Rozdział 24
Powiedz światu, że wracam do domu. Niech deszcz zmyje, cały wczorajszy ból. Wciąż tak daleko do miejsca gdzie należę, ale zawsze najciemniej jest przed świtem ...
Tatum
Moja głowa z każdą mijającą sekundą, coraz mocniej pulsuję. Staram się poruszyć, ale nie na wiele to się zdaje. Moje ręce nie są wstanie utrzymać mojego ciała, a nogi nie chcą ani drgnąć. Mrużę swoje powieki, powoli przyzwyczajając się do panującej jasności.
Spoglądam na zmartwioną twarz mojej mamy i zaczynam się zastanawiać, co się stało i jak do tego doszło, że leżę przykuta do tego cholernie niewygodnego łóżka. Następnie mój wzrok odnajduję Emily, która stoi przede mną z otwartą buzią. Wygląda komicznie, zresztą jak zwykle.
Mrugam kilkukrotnie i spoglądam na mężczyznę mojego życia. On również wydaję się być zmartwiony. Posyłam mu delikatny uśmiech, a jedyne o czym myślę, to aby zostać z nim sam na sam. Biorę głęboki oddech i próbuję objąć spojrzeniem wszystkie osoby, jakie znajdują się w sali.
- Czego dokładnie Pni nie pamięta ? - pyta doktor. Niektórzy na niego spoglądają, inni zaś, jeszcze mocniej wlepiają we mnie swoje spojrzenie.
- N-nie pamiętam co się stało, j-ja ...
- Miała Pani wypadem samochodowy - informuję spokojnie.
Wypadek ? To by tłumaczyło te wszystkie rurki, jakie były podłączone do mojego ciała. Jednak niczego takiego sobie nie przypominałam. Nie pamiętam nawet żebym wsiadała do jakiegokolwiek samochodu.
- Co to oznacza doktorze ? - pyta moja mama, zmartwionym głosem i ściska mocno swoje dłonie.
- Proszę się uspokoić .. - prosi lekarz - .. jakie jest Pani ostatnie wspomnienie ?
Marszczę swoje czoło, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
Praca, Sergio, który jak zwykle po mnie przyjechał ...
- Proszę się spokojnie zastanowić - do moich uszu dociera odległy głos doktora
Krzyk mężczyzny ..
Lorenzo i Alessandro, którzy ...
I w końcu ciemność ...
- C-chyba .. zemdlałam - spoglądam na Alessandra, który mruży swoje oczy - .. N-nie pamiętam co było później - przyznaję cicho.
- Dlaczego Pani zemdlała ?
Przełykam głośno ślinę i próbuję odgonić tamten obraz ze swojej głowy. Tamtego mężczyznę, który był katowany, przez mojego chłopaka.
- J-ja .. - zaczynam i spoglądam na Alessandro, który stoi z kamienną twarzą - .. czegoś się przestraszyłam - odpowiadam i spuszczam swój wzrok na splecione palce.
- Jak odległe jest to wspomnienie od wypadku ? - pyta doktor.
- N-nie wiem - wzruszam ramionami
- Kilka godzin - odpowiada Alessandro - .. wypadek wydarzył się kilka godzin później - dodaje, wpatrując się w moje oczy.
- To normalne, że Pani podświadomość wymazała złe wspomnienia - uśmiecha się - .. zrobimy tomografię, żeby upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Doznała Pani lekkiego wstrząsu mózgu, stąd mogą być te luki w pamięci - to akurat prawda - .. czy jest coś jeszcze, czego Pani nie pamięta ?
- Nie - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- W takim razie, pójdę przygotować tomograf - odwraca się w stronę moich bliskich - proszę dać jej odpocząć - zapewne widząc ich miny, dodaję - ... przynajmniej proszę, wchodzić tutaj pojedynczo - uśmiecha się.
Kiedy tylko lekarz zmierza do drzwi, obok mnie znajduję się zapłakana mama. Chwyta moją dłoń i lekko całuję.
