Prolog - Epilog
Cierpienie i ból są nieodłączne kiedy oddajesz swoje serce w ręce kogoś całkowicie obcego.
Miłość to uczucie, którego nie jesteś wstanie powstrzymać za żadne pieniądze świata. To jak próba powiedzenia tak gdy właśnie powiedziało się nie. Miłość to zaangażowanie, które pochłania Cię do reszty. To cierpliwość, oddanie, szacunek i bezwzględne zaufanie. Poczucie spełnienia, które wypala Cię od wewnątrz z każdym oddechem, który bierzesz. Miłość to coś więcej od tego co o niej wiemy i czego się spodziewamy. Pożądanie, które jej towarzyszy spycha resztki naszej podświadomości, powagi sytuacji, czy realności na dalszy plan. Obsesja w przypadku Jego namiętnej miłości staję się czymś absolutnie pożądanym, a wręcz koniecznym. Moja miłość do Niego była położona w centralnej części świata. Wydawała się być czymś nieskończonym, niezwykłym i absolutnie dominującym. Zrządzeniem losu, którego nigdy nie byłam wstanie zrozumieć ale zarazem, za które dziękowałam Bogu po stokroć... Taka właśnie była moja miłość do Niego... Namiętna, silna, szalona i ślepa. Miłość, której nigdy nie chciałam stracić. Uczucie o które chciałam stoczyć najcięższą walkę w swoim życiu. Cierpliwość - to własnie nią obdarzyłam jego sekrety i niewypowiedziane myśli. Oddanie, które towarzyszyło mi kiedy ktoś chciał nas rozdzielić. Szacunek, który wzbudzał w każdym człowieku jednym skinieniem palca. Namiętność, którą rozpalał we mnie z każdym dotykiem mojego ciała. Szaleństwo, którego granice nauczył mnie przekraczać.
I wreszcie siła, której mnie nauczył. Za jej naukę jestem mu najbardziej wdzięczna. Wdzięczna z całego serca, tego samego, które kiedyś biło tylko dla Niego. Którym miał się opiekować, chronić je. Za, które gotów był kiedyś poświecić życie, a które potraktował jak swojego najgorszego wroga. Szybowałam wysoko, ale upadałam za każdym razem gdy On był blisko mnie. Już wtedy wiedziałam, że żadne inne ramiona nie będą wstanie wznieść mnie tak wysoko i nigdy nie znajdę innych oczu, które mogłyby przejrzeć mnie na wylot, bo powszechnie wiadomo, że jeszcze nie znalazł się taki rozum, który byłby wstanie zatrzymać serce. .... więc teraz płaczę za jego miłością, której nigdy nie było.
Ludzie powiadają, że człowiek uczy się całe życie. Ja wiem, że dzięki lekcjom, które nieświadomie mi udzielał w końcu stanę na nogi. Mimo bólu jaki mi zadał. Jestem tego całkowicie pewna, bo wiem jak dobrym nauczycielem jest w każdym aspekcie życia. Nauczył mnie wielu rzeczy, pokazał miejsca, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Nauczył czuć na nowo. Sprawił, że wszystkie kłopoty i zmartwienia nagle przestawały mieć znaczenie... Zaczynam rozumień, że cokolwiek by nie powiedział i nie zrobił ja zawszę będę stała obok niego, bo on miał na mnie wpływ od samego początku nie znając swojej siły. Kiedy moja ręka znalazła jego dłoń przeznaczoną do uścisku już nigdy nie miałam jej puścić. I choć wiem, że sobie poradzę, to wiem również, że nigdy nie będę tą samą osobą, którą stałam się właśnie przy nim. Już nigdy się tak nie poczuje i nigdy nie będę tak szczęśliwa.
Nigdy i zawsze to mocne słowa. Postawione przed odpowiednimi wyrazami dają wielkie szczęście. Są to również wyrazy, których powinniśmy używać bardzo ostrożnie...
Wspominam nasze początki. Pierwszy pocałunek i ten ostatni jaki dane nam było mieć. Każdą dobrą chwilę, jak i tą złą, bo to ona sprawiła, że się nie poddałam. Sprawiła, że wciąż tu jestem i mam siłę by walczyć tak jak zawsze On walczył. Nie poddałam się wtedy.. nie zrobię tego teraz. Wspominam wszystko i wszystko chce zachować. To historia miłości. Mojej miłości, którą chce się wciąż na nowo przeżywać do momentu szczęśliwego zakończenia, którego nie dano nam było mieć.. Historia miłości nieszczęśliwej w której ujrzałam rzeczy, których nie znałam. Dostrzegłam barwę w swoim życiu. Tak silną ponieważ to ona sprawia, że pomimo ogromnego bólu, który w sobie noszę, wciąż zastanawiam się gdzie byliśmy przez ten czas gdy nas nie było. Chciałabym czuć, że nie mamy gdzie spaść, bo wszystko skończone jednak pogodzenie się z naszym losem wydaje się być upadkiem wszystkiego w co wierzyłam.
