rozdzial siódmy

Był weekend.

Bartek obudził się stosunkowo późno, bo nie miał siły na nic. Pierwszym co zobaczył na telefonie była wiadomość od Patryka.

"Gramy dziś z znajomymi w siatkówkę, chciałbyś przyjść koło 16?"

"Nie wiem tak szczerze"

"No proszę, będzie serio fajnie, będziesz mógł poćwiczyć wystawy w normalnej grze."

"Zastanowię się"

"Jesteś mile widziany tutaj więc nie bój się"

Nie odpisał mu nic na to, bo w sumie miał trzy godziny żeby zdecydować.

Nie zastanawiałby sie gdyby mieli grać sami, ale przecież nie znał tych ludzi, a można by rzec, że był aspołeczny, może nie była to fobia społeczna, ale nie lubił wzroku nieznajomych na sobie.

Nadal bolały go barki i brzuch.

Leżał na łóżku z zamiarem nudzenia do momentu gdy nie zadzwonił do niego Patryk.

- Siema, jak się boisz możesz przyjść teraz i nie będziesz musiał wchodzić do hali pełnej osób, tylko poznasz każdego po kolei. - Słyszał jego głos z głośnika telefonu.

- Dlaczego ci tak zależy? - Dopytał.

- Zobaczysz, mogę nawet namówić mamę żebym po ciebie podjechał. - Nadal nalegał.

- Nie, znaczy już wolę iść sam. - Powiedział, bo nie chciał, żeby ktoś specjalnie fatygował się żeby go gdzieś zawieść.

- Czyli za jakiś czas u mnie? - Dopytywał, a ten rzucił krotnie "mhm". - Do zobaczenia. - Bartek nie odpowiadając rozłączył się.

Przebrał się i powoli zmierzał w kierunku domu Patryka. Gdy znalazł się pod jego domem zadzwonił, by wyszedł po niego, bo nie znał kodu do furtki.

- Hej. - Rzucił krótko i przytulił go na przywitanie. Od kiedy przeszli na ten typ przywitania?

- Co jeśli ci twoi znajomi mnie nie polubią? - Miał pewne obawy.

- Za dużo myślisz, nie będzie tak, nie bój się. - Zapewniał go.

Rozgrzewali się samemu, gdy pierwsza osoba weszła na halę.

- Siema Mortalcio! - Krzyknęła jakaś osoba.

- Kurwo nie zamykaj mi drzwi przed nosem. - Wszedł za nim jakiś niski chłopak, na oko miał może metr sześćdziesiąt.

Bartek czuł się trochę niekomfortowo.

- To jest Bartek. - Odezwał się do nich Patryk.

Jakiś czas później na hali było łącznie 10 osób, niektórzy się rozgrzewali, niektórzy po prostu ze sobą rozmawiali.

Rozpoznał stad dwie osoby z jego klasy, które zawsze się trzymały z Patrykiem.

- Więc tak! - Krzyknął Patryk zwracając uwagę wszystkich. - Skoro mamy dwóch rozgrywających! - Krzyczał by każdy mógł go usłyszeć, ale ktoś mu przerwał.

- Debilu nie ma Qurego. - Powiedział ktoś.

- Nie przerywaj mi. - Spojrzał na niego niezbyt przyjaznym wzrokiem. - Na rozgrzewkę, libero i nie wiem Domin idą odbierać atak, Kuba na rozgrywającego pod tamtą siatkę, reszta ćwiczy atak. - Mówił i klasnął w dłonie. - Raz dwa, szybko nie ma czasu! - Mówił ustawiając się pierwszy przed linią i polecił Bartkowi iść na wstawę.

Sam rzucił mu piłkę żeby mógł wystawić i pewnie nie patrząc na niego pobiegł do ataku wiedząc, że piłka trafi idealnie pod jego rękę trafiając w boisko mimo opóźnionej próby odbioru przez libero.

- Co to miało być!? - Wykrzyczał wstawiając z ziemi.

- Stary to było lepsze niż najlepsza wystawa w życiu Kubu. - Mówił wysoki chłopak, który był drugi do ataku.

- Zostaw mnie szmato! - Zaśmiał się.

- Bez przesady, nie wiem czy umiem wystawiać komuś innemu. - Powiedział niepewnie, a Patryk podszedł i gdy stanął obok niego położył dłoń na jego ramieniu.

- Zobacz, on jest wyższy i woli szybsze wystawy, więc musisz sekundę szybciej niż mi i jak masz tamten punkt. - Pokazał palcem na siatkę. - Spróbuj rozegrać ja tam. - Tłumaczył, ale i tak stresował się czymś, co jak nie wyjdzie?

- Gotowy? - Spytał szukając piłkę do rzucenia mu, a ten kiwnął głową.

Tym razem wystawa mu nie wyszła, bo machnął ręką w celu odbicia piłki, która gdy opadał dopiero przeleciała nad jego ręką. Czuł, że boli go za każdym podniesieniem rąk, ale musiał to ukryć.

- Mówiłem, spróbuj mocniej i szybciej. - Poinstruował go.

Tym razem piłka idealnie przeszła na drugą stronę boiska, ale libero sprawnie ją odebrał.

