Rozdział 29
Lenora jęknęła z bólu, kiedy Nadia wydawała jej kolejne polecenia. Dawno nie czuła mięśni nóg tak mocno jak dziś, a kłusując wokół niej na Asie momentami miała wrażenie, że zaraz spadnie.
– No dalej, jeszcze kółko! Spokojniej noga, nie rób mu ostrogi, przykładaj łydkę, nie piętę! Uspokój tułów i ustabilizuj rękę, bo zaraz wypnę ci te wodze!
– Błagam, nie... Już i tak nie mam strzemion...
– Nie gadaj, pracuj.
Zebrała się w sobie i mocniej usiadła w siodło. Sztywnymi palcami skróciła wodze by po chwili zacząć delikatnie działać wewnętrzną dłonią. Przycisnęła mocniej wewnętrzną łydkę, pilnując by zewnętrzna znalazła się za popręgiem i napięła prawą wodzę. Kiedy koń zgiął szyję i naparł na wędzidło, szybko pochwaliła go lewą ręką. Kątem oka spojrzała na Nadię, która kiwnęła z aprobatą głową.
– Dobrze, teraz możesz przejść do stępa.
Kiedy As zwolnił, pilnowała, by od razu nie rzucić wodzy. Odliczyła do pięciu i dopiero wtedy powoli zaczęła wypuszczać je z ręki. Poklepała go po obu stronach szyi a on głośno prychnął.
– Na dzisiaj ci starczy. – Uznała jej Klacz. – Dawno nie brałaś treningów i nie jesteś przyzwyczajona do tego rodzaju pracy. Jutro zrobimy coś więcej.
– Ja chyba na razie podziękuję. – Szybko pokręciła głową. – Jutro będę miała problem ze wstaniem z łóżka.
– Nie przesadzaj. – Zaśmiała się. – Ale jeśli faktycznie jesteś tak zmęczona, to daj go koniuszym do występowania.
– Nie, wolę sama to zrobić.
– Jak skończysz, przyjdź do pokoi twoich rodziców, chcą z tobą o czymś porozmawiać.
Kiwnęła głową, a kiedy Nadia poszła do zamku skupiła się i wyczarowała strzemiona. Jej przyjaciółka była bardzo dobrą trenerką, ale potrafiła dać w kość. Dziewczyna podziwiała Nadię, że miała do niej tyle cierpliwości.
Po dziesięciu minutach zsiadła z wałacha i ruszyła w stronę stajni. Gdy weszła do środka zobaczyła Marka, który trzymał myszatego kucyka, podczas gdy Lily zakładała mu siodło.
– Jedziecie na spacerek? – zapytała.
– Tak, Lily chciała pojechać na jezioro – odparł chłopak. – Ej, mały, nie gryź!
– Wybacz – powiedziała przepraszająco dziewczyna. – Dlatego chciałam byś go potrzymał.
– Jak się cieszę, że już nie jeżdżę na kucykach. – Lenora zaśmiała się, zdejmując siodło ze skarogniadego konia.
– Twój Waleczny wcale nie jest wyższy – burknęła młodsza dziewczyna. – Z resztą, mam też z pięć innych wyższych koni niż twoje.
– Dobra, dobra, nie denerwuj się. – Odstawiła siodło na wieszak. – Jak chcesz możesz dziś wieczorem przyjść do mnie do pokoju, pogramy sobie na konsoli.
– Nie wiem jak to się robi. Z resztą co to jest konsola?
I teraz jak wytłumaczyć komuś takiemu co to jest PlayStation?, pomyślała. Na Ziemi ludzie w jej wieku potrafiliby to wytłumaczyć z marszu w środku nocy, tymczasem ona miałaby problem ze zrobieniem zdjęcia telefonem.
– To jest takie urządzenie dzięki któremu możesz grać w różne gry na telewizorze – wytłumaczyła. – Telewizor to taka większa komórka, na której wyświetlają się obrazki z dźwiękiem. Z resztą masz nawet jedną, dałam ci na święta Bożego Narodzenia. – Przynajmniej dla mnie to były święta, dla reszty był to zwyczajny dzień.
Lily skrzywiła się.
– Jeśli to coś jest równie nudne jak ten grat co mi dałaś, to nie przyjdę. Jak możesz w ogóle spędzać czas na czymś takim?
– Skoro według ciebie jest to takie nudne, to dlaczego mi tego nie powiedziałaś? – zapytała zaskoczona. – Zainstalowałabym ci parę gier i po kłopocie. Serio, nie wierzę, że nie zainteresowałaś się takim smartfonem. Ludzie w naszym wieku na Ziemi są od nich wręcz uzależnieni!
