III
Następnego ranka obudziła mnie Arwena, jak piorun wpadając do komnaty. Nie sądziłam, że dotrzyma słowa, jakie dała mi wczoraj,gdy do późna rozmawiałyśmy, a mianowicie zapewniła mnie, że na pewno się nie wyśpię. Tak, czy tak byłoby z tym ciężko. Ból nie dawał mi spokoju przez ponad kilka godzin, gdy starałam się zasnąć.
- Dlaczego Ty mi to robisz? - zaśmiałam się, gdy elfka zrzuciła ze mnie pierzynę i usiadła obok mnie z wielkim uśmiechem na ustach.
- Dlaczego to tak odbierasz? - zapytała, teatralnie kładąc dłoń na piersi i udając smutek. - Daję Ci okazję do aktywnego spędzenia tego dnia z najlepszą przyjaciółką.
- Jadnak chyba nici ze wspólnych treningów - rzekł Legolas,wchodząc do komnaty i posyłając mi słaby uśmiech. Podszedł do nas i położył na stoliku obok małe naczynie z czymś, co pachniało bardzo intensywnie ziołami. - Jak się czujesz?
- Lepiej - odparłam i zmusiłam się do uśmiechu.
- Proszę, wypij - rzekł stanowczym, lecz łagodny tonem i podał mi mieszankę ziół. - To przeciwbólowe.
Arwena dotknęła subtelnie mojego nadgarstka i bezgłośnie przekazała mi, że przyjdzie do mnie później, po czym wyszła.
Przyjęłam od Legolasa naczynie i zaczęłam to pić. Skrzywiłam się na smak tych ziół.
- Nie krzyw się - zaśmiał się książę, a ja mu zawtórowałam. - Pomoże Ci.
Po kilku minutach żartowania i rozmów, gdy w końcu uporałam się z całą porcją leku, Legolas spoważniał. Temat zmienił się na ten, dotyczący mojego zdrowia. Miałam wrażenie, że obwinia się, o to co mi się stało. W żadnym stopniu nie uważam, żeby negatywnie się do tego przyczynił.
- Pokaż - wymamrotał mało wyraźnie, lecz wiedziałam co miał na myśli. Podniosłam lekko materiał na moim brzuchu, aby odsłonić opatrunek, w zranionym miejscu.
Legolas zaczął delikatnie odwijać bandaż, lecz nie obyło się bez bólu, który towarzyszył mi przy każdym kolejnym odwinięciu materiału. Gdy całość została zdjęta Legolas uśmiechnął się do mnie słabo. Spojrzałam na ranę i mogłam spokojnie stwierdzić,że wygląda to naprawdę dobrze, na tyle, na ile może to wyglądać ten uraz.
- Jutro ból powinien ustąpić. Zioła od Elronda są bardzo mocne. - rzekł, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa. -Powiadomię zielarkę, żeby przyniosła Ci nowy opatrunek.
- Dziękuję, Legolasie.
Książę dotknął jeszcze lekko mojego czoła, aby zobaczyć czynie mam gorączki, a następnie przeniósł dłoń na mój policzek.Przymknęłam oczy, gdy po moim ciele przemknął delikatny dreszcz.
Dwie godziny później, kiedy zielarka kończyła opatrywać mój bok, postanowiłam się przejść. Usłyszałam od niej, że dobrze by było gdybym nie leżała cały dzień w komnacie. Bardzo mi to odpowiada, zanudziłabym się na śmierć.
Korzystając z okazji, że od czasu wizyty Legolasa Arwena nie dawała o sobie znaku życia, skierowałam się do jej komnaty,znajdującej się kilka minut drogi od mojej. Po wyjściu od razu rozpoznałam miejsce, w którym się znajdowałam. Przede mną rozpościerał się ogromny taras, a znad dachu altanki, znajdującej się nieopodal mogłam dostrzec królewską stajnię.
Od kiedy pamiętam kochałam to miejsce. Było o wiele spokojniejsze, niż Mroczna Puszcza i nawet z pozoru wydawało się bardziej przyjazne. Z pewnością brak wielkiej puszczy wokół miał w tym swój spory udział. Pamiętam jak dawno temu, gdy Arwena przyjeżdżała do Leśnego Królestwa wraz z królem Elrondem przez kilka pierwszych dni nie była w stanie niczego robić. Zwykle siedziała w komnacie, a ja starałam się jak najczęściej ją odwiedzać. Wszystko przez ból głowy i osłabienie. Nie była przyzwyczajona na Mrocznej Puszczy. Teraz jest nieco lepiej, lecz nadal do końca się z tym nie oswoiła.
- Co ty tu robisz!? - krzyknęła czarnowłosa elfką, gdy zobaczyła mnie pod drzwiami swojej komnaty. - Powinnaś leżeć i odpoczywać!
