Lustberry "Zrozumienie"
To zamówienie zostało złożone przez Shadow_Aylin , mam nadzieję, że spełniłam oczekiwania osoby zamawiającej ^^ i tutaj główną rolę będzie grała raczej fabuła, a lemon to będzie taki ala dodatek.
Num. To zapraszam.
Ship: Lustberry
Kinks: właśnie nie ma nic specjalnego
-----------------------------------------------------------
*Pov Lust*
Prawie dosłownie wypadłem przez drzwi baru, uwalniając się jednocześnie od tej chorej, pełnej dzikiego pożądania hołoty. Nareszcie mogłem nabrać powietrza w płuca. Wyplułem resztę białej, lepkiej substancji, która znajdowała się jeszcze w moich ustach.
Jak ja nienawidzę tego, co robię. A chyba wszyscy wiedzą co robię. Nie? W takim razie, oświecę niezorientowanych. Jestem striptizerem.
W trakcie mojej pracy, muszę udawać napaloną zabawkę, której w głowie tylko seks i flirt przy mocnych drinkach. Nawet dobrze mi to wychodzi. Jestem uważany za jednego z lepszych striptizerów w okolicy. Jednak wcale nie cieszę się z takiej sławy. Poza tym, wiąże się z nią nie tylko podziw i chęć bycia zaliczonym przez każdego z mojego Universum, ale też wyzwiska na każdym kroku, śmiech, a czasem nawet gwałt... takie zdanie o mnie obiegło też całe Multiversum. Wszędzie gdzie nie pójdę jestem wyzywany od dziwki, kurwy czy jeszcze gorszych, a ci, którzy mają jeszcze jakieś skrupuły i nie mówią mi tego w twarz, patrzą na mnie z obrzydzeniem i niechęcią.
Jest wśród nich tylko jedna osoba, która nie odtrąciła mnie na samym początku. Mały Sans zwany Blueberry.
Jak pewnie każdy wie, jest on bardzo miły, pomocny, uśmiechnięty i odważny. Jednak często jest, błędnie, uważany za słabego i nieświadomego. Wcale tak nie jest. Jest tak samo, albo nawet i bardziej, silny jak każdy inny w Multiversum, a co do nieświadomości... cóż... może w tym jest trochę racji. Rozumie dużo, ale nie wszytko.
Jak właściwie doszło do tego, że Blue i ja się zaprzyjaźniliśmy? Szczerze mówiąc, nie pamiętam. Jednak bardzo się cieszę, że tak się stało. Teraz, mam chociaż jedną osobę, z którą mogę szczerze porozmawiać, i która nie będzie mnie oceniać po tym, co robię. On dobrze wie, że tego nie znoszę.
Otworzyłem przed sobą portal, który prowadził do świata Swap.
Zawsze po pracy... eh, nawet trudno mi to słowo wymówić w takim kontekście... w każdym razie, mam taką "tradycję", że zawsze, kiedy kończę swoją robotę, idę do domu Blue. Tam przesiadujemy godziny rozmawiając i śmiejąc się. Właściwe wychodzę od niego wtedy, kiedy muszę wrócić do swojego zboczonego i zdegradowanego świata.
Właśnie, mówiąc o tym... chyba będę musiał poprosić Blue o możliwość zamieszkania u niego... czemu? Ponieważ wszystko się nasiliło. Wyzwiska, molestowania, gwałty... nie zniosę tego za długo...
Przeszedłem więc szybko przez portal i znalazłem się pod drzwiami do domu Blue. Zapukałem i czekałem na odpowiedź. Szybko ją uzyskałem.
Po chwili, drzwi otworzyły się energicznie, a za nimi stał nie kto inny, jak Blueberry.
- Cześć Lust. - przywitał się z szerokim, szczerym uśmiechem.
- Heja Blue. - odwzajemniłem gest.
- Przyszedłeś idealnie, akurat skończyłem robić obiad.
Przesunął się w drzwiach, żebym mógł wejść.
Przeszedłem więc przez próg i udałem się od razu za Blue do kuchni. Tam, na stole dostrzegłem talerz pełen taco. To jego specjalność.