- Ale nas wystraszyłaś kochanie - ociera swoje łzy
- Mamo nic mi nie jest - uśmiecham się i próbuję odnaleźć wzrokiem Em - .. będę żyła, na złość innym - mówię, nasz ulubiony zwrot
- Tak trzymaj dziewczyno - puszcza mi oczko i szybko znajduję się po drugiej mojej stronie - .. życie jest jak papier toaletowy. Szare, długie i do dupy, ale nigdy więcej z niego nie spierdalaj - mrozi mnie swoim spojrzeniem. Uśmiecham się i ściskam jej dłoń.
- Nigdy więcej - odpowiadam.
- Zadzwonię do Twojego brata - wtrąca mama. Do niej również się uśmiecham, kiedy puszcza moją dłoń i zmierza do wyjścia. Spoglądam na Emily i wybałuszam na nią swoje oczy, dając znak, aby sobie poszła. Przynajmniej na chwilę.
- Aaaa ... - odwraca się w stronę stojącego Alessandro - ... jasne. Ciało rzucone na łoże, traci na oporze - śmieję się, puszczając do mnie oczko.
- Nic a nic, nie zmądrzałaś przez ten czas - mówię w jej stronę
- Hasta la vista baby ! - puszcza mi całusa i zamyka za sobą drzwi.
Oddycham z ulgą, jakbym właśnie przebiegła maraton i spoglądam z utęsknieniem na stojącego przede mną mężczyznę. Pragnę jego obecności tak mocno, jakbym była oddzielona od niego o milion mil. Pragnę jego całego, ciągle i od nowa.
Uśmiecham się w jego stronę,
on odpowiada tym samym. To jak powrót do domu, w jego ramiona, które już powinny mnie obejmować.
- Wybierałaś się gdzieś beze mnie ? - pyta z błyskiem w oku i łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Na to wygląda ... - posyłam mu uśmiech - .. ale, wolę tu zostać i mieć Cię na oku - wzruszam ramionami.
Alessandro przygryza swoją dolną wargę i uważnie mi się przygląda.
- Wspaniale - uśmiecha się
- Próbujesz zachować dystans ? - żartuję. W odpowiedzi dostaję jedynie ciche mruknięcie. Stoi w tej samej pozycji kilka sekund, zanim w końcu do mnie podchodzi i siada na łóżku, obejmując moje ciało swoim ramieniem.
I właśnie wtedy czuję, że jestem w domu.
- Tęskniłem za Tobą .. - szepcze do mojego ucha i mocniej zaciska swój uścisk, sprawiając mi niewielki ból, ale nie zamierzam mu o tym mówić. Potrzebuję go niczym wody, po dniach spędzonych na pustyni.
- Ciągle tu byłam - odpowiadam, obejmując jego przedramię
- Nie w taki sposób - odpowiada i odsuwa się lekko, spoglądając w moje oczy - .. to moje miasto i ja ustalam w nim zasady - mówi groźnie
- Ach tak ? - droczę się z nim
- Tak - odpowiada pewnie - .. więc, nigdy więcej nie waż się tego zrobić - ostrzega
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiadam i układam swoją głowę na jego klatce. Uśmiecham się sama do siebie, kiedy wsłuchuję się w jego mocno bijące serce.
- Szalałem, widząc Cię taką - przyznaje. Uśmiecham się smutno i mocniej w niego wtulam, kiedy On gładzi moją głowę swoją gorącą dłonią.
- Czyżby Alessandro Argentero, stracił swoje opanowanie, z którego jest znany ? - śmieję się, a Alessandro czochra moje włosy. Następnie mocno mnie przytula i całuję w skroń.
- Naśmiewasz się ze mnie ? - dopytuję
- Nie - spoglądam w jego oczy, które iskrzą się, jak jeszcze nigdy wcześniej.
