Rozdział 10

Wyglądają jak dziewczyny, ale one są płomieniem. Tak jasnym, że może spalić twoje oczy. Są na szczycie świata, który jest w płomieniach. Wypełniony katastrofą, ale one wiedzą, że mogą odlecieć...

Tatum

Kiedy spoglądam na zegarek, ten wskazuję godzinę 6:47.  Przeciągam się kolejny raz, przecierając przy tym swoje zaspane oczy i myślami wracam do dnia wczorajszego. Na samą myśl uśmiecham się i przekręcam w stronę śpiącego obok mnie mężczyzny. Wyciągam swoją dłoń, dotykając jego mocnej szczęki. Mam wrażenie, że przez moje ciało przeskakuje milion malutkich iskierek, kiedy moje palce zanurzają się w jego gęstych włosach. To najlepszy poranek jaki miałam możliwość mieć. Przygryzam swoją wargę, na myśl, że znów byłam jego. Robię to przypominając sobie jak wczorajszego wieczora pieścił moje ciało, zatracając nas w tym uczuciu. Jest piękny, cudowny, tajemniczy i imponujący. Jego włosy są rozmierzwione, dodając mu chłopięcego wyglądu. Przypomina sobie jego słowa, wypowiedziane nad NY, które wzniosły mnie na piedestał szczęścia. 

Nachylam się nad jego sylwetką i składam pocałunek na jednym z jego policzków. Odsuwam się od mężczyzny moich snów i koszmarów i stawiam swoje stopy na podłodze. Zakładam swoje brązowe włosy na ucho i już zamierzam wstać, kiedy czuję na swojej tali jego silne ręce. Ciągnie mnie do siebie, sprawiając, że znów moje ciało leży pod nim. 

- Zamierzałaś uciec z mojego łóżka? - pyta żartobliwym tonem, pocierając swoim nosem o mój.

- Niechętnie - odpowiadam, gładząc jego kilkudniowy zarost - powinieneś się ogolić.

- Miałem nadzieję, że lubisz czuć mój zarost między swoimi nogami i nie tylko - oblizuje swoje usta, a ja oblewam się rumieńcem. Chowam swoja zawstydzoną twarz w zagłębienie jego łopatki, a Alessandro wybucha śmiechem -Jesteś urocza - odrywa mnie od siebie. Układa się między moimi nogami i mocno napiera na moje usta. 

- To się źle skończy jeśli nie przestaniemy - mówię między pocałunkami - Spóźnię się na uczelnie ...

- Nie wydaje mi się, żebym miał przez to wyrzuty sumienia - jego język odnajduje mój i w tej chwili już wiem, że uczelnia będzie musiała na mnie zaczekać. 

Kiedy opuszczamy jego sypialnie, wcześniej biorąc wspólny prysznic, jest godzina 10:21. Schodzimy na dół, a następnie trzymając się za dłonie, wchodzimy do kuchni, w której znajduję się Amelia z dziewczyną, która pierwszej nocy przyniosła mi ciuchy. 

- No nareszcie. Ile można na was czekać - mówi z uśmiechem na ustach, kiedy spogląda na nasze dłonie. Oboje zajmujemy miejsca przy wyspie kuchennej, czym jestem mile zaskoczona. Ponieważ wcześniej nie zauważyłam, by Alessandro tu jadał. 

- Proszę - Amelia jak zwykle podaje mi szklankę gorącej czekolady. Alessandro natomiast wypija cały kubek wody z cytryną. 

- Edoardo Cię szukał - zwraca się do Alessa. Mężczyzna spogląda na nią spod przymrużonych powiek. 

- Skoro nie fatygował się, aby mnie znaleźć, to chyba nic pilnego - odpowiada i odkłada swoją komórkę na blat. Spogląda na mnie i chwyta moją dłoń. 

- W przyszłym tygodniu muszę lecieć na Sycylię i chciałbym mieć Cię przy sobie - nie zadaje pytania, więc nie mam pojęcia co powinnam mu odpowiedzieć. W głębi swojej duszy cieszę się jak mała dziewczynka, bo pragnę spędzać z nim każdą chwilę swojego życia, ale nie mogę tak po prostu tego wszystkiego zostawić i z dnia na dzień wylecieć. Choćby na kilka dni.

- Chciałabym, ale wiesz, że mam studia i prace ...

