Rozdział 22

Nie potrafię dopuścić do siebie istnienia jutra. Nie potrafię żyć, Jeżeli mam żyć bez Ciebie. Nie mogę żyć, Nie jestem w stanie poświęcać się już więcej...

Alessandro

Niektórzy widzieli we mnie niepokonanego człowieka, wroga, szefa. Liczni się mnie bali, uważali za swego przeciwnika. Wielu było takich, którzy chcieli mnie zniszczyć. Nie raz oberwałem kulką,  zostałem dźgnięty nożem. To wszystko, jednak nie nauczyło mnie tego, że ... wypalony nabój często odbija się rykoszetem i trafia właśnie w Ciebie.

Tatum była dla mnie zbyt ważna, bym potrafił zranić ją w jakikolwiek inny sposób, niż słowem. Byłem tchórzem, bo takie rozwiązanie odpowiadało mi, niekoniecznie jej. Chroniłem siebie, nie raniąc jej fizycznie. Powiadają, że słowa ranią głębiej niż nóż i wiem, że w przypadku Tatum, tak właśnie jest.  

Nie miałem w swojej dłoni noża, a mimo to czułem, jakbym zadawał jej cios, za ciosem. Jeden głębszy od drugiego. Skłamałbym mówiąc, że nie tego pragnąłem. Jednak myśl, że wrócę do pustego łóżka, odbiera mi oddech. 

- Szefie zamykamy - podnoszę wzrok na barmana, który obsługuje w jednym z moich klubów i kiwam głową, na znak, że rozumiem. 

Wypiłem kilka kieliszków, nie mogąc się nawet porządnie upić. Tak jakbym przez to, co zrobiłem nie nadawał się do niczego. Jakby z chwilą zranienia Tatum, odeszło wszystko to, co potrafiłem, chciałem i pragnąłem.

Zaraz po opuszczeniu klubu wsiadam do swojego samochodu i ruszam w stronę domu. 

Zastanawiam się, czy ona już śpi ?, a może czeka na mnie, bo teraz jej kolej na zadanie ciosów ? - uśmiecham się sam do siebie, wyobrażając sobie jej wściekłą minę. Tatum, którą poznałem, nie zasłużyła na to, ale nie miałem pojęcia kim jest ta druga, a przede wszystkim jaka jest i do czego była zdolna.

Wjeżdżam przez bramę, która pozostała otwarta i parkuję swój samochód w garażu. Następnie kieruję się na górę. Kiedy stawiam swoje stopy w holu, dostrzegam Amelię. Spogląda na mnie ze smutną miną. Zaciskam swoje usta, trzymając ręce w kieszeni swoich spodni i lekko się do niej uśmiecham. Kobieta odpowiada mi tym samym, dokładnie tak, jakby zdawała sobie sprawę z tego jak wszystko schrzaniłem. Kieruję się w stronę swojej sypialni, kiedy niespodziewanie ją wołam

- Amelia ? - kobieta staję i odwraca się w moją stronę. Dochodzi godzina druga w nocy i jestem niemal pewien, że Tatum już śpi, jednak potrzebuję stu procent zapewnienia - ... możesz sprawdzić co z Tatum ? - kiedy kończę, rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.

Odwracam się, marszcząc swoje brwi.

- Spodziewamy się kogoś ? - pytam, spoglądając na kobietę

- Na mnie nie patrz - unosi ręce w geście obronnym - może to Lorenzo, znów się gdzieś szlaja. Ja nie wiem, co jest z tym chłopakiem ... - podpiera się pod boki i zaczyna iść w stronę wejścia, ale ją powstrzymuję

- Otworzę. Ty idź do Tatum - kobieta znika na schodach, a ja biorę głęboki oddech i kieruję się do drzwi. Sięgam za klamkę i oplatam ją dłonią. Ciągnę drzwi w swoją stronę i spoglądam przed siebie. 