- Częstuj się, śmiało. - powiedział, sięgając po dwa talerze i kładąc je po przeciwległych stronach stołu.
- Z chęcią, tylko najpierw... musiałbym chyba przepłukać usta...
Blueberry najwyraźniej zrozumiał o co mi chodzi, bo powiedział:
- Spokojnie, płyn jest na umywalce w łazience, znajdziesz od razu.
Uśmiechnąłem się delikatnie i skierowałem się do wspomnianego przez Blue pomieszczenia.
Tam, szybko wypłukałem usta, najpierw wodą, potem płynem.
- Potrzebowałem tego... - powiedziałem cicho do siebie.
Spojrzałem w lustro, umieszczone nad umywalką. Patrzyłem przez pewnie czas na swoje odbicie, po czym oparłem głowę na chłodnej, czystej i gładkiej powierzchni lustra. Trwałem tak przez dłuższy czas, myśląc tylko nad tym, kim tak naprawdę jestem.
Zacząłem się gubić w rzeczywistości. Konflikt ról, z którym się borykałem, naprawdę namieszał mi w głowie. Z jednej strony, mam być pożądaną i pełną pożądania istotą, aby móc wpasować się w swój własny świat; w swoje własne życie... z drugiej jednak strony, wcale nie chcę być tym, kim muszę być. Nie chcę tego wszystkiego, co mam. Może poza przyjaźnią... prawdziwą przyjaźnią. Kim mam w końcu być? Tym, kim chcę, czy tym, kim muszę? Co jest ważniejsze?
Moje, jakże głębokie, rozmyślania, na temat własnego przeznaczenia i powinności, przerwał mi łagodny głos:
- Lust... Lust, wszystko dobrze?
Blue... czemu tutaj przyszedł? Czemu pyta czy wszystko w porządku? Czyżbym siedział tutaj tak długo, że zaczął się martwić?
- Tak, czemu miałoby być źle? - odwróciłem się w jego stronę z naciąganym uśmiechem.
Westchnął.
- Lust, wiem kiedy coś jest nie tak... nie jestem głupi, ani ślepy. - jego wypowiedź zabrzmiała trochę jak reprymenda od rodzica.
Wypuściłem głośno powietrze.
- Masz rację... nie oszukam cię...
- Więc, powiedz, co jest nie tak? Albo lepiej chodźmy do kuchni; porozmawiamy przy jedzeniu. - mówiąc to, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do pomieszczenia, o którym wspomniał.
Kiedy już tam doszliśmy, posadził mnie na jednym krześle, a sam usiadł na przeciwległym.
- Więc, o co chodzi? Co się stało? Wiesz przecież, że możesz mi wszystko wyznać. - uśmiechnął się ciepło, co dodało mi otuchy.
Wziąłem głęboki oddech i zacząłem:
- Cóż, od pewnego czasu, jest u mnie... gorzej... pogorszyło się... te wszystkie obelgi, kierowane w moją stronę, ten potworny dotyk na moim ciele, te wszystkie razy bez mojej zgody... tego wszystkiego jest ostatnio więcej i więcej... nie daję już rady... i... mam tutaj do ciebie prośbę, Blue...
- J-jaką? Pomogę ci jak t-tylko będę mógł... - mówił prawie, że przez łzy.
- Mógłbym u ciebie zamieszkać... na pewien czas? - spytałem nieśmiało, pełen niepewności.
Proszę go przecież o możliwość zostania w jego domu. Miałby dwa razy więcej problemów na głowie. Dwa razy więcej sprzątania, gotowania, kupowania i innych tego typu rzeczy... oczywiście pomagał bym mu w miarę możliwości, jednak myślę, że i tak to on by więcej robił w domu. Nie zdziwiłaby mnie więc odpowiedź negatywna. A jednak.
- Jasne, nie przejmuj się niczym, możesz zamieszkać tutaj na ile tylko chcesz. Papy nie wróci przez dłuższy czas więc nie ma problemu.
