8 - Mroczna Puszcza

Obudziło cię pukanie do drzwi. Zaspana wydukałaś "Proszę", a do środka wszedł Elrond.
- Eleno, dlaczego nie jesteś jeszcze przebrana? Powinnaś za pięć minut być na dziedzińcu. Ty tak samo, Arweno. - zaśmiał się, a ty od razu rzuciłaś się do swojej komnaty. Arwena weszła do łaźni i zaczęła się przygotowywać. Po 10 minutach byłaś już z przyjaciółką przed bramą do królestwa. Legolas przygotowywał wraz z twoim ojcem konie do drogi. Pomimo tego, że rozmawiałaś z Arweną całą noc, nie byłaś w stanie pożegnać się z nią bez wylewania łez. Nic nie mówiłaś, tylko mocno ją przytuliłaś. Stałyście tak przez chwilę, nie ukrywając tego, że bardzo cierpicie. Legolas złapał cie za ramię. Oderwałaś się od niej niechętnie i podeszłaś do króla. Elrond pocałował delikatnie twą dłoń, a ty dygnęłaś i lekko się uśmiechnęłaś.

- Musimy już jechać. - powiedział do ciebie książę i zaprowadził cię do konia. Spojrzałaś ostatni raz na swoją przyjaciółkę. Wsiadłaś na swojego wierzchowca i ruszyłaś za Legolasem ścieżką w stronę Mrocznej Puszczy. Czułaś jak twoje serce mięknie z każdą kolejną milą, z która oddalaliście się od Rivendell. Przez następne kilka minut jechałaś w kompletniej ciszy, wsłuchując się wyłącznie w stukot kopyt koni.

- Eleno, wszystko dobrze? - wyrwał cię w myśli Legolas.

- Tak. wszystko w porządku. - skłamałaś, ale nie chciałaś ponownie poruszać tematu Arweny.

Reszta drogi obyła się bez ataków orków, czy wargów. Często rozmawiałaś z księciem na zabicie czasu. Po paru dniach dotarliście do bram Leśnego Królestwa. Przywitał was Thranduil i twoja siostra. Już z daleka się do niej szeroko uśmiechałaś. Podeszłaś do króla i dygnęłaś, a on ucałował twoją dłoń. Nie zdążyłaś do końca się wyprostować, bo w twoje ramiona wpadła Erlana. Chwilę ze sobą rozmawiałyście, a po chwili do wymiany zdań dołączył się Legolas wraz z ojcem.

- Mam nadzieję, że podróż minęła wam bezproblemowo. - rzekł Thranduil.

- Tak. Wszytko było w jak najlepszym porządku. Pomijając mały atak orków w drodze do Rivendell. - odpowiedział Legolas, patrząc na ciebie troskliwie. - Na szczęście obyło się bez większych ran. - pocałował cię w czoło i przysunął do siebie. Król był nieco zdziwiony, ale mimo to uśmiechnął się do was.

- W takim razie nie zawracam wam już dłużej głowy. Za godzinę podadzą kolację. - powiedział, po czym odwrócił się i wszedł do pałacu.

- Mam do załatwienia parę spraw. Przyjdę do ciebie przed kolacją. - pocałował cie w usta i również udał się do królestwa. Zszokowana Erlana pociągnęła cię za sobą do twojej komnaty. zatrzasnęła drzwi i zepchnęła cię na łoże. Zaśmiałaś się widząc jej zachowanie.
- Opowiadaj! Wszystko ze szczegółami! - powiedziała, siadając obok ciebie i otwierając szeroko oczy.
- O czym ty mówisz? - zapytałaś, chociaż doskonale wiedziałaś o co chodzi.
- Już nie udawaj! Legolas nie pocałowałby cie tak o! Mów co jest między wami. - zaśmiała się.
- Dobrze, już dobrze. - opowiedziałaś jej wszystko o co zapytała.
Erlana była zszokowana. Wiadziała, że jesteś blisko z Legim, ale nigdy by nie pomyślała, że połączy was tak głębokie uczucie.
- Słuchaj... Wiem, że nie w porę, ale chciałam ci to dać. - wyciągnęła zza pleców małe pudełeczko. Po otwarciu wieczka zobaczyłaś piękny naszyjnik z białymi kamieniami.
- Jest cudowny! Dziękuję. - przytuliłaś siostrę.
Usłyszałyście pukanie do drzwi. Podeszłaś, żeby je otworzyć, ale Legolas cię wyprzedził. Wszedł do środka, posyłając Erlanie uśmiech. Objął cię ramieniem w talii.
- Gotowa?
- Tak, możemy iść.
Udaliście się w trójkę do sali, gdzie jedliście i zajęliście swoje miejsca. Oczywiście siedziałaś naprzeciwko księcia.
Kiedy już się najadłaś wróciłaś do swojej komnaty. Przebrałaś się w koszulę nocną i położyłaś się spać, wsłuchując się w koncert dawany przez świerszcze. Wreszcie zasnęłaś.
Szłaś spokojnie przez las Mrocznej Puszczy, przyglądając się dokładnie każdemu mijanemu drzewu. Zupełnie tak, jakby każde miało ci coś bardzo ważnego do przekazania. Dotknęłaś kory jednego z drzew, które najbardziej przykuwało twoją uwagę. Nagle przed oczami pojawił ci się pewiem obraz. Był rozmazany i nie dało się z niego wiele odczytać. Jednak jednego byłaś pewna. To była twarz... Twarz mężczyzny...
- Znam cię... - powiedziałaś półgłosem. Nie kłamałaś, ale nie mogłaś jej odszukać w odmętach pamięci. Zaraz potem usłyszałaś odpowiedź.
- Znasz mnie... Lepiej niż ktokolwiek inny... - głos łamał się w twojej głowie.
Obraz, który widziałaś zaczął powoli znikać.
- Nie! Zostań! Kim jesteś?
- To ja...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top