoło i wciąż wpatruję się w jego oczy. Alessandro prycha pod nosem
- Zwłaszcza mnie - mówi pewnie, jak gdyby składał przysięgę.
Zanim usnęłam, cały czas powtarzałam sobie jego słowa, aby nikomu nie ufać. Dlaczego to powiedział ? Czy nie chciał bym mu ufała, czy nie na tym polega prawdziwy związek ? Na zaufaniu. Dlaczego brzmiał tak, jakby mnie przed sobą ostrzegał. Dlaczego nie potrafił mi zaufać, przecież nigdy bym go nie zdradziła, czy On tego nie widział ?
Nie widział, że tak jak mówił, tak właśnie było. Nie widział tego, że naprawdę mnie zdobył i to było coś więcej, od pustych słów. Nie widział, że dla niego byłam gotowa zmienić całe swoje życie, wbrew swoich przekonaniom.
Wbrew całemu światu...
A to był zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Rano, gdy razem z Alessandro jemy śniadanie, przygotowane przez Amelię, a ja piję swoją ulubioną gorącą czekoladę, do pomieszczenie wchodzi wesoły Lorenzo. Bardziej niż zwykle.
- Co sprawiło, że zachowujesz się dziwniej, niż zwykle ? - pyta Alessandro, opierając się na fotelu i upijając swoje espresso.
- Wypaliłem część naszego towaru .. - żartuję i zajmuje miejsce przede mną. Chwyta winogrono i wkłada do buzi - ... Po raz pierwszy zostałem wyrzucony z łóżka kobiety .. - mówi zdumiony i sięga po kolejne winogrono - .. niebywałe - dodaje
- Co zrobiłeś ? - pytam, powstrzymując śmiech
- Przekroczyłem granice - odpowiada pewnym głosem i sięga po dzbanek z kawą
- I dlatego jesteś z siebie taki zadowolony ? - odzywa się Alessandro
- Nie - stwierdza Lorenzo i ociera dłoń o dłoń. Spogląda na mnie i na Alessandro i lekko się uśmiecha
- Lorenzo, nie prowokuj mnie, bo ...
- Jasne - unosi dłoń - .. czaje - oblizuje swoje usta - .. odzyskaliśmy kluby !! - podnosi dłonie w geście zwycięstwa - .. ten kretyn niczego nie podejrzewa
- Cudownie - mówi zamyślonym głosem Alessandro. Marszczę swoje czoło i zwracam się w jego kierunku
- Straciłeś kluby ?
- Nie na długo - odpowiada
- Dzięki mojemu sprytowi i jego .... pomocy, już jej odzyskaliśmy - żartuję Lorenzo
- W takim razie, powinniśmy to uczcić ! - podnoszę głos
- No nareszcie ! - odpowiada Lorenzo i przybija mi piątkę.
Wieczorem szykuje się razem z Emily na imprezę w jednym z klubów Alessandro. Zakładam obcisłą czarną sukienkę z jednym rękawem i niebotycznie wysokie szpilki. Do tego z pomocą Emily przyklejam sobie sztuczne rzęsy i maluje powieki na kolor oczu Alessandro. Włosy lekko zakręcam i pozwalam im opadać na moje lekko odkryte plecy.
Emily stawia na swoją ulubioną skórzaną spódniczkę i koronkowy top. Wygląda znakomicie w tym zestawie, a całości dopełniają jej krótkie, czarne włosy, które wyprostowała na szczotce.
- Jasna cholera ... - mówi, gdy stajemy naprzeciw lustra w garderobie Alessandro - .. zostanę biseksualistką, w ten sposób podwoje swoje szansę - wybucham śmiechem. Pochylam się i poprawiam swoje usta, różowym błyszczykiem
- Thomas do nas nie dołączy ? - pytam, choć znam odpowiedź
- Nie - odpowiada Em, nie bardzo zmartwionym głosem. Odciskam górną wargę o dolną i chowam błyszczy do torebki - .. musiał zostać dziś w pracy. Idziemy ?
- Idziemy - odpowiadam.
