Rozdział 10

 Henric Cadleton w milczeniu przyglądał się swojemu bratankowi, który towarzyszył księżniczce Lenorze. Nastolatkowie szybko się zaprzyjaźnili i często widział ich razem jak spacerują po ogrodach, pomagają w stajni czy jeżdżą razem na przejażdżki. Cieszył się, że Mark ma towarzystwo osoby w swoim wieku i cieszył się, że księżniczka jest już w domu. Jednak patrzenie na nią bywało bolesne, szczególnie gdy widział ich razem z Panem. Czarodziejka była niezwykle podobna do swoich rodziców, księcia Nicolasa i jego żony Evelyn – urodę miała po matce, charakter po ojcu. Patrząc na nią widział ich kopię, która przypominała mu stare, dobre czasy.

Będąc dzieckiem, Nicolas był nie do odróżnienia ze swoim starszym bratem. Później na świat przyszedł jeszcze jeden, David, on jednak miał czarne włosy ojca, podczas gdy dwójka starszego rodzeństwa odziedziczyła brązowe matki. Chłopcy szybko rośli i wraz z ich wzrostem dało się zauważyć pomiędzy nimi coraz większe różnice – podczas gdy Michael był molem książkowym i rzadko pojawiał się na placu treningowym, Nicolas spędzał tam większość swojego dnia. Nie był jednak głupi – jego nauczyciele określali go jako inteligentnego chłopaka, który gdyby się przyłożył osiągałby lepsze wyniki. Michael nie miał problemów z pokonaniem części swoich przeciwników, lecz gdy stawał do walki z Nicolasem zawsze przegrywał. Jego młodszy brat był szybszy i silniejszy, choć nie tak sprytny jak David. To była właśnie główna zaleta najmłodszego księcia Duncanów – spryt. Nie był najlepszy w walce ani w nauce, jednak jakimś cudem to on utrzymał się na pozycji podczas gdy jego starsi bracia wykrwawiali się w walce. Do tego ten atak na Kryształowy Pałac... Nigdy nie pomyślałby, że Duncan byłby w stanie zniszczyć swój dom.

– O kurde, co ja zrobiłam?! – Usłyszał krzyk dziewczyny.

Wychylił się z krużganek i spojrzał na niewielki, płonący krzak. Pewnie chciała poćwiczyć większą kontrolę nad ogniem, ale wyszło jak wyszło. Usłyszał śmiech Marka i Nadii, która ruszyła w jej stronę i jednym ruchem ręki zgasiła cały ogień.

– Nie skupiaj się na ogniu, lecz na tym co chcesz z niego stworzyć.

Lenora kiwnęła głową i lekkim ruchem ręki stworzyła kulkę ognia. Gdy zaczęła poruszać palcami, ogień rósł, a gdy powoli zaciskała dłoń, malał. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a wtedy płomienie zgasły.

Wiedział, że wielu mieszkańców Kryształowego Pałacu niezbyt ufało księżniczce. Niektórzy mówili, że jest oszustką, inni że na pewno nie powinna mieć na imię Lenora. On sam początkowo był trochę zaskoczony tym, że Czarodziejka ma tak małą moc, lecz później widząc sytuacje takie jak ta zaczynał rozumieć, że to nie jej moc jest mała tylko umiejętności. Magię odkryła dopiero mając czternaście lat, podczas gdy większość dziewczynek znała ją całe życie. A plotki o tym, że dziewczyna jest oszustką otwarcie uważał za kłamstwo. Lenora nie kryła się ze swoim wyglądem, zawierającym zupełnie inaczej skrojone ubrania czy makijaż. W dodatku ostatnio miała pomalowane paznokcie. Czy istniało jakiekolwiek miejsce na Equsses, gdzie ludzie malowali paznokcie?

– Panie Cadleton? – Głos niskiego chłopaka wybudził go z rozmyślań. – Król Michael wzywa pana na posiedzenie rady.

Król Michael. Jak to dziwnie brzmiało. Szczególnie dla kogoś, kto wierny był przede wszystkim Nicolasowi. To on powinien zwoływać radę, pomyślał smutno. Michael jest mądry, ale teraz potrzebujemy kogoś o krwi wojownika.