- Przepraszamy że nachodzimy Państwa o tak później porze ... - odzywa się jeden ze stojących przede mną policjantów - .. czy Pan Alessandro Argentero ? - pyta drugi, nieco niższy i łysy.

- O co chodzi ? - nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłem na takie odwiedziny. Oczywiście na moim koncie znajdowało się kilka "drobnych" wykroczeń.. . Jednak mój mózg podświadomie podpowiadał mi jedno imię - Lorenzo. 

- Możemy wejść ? - mrużę swoje oczy. Jeszcze policji tu tylko brakowało, patrząc na to ile kokainy było w każdym koncie tego domu i cel w piwnicy. Nie wspominając o tym, że za paskiem swoich spodni trzymałem broń. 

Wzdycham zrezygnowany, kiedy policjant niemal to na mnie wymusza i wpuszczam ich do środka. Wskazuję na salon i podążam za nimi.

- Teraz powiedzą mi Panowie, o co chodzi ? Zwykle nie przyjmuję takich wizyt - podchodzę do stolika i sięgam po whisky. Nalewam sobie trunku do szklanki i zanurzam usta w cieczy. Odrywam się od szkła i podnoszę szklankę w stronę swoich gości.

- Dziękujemy, jesteśmy na służbie

- Rozumiem - uśmiecham się i staję przed nimi. 

- Ech, cóż ... - ja pierdole. Wzdycham i próbuję stać prosto - .. odnaleźliśmy Pana samochód ... 

- Nie zgubiłem go - jeśli to sprawka Lorenzo, to przysięgam, że mu te jaja odstrzelę  - .. chyba wiem, co tutaj się dzieję ... - siadam na kanapie i wskazuję dłonią na mundurowych - .. co ten ciul znów wymyślił ?

- Nie wiem o czym Pan mówi - wyciąga jakiś notesik i na niego spogląda - .. znaleźliśmy skasowany samochód .. - przekłada kartkę. Podrywam się na nogi. - .. to jest, granatowe bugatti o numerze rejestracyjnym  ... GWF  .. 7429 - spogląda na mnie - .. ten samochód należy do Pana ? 

- Z tego co zrozumiałem, to należał ... - mówię, zastanawiając się gdzie jest ten dureń 

- Znaleźliśmy go na Brooklynie .... 

- Nieważne. Gdzie jest mój brat ? - dopytuję, odkładając trunek na ławę 

- Brat ? - kiwam głową, gdy ten ponownie kartkuję notes  - Na miejscu zdarzenia nie znaleźliśmy mężczyzny - albo ten dureń zacznie mówić prościej, albo zaraz użyję tego, czym on zapewne nie umie się posługiwać - .. jest Pan pewien, że pański brat jechał dokładnie tym pojazdem ? 

- To chyba wy jesteście od tego, żeby to ustalić ?! - powoli traciłem nerwy - .. w takim razie, kto nim jechał ? - jeśli nie Lorenzo, to nie miałem pojęcia, kto był na tyle odważny. Na pewno nie ta szuja, Edoardo.

- Alessandro !! ... - spoglądam za mężczyzn i zauważam roztrzęsioną Amelię. Moje serce przyśpiesza.

- Co się stało ? - pytam, kierując się w jej stronę

- ... A-alessandro ... - przykłada dłoń do serca i próbuje zaczerpnąć tchu 

- Czy ktoś mi powie do cholery, co tu się dzieję !! - krzyczę, zaciskając swoje usta i napinając szczękę 

- T-tatum .... - spoglądam na Amelię i czekam, aż dokończy, choć po wyrazie jej twarzy nie spodziewam się niczego dobrego. 

- Samochód prowadziła kobieta ... - odwracam się natychmiast i zastygam - .. z tego co udało się ustalić z jej dowodu osobistego ....

Tatum ....

- Ta kobieta to Tatum Berelc. Zna ją Pan ? 

Tatum ...

Znaleźliśmy skasowany samochód ...

- O Boże ... - słyszę głośny szloch Amelii. 

