rozdział czternasty
Z rana gdy Bartek się obudził, Patryk nadal spał. Czuł się bardzo źle, a czując, że zaraz zwymiotuje gwałtownie wstał z łóżka przez co obudził Patryka.
- Coś się stało? - Spytał zaspany.
- Przepraszam. - Zdążył powiedzieć zanim mu się cofnęło i szybko poszedł zwymiotować do tolatety.
Gdy wrócił poczuł się trochę lepiej, ale Patryka nie było w pokoju.
- Proszę. - Wrócił chwilę później i podał mu szklankę z wodą i musująca tabletka, która nadal nie była do końca rozpuszczona. Powoli musowała w szklance wytwarzając niewielkie bąbelki, które z dołu przedostawały się szybko na powierzchnię tafli wody.
- Przepraszam, że cię obudziłem. - Powiedział biorąc od niego szklankę.
- Jest prawie 10, więc i tak przydałoby się wyjebac tych co zostali do domu. - Zaśmiał się. - O 12 przychodzi taka ukrainka ogarnąć całą chatę, bo później przyjadą rodzice. - Dodał.
- Działo się coś ciekawego później? - Dopytał biorąc łyka niezbyt dobrego napoju, po czym sięgnął po telefon i skupił się na jednej wiadomości.
- ... i w sumie tyle. - Nie słuchał wcale tego co mówił i słyszał tylko koniec. - Coś się stało? - Spojrzał na jego minę.
- W sumie to tak, ale to nie ważne. - Odpowiedział mu ponownie wpatrując się w wiadomość którą dostał, był dosłownie odrobinę od rozpłakania się.
- Możesz mi powiedzieć o wszystkim, postaram pomóc jakoś. - Usiadł obok niego na łóżku, ale ten milczał.
"Bartus byłam dziś z Eweliną w domu po jakieś rzeczy i jej też zrobił krzywdę jeśli możesz nie wracaj tam dziś, a najlepiej do momentu gdy przerwie ten ciąg alkoholowy"
Czyli gdzie on miał teraz mieszkać? Przecież gdyby nawet mieszkał u Julity to żadne ubrania jej taty nie były by na niego dobre, a w różowych topach chodzić nie będzie. Chociaż i tak to wydawało mu się lepsza wizja niż powrót czy życie na ulicy.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha, błagam powiedz o co chodzi. - Nadal drążył temat. - Zaufaj mi chociaż raz proszę cię. - Położył rękę na jego ramieniu.
- Ja.. - Zastanawiał się czy mu to mówić, ale postanowił powiedzieć tylko część. - Nie mam gdzie wracać przez nawet nie wiem ile. - Z jego oczu popłynęła pierwsza łza.
- Będzie okej, chodź tu. - Powiedział z otwartymi ramionami z zamiarem przytulania go więc Bartek po prostu wtulił się w niego i płakał. - Jeśli nie chcesz nie mów, ale ja z ogromną chęcią przygarnę cie do siebie nawet na wieczność. - Mówił.
- Ja nie chcę się narzucać. - Mówił do niego wycierając łzy w rękaw.
- Bartek posłuchaj mnie. - Puścił go i patrzył mu prosto w oczy. - Ja wiem jak to jest, bo kiedyś znałem osobę z tak strasznie podobnymi problemami do twoich. - Założył rękaw na dłoń i przetrał mu policzki z łez nie przejmując się tym, że bluza była jasna i zostanie na niej mokry ślad.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się lekko na tyle ile mógł.
- Będzie dobrze. - Powiedział i obrócił głowę w drugą stronę, a Bartek widząc, że tym razem sobie rękawem wyciera twarz odrazu zrozumiał, że płaczę.
- Co jest? - Spytał go, niezbyt rozumiejąc o co chodziło, ale było to przykrym widokiem.
- Ja przepraszam, ale przypomniało mi się coś okropnego. - Mówiąc to spojrzał na ścianę na której wisiały zdjęcia i ewidentnie zawiesił wzrok na tym odwróconym i parę sekund później przytulił się do Bartka.
Dawało mu to jakieś wnioski, ale nie chciał snuć jakiś teorii.
Później Patryk poszedł ogarniać osoby które też zostały na noc, a Bartek został sam w jego pokoju.