No tak... jego brat... opowiadał mi, że od niedawna mieszka w innym AU, dokładnie w Underfell. Przeprowadził się tam do swojego już narzeczonego, Edge (ach, tak papycest. Edge x Honey to jeden z niewielu tego typu shipów shipuję, bo nie widziałam zbyt wiele innych. Szczerze, chyba jeszcze nigdy nigdzie w żadnej mojej książce nie wplotłam wątku papycest. Jak to mówią, zawsze musi być ten pierwszy raz XD dop. Autorki). Mówił też, że Honey wspominał, iż może z jego pokoju zrobić sypialnię dla gości, więc chyba zostanie w UF na stałe.
Gdy tylko usłyszałem, że się zgodził, objąłem go mocno, przez stół i wtuliłem się w niego.
- Dziękuję ci Blue... tak bardzo ci dziękuję...
- Nie ma sprawy, Lust. I tak przydałoby mi się trochę towarzystwa. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
Teraz tylko przenieść swoje rzeczy do jego domu i jestem wolny...
*Time Skip*
Mieszkam z Blue już od dłuższego czasu. Obydwoje zdążyliśmy już do siebie przywyknąć i zachowujemy się zupełnie naturalnie w swoim otoczeniu; nie wstydzimy się siebie.
Od pewnego czasu, zacząłem też sypiać z Blue... i nie, nie jest to w tym znaczeniu, o którym myślicie, zboczuszki. Po prostu śpię z nim w jednym łóżku. Dlaczego? Ponieważ ostatnio mam problem ze snem... ciągle się budzę zlany zimnym potem po potwornych koszmarach o moim dawnym życiu...
Tak, skończyłem z tym bagnem raz na zawsze. Jednak, mimo to, dalej wiele osób uznaje mnie za dziwkę...
Ale, tak w skrócie, dlatego zasypiam z Blue.
Właśnie od dłuższego czasu nie śpię i przyglądam mu się. On jeszcze nie wstał. Wygląda w ten sposób tak niewinnie...
Na moją twarz wkradł się rumieniec. Poczułem dziwne ciepło na całym swoim ciele, zwłaszcza w okolicach duszy, która nagle przyspieszyła swoje bicie. Czułem wręcz niepohamowaną chęć przysunięcia się bliżej niego, żeby chociaż go objąć...
Zbliżyłem się więc nieco do niego; na tyle, że nasze twarze były tylko kilka centymetrów od siebie. Po chwili, moja ręka znalazła się na jego biodrze, a już niedługo potem zaczęła wędrować wzdłuż jego ciała... przez talię i ramię aż na policzek. Wtedy też ponownie spojrzałem na niego i dostrzegłem, że nie śpi.
Przerażony, odskoczyłem od niego jak najszybciej, wypadając przy okazji za łóżko.
- Ał... - chwyciłem się za głowę, którą uderzyłem o posadzkę.
Usłyszałem cichy śmiech Blue z łóżka.
- Więc... kiedy planowałeś mnie obudzić? - wychylił głowę za ramę łóżka.
- Nie planowałem. - przyznałem, dalej lekko zawstydzony.
Kolejny raz usłyszałem jego śmiech. Był tak melodyjny i łagodny... mógłbym go słuchać przez wieczność.
- Myślę jednak, że powinieneś zaplanować zejście do kuchni na śniadanie. - wstał ze świątyni wygody (aka łóżka) i skierował się do drzwi od pokoju.
- Już się robi. - wstałem z podłogi i podążyłem za nim.
Co to było? Co ja zrobiłem? Co ja czułem? Dlaczego to uczucie się utrzymuje? Mam tyle pytań... nigdy czegoś podobnego nie czułem przy żadnej osobie... musiałbym się kogoś spytać o radę... ale to po śniadaniu.
*Time Skip*
Blue pewien czas temu wyszedł na swój trening, więc nie będzie go przez pewien czas... mogę teraz spytać kogoś o to dziwne, nieznane mi dotychczas uczucie. Postanowiłem udać się do Dream'a. W końcu jest strażnikiem dobrych emocji, a to co ja czuję, nie może być złe.
Wstałem czym prędzej z kanapy, na której dotychczas siedziałem, i otworzyłem portal do domu marzyciela. Miejmy nadzieję, że nie zamknie mi drzwi przed nosem...
Przeszedłem szybko przez portal i rozejrzałem się.