To nie może być prawda. Moim ciałem wstrząsa silny dreszcz. Zaraz po nim pojawia się całkowite otępienie. Nie potrafię się poruszyć, jakby część mojego ciała została właśnie sparaliżowana. Przed oczami pojawia mi się jej uśmiechnięta twarz, a przez umysł przepływają wszystkie jej słowa. Jej miękki głos ... To nie może być prawda. Odwracam się w stronę kobiety i pragnę, żeby zaprzeczyła. Pragnę usłyszeć z jej ust zapewnienie, że Tatum właśnie śpi w moim łóżku. 

- Gdzie jest Tatum, Amelia ?! - krzyczę na kobietę. 

Jestem w transie. Skasowany samochód, w którym była kobieta, którą ..... - NIE, NIE , NIE !! ... kobieta, która jest mi potrzebna, której ja jestem potrzebny. Zamykam oczy. Czuję bicie swojego serca i słyszę jego łomot.

-  Coraz ze mną gorzej .... - słyszę głos Lorenzo, który wyrywa mnie z otępienia. Odwracam się, a kiedy dostrzegam jego sylwetkę, nie jestem pewien, czy ciesze się, że jest on cały, czy umieram, bo oznacza to, że Tatum była w tym przeklętym samochodzie - ... czyli to prawda ? Gawędzisz sobie z  psami ... - śmieję się, zataczając swoje ciało w tył - ... ale kostnica - kieruję się w stronę barku, a ja spoglądam na stróży prawa.

- C-co z Tatum ? - pytam ledwie słyszalnym głosem, a kiedy nikt mi nie odpowiada, podchodzę do mężczyzny i chwytam go za kołnierz -... powiedz, że nic jej nie jest do cholery !!! - przyglądam się jego oczom, w których widzę współczucie . Tylko nie to ... - Powiedz to !!!! - mocniej zaciskam swoje knykcie. 

- Pani Berelc została przetransportowana do szpitala - odzywa się drugi. Spoglądam na niego i puszczam jego kolegę

- W jakim jest stanie ? - kątem oka dostrzegam Lorenzo, który tuli do swojej piersi Amelie. Wydaję się, jakby wytrzeźwiał w ułamku sekundy. 

- Gdy dotarliśmy na miejsce była nieprzytomna, a jej stan ciężki ...... - chwytam się za głowę i krążę po pomieszczeniu. Przecieram swoje oczy i nie jestem w stanie zrozumieć tego, co w tej chwili czuję. 

- ...Puls był słabo wyczuwalny .... Pani Tatum stracił dużo krwi .... - potrzebuję kogoś zabić, potrzebuję wyładować z siebie cały ból. Ból jaki jej zadałem. Ból, który teraz dopadł mnie.

- Do którego szpitala została przetransportowana ? - słyszę cichy szloch Amelii 

- Do szpitala ogólnego, był najbliżej ...

- Alessandro .... - słyszę głos Lorenzo, ale nie reaguję. Próbuję pozbierać swoje myśli do kupy, ale nie jestem wstanie myśleć o niczym innym jak o Tatum i jej stanie, do którego dopuściłem 

- Rozumiemy, że zna Pan Panią Berelc i nie wnosi oskarżenia, ani .... - tak szybko, jak to tylko możliwe kieruję się z powrotem do garażu. W mojej głowie i ciele panuje pustka, mrok. Staję w miejscu, kiedy dostrzegam puste miejsce po samochodzie .... 

Zamykam swoje oczy i z całym impetem uderzam w ścianę.

- Kurwa jak to możliwe !!! .... - opieram czoło o zimny beton i uderzam otwartą dłonią w ścianę obok swojego ciała - ... Tatum ... - szepczę. Staram się odgonić wszystkie czarne myśli, ale wiem, że dopóki jej nie zobaczę tak się nie stanie. 

