29 - Wojna 2

- Jestem pod wrażeniem. No dobrze. Wydaje mi się, że możecie się tu przydać, ale musisz iść do swojego ojca.

- Czy to konieczne?

- Tak. Musi wiedzieć, że tu jesteś.

- Dobrze...

Rana była już opatrzona. Król poszedł do swojego namiotu. Legolas pomógł ci wstać i zaprowadził ciebie i Arwenę do waszego tymczasowego miejsca zakwaterowania.

- Muszę iść. Przyjdę do ciebie wieczorem. - książę delikatnie cię pocałował - Kocham cię.

- Ja ciebie też. - uśmiechnęłaś się, ale przez ból nie było to łatwe.

- Opiekuj się nią Arweno. - rzekł, wychodząc.

- Oczywiście.

Książę wyszedł. Przyjaciółka usiadła obok ciebie. Widziałaś, że coś ją trapi.

- Wszystko dobrze?

- Nie bardzo...

Przysunęłaś się do niej.

- Chodzi o Aragorna?

- Wiem, że coś mu się stało.

- Arwena... Na pewno wszystko jest w porządku. Uwierz w niego.

- Wierzę, ale...

- Spokojnie. Myśl pozytywnie. - starałaś się ją pocieszyć, bo wiedziałaś, jak to jest bać się o ukochanego - Może chodźmy już spać.

Położyłyście się, ale mimo tego, że byłaś bardzo zmęczona, ból nie pozwalał ci spać. Leżałaś dłuższą chwilę i wsłuchiwałaś się w odgłosy ostrzonych mieczy i stukotu końskich kopyt. Było już bardzo ciemno. Jedyne co widziałaś to cień latarni na ścianie namiotu. Nagle ktoś stanął w wejściu. Starałaś się bezszelestnie chwycić za sztylet i dać Arwenie jakikolwiek znak, żeby się obudziła...

- Kim jesteś?

Mężczyzna powoli wszedł do środka. Gdy był już blisko ciebie poznałaś go.

- Spokojnie, to ja.- rzekł cicho Aragorn.

- Całe szczęście.- odłożyłaś sztylet na miejsce. W tym momencie obudziła się Arwena. Widząc ukochanego zerwała się w łóżka i rzuciła mu się na szyję.

- Aragorn! Tak się cieszę, że cię widzę!

- Ja ciebie też kochanie. - przytulił ją mocno do siebie - Ale wolałbym cię widzieć bezpieczną w Lorien.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

]- Legolas mi powiedział. - zwrócił się do ciebie - Nie martw się, zaraz do ciebie przyjdzie.

Uśmiechnęłaś się lekko i usiadłaś na łóżku.

- Chodź, musimy porozmawiać. - złapał Arwenę za rękę i wyprowadził z namiotu. Czekałaś w ciszy na księcia. Już kleiły ci się powieki, Legolas przyszedł po godzinie.

- Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. - usiadł obok ciebie i pocałował w policzek.

- Nic się nie stało. Jakie są plany dotyczące wojny?

- Na razie mój ojciec rozmawia z Elrondem, ale z tego co mi wiadomo to jutro parę osób jedzie za zwiady. W tym ja.

- Jadę z tobą.

- Proszę cię... - szepnął i ujął twoją dłoń.

- Nie chcę znowu cię stracić.

- Skarbie... Ja też nie chcę cie stracić. Na samą myśl o tym boli mnie serce, ale nie zmienisz biegu wojny. Skoro chcesz pomóc, to zostań tutaj i słuchaj rozkazów mojego ojca. Proszę.

Spuściłaś głowę i przez chwilę wpatrywałaś się w ziemię.

- Dobrze...

- Już późno. Widzę, że jesteś zmęczona, idź już spać. - książę wstał, ale złapałaś go za dłoń.

- Zostaniesz ze mną?

- Oczywiście.