Kilka minut później wszyscy siedzimy już w loży i popijamy najlepsze drinki. Lorenzo przyszedł z jakąś blondynką, która ma czym oddychać, natomiast Em i Sergio sami. Przy każdym moim ruchu, czy to na parkiecie, czy w loży, czułam na sobie wygłodniały wzrok Alessandro. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna, bo co druga dziewczyna w klubie dawała mu dość oczywiste sygnały, na które ja nie mogłam sobie pozwolić. Kątem oka spoglądałam na Em, która ciągle rozmawiała i się śmiała z Sergio. Oczywiście, jak każda przyjaciółka chciałam dla niej tego co najlepsze, a tym "czymś" wydawał się być właśnie Sergio.
- Pije by paść ! .. - Em podnosi swoją dupę z siedzenia i zaczyna krzyczeć - .. padam by wstać !, wstaję by pić !, piję by żyć !! - wznosi toast, a wszyscy wybuchają śmiechem i do niej dołączają. Nawet ludzie ze stolików obok. Spoglądam na nią, kiedy puszcza mi oczko i przychyla całego szota. A ja no cóż, jak zwykle za nią podążam.
- Może na chwilę przystopujecie dziewczyny ? - pyta Lorenzo, paląc papierosa
- Zabrania się zabraniać !! - bełkocze Em i podrywa się na równe nogi, ciągnąc mnie za sobą na parkiet. Z głośników zaczyna lecieć tak dobrze, znany wszystkim utwór Ushera - Scream. Wszyscy zaczynają się o siebie ocierać, a kiedy rozbrzmiewa refren, cały klub podskakuję i zaczyna głośno krzyczeć, oczywiście na czele z nami.
Jeśli chcesz krzyczeć "taak" , daj mi znać i zabiorę cię tam. Dam ci jak och och ...
- Och Och ....!!! - wydzieramy się w swoją stronę i lekko zataczamy, uderzając się głowami, co tylko potęguje nasz rechot.
Alessandro
- Te dwie, zdecydowanie nie powinny razem świętować - mówię i odkładam szklankę na stół, podążając w stronę tańczącej Tatum. Moim oczom oczywiście, nie umknął fakt, że jej sukienka niebezpiecznie podsuwała się coraz wyżej.
Staję za jej ciałem i jednym mocnym i pewnym ruchem przyciągam ją do swojej gorącej klatki. Tatum odwraca lekko głowę w moją stronę i uśmiecha się, oblizując przy tym swoje błyszczące usta. Następnie obejmuje moją, wciąż zaciśniętą dłoń i zaczyna ocierać się o moje krocze, kiedy ja szepcze do jej ucha słowa piosenki.
- Jesteś elektryczna .... , oczy diabła mówią mi chodź i weź to .... Mam cię kochanie... - jeszcze mocniej ją przyciągam i sprawiam, że zostaje kilka sekund w tej pozycji - .. Dziewczyno dziś wieczorem jesteś ofiarą ... chcę zerwać twoje ubrania i położyć coś na tobie ... Masz jedno życie, po prostu żyj nim ... Zrelaksuj się - przygryzam płatek jej ucha i słyszę jej cichy jęk. To sprawia, ze mój chłopak staję się twardy i coraz mocniej napiera na mój rozporek.
- Cholera kochanie .. - szepcze, mocniej oddychając, kiedy Tatum coraz mocniej się o mnie ociera. Czuję, że musze to przerwać, inaczej zaraz się na nią rzucę i pozbędę się tego skrawka materiału, który na siebie włożyła.
Boże ...
Słyszę jej przeciągły jęki niemal mogę wyczuć jaka jest dla mnie mokra. Piosenka zbliża się do końca, a ja zatrzymuje jej ciało i odwracam w moją stronę. Nasze oddechy są przyśpieszone. Nachylam się w jej stronę i zatapiam swoje wargi w jej ustach. Jej język sam wdziera się do mojej buzi i zaczyna toczyć zacięta walkę o dominację. Nie wiem, jakim cholerstwem posmarowała sobie usta, ale smakuje wybornie. W końcu dziewczyna się ode mnie odrywa i opiera swoje czoło o moje. Dyszymy głośno, wpatrując się w swoje oczy.