Potrzebuję zapewnienia, że nic jej nie będzie, że wróci do mnie, bo nigdy nie powinna odchodzić. Potrzebuję poczuć jej zapach i smak jej ust. Muszę wziąć ją w ramiona, żeby poczuć, że oboje żyjemy.

Biorę głęboki wdech i podchodzę do swojego czarnego mustanga. Pokonuję drogę, łamiąc każdy możliwy przepis. Potrafię myśleć tylko i wyłącznie o Tatum, którą jeszcze wczoraj rano, trzymałem w swoich ramionach. I gdybym nie stawiał siebie i swojej dumy na pierwszym miejscu, dziś znów miałbym ją przy sobie. Parkuję samochód przed samym wejściem i wchodzę do szpitala. Potrącam każdego pacjenta, który pojawia się na mojej drodze, zanim w końcu docieram do recepcji.

- Tatum Berelc, przywieziono ją do tego szpitala po wypadku .... -mówię tak szybko, jak się tylko da. Opieram dłonie o ladę i spoglądam na starszą kobietę w kitlu lekarskim

- Momencik ..... - zaciskam dłoń w pięść. Czuję się cholernie bezradny, jak jeszcze nigdy - .. informację przekazujemy tylko rodzinie .. - spogląda na mnie 

- Jestem jej narzeczonym - odpowiadam z automatu. Kobieta kiwa głową

- Pańska narzeczona straciła dużo krwi, niestety to rzadka grupa i musieliśmy czekać na dawce ...

- Jaki jest jej stan ? - moje serce bije z taką siłą, jakby chciało przebić moją pierś 

- Niestety na chwilę obecną ciężki ...

- W której sali się znajduje  ? - pytam, gdy pojmuję, że od niej niczego się nie dowiem

- 313, trzecie piętro - biegnę w stronę windy, ale ta nie przyjeżdża, więc kieruję się w stronę schodów. Pokonuję jeden za drugim i po chwili staję przed salą z numerem 313. 

Chwytam za klamkę i czuję ogromny strach, strach przed tym co zobaczę. Nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego. Po raz kolejny, to Tatum uczyła mnie jak być człowiekiem. Jak czuć. Czuć strach, że mogę przez swoją głupotę ją stracić. 

Kiedy w końcu otwieram drzwi, pierwsze co jestem w stanie dostrzec do sylwetka lekarza, pochylająca się nad szpitalnym łóżkiem. Obok niego stoją dwie pielęgniarki. Ekran, na którym ląduje moje spojrzenie pokazuję kilka kresek. W pomieszczeniu słychać pikanie monitora. 

Cała odwaga, jaką jeszcze chwilę temu miałem znika. Boję się odezwać. Z jednej strony nie pragnę niczego mocniej, jak tego, by ją zobaczyć i przekonać się, że nadal tu jest. Jest ze mną. Z drugiej strony jestem przerażony tym, co mogę ujrzeć. 

- Tu nie wolno wchodzić - przede mną staję młoda pielęgniarka. Patrzę na nią, ale dokładnie tak, jakby jej nie rozumiał i nie słyszał. 

- Pan jest z rodziny ? - odwraca się lekarz. Moje spojrzenie natychmiast zatrzymuję się na kobiecie leżącej na łóżku.

Zmuszam się do oddychania. Ten pieprzony lekarz, albo mi się wydaje albo chce powiedzieć "przykro mi ". Mam ochotę uderzyć go w tą stoicką mordę i kazać ratować kobietę, od której jestem uzależniony. 

- Tak - odpowiadam i chwytam jego wystawioną dłoń - Alessandro Argentero. Jestem ... narzeczonym pacjentki - resztkami sił powstrzymuję się przed tym, by ponownie spojrzeć na swojego anioła. Wiem, że jeśli to zrobię, nie będę w stanie nad sobą zapanować, a wcześniej muszę się dowiedzieć co się dzieję.

- Doktor Travis - odwraca się i staje naprzeciw łóżka. 