Dlaczego Patryk robił dla niego tak wiele? Jego zdaniem było to strasznie urocze z jego strony. Podczas każdego dotyku czy miłego gestu w jego stronę czuł się jakby inaczej, czuł się jakby nigdy nie chciał by to się kończyło.
Zdawało mu się, że od siebie dawał za mało, często kłócił się z nim, że czegoś nie chce, bo jego osobowość mu nie pozwalała przyjmować bezinteresownie każdej danej rzeczy, czy gestu.
Nigdy tak nie miał i nie wiedział jak powinien się zachowywać czy umieć przyjmować wsparcie. Wydawało mu się, że był inny, bo przecież większość gdy ktoś komuś oferuje coś korzystnego za nic po prostu przyjmuje to, a nie ma jakieś "ale".
Przyłapywał się ostatnio nad myśleniem o nim, ale nie w taki normalny sposób. Nawet spocony i zmęczony po treningu wydawał mu się strasznie atrakcyjny.
Chociaż nie! Stop.
On po prostu był przystojny i tyle, co nie?
Co z tego, że Bartek wolał płeć przeciwną? Chociaż może o to w tym chodzi?
Ale on nie mógł, po prostu nie mógł i za każdym razem wmawiał sobie to jako zazdrość odnoście jego wyglądu?
Chociaż co będzie wytłumaczeniem tego, że przy nim czuł się tak strasznie komfortowo? Co wytłumaczy to dziwne uczucie gdy się przytulali czy płakali przy sobie?
Może po prostu za dużo o tym myślał? Może po prostu stają się przyjaciółmi?
Później pomógł mu ogarniać jego pokój, mimo zapewnień, że chciał to zrobić sam i tłumaczył, że nigdy nie pozwala pani sprzątającej wchodzić do jego pokoju, więc jego też nie będzie wykorzystywał do tego, ale Bartek i tak mu pomógł chcąc w jakiś sposób mu pomóc skoro ma u niego zostać do wiadomości mamy, że ojciec przestał pić i mogą wrócić.
Pewnie będzie to trwało to poniedziałku, bo wtedy musi być na pewno w pracy inaczej go wyrzucą, a wtedy nie będzie miał pieniędzy na alkohol, a to była jego jedyna motywacja.
Później grali w grę czy rozmawiali na różne tematy do momentu gdy nie wrócili jego rodzice.
- Dzień dobry. - Powiedział im lekko zestresowany. - Przepraszam za kłopot, że zostaje tu na trochę dłużej. - Przecież będzie mieszkał razem z nimi pod jednym dachem. Cieszył się, że Patryk sam ich o tym poinformował.
- Hej Bartek, to żaden kłopot. - Mówiła jego mama.
- Bartek tak już ma, że przeprasza za nieistotne rzeczy. - Powiedział Patryk w stronę mamy.
- Chociaż mamy więcej czasu na trening. - Dodał jego tata ucieszony.
- Dzisiaj raczej żaden z nas nie ma siły. - Zaśmiał się Patryk, a jego tata czymś zajęty gdzieś poszedł.
- Właśnie Patryk, jak tam impreza? - Spytała jego mama wyjmując z torby na zakupy jedzenie, które zapewne kupiła przed powrotem.
- Nawet spoko. - Skomentował krótko, a Bartek stał w miejscu jakby błądząc wzrokiem po pomieszczeniu, stresował się nawet nie wiadomo czym.
- Jedliście coś? My z tatą jedliśmy na mieście, ale mogę wam coś zrobić. - Mówiła jego mama opierająca się tyłem o blat kuchenny.
- No. - Rzucił krótko. - Chcesz jakiejś herbaty? - Zwrócił się do Bartka.
- Nie trzeba, ale dziękuję. - Uśmiechnął się w jego stronę.
- Owocowa czy zwykła? - Spytał go mimo odmowy.
- Obojętne. - Rzucił krótko i usiadł na krzesełku przy wyspie kuchennej, bo na pewno zostaną tu jeszcze chwilę, a nie widziało mu się stać cały czas w miejscu.
Może on nie docenia wszystkiego? Może powinien przestać odmawiać mu nawet zwykłej herbaty? Przecież on nie chciał dla niego źle, a to co robił było bardzo miłe.
Wdzięczność zalewała go jak ciepła fala, powoli i stopniowo, otaczając go uczuciem ulgi. To było jak przyjemne ciepło, które rozpływało się w jego sercu, gdy uświadomił sobie, ile ktoś dla niego zrobił, nie oczekując niczego w zamian.