Tak, jestem tam, gdzie trzeba.
Podszedłem jak najszybciej do drzwi od domu Dream'a i zapukałem kilka razy. Po chwili, otworzył mi strażnik i obrońca dobrych emocji we własnej osobie.
Widząc mnie po drugiej stronie drzwi, nieco się skrzywił, jednak nieznacznie. Prawie niezauważalnie. Właśnie. Prawie.
- Och, cześć Lust. Nie spodziewałem się ciebie...
- Tak, cóż... jest pewna rzecz, o którą chciałbym cię zapytać... jest to szybkie pytanie, więc nie zabiorę ci za dużo czasu.
- W takim razie, o co chodzi? - widocznie się ucieszył, że nie zabawię tutaj długo.
- Więc, chodzi o uczucia... a raczej uczucie... nie wiem nawet jak się nazywa, dlatego przyszedłem.
- Hmmm... mógłbyś je opisać? - poprosił marzyciel.
- Ummm... no to... kiedy widzę i jestem blisko... pewnej osoby, czuję na twarzy rumieniec i jest mi tak ciepło i dobrze, dusza mi szybciej bije, czuję się tak lekko... ogólnie czuję się jakbym był w niebie. - starałem się opisać to wszytko co się ze mną dzieje jak najlepiej.
Dream chwilę na mnie patrzył zaskoczony, po czym powiedział:
- Lust, ty się zakochałeś.
Stałem tam przez krótki czas po czym spytałem:
- Ja co?
- Zakochałeś się. - powtórzył. - Czujesz miłość. Myślałem, że jest to dosyć powszechne uczucie w twoim świecie...
- Już tam nie mieszkam. Poza tym, dominujące tam uczucie to chora żądza ciała. Tam nikt chyba nawet o tym nie słyszał...
- O miłości?
- Tak... nikt nigdy nie czuł nic takiego. Dlatego nie wiedziałem, co to jest... jak się to czuje.
Widziałem przez moment w oczach strażnika współczucie. Szczere współczucie. Chyba u żadnej osoby, poza Blue, nie widziałem czegoś takiego.
- Więc cieszę się, że mogłem ci pomóc. - uśmiechnął się.
Jednak nie kpiąco, ani sztucznie. Uśmiechnął się szczerze.
- Dziękuję Dream... cóż, ja będę się zbierał, nie chcę więcej marnować twojego czasu. Pa. - pomachałem mu na pożegnanie, otwierając portal i przechodząc przez niego.
Kątem oka dostrzegłem, że odwzajemnił gest.
Uśmiechnąłem się.
Po chwili, byłem już w domu Blue. Dokładnie tam, gdzie byłem przedtem. W salonie na kanapie. Teraz tylko poczekać na Blue... myślę, że powinienem powiedzieć mu, jakim uczuciem go darzę.
Słyszałem kiedyś, że nie jest to takie proste, na jakie wygląda. Mimo to, myślę, że sobie poradzę.
Nie musiałem czekać długo, ponieważ już po kilku minutach drzwi zostały otwarte przez właściciela domu.
- Cześć Lust. Wróciłem.
Wszedł do salonu, trzymając się za nadgarstek.
- Hej, Blue, co ci się stało? - spytałem, widząc, że trzyma się za rękę.
- Nic wielkiego, źle upadłem na treningu. Przejdzie. - uśmiechnął się.
Przez moment milczałem, po czym odważyłem się powiedzieć:
- Słyszałem kiedyś od kogoś, że pocałunki pomagają w gojeniu się ran. Może byśmy spróbowali?
Podniosłem jego bolącą dłoń do ust i delikatnie ją pocałowałem.
- Lepiej? - spytałem, podnosząc wzrok na, całego niebieskiego od rumieńców, Blue.
- O-o wiele... - wydukał, widocznie zawstydzony.
Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie tak, że siedział tyłem do mnie na moich kolanach. Wtuliłem się w niego, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. Delikatnie się z nim kołysałem.
- Coś się stało, Lust? - spytał po chwili Blue.
- Nie, z czego wnosisz? - odpowiedziałem, zadając pytanie jednocześnie.