- A wy co! Wracajcie do ćwiczeń nie się patrzycie! - Krzyczał do osób, które miały atakować po drugiej stronie boiska. - Filip skocz do ataku, ale bez piłki. - Chłopak który stał przed linią skoczył. - Zobacz, on jako, że specjalizuje się bardziej w obronie nie skacze szybko i wysoko więc spróbuj dać ją niżej niż mi i trochę wolniej. - Tłumaczył mu, a gdy ten rzucił mu piłkę wystawił ją dobrze.

Po woli mimo błędów starał się dostosować do każdego, gra mijała spokojnie.

- Ej! Ja chcę do w naszej drużynie! - Z entuzjazmem mówił Michał, gdy ten dobrze parę razy z rzędu wystawił mu piłkę.

- Szmato czytałeś grupę? - Mówił do niego czerwono włosy chłopak.

- Nie? - Odpowiedział pytająco.

- To morda. - Odpowiedział mu, a Bartek spojrzał pytająco na Patryka.

- Gratuluję spojleru. - Zirytowany Patryk zaczął mu klaskać sarkastycznie, a widząc na jego twarzy zakłopotanie zaczął mówić. - To jest prawie cała szkolna drużyna siatkówki. - Powiedział mu, w sumie teraz by się zgadzało o co chodziło. Patryk zapraszając go na trening chciał przekonać go do dołączenia. Bartek nic nie odpowiedział i rozejrzał się do pomieszaniu patrząc na każdego po kolei.

- Wyjebmy Kubusia i weźmy Bartka. - Mówił ten wysoki któremu drugiemu na początku wystawił piłkę. Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz niego, nawet ten cały Kuba.

Bartek miał wrażenie, że tu nie pasował.

- Nie nadaje się tu raczej. - Rzucił niepewnie.

- Nie dość, że super gra to jeszcze skromny. - Odpowiedział mu ktoś.

- Dajcie mu spokój. - Powiedział Patryk. - Zagramy pięć na pięć? - Zaproponował i nawet nie czekając na odpowiedź od kogoś dodał. - Nie ruszamy się z boiska i gramy tak jak jesteśmy na połowach.

Normalna gra czasem sprawiała mu kłopoty przez haotyczność, ale jakoś szło.

Była przewagą drugiej drużyny, ale gdy każdy skupił się na odebraniu ataku Patryka ten zrobił kiwke sprawnie skacząc i szybkim ruchem przerzucając drugą piłkę na boisko drugiej drużyny.

Po tym ruchu miał ochotę usiąść i nie wstawać z ziemi. Przez gwałtowny ruch w bok czuł promieniujący ból idący od barku do ramienia, tam gdzie były siniaki.

Robił coraz większe wrażenie na wszystkich.

Gdy wgrali Patryk podał mu swoją wodę, bo przecież on nie spodziewał się takiego wysiłku i nie zabrał swojej.

- I co myślisz? - Spytał go.

- Chyba mógłbym spróbować. - Rzucił niepewnie zakręcając butelkę, sam nie wiedział, czy dobrze robił.

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. - Przytulił go. - Chłopaki! Mam ogłoszenie! - Krzyknął na całą salę. - Powitajcie w naszej drużynie Bartka! - Praktycznie każdy cieszył się tą wiadomością.

- Tak kurwa! Koniec z wystawami Kuby! - Krzyczał Michał.

- Kuba zostaje. - Zaśmiał się, bo wiedział, że to były tylko przyjacielskie żarty.

- Nie musiałeś odrazu się wydzierać. - Powiedział z kamienną twarzą do Patryka.

- Nie musisz się ich bać serio. - Tłumaczył mu, ale ten nie odpowiadając mu odszedł i ze zmęczenia usiadł pod ścianą. Brzuch nadal go bolał, szczególnie teraz gdy ekscytacja gra zeszła.

Dotknął ręką brzucha krzywiąc się z bólu.

- Mówiąc że opuszczasz treningi z ważnego dla klubu powodu nie myślałem, że znalazłeś tak duży talent. - Podszedł do niego jakiś chłopak. Opuszczał treningi w szkole dla niego, tylko po to, żeby go przekonać?

A gdyby się nie zgodził?

Bartek uznał to za totalna głupotę z jego strony.

- Co jest? - Podszedł do niego.

- Nie wiem boli. - Powiedział dotykając ponownie brzucha krzywiąc się jeszcze bardziej niż chwilę temu.

- Mogłeś mówić, nie musiałeś wcale grać. - Mówił do niego totalnie innym tonem niż do wszystkich, był spokojny i jakby zmartwiony, a nie stanowczy.

- No jasne, powiedzieć, hej nie gram z wami, bo ktoś postanowił mnie pobić i napierdala mnie wszystko. - Powiedział sarkastycznie przewracając oczami.

- Nie o to chodzi Bartek, posłuchaj mnie. - Usiadł na podłodze obok niego. - Nie stawiaj swojego zdrowia ponad cokolwiek innego, serio martwi mnie to. - Mówił cicho, by nikt wokół go nie usłyszał.

- Ta. - Rzucił jakby prze siebie.

Nadal nie wiedział czy dobrze robił zgadzając się.

_____________________

nie wjem dzkeki na przeczytanie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top