- To tylko kilka dni Tatum - w kuchni panuje spokój, ale kątem oka widzę jak dwie pary oczu są skierowane tylko na nas

- Nie sądzę, żebym dała radę.

- Przemyśl to - puszcza mi oczko i wstaje. Nachyla się nade mną i składa pocałunek na moim czole - Muszę trochę popracować. Widzimy się wieczorem.

Sama postanawiam, że nie pójdę dziś na uczelnię, z racji tego, że ma w tym dniu tylko kilka zajęć. Popołudniu dzwoni moja mama i jak zwykle namawia mnie abym ich odwiedziła w weekend. Ja jak zawsze wymyślam masę pretekstów i zwyczajnie w świecie się z tego wykręcam. Wiem, że jest zawiedziona i jest mi z tego powodu cholernie przykro, ale nie zamierzam spotykać się z ojcem. Wysyłam również SMS do Emily z pytaniem, czy nasze jutrzejsze spotkanie jest nadal aktualne. Odpowiada, że tak, a ja pragnę, żeby dzisiejszy dzień skończył się jak najszybciej i bym mogła porozmawiać z nią jak dawniej. 

Kiedy popołudniu siedzę nad basenem z nogami zanurzonym w wodzie, dostrzegam wysokiego mężczyznę, który rozmawia przez telefon. Jest ubrany w garnitur, z rozpiętą koszulą u samej góry. Z tego co mogę zauważyć, wygląda na 30 lat. Przyglądam się jego napiętej sylwetce, kiedy jego oczy natrafiają wprost na moje. Jestem sparaliżowana, a on wydaje się być zdenerwowany. Odwracam swoją głowę i sięgam po telefon, udając, że jestem zajęta. Umówmy się, każdy tak robi. Jednak to go nie powstrzymuję, bo po chwili widzę cień męskiej sylwetki, odbijający się w tafli wody. Podnoszę swoją głowę i widzę wyciągniętą w moją stronę dłoń.

- My się chyba jeszcze nie znamy - mówi. Niechętnie wsuwam swoje palce w jego, a on mocno je oplata - Jestem Edoardo - przypominam sobie, że to o nim mówiła w kuchni Amelia - Prawa ręka Alessandro Argentero, a ty? 

- Jestem Tatum - odpowiadam i szybko wysuwam swoją dłoń z jego. Mężczyzna uśmiecha się w moją stronę, ale ten uśmiech za grosz nie napawa mnie uczuciem bezpieczeństwa. Wprost przeciwnie, jestem nim przerażona. 

- Co tutaj robisz ślicznotko? - wsuwa swoje dłonie do kieszeni spodni i wyciąga papierosa - Zapalisz? - Kiwam przecząco głową, jako, że nienawidzę tego świństwa. To jak proszenie się o śmierć. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy to robili - Alessandro Cie tutaj przetrzymuje?- mrużę oczy, na postawione przez niego pytanie

- Zapytaj swojego szefa.- wstaję i otrzepuje swoje dłonie - W końcu jesteś jego prawą ręką - mijam go i kieruję się w stronę swojego pokoju. Nie wiem co to jest, ale coś nie pozwala mi czuć się swobodnie i komfortowo w towarzystwie tego ulizanego faceta. 

Alessandro

- Mam dla Ciebie złe wiadomości - mówi Lorenzo, zamykając drzwi od mojego gabinetu. Następnie zajmuje miejsce przede mną

- Ich nigdy za wiele - prycham i opieram się o fotel, rękami dając znać Lorenzo, by zaczynał 

- Facet, którego złapaliśmy w klubie ..- bierze kolejny głęboki wdech - Ktoś sprzedał mu kulkę.

- Kurwa! - wstaje z miejsca i jednym pociągnięciem dłoni zrzucam wszystko to, co znajdowało się dotychczas na moim biurku. Chodzę w kółko przeklinając pod nosem, kiedy Lorenzo milczy i tylko mi się przygląda.

- Komuś zależało na tym by milczał - mówię opierając dłonie na swoich biodrach

- W rzeczy samej bracie - kiwa głową - Dlatego zamknięto mu usta. Nasi ludzie są już w Meksyku, ale to jak szukanie igły w pierdolonym stogu siana - Opieram ręce o biurko i podnoszę wzrok na Lorenzo. Chwytam za swoją komórkę i wykręcam połączenie do swojego consigliera. 

- Edoardo, do mnie! - warczę  i się rozłączam. 