Lily ściągnęła wargi i podeszła do Lenory, patrząc się na nią wściekłym spojrzeniem. Dziewczyna prawie się zaśmiała; jej kuzynka miała minę jakby chciała ją zabić, co przy jej wzroście było całkiem zabawne.
– Nie jestem taka jak inni! Tak jak ty pochodzę z Duncanów! Bratając się z jakimiś prostakami hańbisz nasz ród! Poza tym jestem Naznaczona i nie pozwolę, byś tak do mnie mówiła!
Lenora zesztywniała i wyprostowała się na całą długość. Różnica wzrostu pomiędzy nią a córką Pana od razu się zwiększyła. Nie zamierzam pozwolić, by jakaś gówniara mi pyskowała, pomyślała. Eh, skutki bezstresowego wychowania. Dlaczego ja muszę je naprawiać?
– Czy naprawdę myślisz, że bycie Naznaczonym jest powodem do dumy? – Uniosła brew.
– Ej, dziewczyny, uspokójcie się! – Mark szybko je rozdzielił. – Lily, Lenora chciała byś miła. Nie bój się, ona nie jest przeciwko tobie!
Nastolatka spojrzała się na niego zaskoczona. Po chwili powiedziała z wyrzutem.
– Jak to nie jest przeciwko mnie? Ona jest córką młodszego brata mojego ojca i gdyby nie mój pobyt w Ydah byłabym od niej starsza o osiem lat! To ja byłabym pierwsza w sukcesji do tronu, nie ona!
– Hej, spokojnie! – warknęła Lenora. – Po pierwsze, nie mów o mnie jakby mnie tu nie było. Po drugie, czy to naprawdę moja wina, że Restandor napadł na wasz dom? Jakbyś zapomniała, to nie ciebie chce dopaść, tylko mnie! Po trzecie, nie planuję tu zostać. Kiedy tylko załatwimy Restandora ja stąd spadam i się za siebie nie oglądam.
– Że co? – Mark wytrzeszczył na nią oczy. – Lenoro, nie możesz! Jesteś Czarodziejką!
– I co mi to dało? Im dłużej tu zostanę tym większe prawdopodobieństwo, że to ja następna umrę, a nie zamierzam tracić tu głowy. A teraz wybaczcie, ja idę spotkać się z moimi rodzicami-władcami. Do zobaczenia, Lily i miłej przejażdżki! – Uśmiechnęła się wyjątkowo wrednie i odeszła.
Kiedy weszła do komnat swoich rodziców, odetchnęła z ulgą. Po raz pierwszy pokłóciła się z Lily i widząc jakich argumentów używa dziewczyna domyślała się, że to w jaki sposób Pan traktuje swoją córkę miał na to wpływ. Nastolatce ewidentnie podobało się to jak jest traktowana przez swojego ojca i faktycznie zaczynała wierzyć w to, jaka to ona nie jest wyjątkowa.
– Dlaczego masz taką minę? – Evelyn uniosła brew. – Jeszcze niedawno byłaś w dobrym nastroju.
– To przez Lily – przyznała. – Trochę się pożarłyśmy... znaczy się pokłóciłyśmy.
– O co poszło? – zapytała Nadia.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Zaprosiłam ją do siebie, byśmy pograły sobie na konsoli, ale wzgardziła ziemskim wynalazkiem.
– I tylko o to? – Nicolas spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Lenoro, wiem, że się zgodziliśmy na twój powrót na Ziemię, ale musisz zrozumieć, że dla Lily to Equuses jest domem! Ziemia jest dla niej kompletną abstrakcją i nie możesz oczekiwać, że...
– Widzę, że mnie źle zrozumieliście – dałam jej przykład, że ludzie w naszym wieku często są uzależnieni od technologii, a ona wkurzyła się na mnie, że porównałam ją do większości i stwierdziła, że „hańbię nasz ród". – Zrobiła cudzysłów palcami. – Poza tym stwierdziła, że nie mam prawa tak do niej mówić, bo jest Naznaczona.
Reakcja Nicolasa gwałtownie się zmieniła; z niedowierzania przeszedł w zaskoczenie a później w złość.
– Nie do wiary, że ona się czymś takim chwali – powiedział. – Czy naprawdę sądzi, że Naznaczenie to powód do dumy?
– To samo jej powiedziałam.
– Trzeba natychmiast porozmawiać o tym z Michaelem – stwierdziła stanowczo Evelyn. – Lily staje się zdecydowanie zbyt rozpieszczona. Trzeba jej skrócić smycz, by nie długo zacznie się przed nami chwalić, że była w Ydah!
– Musimy to zrobić delikatnie. Nie możemy sobie pozwolić na kolejnego wroga – przypomniała Nadia.
