Rozdział 17

To jest wszystko czego chciałeś i wszystko czego nie. Trzymamy się i odpuszczamy. To jest koniec początku...


Tatum

Wspomnienia ostatniej nocy wracają ze zdwojoną siłą, za każdym razem, kiedy zostaje sama. Przy Alessandro staram się zachować spokój i nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, ale wiem, że On widzi skutki wczorajszego wydarzenia.

Wchodzę do łazienki, zamykając drzwi na zamek i kieruję się pod gorący strumień wody. Obmywam swoje ciało, tak jakbym chciała wymazać wspomnienia, ale to nie działa. Powtarzam sobie jak mantrę, że nic się nie stało, że Alessandro mnie uratował. Zawsze będzie to robił. Musze wziąć się w garść i skupić na dzisiejszym przyjęciu, ponieważ jest ono ważne dla rodziny Argentero. 

Kiedy usłyszałam strzał ... - zakrywam swoje oczy dłońmi i ze łzami na policzkach siadam pod prysznicem, ponownie dając upust swoim wspomnieniom. Ciało mężczyzny, krew na mojej twarzy i ciele, to wszystko wraca, kiedy moje powieki się zamykają. Alessandro zabił człowieka na moich oczach, po raz pierwszy zobaczyłam kim tak naprawdę jest i do czego jest zdolny. Byłam nie mniej winna, tego, że tamtego człowieka już nie ma. To przeze mnie zginął... w moich ramionach. 

Zastanawiam się, jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić, jak mogłam się tak mocno zakochać ....

- Tatum ? - słyszę pukanie do drzwi i ciężki głos Alessandro. Chciałabym tak jak on, szybko pozbierać się po tym co wydarzyło się kilkanaście godzin temu. Ale to by znaczyło brak sumienia, brak człowieczeństwa ... 

- Tat, wszystko w porządku ? - Nic nie jest w porządku, mam ochotę krzyczeć. Jestem złamana, rozbita, zraniona. Potrzebuję go jak kotwicy, potrzebuję by mnie zrozumiał, ale wiem, że to niemożliwe. Dla niego to tylko praca, dla mnie niemal koniec świata - Tatum, otwórz te cholerne drzwi, albo je wywarze !!

Spoglądam w stronę dobiegającego głosu. Wiem, że to zrobi, zawsze robi, to co mówi. Wstaję ze swojego miejsca, ocierając łzy i zakręcam strumień, już letniej wody. Sięgam po szlafrok, zawiązując go wokół swojej tali i powoli otwieram drzwi. Nie spoglądam na twarz mężczyzny, odwracając się, kiedy ten wchodzi do środka.

- Co się dzieje Tatum ? - pyta, kiedy ja siadam na sedesie. Spoglądam na swoje dłonie i biorę głęboki oddech. Podnoszę głowę i spoglądam w jego oczy. Z moich wypływa pojedyncza łza, a ja wzruszam ramionami. Alessandro przygryza swoją dolną wargę, staje przede mną, a następnie chwyta moją dłoń i kuca przed moim załamanym ciałem. Podnosi palcem mój podbródek i ściera słone łzy z policzków.

- Nie rób sobie tego Tatum - mówi błagalnym głosem  

- Niczego nie rozumiesz - podciągam nosem, ponownie opuszczając swoją głowę. 

- Więc mi wyjaśnij .... - znów podnosi mój podbródek. Kiwam przecząco głową i próbuje uciec od jego spojrzenia, ale Alessandro mi to uniemożliwia - ... chodzi o to co wczoraj zrobiłem ?

- Zrobiłeś to przeze mnie .. - zdołałam wykrztusić 

- Zrobiłem to dla Ciebie Tatum - zakłada moje mokre włosy za ucho 

- Nie chciałam tego - kiwam przecząco głową

-  Wiem aniołku... - ociera moje policzki

- Chce żebyś odpowiedział na moje pytanie ... dlaczego ? Dlaczego to zrobiłeś, skoro wiedziałeś, że sobie z tym nie poradzę ... - ledwo te słowa opuszczają moje usta

- Bo taki jestem ! .. - wstaje, rozkładając swoje ręce - ... bo gdybym tego nie zrobił, Ciebie by tu nie było !! - oczy Alessandro były zablokowane na moich, kiedy podnosiłam się z miejsca

- Może tak miało być ... nie miałeś prawa zabijać go dla mnie !! - popycham go. Siłujemy się, kiedy to Alessandro chwyta moje nadgarstki i mocno zaciska na nich swoje palce. Spogląda w moje oczy z taką powagą, jakby właśnie składał przysięgę.