- Zostawię was samych - Lorenzo opuszcza pomieszczenie, w tym samym czasie, w którym jego miejsce zajmuje Edoardo 

- Od czego ty tutaj jesteś? - pytam wciąż stojąc i nachylając się nad blatem - Twoim jebanym zadaniem było dać temu gnojowi ochronę! - uderzam otwartą dłonią w biurko. Widzę jak ten kretyn kurczy się na swoim miejscu i mam ochotę obić mu ten głupi ryj.

- Skąd mogłem wiedzieć ....

- Nie mogłeś!! - wydzieram się - nNe jesteś na tyle inteligentny by samemu do czegokolwiek dojść! - podchodzę do niego, okrążając biurko. Chwytam za jego fotel i obracam w swoją stronę - Zastanawiam się czy mnie sabotujesz, będąc na tyle głupim, czy jesteś lojalny, ale wciąż głupi? - zachylam się nad nim - Jeszcze jedna taka akcja, a będziesz zbierał swoje palce gębą z podłogi! - syczę wprost w jego usta, po czym się odsuwam i zajmuję swoje miejsce. Edoardo tak szybko jak się pojawił, tak szybko opuścił mój gabinet. 

Wieczorem, kiedy wchodzę do swojej sypialni, ta jest pusta. Razem z Lorenzo dopiero wróciliśmy z jednego z naszych magazynów. Odwiedziliśmy również klub, w którym był przetrzymywany tamten człowiek, ale nie wpadliśmy na żaden trop. Prawdę mówiąc tkwiliśmy w gównie po samą szyję. Było późno, bo zegarek wskazywał godzinę 23:46, stąd miałem pewność, że Tatum już zdążyła wrócić do domu. Nie pomyliłem się, bo kiedy wchodzę do jej pokoju, ta już śpi. Podchodzę do jej łóżka i ściągam z niej kołdrę. Chwytam jej ciało pod kolanami i ramionami i z nią na rękach, opuszczam sypialnie. 

Kładę ją ostrożnie na swoim łóżku i kieruję się do łazienki w celu wzięcia szybkiego prysznica. Kiedy układam swoje ciało obok jej, mocno ją do siebie przyciągając, do moich nozdrzy dostaje się zapach jaśminu. Zapach Tatum. Zanurzam swój nos w jej włosach i staram się zapamiętać dokładnie tą woń. Zapach, który wdycham. Czuje spokój, kiedy mam ją w swoich ramionach. Dokładnie tak jakby problemy dnia codziennego, nagle przestawały mieć znaczenie. Jest dla mnie niczym morze, pełne tylko i wyłącznie spokojnych fal. Jest moją słabością i każdym, nawet najbardziej znienawidzonym oddechem. 

Kiedy moje usta dotykają jej policzka, odwraca się w moją stronę. Jej oczy są otwarte, wpatrzone tylko i wyłącznie w moje. Uśmiecham się do niej, zakładając jej pasmo włosów za ucho.

- Ciężki dzień? - pyta głaszcząc moją szczękę. Zaskakuje mnie tym pytaniem, bo nie sądziłem, że będzie miała ochotę rozmawiać o tym, czym się zajmuję.

- Dzięki Tobie ma on szanse na dobre zakończenie - mówię przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. 

- Chcesz o tym pogadać?  - uśmiecham się sam do siebie 

- Wiem, że ty tego nie chcesz - głaszczę jej głowę, a ona układa ją na moim ramieniu.

- Jeśli tego ci właśnie potrzeba, to jestem tutaj dla ciebie - przerywa - Chociaż nie przypominam sobie, żebym to tutaj kładła się spać - słyszę rozbawienie w jej głosie

- Od dziś chce żebyś kładła się i budziła właśnie w tym pokoju i w tym łóżku - moje usta dotykają jej czoła.

- A co jeśli nie będę tego robiła? - droczy się ze mną, przejeżdżając opuszkami palców po moim torsie.

- Wtedy sam będę Cię tutaj przynosił - podnosi swoją głowę i mi się przygląda z uniesionymi brwiami - Jeszcze nie zrozumiałaś tego, że jesteś moja aniele ? 

- Dlaczego mnie tak nazywasz? - uśmiecham się i ponownie układam ją na swoim ciele - Daleko mi do nieba - wywracam oczami.

- Bo w porównaniu do mnie, jesteś wszystkim co najlepsze. Jesteś dobrem. 