– Ostatnią rzeczą, której chcę jest walka z własnym bratem – westchnął Nicolas. – Nadio, jak myślisz, co powinniśmy zrobić.
– Na razie proponuję obserwować Lily. Jeśli nadal będzie rzucała podobnymi aluzjami dotyczącymi Ydah, będziemy musieli ją zamknąć. Nie po to, by nie zrobiła nam krzywdy, ale przede wszystkim sobie. Zbyt wiele bodźców może wpływać negatywnie na jej stan psychiczny, a w zamknięciu będą one na pewno ograniczone. Poza tym, mówią, że każde szaleństwo ma swój koniec. Jeśli, nie daj Koń, Duch przejmie nad nią kontrolę, a ona kogoś zabije, gdy porzuci jej ciało obudzi się w pełni świadoma tego co zrobiła, a nie wiadomo jaka będzie wtedy jej reakcja.
Nicolas pokiwał głową.
– Dobrze. Sprawą mojej bratanicy zajmiemy się później, tymczasem przejdźmy do naszego głównego celu tej wizyty.
Lenora usiadła na krześle przy biurku, zastanawiając się o co chodzi. Pewnie o sprawy wojenne, pomyślała.
– Na razie przez większość swojego pobytu musiałaś się ukrywać; ludzie nie wiedzą, że wróciłaś i choć na arenie u Restandora dałaś popis, to nie każdy z daleka widział co się działo, poza tym później zaczął się prawdziwy chaos. Nie muszę chyba dodawać, że na pewno nie zjawiła się tam cała Equuses – powiedział Nicolas. – Nawet jeśli krążą o tobie plotki, są okryte tajemnicą i mało kto wie co jest prawdą, a co fałszem.
– Dlatego też na przyjęciu na naszą cześć nie przedstawiliśmy cię jako naszą córkę – dopowiedziała przepraszająco Evelyn. – Nie chcieliśmy naruszyć twojej prywatności, co na pewno się stanie, jeśli oficjalnie uznamy, że powróciłaś.
Dziewczyna kiwnęła głową. Nie mówiła o tym rodzicom, ale Nadia powiedziała jej wtedy dokładnie to samo.
– Nie muszę ci chyba przypominać, ze za trzy dni kończysz piętnaście lat – kontynuował Nicolas. – Na Equuses to jest właśnie wiek, w którym zdobywasz pełnoletność. Myślę, że jesteś już gotowa, by zabrać cię w góry, tam gdzie stacjonuje nasze wojsko.
– Wojsko? – zapytała ożywiona nastolatka.
– Dosyć skromny oddział, tysiąc wojowników Armii Królewskiej. Nie dawno rozpoczęliśmy negocjacje z Alixią, jeśli wszystko się uda prześlą nam fragment swojej armii.
– A co z tymi dwoma krainami? Z Północną i...
– Północ przesłałaby nam swoją armię, gdyby nie odległość i koszty. Z Mezondą zaś nie potrafimy nawiązać łączności, a szkoda, bo tamte ludy mogłyby dać nam niezwykłe poparcie... jeśli uzgodnilibyśmy odpowiednią cenę.
Ceny, ceny. Słysząc w jaki sposób Nicolas wypowiedział te słowo, spodziewała się, że byłaby ona ciężka do zaakceptowania, jeśli w ogóle dopuszczalna.
– Podczas gdy wraz z ojcem będziecie w górach, ja dokończę organizowanie twojego przyjęcia urodzinowego. – Widząc minę dziewczyny uśmiechnęła się lekko. – Gdybyś się zainteresowała co się dzieje w Pałacu, dobrze byś o tym wiedziała.
– Czy to rozsądne robić te przyjęcie teraz? – zapytała zaskoczona. – Pewnie będzie dużo kosztowało, a prowadzimy wojnę!
Evelyn uśmiechnęła się.
– Byłoby to nierozsądne, gdyby nie nasza Magia. Nie bój się o finanse, bo jedyne na czym się wykosztujemy to napoje i jedzenie. Za resztę płacić nie musimy.
Nicolas spojrzał na Nadię.
– Wyruszymy za dwa dni, tymczasem czy mogłabyś pomóc Lenorze ułożyć jakieś sensowne przemówienie, które wygłosi przed armią? Większość z żołnierzy jest niewiele starsza od niej, będzie musiała zdobyć ich autorytet, by szanowali ją jako jedną z naszych.
– Miałaś rację, będziemy musieli przenieść twój trening na inny termin. – Nadia uśmiechnęła się pod nosem. – Ułożymy ci takie przemówienie, że wszystkim szczęki opadną!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top