Rozdział 27

 Ledwo co Selena wróciła do domu, a w izbie wyczuła smród krwi. Na stole leżał mężczyzna, w którego ktoś trafił siekierą. Narzędzie wbiło się w nogę, a matka kręciła się przy nim. Nad raną została zawiązana opaska uciskowa. Widząc dziewczynę, rzuciła jej miskę.

– Dużo ciepłej wody. Znajdź nici, już wygotowuje igły.

Selena podwinęła rękawy i skupiła się na misce. Wyobraziła sobie strumień ciepłej wody, która spływa z jej palców. Przymknęła oczy. Po chwili poczuła te dziwne uczucie i zobaczyła, że woda zaczęła napełniać miskę. Powoli, ale to zawsze coś. Gdy miska była zapełniona do połowy, spuściła ręce. Czuła dziwny ból w klatce piersiowej, tak jakby za szybko poderwała się do szybkiego biegu. Odwróciła się do szafek, otworzyła kuferek i znalazła nici. Szybko oddychając podeszła do matki, która stała przy siekierze.

– Powinno mi się udać zatamować krwawienie, ale nie będzie to najlepsze zaklęcie. – rzuciła. – Dlatego dla pewności założę jeszcze szwy. Złap go za nogę.

Złapała, a matka szybkim ruchem szarpnęła za siekierę. Krew zaczęła spływać na stół jeszcze szybciej, a ranny krzyknął cicho, ale nic nie powiedział. Przed zabiegiem musiała go znieczulić ziołami.

– Miał szczęście. Zahaczyła się o kość tylko czubkiem. – Mówiąc to przyłożyła dłoń do rany. Jej dłoń pokryła się krwią. Stała tak, co raz mocniej zaciskając zęby. W końcu musiała się oprzeć o stół by po chwili cofnąć się. Ciężko dysząc, spojrzała na ranę. Selena również przeniosła na nią wzrok. Zmniejszyła się, była teraz głęboka na może dwa centymetry. – Zszyj go, ja muszę odpocząć.

Kiedy wykonała jej polecenie, odetchnęła z ulga. Obejrzała się za siebie, ale nie zobaczyła swojej matki. Zerknęła na śpiącego mężczyznę i poszła do drugiego pokoju, gdzie ją znalazłam.

Jej matka siedziała na łóżku i patrzyła się przez okno. Po chwili cicho wypowiedziała jego imię. A następnie jeszcze raz. I jeszcze jeden. Powtarzała te dwa imiona na przemian, a kiedy Selena podeszła do niej i usiadła na łóżko obok niej, mocno ją przytuliła.

– Pamiętaj o nich, Seleno. Nigdy o nich nie zapomnij.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top