9.0 §
- Mam nieco lepszy pomysł. - wyjąłeś z torby maleńki, lśniący otoczak.
- Skąd masz mój kamień!? - uniosła się najniższa z rusałek.
- Znalazłem go w dole rzeki i pomyślałem, że pewnie należy do którejś z was. Chętnie go oddam w zamian za udzielenie informacji. - Zaproponowałeś własne warunki negocjacji. Uśmiech zrzedł z pogodnych twarzy wodnych nimf. Zaczęły szeptać między sobą, dyskutując nad tym, co z tobą zrobić.
- To jak, zgoda? - ponagliłeś równie niewinnym tonem, jakim wcześniej to tobie zaproponowano układ. Nie chciałeś, żeby zbyt długo się naradzały. Wydawały się być o wiele sprytniejsze i mądrzejsze od ciebie.
- Zgoda. - odpowiedziała była właścicielka kamienia. Ostrożnie złożyłeś zgubę na jej dłoniach.
- Musisz podążyć wzdłuż drugiego brzegu rzeki, aż pod Wielką Sowę. Drzewo powinno znajdować się u samego podnóża góry, na pewno go nie przeoczysz.
Skinąłeś głową w podzięce. Rusałki rozstały się z tobą ciepło:
- Żegnaj! Wracaj, kiedy tylko zechcesz! - nie miałeś w planach prędko ich ponownie spotkać.
Tracisz kamień z runą.
(Jeśli przybyłeś sam, przechodzisz do 9.3§)
(Jeśli przybyłeś ze strzygami, przechodzisz do 10.0§)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top