- Powinniśmy wrócić do stołu ... - szepcze, przełykając ślinę - ... wystarczy przedstawienia, jak na jeden wieczór - puszcza mi oczko i chwyta moją dłoń. Rusza naprzód, jednak ja się nie ruszam. Tatum staję i odwraca się w moją stronę. Podchodzę do niej i rozplątuje nasze dłonie. Bacznie mi się przygląda, kiedy chwytam za koniec jej sukienki i ciągnę znacznie w dół. Wybucha śmiechem, kiedy widzi co się dzieję, a ja szybko ją całuję.
- Idealnie - mówię i chwytam jej dłoń, kierując nas w stronę ludzi.
- Nie mam nic przeciwko ruchom kobiet, byle by były rytmiczne - stwierdza Lorenzo, zwracając się do Sergio, kiedy my zajmujemy swoje miejsca
- Niezły występ nam zaprezentowaliście - zwraca się w naszą stronę - ... twoje ruchy Tatum, na pewno były rytmiczne - puszcza jej oczko. Tatum cicho się śmieję i spogląda na niego
- Mnie nikt z łóżka nie wygonił - puszcza mu oczko, a my wszyscy krzyczymy, bijąc jej brawo.
- Zabolało siostro - łapię się za serce, a po chwili podnosi kieliszek do ust.
- Albo te ludzie szczają kolorowo, albo ja wypiłam za dużo .. - stwierdza Emily, zajmując swoje miejsce i czka cichutko.
- Myślę, że to drugie Em - podpowiada jej Tatum
- Tak, żem myślała - opiera swoją głowę na dłoniach i zamyka swoje oczy.
Zegarek wskazuję godzinę drugą w nocy, kiedy razem z Tatum stawiamy swoje stopy na Time Square. To dziwne, że o tej godzinie wciąż ktoś tu jest i gra na gitarze. Zakładam na ramiona Tatum swoją marynarkę i ponownie zaplatam nasze palce. Brunetka wdycha świeże powietrzem na tyle świeże, na ile pozwala na to NY i spogląda w niebo.
- To był świetny wieczór - zwraca się w moją stronę
- To prawda - przyznaję i odwracam ją w swoją stronę - .. Ty jesteś świetna Tatum - mówię z pełną powagą i łącze nasz usta.
- Mówisz tak, tylko dlatego, że z Tobą tańczyłam ? - droczy się
- Myym .... - przeczę, przyciągając jej ciało, za dłonie w swoją stronę.
- Dziękuje - szepcze - ... to najlepszy wieczór w moim życiu. Ty, Emily ..... - uśmiecha się
- Jeśli wszystko nam sprzyja, to najlepsze dopiero przed nami ... - mówię i łącze nasze usta.
Z chwila, kiedy mężczyzna zaczyna grać na swojej gitarze - Time of my Life, tracę Tatum, ze swoich ramion.
- Choć !! - krzyczy, cofając się i stając na samym środku Time Square. Kiwam tylko przecząco głową i uśmiechając się, wkładam swoje dłonie do kieszonek spodni.
Tatum zaczyna swój taniec, zadzierając swoje głowę w stronę nieba, rozkładając ręce i kręcąc się dookoła.
- To jest chwila mojego życia, nigdy przedtem się tak nie czułem. Przysięgam, że to prawda ... - śpiewa i wskazuje na mnie swoją dłonią -... i zawdzięczam to wszystko Tobie - wybucha śmiechem i zaczyna podskakiwać w miejscu.
Jestem nią oczarowany. Szczerze ją uwielbiam i podziwiam. Do tego stopnia, że zaczynam się zastanawiać, jak udawało mi się bez niej funkcjonować. Zdecydowani to była chwila naszego życia, a mimo to wciąż miałem nadzieję na więcej i więcej. Gdzieś w tym wszystkim się zagubiłem, zapomniałem o tym, co tak naprawdę było moim priorytetem. Zapominałem o zemście i traktowałem, każdy dzień jak coś, co mi się należało, jak coś prawdziwego.
Z czasem wspólnych, świetnych i najlepszych wieczorów było co raz więcej, a jednak to nie pomogło nam uniknąć tych złych ...
_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Padł absolutny rekord, jeśli chodzi o długości rozdziałów 🙈🙉 Ten liczy 4438 słów !
Nie mogę uwierzyć, że właśnie podzieliłam sie z wami 25 rozdziałem, a wciąż, jeszcze tyle przed nami ♡☆♡
Ściskam Was wszystkich i dziękuję, że jesteście ♡😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top