- Cóż musisz sobie z tym poradzić Tatum - ton jego głosu jest lodowaty - ... gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze raz, dużo bardziej brutalnie .... - syczy przez zaciśnięte zęby. Wpatruję się w niego, stojąc całkowicie nieruchomo - .. ponieważ On na to zasłużył w chwili, kiedy się do Cibie zbliżył .. - puszcza moje dłonie i odsuwa się - .. miałem pozwolić mu zabić Cię na moich oczach ?! 

- Nigdy więcej tego nie zrobisz ... - mówię zachrypniętym głosem - .. Nigdy.. nawet jeśli tysiąc magazynków będzie przystawionych do mojej głowy ... Nigdy już nikogo nie zabijesz przeze mnie .. obiecaj mi to 

- Nie karz mi tego robić .. - kiwa zrezygnowany głową z rękami zwisającymi wzdłuż cała

- Obiecaj !! - krzyczę, zdzierając swoje gardło 

- Nie zrobię tego ! Mam w zwyczaju nie dotrzymywać swoich obietnic .... i gwarantuję Ci, że jeśli kiedykolwiek to się powtórzy, nie zawaham się i ponownie pociągnę za spust .. - kładzie swoją dłoń na moim karku i przyciąga mnie do swojego ciała - ... prosisz o niemożliwe 

- Gdyby Ci na mnie zależało ...

- W tym problem .... , że zależy mi za bardzo  - mówi twardym głosem i opuszcza pomieszczenie, zostawiając mnie samą. Mam ochotę krzyczeć, spakować się i jak najszybciej opuścić jego życie, ale nie mam w sobie na tyle odwagi.

Żyje koszmarem, nie mogąc się z niego obudzić. To co wydawało się pełnią szczęścia, było moją wyobraźnią. Alessandro Argentero od początku wyglądał jak mój największy błąd, mimo to oddałam mu się całkowicie i nieodwracalnie. Ale nie to było najgorsze.. 

Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdzieś po drodze zatraciłam prawdziwą siebie i to, że niczego nie żałowałam. 

Teraz niczego nie mogłam być pewna, nie mogłam być pewna siebie, swojego zachowania, nie kontrolowałam nawet swoich myśli. Tak jakbym tkwiła w nicości..

Ocieram słone łzy ze swoich policzków i kieruję się do garderoby. Razem z suknią, którą przysłano, wkładam maskę zadowolenia. Odpuszczam, to w co wierzyłam. Robię to dla Alessandro, dla nas, a przede wszystkim dla siebie.

Alessandro 

Czekam w salonie na Tatum razem z Lorenzo, który kilka godzin temu przyleciał na Sycylię. Opowiedziałem mu o tym, co stało się wczoraj i już razem pracujemy nad zemstą na Alecu i jego ludziach. 

- Zostawiłem was na kilka godzin, a tu takie rewelacje - sprawdzam godzinę na swoim zegarku i spoglądam na brata - .... spokojnie brat, godzenie się wychodzi znacznie lepiej, niż walki na noże ... 

- Jestem spokojny - odpowiadam mu 

- Widzę ... - śmieję się i zamyka, wpatrując w jedno miejsce za moimi plecami.

- O kurwa ... 

- Dobrze się czujesz ? - pytam marszcząc brwi

- Tatum ... - syczy przez zęby. Odwracam się powoli.

Długa czerwona suknia z rozcięciem na prawej nodze, sięgającym aż do uda. Materiał mocno opinający ciało Tatum we właściwych miejscach. Dekolt sięgający jej do połowy mostka. Włosy pozostawione rozpuszczone, lekko pofalowane. W dłoni trzymana mała kopertówka, szpilki dodające jej kilkunastu centymetrów.