Uświadamiam sobie, że jest tak wiele rzeczy, o których chciałabym mu powiedzieć. Tyle pocałunków, które chciałabym złożyć na jego ustach. Tak wiele objęć, którymi pragnę zaczynać i kończyć nasze dni. Nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Po prostu wiem, że wymiękłabym, bo chociaż tego nie powiedziałam, to prawda jest taka, że każde jego spojrzenie sprawiało, że czas stawał w miejscu. Każdy jego dotyk mojej skóry palił ją. Każdy pocałunek, odbierał mi dech. Gdzieś w środku wiem, że tak naprawdę nie boję się ponownego spotkania z nim dlatego, że mogę się okazać słaba, ale dlatego, że on z całą pewnością okaże się zbyt silny. Boję się tego co mogę jeszcze usłyszeć z jego ust. Boję się, bo wiem, że to nigdy nie powróci. Że nas już nie ma i nigdy nie będzie. Po raz pierwszy od czasu naszego pierwszego spotkania czuję, że On odpuścił... już nie walczy. Nie ma go po drugiej stronie. Nie ma go dla mnie. Może tak naprawdę nigdy go tam nie było ale świadomość tego, że nie jestem już jego - zabija mnie. Nie sądziła, że kiedykolwiek ten czas nastąpi. Ale życie zdążyło mnie nie raz zaskoczyć. Dało lekcje na które nigdy się nie uczyłam i byłam zwyczajnie w świecie nie gotowa.
I nagle nachodzi mnie myśl, że sobie nie poradzę ..., że jestem silna ale tylko z nim.
Z mężczyzną, który jest właścicielem najpiękniejszych oczu w jakie kiedykolwiek spojrzałam. Zastanawiam się czy on jeszcze o mnie myśli. ..wspomina wspólnie spędzone chwile, te dobre jak i te złe. Czy na jego ustach maluje się uśmiech kiedy spogląda w miejsca, w których bywaliśmy ? Czy żałuje, że trzymał moją rękę ? Czy już zapomniał o tym co kiedyś mieliśmy, co robi i o czym myśli. Czy jest mu żal wypowiedzianych słów jak i tych, których nigdy nie zdążył powiedzieć ? Czy tak jak ja chciał innego zakończenia tej historii...
Ten sam, który miał mnie chronić - zniszczył mnie. Postąpił w stosunku do mnie tak samo jak w stosunku do swoich wrogów i zdrajców. Cios różni się jedynie tym, że moje serce wciąż biję w rytm jego imienia. Chciałabym żeby się odwrócił ten ostatni raz ... rozum jednak podpowiada, że On nie okazujesz słabości. Rozum ostrzega - serce zdradza.
Mieliśmy wszystko.. Z tej perspektywy kiedy wszystko jest już za nami, wiem że gdzieś popełniliśmy błąd. Może za mało rozmawialiśmy, może to wszystko było tylko ulotnym snem. Wzbijaliśmy się wysoko tylko po to aby upaść. Roztrzaskać się o ziemie, jak gdybyśmy od samego początku byli skazani na porażkę. Zaczynam dostrzegać więcej ponieważ teraz patrzę dalej...
Zrobił to.
Rozegrał to po mistrzowsku jak zawsze miał w zwyczaju robić. Kochał grę. Ja kochałam graczy. Gdybym tylko wtedy wiedziała jak dobrze potrafi oszukiwać... Był perfekcyjny we wszystkim co robił. Począwszy od sposobu chodzenia, a kończąc na celności strzałów, które oddawał. Był absolutnym chodzącym marzeniem kobiet i koszmarem mężczyzn. Podniecał mnie jego widok - chodzącego koszmaru ubranego jak marzenie.
Wtargnął w moje życie z butami, wywrócił je do góry nogami, ale chce mu za to podziękować. Pomimo wszystko nauczył mnie żyć. Karmił złudzeniami i sprawił, że czułam się szczęśliwa. Prawdopodobnie najszczęśliwsza w swoim życiu. Więc dziękuję....
