lekarstwo

Chris był najlepszym lekarzem w Wakandzie, pomimo młodego wieku. To on zajmował się leczeniem rodziny T'Challi, często współpracował z Shuri. Był ich częścią rodziny.

Tamtego dnia Chris miał dość ciężkie zadanie do wykonania. Działał nie tylko na terenie Wakandy, ale także pomagał ludziom z zewnątrz. Może też dlatego zgodził się pomóc Avie Starr z jej chorobą. Dziewczyna nie była ufna w stosunku do niego, ale mimo to zgodziła się z nim pójść. Chciała wierzyć, że uda mu się ją wyleczyć, słyszała, że był najlepszy w swoim fachu.

- Więc, Ava, powiedz mi, co ci dokładnie dolega? Dzięki temu będę mógł mniej więcej wiedzieć, jak z tobą postępować.

- Mam zdolności do fazowania i omijania obiektów stałych. Wszystko z powodu nadmiernej ekspozycji na energię kwantową w nieudanym eksperymencie. Ta mutacja to choroba, która zabija mnie od środka. - wyjaśniła pokrótce, sama nie wiedząc, dlaczego mu o tym tak łatwo mówiła.

- Teraz ci nie powiem, jak ci pomóc, bo jeszcze tego nie wiem, ale na pewno coś wykombinuje. - oznajmił Chris, uśmiechając się do niej delikatnie. Chciał ją jakoś pocieszyć. - Obiecuję, że nie będziesz bardziej cierpieć.

Ava więcej się nie odezwała. Optymizm Chrisa trochę ją drażnił, ale nie zamierzała nic mówić. Skoro wierzył, że jej pomoże, to nie miała w planach niszczyć jego zapału.

~*~

Każdy kolejny dzień spędzony w towarzystwie Chrisa był dla Avy nowością. Miała przyjaciela, o którego nigdy nie prosiła. W domu Chris robił wszystko, by ją wyleczyć, co dodatkowo jej imponowało. Wciąż miała jednak obawy. Bo co jeśli nie znajdzie dla niej odpowiedniego leku? Co jeśli ona nigdy nie wyzdrowieje? Co jeśli zostawi ją w pewnym momencie i nie będzie chciał utrzymywać z nią kontaktu?

Pomimo tego, że bardzo go polubiła, szczególnie że wielokrotnie jej o sobie opowiadał, o swoim pochodzeniu o tym, jak zakochał się w pomaganiu ludziom, nie potrafiła udawać, że naprawdę wierzyła w to, co robił. Wczesnym rankiem, kiedy Chris jeszcze spał, wymknęła się z kliniki i ruszyła w drogę. Nie miała konkretnego celu, chodziło o to, by zniknąć.

Przez długi czas chodziła po mieście, szukając jakiejś szansy. Jej głowę zaprzątały różne myśli. Dlaczego to robiła? Dlaczego odmawiała pomocy? Chris był dla niej dobry, traktował ją jak równą sobie, a nie jak chorą. Był, kiedy potrzebowała pomocy, kiedy chciała z kimś porozmawiać.

- Co ty robisz, Ava?

Ava stała przez jakiś czas w miejscu, walcząc sama ze sobą. Kiedy dotarło do niej, że raczej nie znajdzie osoby, która tak jak Chris będzie o nią dbać, postanowiła wrócić. Czuła się głupio i wyjątkowo źle, ale musiała to zrobić.

Chris prędko zorientował się, że Avy nie było w klinice, ale nie martwił się na zapas. Zajął się swoimi sprawami, mimo wszystko na nią czekając. Wiedział, że nie poszła za daleko, widział na kamerach, o której wychodziła.

I na kamerach też dostrzegł, że do niego wróciła.

- Co sprawiło, że wróciłaś? - zagadnął, przekładając papiery na swoim biurku.

Ava nie odpowiedziała. Kiedy Chris uniósł głowę, zaatakowała go, przywierając swoimi ustami do tych jego. Był tak zaskoczony, że z początku nawet nie zareagował. Objął ją jednak po chwili, oddając jej pocałunek z nawiązką.

Naprawdę miał wierzyć, że ona była zła, kiedy tak świetnie całowała?

~*~

Chris jeszcze tego samego dnia miał się spotkać z rodziną Pym, którzy w jakimś stopniu próbowali mu pomóc w sprawie Avy. To oni się do niego zgłosili, wiedząc, że jako jedyny mógł coś wymyślić.

Nucąc sobie pod nosem jakąś piosenkę, wszedł do swojej kliniki. Nie rozglądał się, tylko odłożył wszystkie swoje rzeczy przy recepcji. Z transu wyrwał go jednak głośny huk. Natychmiast spojrzał w odpowiednią stronę, po czym wyciągnął swoje słuchawki.

- Halo! Wszystko w porządku?

Nikt mu nie odpowiedział, co mocno go zmartwiło. Fakt, było późno, ale była jeszcze jedna osoba, która była w budynku. Chcąc dowiedzieć się, co się stało, ruszył w odpowiednią stronę. Przeraził się, kiedy dostrzegł nieprzytomną Avę na ziemi. Kucnął przy niej od razu, próbując ją ocucić.

- Budzimy się, Ava. Hej! Wszystko w porządku. Budzimy się, nie ma spania. - mówił, klepiąc ją po policzkach. Dziewczyna w końcu zaczęła otwierać oczy, a jemu ulżyło. - Jezu! Jak dobrze. Co się stało?

- Musisz znaleźć lek, Chris. - mruknęła cicho, zamykając oczy ze zmęczenia. - Nie dam rady dłużej. To mnie zabija.

- Znajdę lek, obiecuję. Nie pozwolę ci dłużej cierpieć.

~~~~~~~~~~
Wybaczcie za taki krótki! 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top