 Wygląd obłędny ...

- Stary, nie czas na to .. - Szepcze Lorenzo, wskazując na moje krocze i wybucha śmiechem. Otwieram swoje usta i na chwile odrywam swoje spojrzenie od kobiety - ... okey  - Lorenzo podnosi dłonie w geście obronnym - .. poczekam przy aucie - Mówi i wychodzi. Tatum staje naprzeciw mnie z lekko rozchylonymi czerwonymi ustami.

- Ładna sukienka, ale nie miałbym nic przeciwko zobaczenia jej na ziemi - uśmiecha się, a jej policzki lekko się rumienią. Spogląda na mnie - .. wiem, że jest ci ciężko przez to co .. się wydarzyło. Ale taki jest ten świat, a ty chociaż tego nie chcesz, jesteś jego częścią  - chwyta moje dłonie 

- Tak. Chociaż mi się to nie podoba... ja po prostu nie byłam na to gotowa, chyba nigdy nie będę  - odpowiada, lekko się uśmiechając

- Wiem, .... kiedy pierwszy raz zabiłem człowieka .... czułem się dokładnie tak jak ty. Miałem cholerne wyrzuty sumienia. Byłem tylko dzieciakiem, który nie dorósł do roli, jaka na niego czekała ... - ocieram jej łzę - ... kiedy zobaczyłem jak ten skurwysyn, ... nie mogłem postąpić inaczej Tatum - kiwa twierdząco głową

- Wiem... gdyby ktoś chciał Cię skrzywdzić ... - bierze głęboki wdech - może nie zgraliśmy się dobrze z czasem, ale ....

- Ciii ... - łącze nasze usta. Chwytam jej dłoń i odsuwam się - Gotowa ?

- Nigdy nie będę bardziej gotowa - uśmiecha się.

Tatum

Kiedy Alessandro otwiera mi drzwi i stawiam swoje stopy, na uwaga czerwonym dywanie, moje serce prawie się zatrzymuje. 

- To się nazywa przepych Tatum .. - odwracam się w stronę rozbawionego Lorenzo. 

- Tego słowa szukałam - mówię i ponownie spoglądam na budynek. Jest ogromny, kremowy, niczym pałac z wielkimi kolumnami, cały oświetlony. Alessandro podaje mi swoje ramię. Uśmiecham się do niego i zaplatam swoją dłoń o jego. Stawiamy pierwsze kroki w stronę drzwi, przez które przechodzi mnóstwo ludzi, odstrojonych niczym choinki w Nowym Jorku. 

- Powiedz to Tatum - zwraca się w moją stronę Alessandro, kiedy wchodzimy do wielkiej balowej sali

- O rzesz w dupę ... - szepcze pod nosem, a Alessandro wybucha śmiechem. Spoglądam na jego rozbawioną twarz i również się uśmiecham - .. wyglądasz bardzo dostojnie Panie Argentero - droczę się z nim. Alessandro przyciąga mnie do swojego torsu i kładzie dłonie na moich odkrytych plecach, przez co na moim ciele pojawia się gęsia skórka.

- Nabijasz się ze mnie Pani Berelc ? - pyta, łącząc nasze usta 

- Nie mam na tyle odwagi - teraz to ja, zatapiam swoje usta w jego

- Nie mogę uwierzyć, Alessandro Argentero - odwracamy się na wysoki głos kobiecy - .. nie spodziewałam się tutaj Ciebie - podchodzi i całuje mojego mężczyznę w policzki. 

Nie polubimy się złotko ...

- Dziwne .. - obejmuje mnie w talii - ... to bal na cześć mojej rodziny Francesco - spoglądam na Alessandro, który uśmiecha się do naszej towarzyszki - poznaj proszę moją kobietę... to Tatum 

- Miło mi poznać - podaje jej dłoń, a ona niechętnie ją ujmuje. Mam wrażenie, jakby dopiero teraz zauważyła moją obecność. 

