51 - Nagła pobudka
OCZAMI LEGOLASA
Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk. Otworzyłem szybko oczy, żeby sprawdzić co się stało. Zobaczyłem Elenę, która siedziała i kiwając się, zaczęła mocno płakać. Byłem zdezorientowany. Podniosłem się i od razu przyciągnąłem ją do siebie, przytulając do swojej klatki. Jej mięśnie spięły się na chwilę.
- Już... To tylko zły sen... Jestem tu... Nie płacz, kochanie... Proszę...
Elfka jednak tylko objęła mnie w pasie, silniej się we mnie wtulając i dalej płakała.
- L... Legola... Legolasie... - wyjąkała.
- Ciiii... Nie musisz nic mówić... - powiedziałem i pocałowałem w czoło.
- Obiecaj... Obiecaj mi... że w dniu... W dniu naszego ślubu... - mówiła łamiącym się głosem. - Eomer będzie pilnowany... przez dwa razy większą straż, a najlepiej... niech będzie daleko stąd... Proszę... Obiecaj...
- Obiecuję. - kiwnęła głową i spojrzała głęboko w moje oczy. Były zaczerwienione i lekko przypuchnięte.
- Wiesz może co z Lynordem? Byłeś u niego?
- Byłem, kilka minut po tym jak zasnęłaś. Medycy mówili, że zasnął, ale pojawiła się poprawa i jego organizm zaczął walczyć. Dali mu większe szanse na przeżycie. Zresztą nie widzę innej opcji. Nie wyobrażam sobie, aby na naszym ślubie nie było brata osoby, która znaczy dla mnie więcej niż własne życie i całe królestwo. On przeżyję, ja to wiem. Zrobi to dla ciebie i Tauriel, ponieważ obie was kocha. To dodaje mu motywacji. Dlatego, kiedy on się obudzi i będzie zdrowy musisz być wypoczęta. Zobaczy cię w pełni sił i to doda mu chęci by się podnieść. A ja zadbam o to, żeby tak było ponieważ kocham cię całym sercem i jesteś dla mnie najważniejsza - zobaczyłem jak po jej policzkach znów spływają łzy, więc szybko je wytarłem. - Nie płacz skarbie. Nie zniosę twoich łez.
- To ze szczęścia - rzekła, ale widząc moją zdezorientowaną minę od razu wyjaśniła. - Po pierwsze z tego co mówisz Lynord ma duże szanse na przeżycie. Po drugie to co powiedziałeś bardzo mnie wzruszyło. Po trzecie powiedziałeś, że jestem dla ciebie najważniejsza oraz, że mnie kochasz.
- To chyba oczywiste, że jesteś najważniejsza. Biorę z tobą ślub jako dowód tego jak bardzo cie kocham i twojej wartości w moim sercu. A jesteś w nim na pierwszym miejscu.
- Kocham cię, Legolasie - powiedziała i wpiła się w moje usta. Były trochę słone od łez, ale teraz liczy się to, że jest już spokojna. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam powietrza. Moja księżniczka popatrzyła jeszcze raz w moje oczy, po czym powiedziała - Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. A raczej obietnice... Obiecaj, że dopóki rano nie otworze oczu, nie przestaniesz mnie przytulać. Tylko wtedy zasnę - na jej słowa zaśmiałem się, a ona udała obrażoną i odwróciła się do mnie plecami. Pokręciłem głową z uśmiechem, po czym jedną dłoń położyłem na jej talii i przyciągnąłem do siebie, jednocześnie drugie ramię wsuwając pod jej głowę. Pocałowałem ją we włosy, a ona lekko mruknęła i jeszcze mocniej wtuliła swoje plecy w mój tors.
Kiedy się obudziłem zobaczyłem, że moja księżniczka jeszcze słodko śpi, dlatego przewróciłem się na plecy, dzięki czemu moja królewna wtulała się teraz w mój tors. Jedną ręką objąłem ją w talli, a drugą dłonią zacząłem gładzić jej miękkie włosy. Niedługo będzie moją żoną. Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Ona jest całym moim światem i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Zamknąłem oczy i leżałem jeszcze przez chwilę dopóki Elena się nie obudziła. Podniosła się lekko i pocałowała mój policzek, po czym położyła głowę na moim ramieniu.
- Dzień dobry słońce. Jak się czujesz?
- Dobrze. Dziękuję. - przeciągnęła się i wstała.
- Dokąd się wybierasz? - stanąłem obok niej i objąłem ją w talii. Pocałowałem w szyję i oparłem głowę o na jej ramieniu.
- Chciała iść do Lynorda. Boję się, że mu się pogorszyło.
- Nie martw się. Z twoim bratem jest na pewno wszystko w porządku. Jak chcesz to pójdę z tobą. - ukochana uśmiechnęła się do mnie i pocałowała w usta. Wplotła palce w moje włosy, a drugą ręką trzymała moją dłoń. Gładziłem delikatnie jej policzek i podtrzymywałem plecy, lekko na nią napierając.
- Przebiorę się i możemy iść - powiedziała.
- Pomóc ci? - szepnąłem jej do ucha, a elfka się zaśmiała.