W tej chwili jestem szczęśliwa i jeśli myślicie, że nie dopatrywałam się w nim wad, to jesteście w błędzie. Było wręcz przeciwnie. O wszystkich wiedziałam, a tak przynajmniej mi się zdawało. W każdym razie, co zdziwiło mnie chyba najbardziej. Wszystkie akceptowałam.
Był jedyną osobą, która dawała mi spokój. Jedynym mężczyzną, przy którym stawałam się prawdziwą kobietą. Moje serce nie potrafiło bez niego bić, a płuca oddychać.
Czy mogło nas coś jeszcze pokonać ?.. Nie ... byłam przekonana, że nie znajdzie się taka siła, która byłaby w stanie nas rozdzielić, bo jego ramiona były najlepszym i najpewniejszym pasem bezpieczeństwa.
Niestety nie dane mi jest w nich pozostać. Kilka minut później zjawia się lekarz i razem z pielęgniarką zabierają mnie na badania i tomograf. Nie wiem ile czasu to trwa, ale zaczynam rozumieć niechęć ludzi do szpitali. Ciągłe kroplówki i pytania, jak się czuję, czy nic mnie nie boli. To bardziej męczące niż myślałam do tej pory.
Do sali wracam w środku nocy i ku mojemu zaskoczeniu, znajduję się w niej Emily. Siedzi pod oknem, wpatrując się w odcinek jakiegoś serialu w TV. Popija gorącą kawę z automatu i ociera swoje usta. Uśmiecham się, choć ona nie może tego zobaczyć i zamykam na chwilę swoje oczy.
- Telewizja to trumna mózgów - otwieram oczy, kiedy ona wzdycha i wyłącza monitor. Przysuwa się w moją stronę - .. już myślałam, że Cię z tamtą nie wypuszczą - zezuję - .. miałam interweniować - śmieję się cicho, a ona do mnie dołącza.
- Nie powinnaś być w pracy ? - marszczę swoje czoło
- Poprosiłam twojego chłopaka o kilka dni wolnego - wystawia do mnie język
- Nie wykorzystuj go - ostrzegam
- To twoja robota - puszcza mi oczko. Uśmiecham się, a ona wciąż mi się przygląda i wzdycha, spoglądając na swoje dłonie - .. Wiem, że gdyby człowiek wiedział, że się wyjebie, to by sobie usiadł ... to oczywiste - przewraca oczami - .. ale jaką pizdą byś była, gdybyś mnie zostawiła w tym pierdolniku ? - zaciska swoje usta, starając się nie wybuchnąć płaczem. Znam ją i wiem, że nie chce pokazać tego, co czuję.
- Nie przeceniaj mnie .. nawet ja nie jestem na tyle odważna, by Cię tu samą zostawić
- Skora mowa o twoim księciu ... - przedłuża, głupio się szczerząc - .. myślałam, że z tego stresu wyciągnie nogi i położy się obok Ciebie - uśmiecham się
- Nie pozwoliłby na to, żeby jego garnitur od Armaniego się pomiął - żartuję
- No nie wiem .. - Emily wzrusza ramionami - .. można powiedzieć, że to on Cię uratował
- Jak to ? - marszczę swoje czoło i delikatnie podsuwam swoje ciało do góry
- Znalazł dla Ciebie dawce, bo nasza służba zdrowia to jakieś nieporozumienie ...
- Kto nim był ? - pytam
- Jakiś facet - odpowiada
- Powinnam mu podziękować - mówię bardziej do siebie, niż do niej - .. w końcu uratował mi życie.
- Mhymm ... - Em odrywa się od kubka kawy - .. chciałaś ze mną o czymś pogadać, przed tym całym gównem - wskazuję ręką dookoła siebie
Moja mina w tej chwili mówi wszystko. Zaciskam swoje usta w wąską linię i spoglądam niepewnie na tą radosną kobietę, która nie odstępuje mnie na krok. Jak miałabym jej powiedzieć co się dzieje i czego się dowiedziałam.