- Wcale nie jesteś taki zły - śmieje się - A nawet jeśli, to podobno przeciwieństwa się przyciągają - obejmuje moją pierś swoimi dłońmi. 

Kiedy mówi takie rzeczy, i kiedy trzymam ją w swoich ramionach, trudno jest mi pojąć, że mogła być zamieszana w to wszystko. Kiedy patrzę w jej szmaragdowe oczy, widzę tylko dobro i ciepło, a kiedy ją całuję czuję jej czyste bicie serca.

Tatum

Z samego rana proszę Sergio, żeby zawiózł mnie do Emily. Znów zarywam uczelnie, ale spotkanie z nią jest tego warte, bo cholernie za nią tęsknię i jej potrzebuję. Nie zaglądam nawet do kuchni, bo wiem, że Amelia nie wypuściłaby mnie z domu bez śniadania. 

W doskonałym humorze pukam do drzwi gabinetu Alessandro i wchodzę, kiedy po drugiej stronie słyszę jego twardy głos. 

- Coś się stało? - podnosi na mnie swoje czarne oczy, ale to co ja jestem w stanie zauważyć to osoba Edoardo, która również na mnie patrzy. Przez moje ciało ponownie przechodzi nieprzyjemny dreszcz, ale staram się nie dać tego po sobie poznać. 

- Tatum? - otrząsam się z transu i lekko uśmiecham w stronę Alessa.

- N-nie, chciałam tylko powiedzieć, że wychodzę do Em i nie wiem kiedy wrócę - znów spoglądam na mężczyznę siedzącego przed Alessandro, a kiedy na jego ustach pojawia się lekki uśmieszek, wzdrygam się niemal automatycznie. Przełykam ślinę i z uśmiechem, który kosztuję mnie bardzo dużo, patrzę na swojego chłopaka. Ten jednak przeskakuje wzrokiem ze mnie na Edoardo, i tak w kółko. Jestem pewna, że zauważył moje głupie zachowanie, które swoją drogą jest niczym nie wytłumaczone - To ja już pójdę - dodaje i zamierzam chwycić za klamkę, kiedy do moich uszu dobiega głos Alessandra.

- Porozmawiamy później Edoardo, a ciebie Tatum proszę, żebyś usiadła - cholera! Nie zostaje mi nic innego, jak to aby go posłuchać. Więc, robię to, co mi kazał i siadam naprzeciw niego. 

- Czy mi się wydawało, czy masz jakiś problem z moim consiglierem? - pyta bacznie mi się przypatrując.

- Wydawało Ci się - odpowiadam spoglądając na swoje splecione palce. Alessandro prycha pod nosem lekko się uśmiechając. Wiem, że nie dał się nabrać, ale tak naprawdę nie znam Edoardo, a moje przeczucia dla Alessandro są nic niewarte i szkoda mówić mu o czymkolwiek. 

- Wspaniale - jego głos jest twardym, jak zwykle, ale w jego oczach widzę wyzwanie, mówiące mi, że nic, a nic mi nie wierzy. 

- Mogę już iść? - pytam po chwili i marze już tylko o tym aby zniknąć mu z oczu.

- Zawiozę Cię - wstaje ze swojego miejsca i chwyta za telefon, który do tej pory leżał na biurku pomiędzy nami. Następnie staje obok mnie i wyciąga w moją stronę swoją dłoń. Uśmiecham się niepewnie, chwytając ja i wstając. Kiedy opuszczamy jego gabinet, na korytarzu czeka jeden z ochroniarzy. 

- Pojedziesz za nami - zwraca się do niego Alessandro i razem ze mną schodzi do garażu. Wsiadamy do złotego maclarena GT i wyjeżdżamy na ulice. Mam ochotę rzucić się na Alessandra, który założył na siebie tym razem biały T-shirt i skórzaną kurtkę. W tym zestawie lubiłam go chyba najbardziej, no przynajmniej był on moim ulubiony zaraz, po widoku jego ciała nagiego. 

- Co robiłaś tamtego wieczoru w klubie? - pyta nagle. Spoglądamy na siebie przez ułamek sekundy. Kompletnie zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Dlaczego pytasz?

- Po prostu, jestem ciekawy - wzrusza ramionami.

- Byłam na urodzinach kuzyna Emily - odpowiadam zgodnie z prawdą. Alessandro znów obdarza mnie krótkim spojrzeniem.

