Medycyna Pracy

-Doktorze! - głos kobiety pojawił się wraz z dźwiękiem otwierających się drzwi.
Skrzypiały jak cholera. John znowu zapomina o swoich obowiązkach, leser. Trzeba pogadać z Kapralem, nie może obyć się bez kary w postaci ucięcia prowiantu. Dobrze mu zrobi na jego figurę, a i może weźmie się w końcu za robotę. Stawiam trzy kulki, że jego wątroba wykarmiłaby cały bunkier na co najmniej tydzień.
-Doktorze! - wykrzyknęła powtórnie rozhisteryzowana kobieta - Co z Tonym? Błagam niech pan powie, że nic mu nie jest - z trudem spokojnie rzekła na skraju płaczu. Gabinet wyglądał obskurnie. Potargane parawany, zardzewiałe łóżka, wyblakłe ciemnozielone kafelki i biała posadzka ubarwiona świeżą krwią.
-Nic mu nie będzie, chyba - odpowiedział cynicznie doktor o podłużnej twarzy, byle jakim zarostem i znudzonych już wszystkim oczach - jednak ten palec u stopy nie wygląda ciekawie. Czym ty do cholery sobie go przytrzasłeś, że przebił się przez glany?! Czołgiem?! Nie... Nie odpowiadaj sam muszę to rozwikłać...
-Trzeba amputować? - odpowiedział zaspany Tony chypkowatym głosem. Mimo szwów, z niektórych ran nadal sączyła się krew.
-Panie, proszę zatkać uszy - rzucił arogancko słowa do Sofii. Zrozumiała aluzję, posłuchała się niechętnie i wyszła z gabinetu, zostawiając po sobie tylko zgrzyt nienaoliwionych drzwi - Słuchaj, kurwa, albo żegnasz się z palcem albo już nigdy nie zobaczysz jej, powierzchni, mnie, swoich towarzyszy. Wybieraj. Wiem dokładnie co to było. Jad żołdaka jest śmiertelny, lecz na szczęście powolny. Jak to cholerstwo w ogóle ugryzło cię w stopę? Przecież te żywe trupy są wolniejsze od komarka utopionego w błocie. 
- Pamiętasz, Greg, maczetę od dziadka? Jej niezawodność przeżyje wszystkie pokolenia - spróbował się zaśmiać, lecz natychmiast przestał i syknął z bólu promieniującego żebra. -Ten był akurat szybki, jednak przeciąłem bydlaka w pół, gdy rzucił się na mnie w wąskim korytarzu biblioteki. Odpłacił mi się ładnie. Jeszcze nie widziałem by przy zerwanym rdzeniu kręgowym i utraty połowy flaków, skurwiel potrafi rzucać się jak york do nóg. Nigdy nie lubiłem tych pseudo psów. Kły miał zdrowe, a reszta zębów była tytanowa. Może znajomek dentysty?
-No tak, ten zwyrol. Powinien usiąść na elektrycznym krześle za tresowanie mutantów, modyfikanie ich i polowanie na wszystko co się rusza dla samej frajdy. To musiał być on. Że też zagustował w byłych żołnierzach i odstawił bestie na bok. Mniejsza, co robiłeś w bibliotece?
-Tajemnica misyjna. -odpowiedział Tony
-A znasz przypowieść o Tymitunie? - rzucił natychmiast lekarz
-O dziwo jeszcze nie.
-Ty mi tu nie pierdol Tony. Gadaj i tak idę za godzinę do Kaprala na comiesięczne whisky, aż cud, że opatruję cię teraz, a nie szykuję swój elegancki frak.
-Chyba srak, ma więcej dziur, niż Anita z 4 boksu miała kochanków. 
-To możliwe? Mniejsza, mów. - widać było grymas złości, Gregory nie lubił tajemnic.
-Za jedną kulkę - uśmiechnął się łapczywie Tony
-Zaraz mogę ci jedną w łeb wpakować -poirytowal się doktór - mówże psia twoja mać
-No już już, nie irytuj się. Pamiętasz co ostatnio Karpal mówił na cotygodniowym zebraniu? Podobno 3 dzielnice stąd, u Węglowych wybuchła epidemia jakiejś nieznanej choroby.
-Iii? -lekarz zaczął przekomarzać się jak dziecko
-I możliwe jest, że wszyscy nie wymrą, a choroba może nie zabijać od razu
-Iii? - ciągnął doktor
-I kurwa twoja mać, jeszcze jedno "i" a sam sobie tą kulke w łeb poślę. - zirytował się młody Stalker
-No zrozumiałem, będą potrzebowali leków, leki są u nas, możliwy jest atak na nasz bunkier to rozumiem. Ale dlaczego akurat posłał cię do biblioteki? - zignorował irytację wojownika doktor.
-Kapral myśli, że znajdzie tam książkę medyczną, albo kilka, by poznać sposoby wytwarzania różnych leków, można nimi handlować, a gdy będą to jedyne książki będziemy mieli monopol na leki. Będziemy ządzić miastem dzięki nim.
- Nie ekscytuj się tak młody. Nawet z przepisami możemy mieć problem z wykonaniem leków. Co ze składnikami? - powiedział doktor wyciągając pęsetą ostatni kieł wbity w udo, teraz to był tylko przerost, roślina przypominająca bluszcz, z tym, że atakuje ofiary strzelając zarodnikami w postaci kłów - na szczęście to był męski przerost. Poboli i przestanie. Do żeńskiego jedynie z miotaczem płomieni podchodź. Inaczej wystrzeli i w przeciągu minuty będziesz posągiem z wijów. Musisz się jeszcze dużo uczyć.
-To dla nas szansa! - zignorował radę pacjent.
-Może i masz rację, przydałoby się odnowić mój barek z lekami. Nie widzi mi się płacić 10 kulek za jedno opakowanie penicyliny. - posmutniał lekarz - Dość gadania, trzeba zająć się twoim palcem. Masz, zagryź tą szmatę i trzymaj się mocno poręczy, będzie cholernie boleć.
Stalker posłuchał się. Doktor chwycił za piłkę chirurgiczną i jednym precyzyjnym ruchem, zagrał na instrumencie wydając dźwięk szarpanego i krojonego mięsa. Palec potoczył się po posadce. Tony ryknął z bólu, na który mówił, że był niewrażliwy, po raz kolejny kłamał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top