- Jak ci się układa z Ed ... z Thomasem ? - szybko się poprawiam. Spoglądam na Emily i nie przestaję się martwić, kiedy jej usta układają się w uśmiechu.
- Nie wiem, czy zrobiłby dla mnie to, co Alessandro dla Ciebie ... ale możliwe, że to .. "TO" - uśmiecha się w moją stronę, a jedyne co mogę zrobić ja, to wpatrywać się w nią i zastanawiać, co się z tego wykluje. Jak to się wszystko skończy i kto poniesie straty - .. poznał Justina .. - spoglądam na nią ze łzami w oczach, bo wiem do czego zmierza - ... moja mama jest nim zachwycona i .. uczył Justina jeździć samochodem. Wiesz, że do tej pory nikt nie traktował go poważnie .. i-i .. - jąka się
- Wiem Em ... - chwytam jej dłoń - .. wiem - próbuję odgonić złe myśli i słoną ciecz spod swoimi powiek.
- Straszne zdzierstwo w tych szpitalach ... - mówi oburzona - .. a za tak gówniany telewizor trzeba wydać ...
- Przepraszamy, ale odwiedziny się skończyły ... - drzwi otwiera pielęgniarka i obydwie na nią spoglądamy - ... 6 godzin temu - dodaje, lekko się uśmiechając
- Jasne .. - odpowiada Em i wstaję - .. zostałabym dłużej, ale ona ma fartuch seksownej pielęgniarki na sobie, a ja rozciągnięty sweter, więc w walce z doktorem bije mnie na łeb - nachyla się i całuje mój policzek - .. wpadnę jutro - mówi, odsuwając się
- Dzięki, Em - przymykam swoje powieki i lekko się uśmiecham. Odpowiada tym samym i zostawia mnie samą.
Oddycham, ale na pewno nie z ulgą. Wciąż w mojej głowie dudnią jej słowa. Wiem, że jest szczęśliwa i wiem, również to, że na to szczęście zasługuje. Szkoda tylko, że nie jest ono prawdziwe. Prawdopodobnie byłoby nam łatwiej, gdybyśmy nie poszły do tego klubu. Może byłybyśmy mniej szczęśliwe, ale istnieje szansa, że wszystko byłoby dzięki temu prostsze.
Nie wiem, w którym momencie zasypiam, ale jestem wykończona. Wszystkie części ciała dają o sobie znać, a natłok myśli nie daje wytchnienia. Zamiast śnić o Alessandro, Emily i motylkach na łące, wspomnieniami wracam do mężczyzny, którego widziałam przed utraceniem przytomności.
Alessandro
Cały poranek spędzam w swoim gabinecie, w którym wyczekuję Lorenza i Edoardo. Kiedy się tam zjawiają, od razu zajmują miejsca przed moim biurkiem i wyczekują tego, co mam do powiedzenia.
- Dałeś tej szui akta własności naszych klubów ? - zwracam się do Lorenzo, kątem oka widząc zdziwienie na gębie Edoardo
- Tak. Od teraz wszystko należy do Aleca - odpowiada Lorenzo
- Cudownie - odpowiadam, lekko się uśmiechając
- Jak to do Aleca ?! O czym On mówi Alesaandro ?! - razem z dupą, którą podnosi Edoardo z krzesła, podąża jego głos - .. Jak mogłeś oddać mu nasze kluby ...
- Nasze ? - unoszę swoje brwi, prawdziwie zaciekawiony i kątem oka spoglądam na rozbawionego Lorenzo.
- T-twoje - poprawia się, mówiąc ciszej - .. dlaczego to zrobiłeś ? - zajmuje swoje miejsce. Prycham pod nosem i opieram swoje ciało o oparcie fotela
- Przepraszam, że tego z Tobą nie uzgodniłem .. - lustruję go wzrokiem, gdy głośno przełyka ślinę - ... skoro Lorenzo zajął się klubami, Tobie zostają nasi dostawcy - marszczy swoje brwi - .. spraw, żeby Alec uwierzył w to, że są oni po jego stronie ..