- Cóż w takim razie przywitam się z Aurorą - mierzy mnie od stóp po sam czubek głowy zawistnym spojrzeniem i odchodzi 

- Dlaczego odnoszę wrażenie, że ta suka mnie nie lubi ? - pytam oglądając się za oddalającą postacią. Alessandro całuje moją skroń 

- Chodź - chwyta moją dłoń i zaplata nasze palce - przedstawię Cię moim znajomym. Niechętnie podążam za nim i nie zapominam o tym, że nie odpowiedział na moje pytanie. 

W końcu nadchodzi moment, którego naprawdę wyczekiwałam .... 

- Mamo - Alessandro nachyla się do kobiety 

- Cieszę się, że mnie posłuchałeś i zostałeś .... 

- My również - kobieta zwraca na mnie swoją uwagę - świetne przyjęcie, jak dla mnie trochę przerysowane, ale co ja tam się znam - uśmiecham się sztucznie i czuję wbijające się palce Alessandro na mojej talii 

- Francessca przyszła - mrużę oczy na dźwięk imienia kobiety.

- Wiem. Ty ją zaprosiłaś ? - pyta Aless, jest równie tym zachwycony, jak i ja

- Cóż, była niemal członkiem rodziny - mężczyzna obok mnie, cicho się śmieję

- Kluczowe w tym wszystkim jest słowo niemal .. - chwyta z tacy dwa kieliszki szampana i podaje mi jeden - .. za twoim pozwoleniem - odwraca nas plecami do kobiety

- Chyba zamierzasz wygłosić przemówienie - zatrzymujemy się

- Chyba nie mam wyjścia - odpowiada i odchodzi razem ze mną w drugi kont sali. 

- Nic nie mów - prosi mnie, rozpinając swoją marynarkę

- Nic nie mówię ... jeszcze - zanurzam swoje usta w kieliszku, czując na sobie palące spojrzenie Alessandro.  

W między czasie podchodzi do nas mnóstwo obcych mi osób, aby się przywitać i pogratulować Alessandro świetnie wykonywanej pracy. Większość z nich mówi po włosku, ale zdarzają się też tacy, którzy mówią po angielsku... Zjawia się również Fabrizio z Biancą, która wygląda zjawiskowo, jak zawsze.

- Zagryź zęby i ładnie się uśmiechaj ... to zawsze działa - szepcze do mojego ucha, kiedy się przytulamy. 

- Zagryźć to mam ochotę ich - wskazuje oczami na ludzi rozmawiających z Alessem 

- Jest moja kochana Bratowa - podchodzi do nas Lorenzo i obejmuje swoimi ramionami - Cholera dziewczyny, teraz każdy facet mi zazdrości ..

- Jak zawsze czarujący ... - śmieję się Bianca 

- To wy jesteście czarujące ptaszynki ... - zezujemy na siebie oczami z Baincą i wybuchamy gromkim śmiechem. Dzięki czemu kilka par oczu na nas spogląda, ale się tym nie przejmujemy.

- Na takie teksty, wyrwałbyś dziewczynę w klubie nocnym - mówię mu 

- Ślepą - dodaje Bianca

- Ślepą na pewno - przyznaje Lorenzo. Tak bardzo różni się od Alessandro.. z wyglądu go przypomina, ale ma całkiem inny charakter, choć tak naprawdę dobrze go nie poznałam.

- Możesz się od niej odsunąć - słyszymy 

- Możesz nie być takim sknerom bracie ? - śmieję się i odsuwa, a jego miejsce zajmuję Alessandro

- Trzymaj się blisko Lorenzo... nie ufam temu skurczybykowi, jeśli chodzi o Ciebie, ale jesteś przy nim bezpieczna - łączy nasze usta - ... muszę powiedzieć kilka słów i zaraz do Ciebie wracam. Nie ruszaj się stąd  - rozplątuje nasze dłonie i zostawia mnie w towarzystwie swojego brata i Biancy z mężem. 

Wszyscy zgromadzeni, ustawiają się naprzeciw niewielkiej sceny, na którą kieruje się mój chłopak. Każda osoba trzyma w dłoni kieliszek białego szampana, który swoją drogą jest przepyszny. Gdybym miała do czego, na pewno wzięłabym jedną butelkę dla Emily.