- Cóż, to jest w sumie pierwszy raz, kiedy w ten sposób się do mnie tulisz.
- Jeśli jest to problem, mogę przestać. - zapewniłem, zabierając powoli dłonie z jego brzucha.
- Nie! Nie... przytul mnie tak jeszcze raz... proszę... - poprosił cicho.
Nieco zaskoczony, znowu zaplotłem ręce wokół jego talii i schowałem głowę w jego ramieniu. Lekko bujałem się z nim w lewo i w prawo. Po chwili, poczułem, że jego ciało stało się bezwładne. Zasnął. Musiał być naprawdę zmęczony treningiem.
- Hah, mój mały, słodki Blue... - powiedziałem cicho do siebie, zanim podniosłem go na rękach i przeniosłem do jego sypialni.
Tam, ułożyłem go delikatnie na łóżku i spojrzałem na niego.
Niebieska chusta, zawiązana na jego szyi, trochę się rozluźniła odsłaniając tym samym jego śnieżnobiałe kręgi. Wyglądał tak niewinnie... podobno każdy tak wygląda podczas snu, jednak on wyglądał wyjątkowo...
Nie wiem co mnie skusiło, ale przysunąłem się do jego twarzy i złożyłem na ustach Blue delikatny, ale pełen uczucia i pasji, pocałunek.
Możecie więc sobie wyobrazić, jak bardzo się zdziwiłem, kiedy poczułem szarpnięcie na swojej kamizelce i usłyszałem cichy pomruk spod siebie.
Pod wpływem szarpnięcia, poleciałem prosto na łóżko. Aby nie upaść na Blue, musiałem podeprzeć się rękami po obu stronach jego głowy.
Przerwałem pocałunek i szybko spojrzałem w stronę niższej osóbki.
- Mogłeś mi to powiedzieć słowami. - zaśmiał się delikatnie.
- Nie spałeś?! - wykrzyczałem wręcz, cały zarumieniony ze wstydu.
- Ani na chwilę nie zasnąłem. - powiedział z uśmiechem.
Spryciarz, widocznie wyczuł, że coś jest nie tak, skoro zacząłem zachowywać się inaczej niż normalnie.
Schowałem całą fioletową twarz w ramieniu Blue.
- Więc... ten pocałunek... czy on był tym, co myślę?
- A o czym myślisz? - spytałem, jednak dobrze wiedziałem o co mu chodzi.
Moja pewność siebie szybko wróciła na miejsce.
- Wiesz przecież. - teraz to on odpowiedział zawstydzony.
- Nie wiem. Musisz mi wyjaśnić. - zacząłem się z nim droczyć.
Blue westchnął i odwrócił wzrok. Chwilę trwał w tej samej pozycji, jednak kiedy w końcu spojrzał na mnie, dostrzegłem w jego oczach błękitne serca.
- Też cię kocham, Lust.
Po tym, ponownie szybko pociągnął mnie w swoją stronę łącząc tym samym nasze usta w kolejnym, namiętnym pocałunku.
Już po chwili udało mi się go zdominować. Prawie od razu mi się oddał.
Całowaliśmy się przez dłuższy czas. Podczas tego, Blue zaczął powoli wsuwać dłonie pod mój top.
Czując to, niechętnie przerwałem pieszczotę i spojrzałem na niego, delikatnie chwytając go za nadgarstki.
- Jesteś tego pewien, Blue? Nie chcę cię skrzywdzić… jeśli nie chcesz, nie musimy. Nie zmuszam się do tego… - powiedziałem, patrząc na niego niepewnie.
- Chcę tego, Lust. - odparł, kiwając energicznie głową.
Dwie błękitne, błyszczące gwiazdy pojawiły się w jego oczach.
Uśmiechnąłem się łagodnie, widząc jego entuzjazm i znowu przysunąłem się bliżej do niego.
- W takim razie, myślę, że możemy zacząć ~. - mówiąc to, ponownie połączyłem nasze usta w pocałunku.
Blueberry cicho zamruczał w moje usta.
Zachęciło mnie to tylko do pogłębienia czułości, co zrobiłem. Powoli zacząłem ściągać dolną część ubrania Blue. On poszedł w moje ślady i także zaczął mnie rozbierać.