- Co zamierzasz ? - dopytuję, przerywając mi
- Zajmij się tym i pamiętaj jaką rolę tutaj odgrywasz - odpowiadam, a ten baran kiwa twierdząco głową.
- Oczywiście.
- Resztą zajmę się ja - odpowiadam nachylając się nad drewnem. Lorenzo wybucha śmiechem
- Odezwała się narcystyczna natura mojego brata - zwija się na krześle jak mały bachor. Otwieram swojego laptopa i czekam na jego włączenie.
- Żadnej riposty ? - dopytuje - .. coraz z nim gorzej - zwraca się w stronę Edoardo.
Spoglądam na niego i wracam do swojej pracy. Mężczyźni kilka minut spędzają ze mną w pokoju, następnie wychodzą i również zajmują się swoimi sprawami.
2 dni później ...
- Dostaliśmy propozycję współpracy z Panem Alecem, jednak chcieliśmy najpierw omówić to z Panem ...
- Jesteśmy słownymi ludźmi i nie chcielibyśmy doprowadzić do jakichś nieporozumień ...
Uśmiecham się i podnoszę szklankę pełną alkoholu do ust. Odkładam ją na czarną ławę, stojącą w moim salonie i opieram plecy o wezgłowie.
- Ja tak samo Panowie .. - przerywam na chwilę - .. dlatego ja również jestem zobowiązany aby was o czymś poinformować ...
- W czym rzecz ? - dopytują. Uśmiecham się i opieram dłonie na kolanach.
- Długo już się znamy .. - kiwają głową - ... czy kiedykolwiek was okłamałem ..
- Nie - odpowiada jeden
- Ponieważ ja również cenię sobie szczerość i przez to jakie interesy nas łączą muszę powiedzieć, że nie wszyscy tak postępują
- Chce Pan powiedzieć, że Alec nie jest z nami szczery .. - poprawia się na miejscu i zapina swoją marynarkę
- Doszły mnie informację, że zamierza zastępować waszą kokainę tanim gównem ...
- To nas zniesławi ! - oburza się
- Dokładnie - zakładam nogę na nogę i sięgam po swoją szklankę
Jeden zero ...
Kiedy tylko się ich pozbywam, wsiadam do samochodu i jadę do szpitala. Parkuję swojego czarnego mustanga przed szpitalem i ściągając okulary przeciwsłoneczne. Kieruję się w stronę sali. Tym razem wybieram windę. Odrzucam połączenie od Aleca i wchodzę do sali 313.
Spoglądam na roześmianą Tatum i kobietę z mężczyzną, którego już wcześniej miałem okazję widzieć. Odchrząkuję tak, że wszystkie trzy pary oczu, lądują na mojej osobie. Kobieta lekko się rumieni, a mężczyzna wstaje z krzesła.
- Alessandro - uśmiecha się promiennie Tatum i poprawia nico na łóżku - .. To Melissa i Blake, pracujemy razem w kancelarii - posyłam jej uśmiech i podchodzę całując zaborczo w usta. Kiedy się od niej niechętnie odrywam, jej mina wyraża więcej niż tysiąc słów. Uśmiecham się i przenoszę swój wzrok na mężczyznę.
- Alessandro Argentero .. - podaję mu dłoń - .. chłopak Tatum.
- Blake - odpowiada krótko.
- Melissa, miło mi
Nie wiem, czego nie wytrzymują, ale na poczekaniu wymyślają różne preteksty i opuszczają pokój. Kiedy drzwi się zamykają, zajmuję miejsce obok Tatum i mocno ją do siebie przytulam.
- Zaznaczyłeś swoje terytorium ? - dopytuję, powstrzymując śmiech
- Lepiej żeby wiedział, że istnieję - odpowiada - .. i nie robił sobie nadziei - całuję moją skroń - .. co dziś robiłaś ?