- Oczywiście. - usiadłem na łożu i patrzyłem jak Elena szpera w sukniach. Wyjęła jedną, niebieską i przyłożyła do siebie.
- Podoba ci się? - podeszła do ciebie i spojrzała na suknię.
- Bardzo. - uśmiechnąłem się do niej. Zrzuciła z siebie koszulę nocną, w którą ją ubrałem kiedy nie miała nawet siły dość do swojej komnaty. Założyła na ramiona suknię. Podszedłem do niej i podniosłem jej brodę, kiedy poprawiała materiał na nogach. Popatrzyłem prosto w jej cudowne oczy. Oczy, w których się zakochałem. Lśniły tego dnia jak nigdy wcześniej. Połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, jednocześnie zawiązując sznurki od sukni na jej plecach. Złapałem Elenę w talii i przyciągnąłem do ciebie. Ukochana utuliła moją szyję i oddawała pocałunki z coraz większą namiętnością. Kiedy skończyliśmy złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do brata.
Weszliśmy do komnaty Lynorda. Leżał na łożu, a przy nim siedziała Tauriel i trzymała go za dłoń.
- Tauriel. Jesteś wyczerpana. Czy ty w ogóle spałaś? - podeszła do elfki i pomogła jej wstać.
- Nie... Nie jestem zmęczona. Zostanę przy Lynordzie...
- Tauriel, przestań się okłamywać. Nie wytrzymasz bez snu. Musisz dużo odpoczywać, masz dużo obowiązków - powiedziałem.
- Odpoczywam... - powiedziała słabo.
- Tauriel... Proszę cię idź się połóż. - zaprowadziła ją do jej komnaty, a do środka weszła zielarka i sprawdziła stan Lynorda.
- Co z nim?
- Wszystko w porządku. Rana się zagoiła i myślę, że popołudniu będzie mógł stanąć na nogi. Zioła pani Galadrieli bardzo mu pomogły.
- Całe szczęście.
Usiadłem na fotelu i czekałem cierpliwie na Elenę. Kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałem, że jego stan się poprawił. Moja ukochana nie będzie się już denerwować. Jedynym powodem jej zmartwień jest ten drań! Muszę za wszelką cenę dopilnować, żeby już nigdy więcej jej nie tknął! Bezpieczeństwo i szczęście Eleny są dla mnie przecież najważniejsze. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają, a do komnaty weszła moja narzeczona.
- Jaka ona uparta. Nie mogłam jej dowlec do łoża...
- Wiesz, jakoś znajomo to brzmi. - uśmiechnąłem się do niej i wstałem, aby móc ją przytulić.- Mam dobre wieści. - popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem - Lynord będzie mógł przyjść na nasz ślub.
Nie potrafię opisać radości jaka w nią wtedy wstąpiła. Wszystko zaczęło się dobrze układać.
- Naprawdę? Nie mogę w to uwierzyć! - rzuciła mi się na szyję. Podniosłem ją i pocałowałem. - Tak się cieszę!
- Ja też, kochanie.
- Dzień dobry siostrzyczko. - usłyszeliśmy cichy głos Lynorda. Elfka oderwała się ode mnie i podbiegła do brata. Przytuliła go i pocałowała w czoło.
- Jak się czujesz? Boli cię jeszcze?
- Nie, wszystko dobrze. - zaśmiał się widząc szczęście Eleny. Zostawiłem ich samych, uprzedzając ukochaną, że będę na nią czekał na śniadaniu.
Zszedłem do jadalni i zająłem swoje miejsce.
- Witaj ojcze. - powiedziałem do ojca, kiedy wszedł.
- Witaj, synu. Jak się czuje Lynord? Byliście może u niego?
- Tak. Czuje się dobrze.
- To świetnie. - uśmiechnął się do mnie i nalał sobie wina do kielicha. - Czyli będzie obecny na waszym ślubie. Dopilnuję, żeby wszystko było perfekcyjne.
- Miło mi to słyszeć. - odwróciłem się w stronę wejście. Elena usiadła naprzeciwko mnie i zabrała się do jedzenia.
- Witaj moje dziecko.- rzekł z uśmiechem mój ojciec.
Nasza rozmowa trwała jeszcze kilka minut. Razem z Eleną zanieśliśmy śniadanie Lynordowi i wróciliśmy do mojej komnaty. Usiadłem na łożu, a moja ukochana usiadła na moich kolanach i zaczęła bawić się moimi włosami.
- To już za parę godzin, skarbie. - szepnęła mi do ucha i lekko je przygryzła. Położyłem się na plecach, przez co moja ukochana znalazła się na moim torsie. Objąłem ją ramieniem i zacząłem całować jej szyję. - Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej. - elfka zaśmiała się i pokręciła przecząco głową. Pocałowała mnie w usta. Odwzajemniłem jej pocałunek i przekręciłem się tak, żeby Elena leżała teraz pode mną. Całowałem ją coraz namiętniej. Elfka przytuliła mnie mocno.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wstałem i podałem Elenie dłoń, aby jej pomóc.
- Proszę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top