Legolas położył się obok ciebie i objął cię ramieniem. Przy nim czułaś się bezpieczna. Szybko zasnęłaś. Kiedy się obudziłaś Legolasa nie było już obok ciebie, a Arwena leżała na swoim łóżku. Postanowiłaś poczekać, aż się obudzi i nie wychodzić do tego czasu z namiotu. Chciałaś wypytać przyjaciółkę o czym rozmawiała tamtej nocy z Aragornem. Nie czekałaś długo, bo do waszego namiotu wszedł Thranduil i ją obudził.

- Dobrze, że nie śpisz Eleno. Muszę z tobą porozmawiać.

Przytaknęłaś głową, wstałaś i poszłaś za nim.

- Zaraz przyjdę. - powiedziałaś do Arweny.

Król zaprowadził cię do jego namiotu. Był wielki i bogato ozdobiony. W środku stał Legolas.

- Dzień dobry kochanie.

- Dzień dobry. - podszedł do ciebie i cię przytulił.

- Zaraz przyjdzie Tauriel. Musimy omówić pewne sprawy. Strategia nie jest pewna.

- Nie rozumiem, po co tutaj ja?

- Zobaczysz, nie jesteś tu zbędna.

Popatrzyłaś pytającym wzrokiem na Legolasa. Objął cię i słabo się uśmiechnął.

- Spokojnie. Nie masz się czym martwić.

Nie wiedziałaś co myśleć. Dlaczego mają porozmawiać z Tauriel w twojej obecności? Dlaczego masz być obecna przy omawianiu strategi? Po chwili do namiotu weszła Tauriel. Ukłoniła się i stanęła naprzeciwko Thranduila.

- Dobrze, że już jesteś. Jak mówiłem, mamy do omówienia pewne sprawy.

Rozłożył na stoliku mapę pola bitwy.

- Tauriel ma Ci coś do przekazania. - popatrzył na ciebie z uśmiechem. Podeszła do ciebie i wyciągnęła przed siebie pięknie zdobiony kołczan pełny strzał i ochraniacze z twoimi inicjałami i napisem "Mirkwood" w języku elfów.

- Od dzisiaj jesteś zastępcą dowódcy armii królewskiej. - podała ci sprzęt z uśmiechem. Nie mogłaś w to uwierzyć. Wreszcie lata ciężkich treningów się przydadzą. Wreszcie będziesz mogła godnie bronić swojego kraju i rodziny. Jedyne co chciałaś teraz zrobić to odnaleźć swojego ojca i brata. Wtedy wszystko było by w porządku, wszystko zaczęło by się układać.

- To znaczy, że... - popatrzyłaś na księcia.

- Tak - spuścił głowę - Jedziesz z nami.

- Gratuluję Eleno, zasłużyłaś na to. Ale teraz musimy się skupić na czymś innym.

Położył ręce na mapie i chwilę się zastanawiał.

- Wróg nadejdzie ze wschodu o zachodzie słońca, ale musimy być przygotowani na każdą okoliczność i atak z każdej strony. Orkowie nie są głupią rasą. Jest możliwość, że właśnie teraz do nas zmierzają,

- Nie jesteśmy przygotowani na obronę przed taką ilością orków. Masz jakiś plan? - zapytał Legolas.

- Jest jedna opcja, ale niepewna. Jedna osoba może nam pomóc, Wtedy mamy szansę na wygranie wojny.

- Kogo masz na myśli panie? - spytała Tauriel.

- Mithrandir. Wiele razy już nas uratował. Wydaje mi się, że możemy polegać, w tej sytuacji, tylko na nim.

- Wiesz, gdzie się teraz znajduje? - odezwał się książę.

- Nigdy dokładnie nie wiesz, gdzie znajduje się czarodziej, jednak słyszałem plotki, że odwiedzał niedawno Bilba.

- Tego niziołka, który uciekł z Twoich lochów? - rzekła wojowniczka.

- Tak, ale hobbit na nic się nam tutaj nie przyda.

- Jest jakaś szansa, że wie o wojnie i przybędzie? - spytałaś.

- Jest taka możliwość. Jednak nie możemy polegać tylko na szczęściu czy przypadku. To wojna o nasz kraj. Będziemy go bronić do śmierci, do ostatniej kropli krwi.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top