Dziękuję za tamtą noc, pierwszą i za tą ostatnią jaką mieliśmy. Dziękuję za ten rok, który nam dał. Rok, który pomimo wszystkiego był rokiem szczęścia, bo On był obok. Dziękuje, że mogłam być choć nie na zawsze i dziękuję, że On był mój...
Dziękuje za każdy uśmiech jaki wywołał na moich ustach. Za każdy rumieniec na swoich policzkach. Za adrenalinę i poczucie pełni życia. Za każdy wspólny posiłek. Każdy taniec, każdą piosenkę i każdy szept. Dziękuje za każdy poranek spędzony w jego objęciach. Dziękuje za każdą próbę rozśmieszenia mnie i za każde pocieszenia. Za każde zwierzenie... Za marzenia, które przy nim stawały się realne. Dziękuje za możliwość bycia sobą, za rady jakie mi udzielił. Dziękuję za możliwość oddania serca właśnie jemu. Dziękuje, że był w chwili kiedy najbardziej potrzebowałam mieć go przy sobie. Dziękuję, że byliśmy choć nie dane nam było być na zawsze.
Dziękuję mu za to, że mi nie uwierzył, bo dzięki temu poznałam prawdziwego mężczyznę, w którym się zakochałam.
Ale nie za tym będę najbardziej tęsknić....
Uzależnił mnie od siebie...
Najbardziej będę tęsknić za jego twarzą o poranku. Jego rozmierzwionymi włosami. Za uśmiechem, który był zarezerwowany tylko dla mnie. Za chwilami, które już nie wrócą, za uczuciem, które było obezwładniające jak narkotyk. Za jego śmiechem, tak dźwięcznym, a zarazem tak szczerym. Za tymi "motylami w brzuchu", w które dane było mi uwierzyć i doświadczyć uczucia, o którym do tej pory czytałam tylko w książkach.
Za jego obecnością w moim życiu... Za małymi gestami, dzięki którym mój świat codziennie nabierał nowych barw. Za jego napadami zazdrości. Za gniewem, dzięki któremu czułam mrowienie w całym ciele... Za godzeniem się, które było najlepszą częścią całego tego bałaganu. Za trzymaniem jego ręki zawsze wyciągniętej. Za każdym spojrzeniem. Za nadzieją na lepsze jutro. Będę tęsknić za tym, że przy nim nigdy się nie bałam. Za spokojem jaki mi dawał, a którego teraz tak cholernie potrzebuję.
Gdzieś wewnątrz mnie w chwili naszego pierwszego spotkania wiedziałam, że to On będzie najważniejszym mężczyzną w moim życiu. I choć nie wszystko układało się po mojej myśli, a mój świat obracał się jak karuzela, pędził jak rollercoaster. To właśnie On był moim spokojem. Moją arkadią i moim sacrum. Moją przystanią w chwili największych burzy. Pokonał nas jedynie sztorm, który w trójkę rozpętaliśmy na naszym morzu...
Jest znacznie łatwiej burzyć niż budować. Nienawidzić niż kochać...
Ja nazywam się Tatum Berelc i tak silnie jak umiałam kochać, tak mocno chciałam by On nauczył mnie nienawidzić. Abym przetrwała...
_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_
Jest to epilog, który obrazuje uczucia bohaterki z ostatniego rozdziału książki. Po pokonaniu wielu przeciwności losu, przeżyciu wielu szczęśliwych i niezapomnianych chwili. Po wielkiej miłości, która kto wie, może wcale nie jest spisana na porażkę ? W epilogu poznajecie Tatum w chwili, w której jej życie wywraca się do góry nogami, a mężczyzna, który miał być na zawsze staje się przyczyną jej cierpienia. Ale jak wyglądał początek tej miłości ? Kim tak naprawdę okazał się być mężczyzna od którego Tatum postanowiła trzymać się daleko ? Co między nimi się wydarzyło ? Czy naprawdę nie ma dla tej miłości żadnego ratunku ? Czy dziewczyna tak zakochana będzie potrafiła jednocześnie kochać i nienawidzić ? Czy On pozwoli jej tak łatwo odejść ?
Zanim Tatum straciła grunt pod nogami doświadczyła rzeczy, o których nie łatwo zapomnieć. A miłość do Niego sprawiła, że była najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
Więc gdy Alessandro i Tatum, zapominając o tym co było chcieli zacząć od nowa, osobno wiedzieli jak wiele będzie ich to kosztowało ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top