- Dlaczego wyszłaś wcześniej? - dlaczego akurat teraz wraca do rozmowy o tym wieczorze...

- To przesłuchanie? - pytam unosząc brwi, ale po chwili odpowiadam zgodnie z prawdą - Dużo wypiłam i chciałam wrócić do domu, to wszystko - wzruszam ramionami

- W porządku - odpowiada parkując samochód. 

- Dlaczego akurat teraz wracasz do tamtej nocy? - pytam odpinając pas.

- Dlaczego się denerwujesz? - mruży swoje oczy 

- Bo czuje się jak na przesłuchaniu. Nie rozmawialiśmy o tym, a nagle do tego wracasz. Nie wiem co jest ...

- Nie rób tego - zamykam swoje usta i pozwalam mu kontynuować - Byłem ciekawy. To wszystko. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz  - kładzie swoją dłoń na mojej.

- Przepraszam. Masz racje. Nie wiem dlaczego tak się zachowuję - uśmiecham się do niego.

- Daj znać o której mam po Ciebie przyjechać - mówi, kiedy sięgam po klamkę. 

- Myślałam żeby zostać tu na noc - zaczynam spokojnie - Stęskniłam się za Em i mamy dużo do pogadania, więc możemy skończyć późno ..

- To nieważne  - gładzi mój policzek - Chcę żebyś spała w domu - odpowiada. W domu. Coś ściska mnie za serce, kiedy wypowiada te dwa słowa.

- Zadzwonię - odpowiadam łącząc nasze usta, a następnie kieruję się do swojego starego mieszkania. Niesamowite, że nie tak dawno, to ten budynek był moim domem. Jako, że wciąż mam swoje klucze, to nie dzwonię, tylko otwieram zamek i wchodzę do środka. Jest wcześnie, jeśli chodzi o standardy wstawania Em, wiec nie muszę sprawdzać każdego pomieszczenia, tylko od razu kieruję się do jej pokoju. Otwieram drzwi i dostrzegam ją śpiącą na łóżku. Postanawiam jednak jej nie budzić i z zamiarem zrobienia sobie gorącej czekolady, kieruję się do wyjścia.

- Zamierzałaś mnie nie budzić? - odwracam się słysząc jej wesoły głos. 

- Myślałam, że śpisz zołzo ... - w tym własnie momencie jestem zgniatana przez mojego "czarnego boba"

- Cholera, ale za tobą tęskniłam. Marzę się jak jakieś dziecko - mówi odsuwając się ode mnie i przecierając swoje mokre policzki.

- Po dzisiejszym dniu znów będziesz mnie mieć dość - śmieję się, kiedy razem idziemy do kuchni.

- To więcej niż pewne - odpowiada mi, kiedy ja wyciągam kubki, a ona siada za wyspą kuchenną - No opowiadaj mi wszystko! - piszczy - Już Cię przeleciał ?! - patrzę na nią z politowaniem - Na pewno ... - chwyta za jabłko i bierze wielkiego gryza - wystarczy tylko na niego spojrzeć . Chodzący seks - wybucham śmiechem na to stwierdzenie.

- Tak myślisz? - pytam, kiedy już się uspokajam. Em tylko kiwa głową.

- Tylko nie mów mi, że nie mam racji - przewraca oczami - Możesz mi go zareklamować. Jaki jest w skali od 1 do 10? 

- Jest poza skalą - odpowiadam i  wiem, że na moich policzkach już goszczą rumieńce.

- Wiedziałam!! - krzyczy Em. Podaje jej jeden kubek, a sama ze swoim zajmuję miejsce na parapecie. Jak zwykle - Czyli obie mamy zajebisty seks - mówi, na co ja zamieram 

- Kto?! - teraz to ja piszczę.

- Facet, którego poznałam w klubie - odpowiada spokojnie, jakby to była zwykła sprawa, a nie jest. Przynajmniej nie dla mnie i wiem, że dla niej również - Ma na imię Thomas i jest cholernie seksowny, ... no może nie tak bardzo jak Alessandro, bo on jak to sama zauważyłaś rozjebał skalę, ale ...

- Ale również zmiótł Cię z planszy swoim urokiem osobistym i seksapilem- dokańczam za nią, po czym obydwie wybuchamy śmiechem. 

Nie byłam nawet świadoma tego, jak bardzo za nią tęskniłam i jak bardzo potrzebowałam z nią porozmawiać. Odkąd się poznałyśmy zawsze stawałyśmy za sobą murem. Była dla mnie niczym jak siostra, której nigdy nie miałam.