- Rano skoczyłam na jogę, potem wpadła Emily i wyciągnęła mnie na zakupy ... - wywraca oczami - .. i tęskniłam za Tobą jak wariatka
- Przynajmniej w jedną z tych rzeczy mogę uwierzyć - odpowiadam
- Była u mnie policja - wtrąca. Spoglądam na nią uważnie
- Czego chciała ta banda nieudaczników ? - marszczę swoje brwi, a Tatum uderza delikatnie w moje ramię
- Nie mów tak - oburza się - .. pytali o wypadek, ale nie za wiele się dowiedzieli
- Nie martw się tym - szczypię jej policzek - .. zajmę się nimi
- W jaki sposób ? - pyta podejrzliwie
- Jeszcze nie zdecydowałem - puszczam jej oczko. Tatum wybucha śmiechem i łączy nasze dłonie. Ja natomiast łącze nasze wargi, tak bardzo gorące. Ten pocałunek jest delikatny, jakby był dowodem naszej rozłąki i tęsknoty.
- Pragnę się z Tobą kochać - mówi, kiedy łącze nasze czoła
- Cudownie. Pragniemy tego samego - uśmiecham się, próbując zapanować nad oddechem
- Ale wiesz, że dopóki jestem tutaj .. - wskazuję oczami na salę - .. to niemożliwe
- Czemu robić tylko to, co słuszne ? - przygryzam swoją wargę, a Tatum zalewa się rumieńcami
- Naprawdę Cię pragnę - szepcze
- Nie wątpię w to Tatum - odpowiadam i jeszcze raz łącze nasze usta. Jednak ona szybko się ode mnie odrywa
- Więc, weź mnie do domu - zatrzymuję swoje spojrzenie na niej i powoli świdruję ją wzrokiem. Wybucham śmiechem, kiedy ona czeka na moją odpowiedź i odchylam swoją głowę do tyłu.
- Spryciara - zakładam jej włosy za ucho
- Weźmiemy wspólny prysznic ... - szepcze do mojego ucha - ... pójdziemy do łóżka ... - wskazuję na mebel, na którym się znajdujemy - ... to cholerstwo jest strasznie niewygodne
- Zwykle skorzystałbym z okazji, ale .... - odsuwam się od niej i wstaję, ponieważ inaczej nie będę wstanie się jej oprzeć.
- To zrób to co zwykle - podpowiada z iskierkami w oczach
- Jesteś zdumiewająca - wkładam ręce do kieszeni
- Przy Tobie szybciej wyzdrowieję - podaje następny argument
- Mhym .... - przerywam, odwracając się, kiedy drzwi do sali się otwierają, a w nich pojawia się mama Tatum.
- Jak się czujesz kochanie ? - pyta podchodząc do córki
- Właśnie mówiłam Alessandro, że czułabym się lepiej w jego łóżku .. - ledwo co powstrzymuję uśmiech. Tatum natychmiast spogląda na mamę - ... chodziło mi o to, ż-że to ... dziadostwo jest strasznie niewygodne, no i-i ... w domu przecież jesteś Ty . Mogłabym chcieć czegoś więcej ? - pyta, oddychając z ulgą i po chwili na mnie spogląda.
- Muszę zadzwonić - odpowiadam i zostawiam je same.
Tatum
- Dlaczego nie powiedziałaś mi , że masz chłopaka ?! - oburza się mama. Wzdycham zrezygnowana.
- Bo, to świeża sprawa. Nie było o czym mówić - odpowiadam, prawię zgodnie z prawdą
- Akurat - kręci głową kobieta - ... ten chłopka uratował Ci życie - tłumaczy, dzięki czemu przypominam sobie, że miałam go zapytać o to, kto był dawcą - .. i wiem, że mieszkacie razem
- To akurat nie był mój pomysł - wywracam oczami
- Czym się zajmuję ?