Już po chwili obydwoje byliśmy nadzy. Każdy z nas miał już swoje ecto-body. Ja męskie, a Blue damskie.
- Na pewno tego chcesz? To może nieco boleć na początku… - dopytałem.
Chciałem być pewien tego, że nie skrzywdzę go w ten sposób. Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiał. Nie chcę, żeby czuł to samo, co ja musiałem czuć...
- Tak Lust, nie musisz się pytać... chcę tego. - uśmiechnął się słodko, przyciągając mnie bliżej. - Po prostu... oddajmy się tej emocji...
I znowu, głęboki, wypełniony uczuciem pocałunek.
Nie zwlekając już dłużej, wszedłem w niego delikatnie i ostrożnie.
Blue cicho jęknął, zaciskając oczy i dłonie na moich ramionach.
- Lust, proszę... poczekaj... - poprosił mnie nieśmiało, przerywając pieszczotę.
- Co tylko zechcesz, Blue ~. - złożyłem lekki pocałunek na jego szyi.
Usłyszałem od niego słaby chichot. Sam się uśmiechnąłem.
Po niedługim czasie, Blue zaczął powoli ruszać biodrami w przód i w tył. Dał mi tym samym znak, że już mogę zacząć.
Spełniłem jego prośbę i zacząłem powoli się w nim poruszać.
Blue cicho jęczał i ciężko oddychał. Jego dłonie spoczywały zaciśnięte na moich ramionach.
- L-Lust… t-to jest… ah… wsp-paniałe… - powiedział cicho pomiędzy oddechami.
- M-miło słyszeć ~. - odparłem, delikatnie go całując.
Już chwilę potem pogłębiliśmy pieszczotę.
Poruszałem się w nim praktycznie bez przerwy, z czasem przyspieszając, na jego prośby. Co jakiś czas wymienialiśmy się krótkimi, ale gorącymi i pełnymi uczucia pocałunkami. Jego dłonie wędrowały w górę i w dół mojego ciała; podobnie w moim przypadku.
Po pewnym czasie, chcąc sprawić Blue jeszcze więcej przyjemności, zacząłem łagodnie pieścić i całować jego piersi. Po jego głośniejszych jękach mogłem się domyślić, że osiągnąłem swój cel.
- O-och, gwiazdy… a-ah… Lust… t-to jest, ah ~, niesamowit-te…
Odpowiedziałem cichym śmiechem.
Wtem, poczułem i spostrzegłem, że Blue zaczął ciężej oddychać, zacisnął mocniej oczy i dłonie na kołdrze, a także zacisnął się bardziej na mnie. Szybko zdałem sobie zaprawdę z tego, co to oznacza.
- Aah ~… L-Lust… j-ja chyba… ah ~!
I w tym momencie doszedł, bardzo intensywnie.
Dyszał po tym zmęczony, jednak dało się dostrzec, że czuł się naprawdę dobrze i było mu bardzo przyjemnie.
- Lusty… to było… naprawdę przyjemne… proszę, pozwól mi to poczuć jeszcze raz…
- A co ty na to, żeby nieco zmienić pozycję? - spytałem, delikatnie przejeżdżając dłonią po jego gładkich, krągłych biodrach.
- Mmm… niech będzie. Co proponujesz?
Uśmiechnąłem się tylko, obracając go na brzuch i podnosząc jego biodra lekko do góry.
- Tak będzie dobrze? - zapytałem, chcąc się upewnić, że nie ma w tym co robię nic złego.
Pokiwał łagodnie głową, na znak, że mogę kontynuować.
Wszedłem w niego ponownie, niezwykle ostrożnie, aby go nie skrzywdzić.
Usłyszałem jego cichy jęk pełen przyjemności. Jego dłonie i zęby zacisnęły się ciasno na kołdrze.
Zatrzymałem się na chwilę, aby dać mu czas na przyzwyczajenie się. Nieco się zdziwiłem, kiedy prawie od razu po tym, jak przestałem się poruszać, Blue zaczął nerwowo ruszać biodrami w przód i w tył, pojękując przy tym głośno.
