12
Zaczęło padać.
Jesienne deszcze coraz częściej zaszczcały swoją obecnością Mroczną Puszczę. Z czasem zapewne stanie się to codziennością. Tak naprawdę rzadko kiedy w Mrocznej Puszczy nie padało.
Przez pierwsze dwa dni tego tygodnia kropiło bez przerwy. Wilgoć jeszcze bardziej spowiła Las, przez co czas oczekiwania na Legolasa wypełnienił się jeszcze bardziej tęsknotą.
Kiedy siadywałam w moim fotelu zdawało mi się, że siąpiący deszcz i chłód, przenikające przez szyby okien w moim pokoju, pochłaniają mnie powodując nagły przypływ przygnębienia. W takich chwilach marzyłam, że siedzę z Legolasem w jego komnacie sypialnianej, wtulona w jego umięśnione ciało, na miękkim, wyściełanym futrem jelenia fotelu naprzeciw ognia płonącego w kominku.
***
Wreszcie wróciłam do służby co było dla mnie odskocznią od smutku i tęsknoty.
Zgodnie z poleceniem mojego przełożonego udałam się po południu do komnaty, w której zwykł jadać król. Służba ta była nudna, chociaż wymagała skupienia i wytrzymałości. Musiałam stać przy drzwiach w towarzystwie innego strażnika, otwierać i zamykać wejście oraz pilnować bezpieczeństwa władcy. Król wyznaczył do tego n i e z m i e r n i e trudnego zadania tylko najbardziej zaufanych i odpowiedzialnych strażników. Bał się czegoś? Może po prostu chciał mieć przy sobie kogoś doświadczonego, chciał podkreślić swą władczość?
Oczywiście zdarzało się, że młodziki też stały na straży i strzegły króla, to jednak należało do rzadkości. Zauważyłam, że młoda elfka Nuiniel, czyli ta jedyna dziewczyna w plutonie, który ostatnio szkoliłam, stała najbliżej króla. Hm. Zgodził się żeby młodzik stał tak blisko? Nieważne.
Tak więc, stojąc przy drzwiach wsłuchiwałam się we własne myśli. Władca jadł w ciszy, ale od czasu do czasu zdarzało mu się mlasnąć. Ciekawe czy nudził się bez swojego syna...
Przy drzwiach stało dwoje strażników, a po komnacie rozstawiono jeszcze czterech. Sporo, tak myślę, bo w okolicznościach bez wojny i innych zagrożeń wystarczyłoby dwóch, ale wybór króla.
Po skończonym posiłku, Thrainduil udał się do swojej komnaty, najprawdopodobniej odpocząć. Wtedy moje miejsce przy drzwiach zastąpił ktoś inny i czterech elfów opuściło jadalnię.
-Kapitanie Tauriel?- zapytał ktoś w momencie kiedy wyszłam z jadalni.
-Tak?- obróciłam się i zapytałam.
-Przełożony panią wzywa do Komnaty Strażników.- tak oficjalnie nazywała się komnata, w której składałam raporty.- Prosi o pilne przybycie.
-Dziękuję, niezwłocznie się tam udam.- odpowiedziałam.
Elf skłonił się i odszedł.
Skierowałam do miejsca gdzie znalazłam swego przełożonego. Siedział przy swoim biurku, ale na mój widok wstał i wskazał mi miejsce naprzeciw niego. Podeszłam, skinęłam głową na co mi odpowiedział i usiadłam.
-Kapitanie Tauriel.- zaczął mówić.- Może obiło ci się o ucho, że książę Legolas jest w Mieście Na Jeziorze.
-Hm. No jasne. Przecież sam mi to napisał.- pomyślałam.
-Owszem, coś słyszałam.- odparłam, starając się zachować spokój na twarzy.
-To dobrze, że zostałaś chociaż w małej mierze o tym poinformowana...
-Nie pytaj tylko skąd!
...i właśnie dlatego kazałem cię tu sprowadzić.- ciągnął dalej przełożony.
-Mnie?
-Jak wiesz zależy nam na bezpieczeństwie księcia, więc postanowiliśmy wysłać do Miasta Na Jeziorze jeszcze dwóch strażników. Aktualnie jest ich tam sześciu. Ale- tu przełożony uniósł palec do góry i kontynuował dalej bez cienia ironi, czy sarkazmu- dzięki naszemu wspaniałomyślnemu władcy...
-Oby żył wiecznie!- zażartowałam. Pewnie i tak będzie żył.
Przełożony ciągnął w pewności siebie:
-... który w dobrych zamiarach chcąc szkolić młode pokolenie postanowił, że do dwóch strażników należy dołączyć jeszcze młodziki.- zaczynałam łapać, a przełożony mówił to z pełną powagą.- Do tego zadania wyznaczył ciebie, jednego z elfów, którego zaraz z tobą zapoznam, jeśli oczywiście do tej pory go nie poznałaś oraz pluton szkolny ostatnimi czasy przez ciebie. Jako że słowo króla jest niepodważalne nie możemy odmówić, a ty musisz się dostosować. Zostało postanowione , że wyruszycie jutro z rana.- zrobił krótką pauzę i przyjrzał mi się z uwagą.- A teraz chodź, przedstawię cię twojemu towarzyszowi.
Wstaliśmy od biurka.
Poprowadził mnie w wybranym przez niego kierunku.
Byłam w szczęśliwym szoku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top