Później nawet zamienił parę słów z mamą Patryka, która wydawała mu się dobrą osoba, chociaż ich rozmowę o wczorajszej imprezie przerwał mu telefon.
- Halo? - Rzucił niepewnie wiedząc, że lepiej jak odbierał od niego telefon.
- Gdzie jesteś szczylu rozjebany? - Krzyczał na niego.
- Nieważne. - Rzucił krótko wiedząc, że nie może się z nim otwarcie kłócić bo mama Patryka by to słyszała.
- Gdzie jest twój dom kurwiarzu jebany, chyba, że wreszcie postanowiłeś wypierdolic stąd na zawsze? - Zaczął się śmiać, a on milczał. - Jasne, że nie szmato więc wracaj do domu bo mam ochotę zrobić sobie trening boksu na kimś! - Krzyczał, a ten starał się zachować normalną minę mimo tego, że bolały go jego słowa. Był ewidentnie pijany.
- Nie mam czasu. - Rozłączył się i zignorował jego kolejne połączenie i spojrzał na pytający wzrok Patryka. - Nie chciałbyś się może przejść gdzieś? - Spytał go z nadzieją, że się zgodzi.
- Jasne. - Położył dwa kubki na blacie i zwrócił się do mamy. - Wychodzimy gdzieś będziemy niedługo. - Podał jej kubek z ciepłym napojem.
- Dziękuję. - Odpowiedziała na jego gest. - Załóż coś jeszcze zimno jest. - Mówiła w trosce do niego.
- Dam radę. - Uśmiechnął się do niej i oboje wyszli.
Gdy opuścili posesję Bartek wyjął paczkę papierosów, którą cały czas miał w kieszeni i odpalił jednego.
- W innej sytuacji skomentowałbym to jakoś, ale widzę, że jesteś strasznie zdenerwowany. - Skomentował gdy szli przed siebie chodnikiem.
- Nie wiem, mam dość tego jak do mnie mówi. - Wyznał zaciągając się dymem.
- Ładne niebo dziś. - Zmienił temat nadal patrząc w górę. Faktycznie było dużo, dobrze widocznych gwiazd.
Czasem patrzył w niebo obserwując te z punktu ziemi małe światełka na ciemnym nieskończonym niebie.
Wiał chłodny Październikowy wiatr, bo jednak jesień mimo ciepłych dni miała te zimne nieprzyjemne wieczory. Jej barwy były ciepłe, choć nieco przygaszone, jakby każdy liść, każda kropla deszczu nosiła w sobie wspomnienie czegoś, co już się skończyło, a jednak wciąż trwało w pamięci.
Każdy opadający liść niedługo zniknie pod dużą warstwą białego i lodowatego puchu zmieniając zielone, kiedyś pięknie rosnące liście w brzydką brązową plamę.
Tak było także z każdym istnieniem na tym świecie. Zaczyna się powoli z małych pąkow kwitnąć, a kiedy jest już cudowne i pełne podziwu zaczyna schnąć i przybierać innych barw, by wreszcie opaść i zgnić w zapomnieniu przez los.
Być przerzuconym podczas odśnieżania wraz z dużą ilością śniegu lub zostając pod nim na zawsze.
Czasem gdy ktoś celowo zerwie piękny żyjący liść od łodygi ten zaczyna przedwcześnie gnić i jeszcze szybciej kończąc w zapomnieniu.
Odnajdywał w tym siebie. Mimo, że czuł jakby jeszcze jego kawałek pobierał wodę z gałęzi do życia to jednak coś skutecznie ciągle próbowało go dosięgnąć i zerwać. Jakby skacząc i ciągle próbując oderwać od reszty.
Skoro i tak był na pograniczu żyjąc w cierpieniu i przetrwaniu o każdą krople wody to nie lepiej było samemu już opaść?
Samemu zabić sie nie pozwalając powoli robić to swojemu ojcu?
Przecież magicznie nikt go nie naprawi i nie przewróci sensu życia.
_____________________
szczerze kocham wymyślać porównania
czyżby Bartek powoli uświadamiał sobie, że czuję do niego coś więcej?
Dzięki za przeczytanie i każdy komentarz! Dużo to dla mnie znaczy, że ktoś chce czytać to co pisze!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top