Tak jak prosił, zacząłem powoli wchodzić i wychodzić, ciągle na niego uważając.
- L-Lust… m-możesz przyspiesz-szyć, jak ch-chcesz… ah… powiem ci, j-jak będzie c-coś, ah ~, nie t-tak…
- Na pewno? - spytałem dla upewnienia.
Kiwnął głową mówiąc przy okazji krótkie "mhm" i wtulając się mocniej w fałdy pościeli.
Tak jak chciał Blue, przyspieszałem do czasu, aż dostrzegłem u niego dyskomfort. Wtedy trzymałem tępo, które dawało nam obydwu najwięcej satysfakcji i przyjemności.
To było niesamowite. Ja i Blue okazywaliśmy sobie miłość w najbardziej namiętny sposób. To nie było pierdolenie się, z czym miałem dotychczas doczynienia. To nie był zwykły odruch. To nie było chore pożądanie. To było ujawnienie najsilniejszego i najwspanialszego uczucia. Dwa ciała stawały się jednym.
Nasza wspaniała zabawa trwała przez dłuższą chwilę, aż w końcu czułem, że zbliżam się do szczytu. Poczułem, że Berry też jest coraz bliżej, po raz kolejny.
- B-Blue… jestem blisk-ko…
Zacisnąłem lekko dłonie na biodrach Blue i nieco mocniej docisnąłem nasze ciała do siebie.
Wszystkie jego słowa były stłumione przez kołdrę przyciśniętą do jego ust i głośne, piękne jęki.
I wtedy nastało to niezwykłe uczucie; wręcz nie do opisania.
Blue odchylił głowę do tyłu otwierając przy tym szeroko usta, z których następnie wydał się jęk głośniejszy od wszystkich poprzednich; bliski krzyku przepełnionego niewiarygodną przyjemnością.
Nie dłużej niż sekundę po tym, zarówno on, jak i ja doszliśmy.
Ostrożnie wyszedłem z niego, aby następnie położyć i wtulić się w niego od tyłu, na tzw. łyżeczkę, zatopić twarz w jego ramieniu i zaciągnąć się jego wspaniałym zapachem…
Usłyszałem jego cichy śmiech.
Podniosłem wzrok zaciekawiony i spytałem:
- Co jest, Blue? Z czego się śmiejesz?
- Po prostu… tak słodko potrafisz się tulić… - odpowiedział, odwracając się do mnie przodem, wtulając się w moje tors i splatając nasze nogi razem.
- Heh, uwierz mi, ty też tak potrafisz. - zapewniłem, lekko całując go w czoło.
Potem słyszałem już tylko jego głęboki oddech, świadczący o tym, że zasnął.
*Time Skip*
- Luuuuust! - usłyszałem głos Blue z góry.
- Taaaaaaak? - odpowiedziałem.
- Jak nazwałbyś nasze dziecko?
- Nie wiem, Sugar? Joshu? - rzuciłem przypadkowymi imionami.
- Jak będą bliźnięta, to mamy dwa imiona. - usłyszałem, jak wchodzi do kuchni, czyli pomieszczenia, gdzie i ja się znajdowałem.
- Może kiedyś… a czemu pytasz?
Berry spojrzał na mnie z politowaniem.
- Co? Chciałem tylko w widzieć czemu… pytasz…
I w tym momencie coś do mnie dotarło.
- JESTEŚ W CIĄŻY?!
Pokiwał głową, a na dowód podał mi test. Znajdowały się na nim dwie kreski.
- Naprawdę? - powiedziałem ze łzami w oczach.
- Tak, Lusty. Naprawdę. - zaśmiał się Blue.
- To najlepsze, co mogłem dziś usłyszeć. - powiedziałem, wtulając się w niego.
Czuję, że najbliższych 9 miesięcy będzie wyjątkowo długie…
-----------------------------------------------------------
Ummmm… nie podoba mi się ten shot. Nie podoba mi się, jak go napisałam. Lemon i sama końcówka są według mnie najgorsze… Mogłam to zrobić lepiej, ale… leń był silniejszy… niestety…
No to tyle, co mam do powiedzenia
(☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞
Bayo ~
Sleepysheepship6
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top