- Mój kuzyn ma chyba szósty zmysł, bo pytał mnie czy masz kogoś - uśmiecha się prowokująco Em.

- Był u mnie w biurze i tylko jedna osoba jest temu wszystkiemu winna - mówię puszczając jej oczko - To kiedy poznam tego twojego wspaniałego, cudownego, nieziemsko przystojnego Thomasa? - droczę się z nią.

- Kiedy sobie na to zasłużysz - nagle podrywa się na równe nogi - Pójdziemy na podwójna randkę!! - piszczy, a ja wybucham śmiechem.

- Nie sądzę, żeby Alessandro chciał się w to bawić - odpowiadam zgodnie z prawda, bo ciężko mi sobie go wyobrazić na randce, na której byłaby Em z chłopakiem. Oczywiście sam ostatnio pokazał, że potrafi być romantyczny, ale nie sądzę, żeby aż tak. 

- Wygląda na trochę sztywnego - przyznaje mi racje Em.

- A Thomas? - pytam - Jaki jest?

- Zajebisty w łóżku, a to jest najważniejsze - puszcza w moją stronę oczko

- Niezłe masz priorytety - śmieję się.

- Może tak, ale dobry seks jest fundamentem udanego związku Tat - znów się śmiejemy. Z nią zawsze tak jest. Jakbym złego humoru nie miała, Em jako nieliczna zawsze umie mi go poprawić. 

Popołudnie spędzamy na zakupach, na które wiezie nas Sergio, bo to on został wyznaczony na tego, który ma sterczeć pod naszym mieszkaniem i mnie "chronić". Kupujemy bardzo dużo butelek wina i kilka przegryzek, jak i również składniki na jakieś potrawy. Em oczywiście wypytuje mnie czym zajmuje się Alessandro i skąd ma tyle forsy. Dlaczego dostałam szofera, który nie odstępuje mnie na krok. Nie odpowiadam na te pytania, bo chcę jej to wytłumaczyć, kiedy już będziemy w domu. 

Gdy tam docieramy, przygotowujemy sobie jedzenie i chłodzimy wina. 

- Ale mamy nastroik - klaszcze w dłonie, kiedy zapala ostatnią ze świeczek - Byle tylko Alessandro nie był o mnie zazdrosny - dokucza mi. Kilka minut później siedzimy na kanapie i kończymy pić drugie z kolei czerwone wino. 

- Zamieniam się w słuch  - Em odwraca się do mnie i zaplata swoje nogi w siad turecki.

- Tylko proszę Cię, żebyś ....

- Nie denerwuj mnie, tylko mów, czym się zajmuje mój przyszły szwagier

- Jesteś walnięta Em .. - stwierdzam, przeciągając w czasie tę chwilę, jak tylko można - Alessandro, o-on ...

- On ...? - ponagla mnie Em

- Jest szefem ...

- No na pewno nie zwykłym szarakiem - prycha Em, zanurzając usta w czerwonej cieczy.

- Mafii - kończę szybko, a Em wypluwa wino przed siebie. Czekam na jej jakąkolwiek inną reakcję 

- Czekam, aż powiesz, że to żart ... tak tylko mówię, gdybyś nie zauważyła.

- Tylko to nie jest żart - mówię spokojnie.

- Potrzebuję więcej wina - mówi i kieruje się do kuchni. Następnie z kolejną butelką w dłoni siada przede mną - Ty tak na poważnie? - kiwam twierdząco głową  - Na rany koguta, ty nie żartujesz! - patrzy na mnie swoimi pijanymi, wyłupiastymi oczkami, że nie potrafię powstrzymać swojego rozbawienia.

- Ciężko było mi to zaakceptować. Właściwie do tej pory tego nie zrobiłam, ale jestem przy nim szczęśliwa Em - mówię szczerzę i wiem, że Emily to dostrzega, bo się uśmiecha - i nie chciałabym żeby to się zmieniło - spoglądam na swoje podkulone stopy -Ja, ja chyba się w nim zakochuję - pierwszy raz mówię te słowa na głos. Słowa, które dudnią w mojej głowie od tak długiego czasu. 