Moje oczy same odnajdują Tatum.  Potrafiłem zrobić wszystko, byłem niemal niezniszczalny, niepokonany, a tymczasem nie potrafiłem pomóc własnej kobiecie. Kobiecie, która jednym swoim uśmiechem rozświetlała cały mój pieprzony dzień. 

Dostrzegam te wszystkie rurki przyłączone do jej drobnego ciała i natychmiast zasysam powietrze. Nachodzą mnie przeraźliwe myśli, mam ochotę podejść do niej, potrząsnąć jej ciałem i powiedzieć, że już dostałem swoją nauczkę i jej potrzebuję, bardziej od tlenu. Następnie spoglądam na lekarza i mam ochotę przystawić mu spluwę do skroni i kazać ją ratować, żądać oddania mojej Tatum, bo bez niej ja również czułem się rozbity. 

- Pańska narzeczona straciła dużo krwi, w wyniku czego czekamy na dawce, ponieważ to rzadka grupa.. Trzeba będzie zrobić transfuzje .... - ponownie na nią spoglądam. Czuję jakby brakowało mi powietrza. Moim ciałem wstrząsa silny dreszcz, kiedy słowa lekarza zaczynają być dla mnie zrozumiałe 

- Nie ma dawcy ? - pytam, próbując wyłączyć emocję 

- Niestety - podaje mi pokrzepiający uśmiech - wciąż szukamy. Pacjentka również doznała wstrząsu mózgu, co sprawiło, że jest nieprzytomna - czuję się jak w pieprzonym koszmarze, w którym grałem główną rolę - Z tego co udało się nam ustalić, pańska narzeczona ma kilka obrażeń wewnętrznych i złamaną rękę, jeśli ... 

Czuję się dokładnie tak, jakby ten pieprzony doktor mówił w zupełnie innym języku. Czy on nie rozumie, że ona musi żyć, choćby nie dla mnie. Dla niej byłem w stanie dokonać niemożliwego, zamrozić piekło, zatrzymać czas, a nawet oddać ją innemu. Bez niej moja dusza, jeśli ją miałem, była niekompletna. Bez Tatum nie istniałem, moje serce wybuchało. Potrzebowałem pierdolonej iskry, bo zabijała mnie jej nieobecność.

- .. przykro mi to mówić, ale jeśli nie znajdziemy dawcy Pana narzeczona .....

- Nie waż się tego mówić ! - spoglądam na niego z mordem w oczach - ... zabraniam Ci rozumiesz !! - spoglądam na pielęgniarki - .. wam wszystkim !! - opuszczam swoje dłonie, kiedy jedna z kobiet się uchyla. Jest to dla mnie niczym zimny prysznic, który nie byłby w stanie ostudzić mojego serca - .. Ona musi żyć .. - szepcze, spoglądając na swojego anioła, któremu sam podciąłem skrzydła. Ale ona zawsze ze mną walczyła i wiem, że teraz mi nie odpuści. Nie może tego zrobić. 

- Zrobimy wszytko co w naszej mocy, ale musi się Pan przygotować na najgorsze .. - czuję dłoń tego durnia na swoim ramieniu. On nic nie rozumie, nie rozumie tego, że ja nie mogłem jej stracić, nie brałem nawet takiej opcji pod uwagę - ... nie będziemy w stanie utrzymywać Tatum ... - spoglądam na niego, z mordem w oczach - ... jej funkcje życiowe zaczną spadać, jeśli nie znajdziemy krwi .... potrzebna jest również operacja .... 

- Jakiej grupy szukamy ? - opieram dłonie o metalowe łóżko.

- AB, to bardzo rzadka grupa 

Nie odpowiadam. W końcu do moich uszu dochodzi dźwięk zamykanych drzwi. Wreszcie zostaję z nią sam. Pochylam swoją głowę i wypuszczam wstrzymywane powietrze. 