- Witam Was wszystkich, przyjaciele - skupiam swoją uwagę na osobie przemawiającej - .. zgromadziliśmy się tutaj, aby uczcić fakt, że firma jaką założył mój zmarły ojciec, kończy 40 lat. Jest to potocznie mówiąc szmat czasu, trudnego czasu ... - odchrząkuje i ponownie kontynuuje - .. nie byłoby nas tutaj dziś gdyby nie mój ojciec, założyciel tego przedsięwzięcia, dlatego uczcijmy pamięć o nim ... - następuje kilka sekund ciszy - .. osiągnęliśmy nieprawdopodobny sukces ... pracowaliśmy ciężko, pozyskaliśmy wielu wrogów, co tylko dowodzi temu, jaką potęga się staliśmy - słychać gromkie brawa - .. mam nadzieję i jestem tego pewien, że czeka nas kolejne 40 lat ciężkiej pracy, walki o każdy mijający dzień - kilka ludzi wznosi toasty - .. z tego miejsca, pragnę zapewnić każdego z was, że zrobię wszystko by ta walka była zwycięska - znów słychać głośny aplauz - ... dziękuje mojemu bratu, który zawsze mnie osłania - uśmiecham się - ... dziękuję moim ludziom, którzy wiedzą po której stronie stać - teraz słychać ciche śmiechy - .. dziękuje mojej mamie ... - wskazuje dłonią na kobietę - ... za to, że od zawsze była siłą dla tej rodziny - pochyla się i po chwili spogląda w moją stronę - .. dziękuje kobiecie, która dotrzymuje zawsze mojego kroku .. - uśmiecham się w jego stronę, a moje oczy stają się szkliste - ... dziękuję, bo nauczyłem się nienawidzić i podziwiać, dostrzegać więcej, czuwać i tropić. Nie ufać nikomu ... - znów na mnie spogląda, ale w tym spojrzeniu nie ma nic dobrego .. - dziękuje wam, drodzy wrogowie. Jesteście, a to znak, że jesteśmy niezwyciężeni - unosi kieliszek szampana do swoich ust, a wszyscy idą za nim.

 Nie wiem kiedy Alessandro schodzi ze sceny, ponieważ okrąża go kilkanaście sylwetek, a ja udaję się do toalety. 

 ... dziękuję, bo nauczyłem się nienawidzić i podziwiać, dostrzegać więcej, czuwać i tropić. Nie ufać nikomu ... - Dlaczego na mnie patrzył, wypowiadając te straszne słowa i dlaczego nie wspomniał ani słowem o szczęściu i miłości. Mrugam kilkukrotnie, aby odpędzić złe myśli i łzy. Obmywam swoją twarz wodą. Kiedy ponownie pojawiam się w salonie, nigdzie nie zauważam Alessandro. Rozglądam się dookoła. Lorenzo rozmawia z jakaś kobietą, Bianca tańczy z mężem. Postanawiam więc z kieliszkiem szampana w dłoni udać się nie taras. Staję przy marmurowej balustradzie i wdycham zapach cudownego, świeżego powietrza, napawając się smakiem najlepszego szampana, jakiego kiedykolwiek piłam. 

- Quindi è per questo che una come te sta qui tutta sola *- odwracam się na dźwięk charyzmatycznego, męskiego głosu. Przede mną stoi młody mężczyzna, o brązowych włosach i niebieskich oczach. Jego dłonie są schowane w kieszeniach, a on sam wygląda obłędnie. 

- Przepraszam, nie rozumiem - uśmiecham się w jego stronę

- Oh, amerykanka  - uśmiecha się i podchodzi do mnie - Jestem Tiziano - podaje mi swoją dłoń

- Tatum - oplatam swoimi palcami jego dłoń. Mężczyzna nachyla się i całuje oba moje policzki 

- Co tutaj robisz Tatum ? - pyta stając obok mnie i opierając się o balustradę

- Musiałam odpocząć od tego tłumu - wyjaśniam, a tak naprawdę chciałabym odpocząć od wspomnień, które wracały do mnie niczym bumerang.

- Tak - spogląda w stronę wejścia - .. to może być przytłaczające. Skąd się tutaj znalazłaś ...