Nie chcesz wiedzieć ...
- Prowadzi .... - szukam właściwego słowa i przypominam sobie, co odpowiedział mi Alessandro na początku nasze znajomości - .. interesy
- Jakiego rodzaju interesy ? Wydaję się być poukładanym mężczyzną ..
- Jest właścicielem klubów i ... innych rzeczy - dodaje. Mama uśmiecha się i chwyta moją dłoń
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa Tatum - oddaje jej uśmiech i mocno przytulam.
Tak. Rzeczywiście byłam szczęśliwa, dopóki nie przypominałam sobie, o tym czym się zajmowała Alessandro. Dopóki w moich myślach nie krążyły słowa Edoardo i Emily, i kiedy nie uświadomiłam sobie, że nie mogę wrócić na uczelnię. Przynajmniej nie w tym roku.
Tydzień później ...
Łapię promienie słoneczne, wpatrując się w obraz przede mną i poprawiając ostatnie jego szczegóły. Zamaczam pędzel w białej farbie, a następnie w czarnej i domalowuję jeszcze jedno piórko. Odchylam się delikatnie i spoglądam na swoje dzieło. Uśmiecham się, będąc z siebie zadowoloną i wykonuję zbyt szybki ruch dłonią, którą wyciągnęłam z temblaka. Krzywię się i wciągam powietrze przez zęby.
- Masz jeszcze jakieś inne ukryte talenty ? - słyszę ochrypły głos Alessandro i czuję jego silne ramiona, które oplatają moje plecy.
- Może - odpowiadam i odwracam głowę, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku.
- Skrzydła ? - dopytuję, bacznie przyglądając się mojemu dziele.
- Mhym .. - mruszę
- Dlaczego jedno jest białe, a drugie czarne ? - spoglądam na płótno
- Bo bez Ciebie czuję się jak upadły anioł .. - odwracam się w jego ramionach i staję twarzą do niego - .. a Ty sprawiasz, że potrafię latać - gdy spoglądam w jego oczy, czuję przeskakujące między nami iskry - .. właśnie dlatego
- Znakomicie - odpowiada zachrypłym głosem i jedną dłonią gładzi mój policzek. Nachyla się nad moim ciałem i łączy nasze usta - ... może polatamy razem w moim łóżku ? - uśmiecha się łobuzersko
- Co masz na myśli ? - przygryzam swoją wargę
- Coś zdrożnego - chwyta moje policzki i ponownie próbuję mnie pocałować. Jestem szybsza i jednym ruchem, przejeżdżam pędzlem po jego nosie.
Wybucham gromkim śmiechem i cofam się w tył. Alessandro marszczy swoje czoło i dłonią ściera ślad czarnej farby, co skutkuję jej rozmazaniem.
- Cudownie - odpowiadam, zwijając się ze śmiechu
- Zaraz Ci pokaże, jak może być cudownie - podchodzi do mnie w dwóch krokach i zanim jestem w stanie zareagować, chwyta na ręce.
- Nie, nie nie !! - krzyczę, wciąż się śmiejąc i wymachując nogami, kiedy Alessandro podchodzi do krawędzi basenu - ... mam złamaną rękę ! - chwytam się ostatniej deski ratunku.
- I to ma mnie powstrzymać ? - uśmiecha się
- Powinno - odpowiadam pewnie
- Masz szczęście, że mam do Ciebie jakąś słabość, której w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć - mówi twardym głosem, a jego wzrok przeszywa mnie na wskroś.
Naglę się uspokajam i niemal nie oddycham. Moje usta układają się w niewielkie "o", a oczy są skupione na mężczyźnie mojego życia.
- Znakomicie ... - mówię zachrypniętym głosem - ... nasze uczucia są wzajemne
Wracałam wspomnieniami do tamtej chwili i tamtego obrazu zbyt wiele razy. To mnie rozrywało, sprawiało mi ból, a mimo to, wciąż się uśmiechałam ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top