Pewnie właśnie ten brak chęci do walki sprawił, że to Nicolas, a nie Michael otrzymał najwyższy wynik na Treningu. Żaden z chłopaków nie mówił zbyt dokładnie o tym, co się tam działo, ale Henric wiedział od Astrexa, że wymagał on nie tylko myślenia, ale też siły i nieugiętości. Gdyby nie to ostatnie, z pewnością to David zostałby najważniejszym księciem. Z tego co wiedział, ostatnie zadanie, które otrzymali książęta dotyczyło lojalności. I jedynie David go nie zdał.

Trening był swego rodzaju tradycją, wywodzącą się z dawnych czasów. W czternaste urodziny księcia do Duncanów przyjeżdżała delegacja Koni, by odeskortować go do Bram Equssivas. To tam, w Zrujnowanym Domu każdy z książąt przed miesiąc poddawany był różnym testom, które miały dowieść jego wartości. Z chwilą skończenia Treningu książę z chłopca stawał się mężczyzną i jeśli Koń tego chciał, następcą tronu.

Kiedy Henric doszedł do komnaty, w której odbywało się posiedzenie, otworzył drzwi. Rozmowy na chwilę ucichły, po czym Michael skinął mu głową.

– Witaj, Henricu. Wybacz, że zaczęliśmy bez ciebie, ale dostaliśmy nowe informacje, które musieliśmy już przedyskutować.

– Nic się nie stało, Wasza Wysokość.

– Dostaliśmy wiadomość od Restandora – powiedział Marcus Rodewolf. Jego przydługie, brązowo-kasztanowe włosy opadały na czoło. – Potwierdza on śmierć księcia Davida i jego żony, Joanne. Zostali zamordowani za zdradę i ukrywanie księżniczki Lenory.

Czyli już wie.

– Mój brat popełnił wiele zbrodni, ale płynęła w nas ta sama krew. – Zobaczył, że Michael zaciska pięści. Oczywiście nie mógł pokazać otwartej nienawiści do Davida. – Wyślę ludzi, by pochowali go wraz z żoną przy tamtym zamku. Może Śmierć pozwoli by odnalazł spokój w zaświatach.

– I by jego dusza nie zabłądziła do Ydah.

– Czyli skoro Restandor otwarcie nam przyznał, że wie o księżniczce, my też to zrobimy? – zapytał.

Zobaczył jak Michael marszczy brwi.

– Co masz na myśli?

– O oficjalne zatwierdzenie pozycji Lenory jako następczyni tronu Equsses.

Na twarzy króla pojawił się dziwny grymas.

– Jak niby chcesz to zrobić? Pokażesz ją w tych jej ziemskich ubraniach i powiesz lordom „to wasza przyszła królowa", a ona zapyta się któregoś z nich o co chodzi z radą Dwudziestu? – Mężczyzna prychnął. – Poza tym, ona już za rok osiąga pełnoletność, a jej umiejętności władania Magią są jak u pięciolatki. Jak myślisz, co powiedzą ludzie, kiedy się dowiedzą, że ich Czarodziejka jest na etapie ćwiczeń zmiany jednych ubrań w drugie i nawet tego do końca nie umie?

– Fakt, nasza księżniczka jest nieco... ekscentryczna. – przyznał. – Ale na przykład jej braku umiejętności władania Magią nie uważam za wielki minus. Panie, przecież Equsses od prawie tysiąca lat władają sami mężczyźni i żaden nie korzystał z Magii, co wcale nie oznaczało, że byli słabymi władcami. Uważam też, nawet nie patrząc na jej tytuł Czarodziejki, że jej nieznajomość Magii w dzieciństwie przyczyniła się do tego, że ma zaoszczędzone ogromne ilości mocy we krwi.

– Dziewczynę widziałem na razie tylko raz – powiedział Marcus. – I nigdy nie powiedziałbym, że Czarodziejka będzie tak wyglądała. Ludzie mówili, że będzie jak ogień, który zniszczy zło na świecie, tymczasem ja spotkałem się z całkiem miłą i lekko nieogarniętą dziewczynką. Według mnie król ma racje, Henricu. Na razie Lenora nie jest gotowa na bycie następczynią tronu. Nie zna naszego świata, jak więc może nim rządzić? Oczywiście, według prawa sukcesji tron w pierwszej kolejności przypada dzieciom byłego króla i dopiero potem jego rodzeństwu, ale obawiam się, że w tym przypadku musimy złamać tę zasadę.