- Cóż .. - zaczynam, ale nie dane jest mi skończyć

- Tatum ? - odwracam się w stronę dobiegającego głosu 

- Chyba zagadka rozwiązana - uśmiecha się mój towarzysz - ... zostawię Was samych, zanim zrobi się nieprzyjemnie - puszcza mi oczko

- Dlaczego miałoby stać się niep ...

- Co tutaj robisz, do tego z nim  ? 

- Stoję - odpowiadam, wskazując dłońmi na swoją sylwetkę. Alessandro przygryza swoją wargę i lekko się uśmiecha. Zakłada swoje dłonie na piersi i przyszpila mnie do miejsca gdzie stoję, swoim wzrokiem.

- Oczywiście .. - śmieję się - .. jak mogłem zadać tak bezsensowne pytanie 

- Każdemu się zdarza - wzruszam ramionami - .. co masz do Tiziano ? - pytam zerkając na niego. Alessandro marszczy swoje brwi 

- Mógłbym zadać to samo pytanie 

- Więc to zrób - przechylam kieliszek 

-  Nie - kiwa przecząco głową - zadam inne pytanie... - odwracam się od niego i opieram przodem o balustradę. Alessandro zakłada na moje ramiona swoją marynarkę i zajmuje dokładnie taką samą pozycję obok mnie, stykając nas ramionami - ... dlaczego wyszłaś ?

- Bo miałam taką ochotę - nie patrzę na niego, wpatrując się w widok przed nami.

- Nie zaczynajmy od kłamstw - wybucham śmiechem

- Dziwne, że akurat Ty to mówisz  - zwracam się do niego

- Tatum ..-  bierze głęboki wdech i odwraca się w moją stronę, wciąż opierając się o barierkę - ... nie mam ochoty na podchody. Dlaczego wyszłaś ? - odwracam się w jego stronę i zaciskam swoje usta w wąską linię. 

- Czego ty ode mnie chcesz ? - pytam po chwili

- Ciebie - odpowiada niemal natychmiast 

- I nie ma w tym wszystkim drugiego dna ? - pytam niepewnie

- Tatum, co się dzieję ? - mruży oczy

- Nic - kiwam przecząco głową - .. popadam w paranoję, to wszystko. Idziemy ? - pytam wskazując głową salon

- Oboje wiemy, że to nie jest powód, ale udawajmy, że tak jest. I tak w końcu poznam prawdę - uśmiecha się i chwyta moją dłoń. Idziemy w stronę sali, kiedy przypominam sobie o tamtej kobiecie. Zatrzymuję się, a Aless robi to samo, spoglądając na mnie.

- Kim była ta kobieta ... Francesca ? - marszczę swoje czoło, bacznie mu się przyglądając

- Przeszłością - muska moje usta 

- Oboje wiemy, że nie tylko przeszłością, ale udawajmy, że tak jest. I tak w końcu poznam prawdę - puszczam mu oczko i wchodzę pierwsza do pomieszczenia. Kieruję się od razu do naszego stolika, jednak nim zdążam tam dojść, czuję dłoń Alessandro na swojej. Odwracam się, a ten niemal natychmiast przyciąga mnie do siebie. Orkiestra zaczyna przygrywać włoską melodię, a my stawiamy pierwsze kroki w rytm muzyki. Wdycham mocne perfumy Alessandro, gdy ten odchyla moje plecy w łuk i nachyla się nade mną. 

- Do tego świetnie tańczysz ... - mówię z podziwem 

- Mam wiele nieodkrytych talentów - uśmiecha się

- Nie wątpię - odpowiadam, zanim okręca mnie kilkukrotnie wokół własnej osi. 

Nagle cała złość i wątpliwości znikają. Pozostaje tylko ja i On. Nikt się nie liczy, nikogo więcej nie zauważam. Wpatruję się w te czarne, niczym węgiel oczy i wszystko znika, pozostawiając mnie całkowicie wyrwaną z rzeczywistości. Ale pałającą miłością, tak silną, że mogłabym rozkochać cały świat.

Gdybym wtedy zapytała, o to, co dziś nas zniszczyło, może mielibyśmy szansę na inny koniec  ... 

__________

* Więc to dlatego taka piękna dziewczyna stoi tu sama.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top