- Spokojnie - odparłam i minęłam ją, wchodząc do środka. -Zielarka powiedziała, że powinnam się dziś trochę poruszać.
Elfka zamknęła drzwi i usiadła na ogromnym łożu obok mnie.Jej komnata bardzo różniła się od mojej. Była jasna, ściany były odcienia beżowego, wszystkie dekoracje i meble były tego samego koloru i miała zdecydowanie więcej dostępu do świeżego powietrza. Ogromny taras dopełniały wielkie okna, wykończone jakby splecionymi gałęziami.
- Uwielbiam tutaj przebywać - odezwałam się, na co Arwena uśmiechnęła się szeroko.
- Ale chyba za długo tu nie posiedzimy - rzekła. - Na ile ruchu pozwoliła ci zielarka?
***
Zachodzące słońce przebijało się przez liście drzew w lasku nieopodal królestwa, umilając mi i Arwenie wieczorny spacer.Powietrze zdążyło się mocno ochłodzić od popołudnia, więc zdecydowałam założyć zieloną suknię z dłuższym rękawem, a Arwena niebieską z szerokimi rękawami. Bardzo pasował jej ten kolor.
- Cieszę się, że mój ojciec nie kazał Ci wracać do komaty,jak nakrył nas przy opuszczaniu pałacu - odezwała się z ulgą księżniczka.
- Nie wiem dlaczego, ale w tamtym momencie serce podskoczyło mi do gardła - zaśmiałam się.
- Słuchaj... Mogę zadać Ci pytanie? - zapytała, nieco skrępowana.
- Oczywiście, o co chodzi?
- Chodź - odparła i złapała mnie za dłoń i pociągnęła w stronę ścieżki, odbiegającej od głównej drogi. Zatrzymałyśmy się przy małym oczku wodnym i przysiadłyśmy na skałach tuż obok wody.
- Czy pomiędzy tobą, a Legolasem... No wiesz...
- Nie, wszystko jest w porządku, Arweno - odparłam, mając przeczucie co moja przyjaciółka miała na myśli. Nie wiem dlaczego wszyscy myślą, że się pokłóciliśmy, albo coś pomiędzy nami się zepsuło. Przyjaźnimy się tak samo jak zawsze i nic nie wskazuje na to, że zaczęlibyśmy skakać sobie do gardeł.
- Chodzi mi o to, że chyba coś się zaczyna rodzić między Wami- dodała z małym uśmiechem, Spojrzałam na nią niezrozumiale. -Przestań udawać - zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię. -Widzę jak na siebie patrzycie, a jesteście tutaj dopiero od kilku dni.
Dopiero teraz, gdy Arwena powiedziała to na głos zaczęłam o tym poważniej. Możliwe, że teraz dotarło do mnie, że przestałam widzieć w nim tylko przyjaciela.
- Ja... Nie, Arweno - odparłam po chwili. - Legolas jest księciem. Przyjaźnimy się od małego, wydaje ci się.
- W porządku - wymamrotała, lecz nie sądzę, abym ją przekonała.
***
Wróciłyśmy do pałacu późnym wieczorem. Od razu przebrałam się w koszulę nocną i położyłam się do łoża. Niestety przez dzisiejsze rozmowy z Arweną nie mogłam zasnąć spokojnie. Moje myśli krążyły wokół Legolasa i tego, czy naprawdę coś do niego czuję.
Rad ranem obudziło mnie pukanie do drzwi. Po przeciągnięciu się i otarciu oczu, wydukałam ciche "proszę", a do środka przez lekko uchylone drzwi wychylił się książę.
-Obudziłem Cię? - zapytał nieśmiało.
- Nic nie szkodzi, nie chciałam marnować dnia - odparłam,wstając z łożą.
Legolas zamknął drzwi i podszedł do mnie. Na jego ustach malował się ciepły uśmiech, a ręce trzymał za plecami.
- Jak się czujesz? - zapytał, nadal nie ukazując tego, co trzyma za sobą.
- Dobrze, nawet bardzo.
- Świetnie. W tak wyjątkowy dzień powinnaś czuć się dobrze -rzekł i wyciągnął zza pleców małe srebrne pudełko. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc dokładnie, co się wydarzyło. -Wszystkiego najlepszego, Eleno.
Szeroko uśmiechnęłam się na jego słowa. Zupełnie o tym zapomniałam. Otworzyłam wieczko pudełka i ujrzałam mieniący się w słońcu złoty naszyjnik z przywieszką w kształcie małego serca.
- Jest piękny - szepnęłam.
- Cieszę się, że ci się podoba - odparł i położył pudełko na łożu, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, po czym złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Pierwszy raz tak bardzo chciałam zostać w jego ramionach. Objęłam ramionami jego szyję i wtuliłam w nią głowę.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top