Zagryzł zęby. Już widział, w jakim otoczeniu się znalazł i jak bardzo zmyliło go zainteresowanie Lenorą. Traktowali ją jak egzotyczną ciekawostkę, dziewczynkę z Drugiej Planety. Nie widzieli w niej księżniczki, a co dopiero Czarodziejki. Nadia miała rację. Trzeba ją jak najszybciej przygotować do tej roli. Inaczej może się okazać, że całe te przedsięwzięcie poszło na marne, a dziewczyna zostanie z niczym.

Przez resztę narady nie odzywał się zbyt wiele, zamiast tego myślał nad tym, który z rodów mógłby się im przydać. Oficjalna wersja mówiła, że pierwsze miejsca w Radzie Dwudziestu trafiają do najwierniejszych rodów, lecz wiedział, że prawda leży nie w wierności, lecz w krwi. Przez osiemset lat panowania Duncanów królowie łączyli się z prawie każdym większym rodem. Prawie dwadzieścia z nich było zawartych między nimi a Deylosami; nie bez powodu ród pani Adeline zajmował tak znaczącą pozycję. Deylosowie płodzili dobrych zarządców i inteligentne, miłe dla oka panny o jasnych włosach, nie dziwota więc że wiele z władców nie mogło odwrócić od nich wzroku. Za tą urodą szła duma i nierzadko arogancja, choć dobrze skrywana. Wiedział, że niektórzy z królów starali się zmniejszyć ich wpływy, ale nigdy im się to w pełni nie udało.

Zbliżało się już późne popołudnie, gdy w końcu rada miała zostać zakończona. Oprócz standardowo omawianych przygotowań do zimy i kwestii podatków, pojawił się również wątek remontu stajni oraz zatrudnienia nowych ogrodników. Gdy już wszyscy mieli rozejść się do innych zadań, zatrzymali się słysząc chrapliwy głos Vermana Zareya. Tak jak Henric, Verman nie odzywał się zbyt wiele przez całe spotkanie, a jego czerwona twarz lśniła potem.

– Wasza Królewska Mość, chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię.

– Mów.

– Powiedziałeś, że nie zamierzasz oficjalnie przedstawić księżniczki Lenory. Wybacz mi moje słowa, ale... ale myślę że skoro nie chcesz tego zrobić powinieneś ponownie rozważyć zawarcie małżeństwa.

Głupcze. Właśnie naruszyłeś równowagę wszystkich wymiarów.

– Małżeństwa? – Głos Pana był zimny jak lód.

– Oczywiście nie mówię, że z kimś z mojego rodu – powiedział szybko, jakby coraz bardziej tracąc pewność siebie. – Ale może wziąłbyś za żonę chociażby córkę Johnsonsa, Saherę. Mówią, że jest niczym najpiękniejsza róża pośród sióstr.

– Powinieneś wiedzieć, lordzie, że nawet najpiękniejsza róża nie może się równać ze słońcem na niebie. – powiedział ostro. – Miałem jedną żonę. Nie potrzebuję kolejnej.

Czego on się spodziewał? Przecież wszyscy z góry wiedzieliśmy jaka będzie odpowiedź. Mimo swojej świadomości obowiązku, Michael odrzucał każdą propozycję od szesnastu lat, a takich pojawiło się z trzy razy więcej. Nawet lord Feibeth zaproponował mu swoją drugą córkę, młodą Hel, siostrę Adeline, lecz i ją odprawił. Pomimo tego, że słońce Adeline dawno zgasło, on wciąż był oślepiony jej blaskiem i mimo wielu prób żadna inna nie mogła zastąpić jej miejsca.

Bardowie i artyści będą wychwalali ich jako przykład miłości, która trwała przez całe życie, pomyślał. Ale co z tego jeśli ta miłość pociągnie nas wszystkich na samo dno?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top