Podnoszę swoją głowę i spoglądam na jej bladą twarz. Podciągam nosem i przysuwam sobie taboret, siadając obok jej łóżka. Chwytam jej zimną dłoń i jedyne czego pragnę to, to, żeby mocno ją objęła. Chcę czuć jej gorące ciało w swoich ramionach i słyszeć jej dźwięczny śmiech. 

- Nie waż mi się poddawać, Tatum ... - zaciskam swoje usta, gdy czuję słony smak na swoich wargach - ... zabraniam Ci.. - podciągam nosem, kiedy kolejna łza opuszcza moje oko - .. mówię poważnie aniele ...- ocieram swoje policzki, nie puszczając jej dłoni - .. nie wiem, czy mnie słyszysz, ale .... - dotykam jej policzka, na którym znajduję się niewielkie rozcięcie - ... przepraszam ... nigdy sobie tego nie wybaczę, jeśli coś Ci się stanie - zamykam swoje oczy i biorę głęboki wdech. Delikatnie kładę jej dłoń na łóżku i wstaję podchodząc do okna, za którym jest tak ciemno, jak w mojej duszy.

Sięgam do kieszeni swoich spodni i wyciągam telefon. Wykręcam numer naszego doktora rodzinnego i czekam aż odbierze. 

- Potrzebuję krwi AB, zrób wszytko co trzeba żeby ją zdobyć !! - niemal krzyczę, jakby to miało zadecydować o tym, co się stanie.

- Co się dzieję Alessandro - pyta zaniepokojony 

- Tatum miała wypadek, jej ... stan jest ciężki, jeśli nie znajdziemy dawcy, to Ona ... - nie jestem w stanie wypowiedzieć tego słowa na głos.

- Rozumiem. Przeszukam bazę i dam ci znać - rozłącza się. Ponownie biorę wdech i tym razem wykręcam numer do Lorenzo.

- Co z nią ? - odbiera niemal od razu  

- Źle bracie ... - przecieram twarz dłonią - .. Tatum potrzebuje grupy krwi AB

- Co mam robić ? - pyta twardym głosem

- Znajdź kogokolwiek z taką grupa. Pieniądze nie grają roli. - zaciskam usta - ... Lorenzo nie mogę jej stracić, nie w taki sposób ..

- Wiem - odpowiada pokrzepiająco 

- Obdzwoń rodzinę, jeśli trzeba zwróć się do samego szatana ... 

- Jasna sprawa

- Jeszcze jedno - przerywam na chwilę, żeby dobrze mnie usłyszał - ... wyślę ci adres jej starego mieszkania. Tam będzie Emily, powiedz jej o wszystkim i każ zadzwonić do jej rodziny, może ktoś z nich ma taką grupę

- Dam Ci znać. Trzymaj się - rozłączamy się. Wkładam komórkę z powrotem do kieszeni i wychodzę na korytarz, aby poszukać lekarza. Pytam jedną z pielęgniarek, a ta wskazuję mi pokój na końcu długiego korytarza. Silę się na uprzejmość i pukam do drzwi. Otwieram je chwilę później i wchodzę do środka. 

- Chce przetransportować Tatum do prywatnego szpitala - mówię stając przed doktorem. Ten zamyka zeszyt i wstaje ze swojego miejsca.

- To bardzo niebezpieczne. Mamy tutaj wszystko co jest ...

- Nie macie krwi, żeby ją uratować ! - krzyczę, w końcu znajdując winnego 

- Proszę się uspokoić, wiem, że jest to dla Pana ciężka sytuacja ...

- Gówno wiesz ! - syczę, opierając dłonie o biurko i lekko się nad nim pochylając. 

- w takiej sytuacji transport obawiam się, że jest to niemożliwe. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że pacjenta by tego nie ....

- Nie mów tego - syczę pod nosem, kręcąc głową

- Takie są realia - stwierdza ze współczującą miną. 

To co się dzieję później jest nie do opisania. Nagle cały mój świat się zatrzymuję, gdy do gabinetu wbiega pielęgniarka, krzycząc, że pacjentce z pokoju 313 zatrzymało się serce. 

