Początek drogi bez końca - VII

Elena spała już od trzech dni. Cały czas byłem przy niej. Nie ruszyłem sie z komnaty. Mój ojciec przychodził często, aby ze mną na spokojnie i szczerze porozmawiać. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Chociaż bardzo chciałem, nie mogłem uciec myślami od tamtego wieczoru. Ciągle przed oczami mam obraz upadającej Eleny. Obraz tego drania, który kolejny raz, tak bardzo ją skrzywdził. Lecz kolejny raz z mojej winy...

Był poranek. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, czekając, aż się obudzi. Usłyszałam pukanie do drzwi i wydykałem ledwo słyszalne "Proszę". Do środka weszła Erlana. 
- Jak z nią?
- Dalej jest nie przytomna. Tak bardzo się  o nią boję - mój głos zaczął się załamywać.
- Spróbuj na chwilę o tym nie myśleć - powiedziała stając na przeciwko mnie.
- Gdyby to było takie proste - mruknąłem pod nosem. Erlana pochyliła się w moją stronę.
O co jej chodzi?
- Mogę ci pomóc - szepnęła, po czym wpiła się w moje usta. Zdziwiłem się jej zachowaniem. Odepchnąłem ją od siebie.
- Co ty wyprawiasz?!
- Nie udawaj, że ci się nie podobało - uśmiechnęła się.
- Wynoś się i zachowaj resztki godności!
Erlana popatrzyła na mnie za wściekłością po czym wyszła szybko z komnaty mocno trzaskając drzwiami. Co jej odbiło? Jestem z Eleną, jej siostą! Jak mogła zrobić jej coś  takiego...
- Le-Legolasie - usłyszałem ten cudny głos. Podszedłem szybko do łoża.
- Nareszcie się obudziłaś... - wyszeptałem.
- Co się stało? Jak długo spałam? - zapytała słabo.
- Trzy dni. Straciłaś przytomność.
Elena usiadła i złapała sie za skronie z powodu bólu. Usiadłem na skraju łoża i złapałem dłoń ukochanej. Popatrzyła na mnie, a kiedy spojrzała na moje usta, na jej twarz wkradło sie zaciekawienie.
- Co to jest? - zapytała, przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze. - Dlaczego masz na ustach błyszczyk?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Jeśli usłyszy prawdę, załamie się, a jeśli skłamię... Nie. Nie mogę jej okłamać. Spuściłem wzrok i wbiłem go w moje kolana. Elena zaczęła się niepokoić.  Puściła moja dłoń i podniosła delikatnie twarz, abym spojrzał jej w oczy.
- Legolas? Powiedz mi prawdę.
- Przed tym jak się obudziłaś... - zacząłem mówić z trudem. Zdawałem sobie sprawę, że bardzo ją zranię. - Przyszła tutaj twoja siostra.
- Słucham!?
- Proszę, wysłuchaj mnie do końca - powiedziałem spokojnie. - Mówiła, że wie jak mnie pocieszyć. I wtedy mnie... pocałowała. Nie wiem co w nią wystąpiło - mówiąc to, patrzyłem jej prosto w oczy, aby miała pewność, że mówię wszystko zgodnie z prawdą.
- Odepchnąłeś ją? - zapytała po chwili. W jej oczach zbierały się łzy.
- Tak - zapewniłem szybko. - Od razu.
Elfka schowała twarz w dłonie. Przybliżyłem się do niej i objąłem. Po jej zerowej reakcji, nieco się zlęknąłem.
- W porządku? - zapytałem niepewnie.
- Nie, Legolas. Nie w porządku - powiedziała. W jej głosie wyczułem złość i smutek. Czułem się winny...
- Skarbie, przepraszam - rzekłem i ukląkłem przed nią na ziemi i ująłem jej dłonie w swoje. Elena przytaknęła, nie patrząc nawet w moje oczy. Wstałem i po prostu wyszedłem. Musiałem poważnie porozmawiać z Erlaną. Poszedłem do jej komnaty i mocno zapukałem. Byłem zły, że do tego dopuściłem. Po chwili w wejściu stanęła elfka.
- Legolas?
- Musimy porozmawiać. Teraz - powiedziałem oschle.
- Dobrze, wejdź - odpowiedziała i szerzej otworzyła drzwi. Erlana cofneła się, a ja zrobiłem kilka kroków naprzód.
- Dlaczego to zrobiłaś? Myślisz, że mało mam zmartwień jak na razie? - starałem się mówić spokojnie, jednak emocje wzięły nade mną górę i ton mojego głosu zaczął się podnosić.
- Przepraszam Cię... Po prostu nie wiedziałam jak ci to powiedzieć.
- Co powiedzieć?
- Od dawna coś do Ciebie czuję. Jeszcze zanim związałeś się z Eleną, zajmowałeś ważne miejsce w moim sercu.
- Nie rozumiem. Nigdy nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu - powiedziałem lekko zmieszany, tym co mi wyznała.
- Bo od zawsze wolałeś spędzać czas z Eleną! Byłam zazdrosna. A kiedy dowiedziałam się, że się spotykacie, poczułam ogromną złość i smutek. Nic nie mówiłam bo nie chciałam sprawić Elenie przykrości. Ale ja tak dalej nie potrafię, Legolasie - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Myślisz, że teraz powiem coś co cię pocieszy? że nie zależy mi na Elenie, to wszystko było kłamstwem i kocham tylko ciebie, Erla... - przerwałem, bo po moich uszu dotarł cichy szloch. Odwróciłem się w stronę drzwi i zobaczyłem zapłakaną Elenę.
- To nie tak jak myślisz! - starałem się ratować sytuację, lecz na próżno. Na pewno nie usłyszała mojej całej wypowiedzi.
- Zostaw mnie w spokoju! Nienawidzę cię!
- Elena zaczekaj! - krzyknąłem za nią, ale wybiegła w stronę dziedzińca. Zwróciłem sie jeszcze do Erlany. - Jeśli mi się nie uda, to Ty jej to wyjaśnisz! - po tych słowach wyszedłem z komnaty i ruszyłem tam, gdzie pobiegła moja ukochana. Na dziedzińcu nie było nikogo poza dwoma strażnikami. Przejrzałem się jeszcze, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec.
- Gdzie pobiegła królowa? - zapytałem jednego z nich.
- Do królewskich ogrodów, Panie - odpowiedział, a ja ruszyłem w ich kierunku.
Elena siedziała zapłakana na ławce obok fontanny. Zawsze lubiliśmy tam spędzać czas. Przyciągnęła nogi do siebie, a po jej policzkach spływały strumienie łez.
- Kochanie... - zacząłem cicho. Elfka odwróciła się i rzuciła mi źle spojrzenie.
- Odejdź stąd! Nie chcę cie widzieć! - krzyknęła.  Powoli zbliżyłem i klęknąłem przed nią.
- Pozwól mi to wytłumaczyć - mówiłem spokojnym i ciepłym tonem. Przynajmniej się starałem. Elena popatrzyła na mnie wyczekująco. Zatopiłem się w jej oczach i nagle zapomniałam od czago zacząć. Nie mogę jej stracić przez taką głupotę.
- Nie chcę Cię słuchać. Znów zawiodłam się na osobach, na których najbardziej mi zależy... - powiedziała i wytarła jedną słoną łzę, z jej bladego policzka. Ile bym dał, aby móc ją teraz przytulić, pocałować i sprawić, żeby już wszystko było dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top