- O Boże Tat ... - Em rzuca mi się na szyję i mocno tuli do siebie. Jesteśmy już obie mocno wstawione, ale ta chwila na pewno zostanie zapamiętana. Ja zawszę będę obok niej, a ona zawszę będzie ze mną. Będziemy już na zawsze podążać obok siebie w płomieniach i podczas suszy. W deszczu i wtedy kiedy obydwie będziemy szczęśliwe.

Odsuwamy się od siebie nawzajem. Em chwyta za kieliszki i podaje mi jeden. Unosi go do góry, ale za nim pijemy, dodaje ostrym głosem

- Powiedz mu, że nie obchodzi mnie to kim jest i co może zrobić, ale jeśli Cię skrzywdzi to mnie popamięta skurczybyk jeden! - wybucham śmichem i kiwam twierdząco głową. 

Przez następne godziny opowiadam jej o tym jak się poznaliśmy. O tym jak Alessandro wziął mnie do swojego domku w górach, a kończę na tym naszym najważniejszym wieczorze nad Nowym Jorkiem.

- No to gościu wysoko postawił poprzeczkę  - wybucham śmiechem, kiedy Em dostaje pijackiej czkawki.

- Z-zaraz się zapowwietrzysss ... - bełkoczę do niej. Emily opowiada mi o Thomasie, którego poznała w klubie i z którym się spotyka od niedawna. Podobno to niezłe ciacho, które jest podobnej postury co mój Alessandro. Często chodzi w garniturach, bo prowadzi własną firmę i zawsze przychodzi do Em z bukietem kwiatów w dłoni i włosami ulizanymi na żelu. 

Nie jestem tylko pewna ile z tego co mi powiedziała, będę jutro pamiętać. Ponieważ jestem tak pijana, że kiedy załatwiam swoje sprawy w łazience i mam zamiar ją opuścić, zawadzam o próg i ląduję twarzą na podłodze. Em wybucha gromkim śmiechem, a ja do niej dołączam.

- Tautajjj jest takk wygodnie ... - mamroczę pod nosem. Nie dane jest mi jednak tak zostać, bo Em resztkami sił, podnosi mnie z ziemi. W tym samym momencie, w którym rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. 

Razem z Em spoglądamy na siebie, ledwo co utrzymując się na nogach i wybuchamy ponownym, głośnym śmiechem. Nie wiadomo dlaczego, ale w całej tej sytuacji dostrzegamy coś zabawnego.

- O-otworzę!! - krzyczę i podchodzę do drzwi. Siłuję się z zamkiem dłużej, niż w normalnych okolicznościach - Cholera, co jest z tym portalem?! 

- Alohomora! - krzyczy Em, kręcąc palcem w powietrzu, niczym różdżką. 

- Ale z Ciebie seksowna Hermiona - puszczam jej oczko, a przynajmniej tak mi się wydaję. Dzwonek znów rozbrzmiewa - Hola, hola! - krzyczę - Hermiona odprawia praktyki magiczne! - Em łapię się w pół, chwytając za brzuch, a mi w końcu udaję się otworzyć drzwi. 

- Ehhh, .. miałam nadzieję że to Ron - mówi. Kiedy w progu staję Alessandro przyglądając mi się z zaciekawieniem. Uśmiecham się w jego stronę, opierając przy tym o drzwi. Jestem pijana i to już samo w sobie może świadczyć o tym, że nie jestem wstanie stać prosto, a jeszcze przede mną znajduje się zniewalająco przystojny mężczyzna. Wzdycham głośno i przechlam głowę, wpatrując się w jego cudowną twarz.

- C-co za wifoki - bełkoczę niewyraźnie.

- Dokładnie o tym samym pomyślałem - słyszę rozbawiony głos Alessandro.

Wciąż, aż do dnia dzisiejszego zastanawiam się, czym wtedy byłam bardziej odurzona. Alkoholem, czy Alessandrem Angertero...

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Łapcie kolejny rozdział 😘, mam nadzieję, że będzie on dla was satysfakcjonujący ♥️
Tak naprawdę dopiero wczoraj nakreśliłam w swojej głowie, jak chciałabym aby potoczyły się losy naszych bohaterów 😻Wcześniej miałam tylko zarys wydarzeń jakie będą miały miejsce oraz postaci, które odegrają znaczące role w tej historii. Teraz, przynajmniej w pewnym stopniu się to wyklarowało ♡ Chcę wierzyć, że ich historia nie zmieni się diametralnie podczas pisania kolejnych rozdziałów, choć w pewnym stopniu na pewno 😊💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top