Nagle wszystko przestaje mieć znaczenie. Tatum była najbardziej chronioną częścią mojego świata. Do cholery, jak doszło do tego, że ją traciłem ?

Wybiegam z pokoju, zaraz po lekarzu i stadzie pielęgniarek. Znów potrącam wszystkich ludzi, nawet ich nie zauważając. 

- Proszę zostać na korytarzu  - zatrzymuje mnie jedna z kobiet, kładąc dłoń na mojej klatce. Następnie próbuje zamknąć mi drzwi przed nosem. Próbuję z nią walczyć, ale czuję się zupełnie bezradny 

- Elektrody !! 

- Proszę dać nam pracować !! 

Wciąż słyszę to przeklęte pikanie, które wydaję się być coraz głośniejsze ...

- Chce tam wejść !! - krzyczę, patrząc jak do ciała Tate przykładany jest defibrylator

- Tatum ! - krzyczę, kiedy jej ciało nieznaczni się unosi  

- Synchronizacja ... proszę się odsunąć ! 

Odsuwam się, kiedy lekarz kiwa bezradnie w stronę pielęgniarki i ponownie przykłada to ustrojstwo do ciała Tatum ... W tym czasie kobieta odbiera mi możliwość widzenia Tatum i zamyka drzwi. 

Cofam się jak w transie, dopóki nie natrafiam na ścianę. Osuwam się w dół i siadam na krześle. 

- Nie , nie nie !!! - chwytam się za włosy i ciągnę za ich końcówki.... dokładnie tak, jak zawsze robiła Tatum, gdy się z nią...  kochałem

- Mam obsesję na twoim punkcie Alessandro ... 

Moja głowa pulsuję, czuję jakby wspomnienia rozsadzały ją na pierdolone malutkie kawałeczki. 

- Jesteś moim mężczyzną ....

- Czego pragniesz Tatum ? ...
- Ciebie ... zawsze. Tylko Ciebie

- Ja chce pomagać ludziom. Chcę zrobić dla kogoś coś, co uratuje mu życie ... Nawet jeśli byłaby to tylko jedna osoba, ja będę o nią walczyć
- Będziesz niepokonana ..
- Od tego jesteś Ty ..

- Prędzej ten świat spalę, niż dam Cię komukolwiek skrzywdzić ...

- Jesteś uzależniająca ...

 Jeśli tego Ci właśnie trzeba, to jestem tutaj dla Ciebie .. chociaż nie przypominam sobie, żebym to tutaj kładła się spać ..
- Od dziś chcę żebyś kładła się i budziła właśnie w tym pokoju i w tym łóżku ..
- A co jeśli nie będę tego robiła ? ..
- Wtedy sam będę Cię tutaj przynosił ... jeszcze nie zrozumiałaś tego, że jesteś moja aniele ?...

- Jesteś wszystkim czego potrzebuję i czego nigdy nie chciałam mieć ...

- Jesteś najlepszym i zarazem najgorszym co mnie w życiu spotkało....

- Czuję jakbym trzymała to miasto w swoich dłoniach. Tak samo jak ty to robisz ..
- Ty jesteś jego dobrą częścią .... jesteś moją dobrą częścią. Podziwiam Cię za to jak bronisz tego w co wierzysz i czego pragniesz ,,,,, wiem, że jestem w stanie Cię skrzywdzić. Nie fizycznie, ale emocjonalnie ... i pewnie to zrobię. Nie raz, nie dwa. Zrobię to, nawet nieświadomie, bo taki już jestem .... ale chcę Cię mieć wtedy przy sobie .... chce żebyś dała mi w pysk, jeśli zrobię coś nie tak .... chcę, żebyś ze mną walczyła, ale tylko wtedy, jeśli będziesz czuła, że to jest tego warte ...

Podnoszę swoje spojrzenie, kiedy do pokoju biegnie dwójka lekarzy, zamykając za sobą drzwi. Odcinając mi dostęp do Tatum.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top