19. Nocne wędrówki popłacają.

Lloyd

Słowa Cole'a podniosły mnie na duchu. Rzeczywiście nie często nad tym myślę, ale nie wiem kim bym teraz był, gdyby nie wsparcie przyjaciół. A początki też do łatwych nie należały. Mimo to, zaakceptowali mnie takiego jakim byłem.

Teraz zaś przyszła kolej dać tę szansę Morro. W końcu i jemu się ona należy. Przynajmniej jestem już pewny, że podjąłem dobrą decyzję, kiedy postanowiłem mu zaufać. I dużą rolę, odegrał w tym nie kto inny jak Cole. Chociaż to dzięki Jay'owi nastąpił tak szybki przełom. O tym też nie należy zapominać.

Nagle moje rozmyślania przerwał niespodziewany dźwięk, a mianowicie- ciche skrzypnięcie dobiegające zza drzwi, które były tylko przymknięte.

Dobrze wiedziałem kto tam stał. Oczywistym było, że nie mógł być to żaden z ninja. W końcu oni nie podsłuchiwaliby tak, tylko po prostu weszli do środka i przyłączyli się do rozmowy. A nic takiego nie nastąpiło, więc została już tylko jedna osoba.

Zauważyłem, że ten dźwięk nie uszedł również uwadze mistrza ziemi, który teraz patrzył na mnie pytająco.

- Myślisz, że ktoś powinien za nim pójść i pogadać?- spytał, wyraźnie czekając na moje zdanie w tej kwestii.

- Myślę, że to nie jest najlepsze wyjście w tej chwili. Lepiej go na razie zostawmy. Niech sam na razie poukłada sobie to wszystko. To nowa sytuacja również dla niego. W sumie, to może nawet lepiej że to usłyszał.

Zastanawiałem się na głos, a Cole tylko skinął głową.

- Skoro tak uważasz. W takim razie nie wiem jak ty, ale ja jestem padnięty i chyba pójdę się już położyć.- stwierdził, jednocześnie się przeciągając, jakby chciał udowodnić swoje słowa.

W sumie to kiedy o tym wspomniał, to też uświadomiłem sobie, że jestem wykończony dzisiejszą walką. W końcu do łatwych i przyjemnych nie naležała. Ziewnąłem przeciągle i przytaknąłem mu.

- Masz rację. To całkiem niezły pomysł.

Mówiąc to wstałem i powoli skierowałem się w stronę, gdzie znajdował się nasz wspólny pokój. Zaś Cole ruszył zaraz za mną.

3 godziny później

Jay

Obudziłem się w środku nocy. Nie umiałem tego do końca wyjaśnić, ale coś mnie mocno nie pokoiło i co za tym idzie, to o dalszym śnie nie było już mowy.

Jeszcze przez chwilę leżałem, nie chcąc zbytnio opuszczać ciepłego miejsca. Jednak w końcu rozdrażniony wstałem i wyszedłem na górny pokład.

Widocznie Zane musiał wcześniej wylądować na ziemi, gdyż zamiast chmur, w oczy rzuciły mi się liczne drzewa i krzewy.

Super, czyli jesteśmy w lesie. Ale nie ma tego złego. Przynajmniej mogę iść się przejść. Co właśnie miałem zamiar zrobić.

Przeskoczyłem przez burtę i wylądowałem na ziemi. A następnie, nie zwracając zbytniej uwagi, gdzie konkretnie idę, po prostu ruszyłem przed siebie.

Tymczasem skupiłem się na wymyśleniu jakiegoś planu. No bo od czegoś zacząć musimy. Nie możemy przecież tylko siedzieć z założonymi rękami. Tylko od czego by tu zacząć? Szczerze to nie mam pojęcia. No bo nawet jeśli dojdzie do walki, to w żaden sposób nie będę mógł pomóc. Gdybym miał moc, to sprawa byłaby prosta. Skoro te stwory nie przepadają za światłem, to pioruny byłyby idealne. Ale ich nie ma...

Jednak nagle mnie olśniło. Przecież światła nie daje tylko i wyłącznie prąd. A gdyby stworzyć coś co byłoby w pewnym stopniu imitacją naszych mocy? To nie jest taki zły pomysł, tylko nie wiem czy rzeczywiście moje domysły są trafne. Niestety tego nie jestem w stanie sprawdzić. Pozostaje tylko być pozytywnej myśli, jakby to pewnie powiedział Lloyd.

Uśmiechnąłem się lekko. Dzięki temu przynajmniej się czymś zajmę i nie będę się tak bardzo skupiał na zamartwianiu się. Chyba...

Dopiero w tej chwili zacząłem zwracać uwagę na otaczający mnie teren. I zrozumiałem, że... zgubiłem się. No to ładnie. Powinienem być bardziej uważny. Albo przewidzieć, że spacer nocą, to nie był najlepszy pomysł. Odwróciłem się jeszcze raz wokół siebie z nadzieją, że zobaczę cokolwiek znajomego. Szkoda tylko, że jest noc i kompletnie nic nie widać! A teraz to nawet nie wiem, z której strony w ogóle przyszedłem!

O rany... czemu to akurat ja muszę mieć takiego pecha?

Przez chwilę jeszcze stałem w miejscu, myśląc co właściwie powinienem teraz ze sobą zrobić, ale nagle zwróciłem uwagę na coś czego wcześniej nie zauważyłem. A mianowicie- wiatr. Niby nic specjalnego, w końcu jesteśmy w środku lasu, a tutaj to nie jest nic nadzwyczajnego. Jednak zdziwiło mnie to, że żaden z liści nawet nie drgnął. A to już było coś nietypowego.

Zaciekawiony tym zjawiskiem, ruszyłem w stronę, z której zdawało mi się, ten wiatr pochodził. Jak się okazało, spacer nie zajął mi długo, gdyż po kilku minutach dotarłem na skraj całkiem sporej polany. Zaś to co tam zauważyłem, zdecydowanie było warte przyjścia tutaj.

W zasadzie to pierwszy raz mogłem zobaczyć trening Morro. I muszę przyznać, że wygląda znacznie bardziej imponująco od naszego. Choć w sumie umiejętności, które do tej pory nam pokazał musiały się skądś wziąć.

Oczywistym było, że na polanie nie ma żadnych słupków treningowych, na których zwykle sam ćwiczyłem. On zwyczajnie wykorzystywał do tego otaczający go teren.

Dopiero teraz zwróciłem uwagę na pewien szczegół. On walczył kataną, nawet umiejętnie. Tylko pytanie brzmiało- skąd on ją wziął? Będę musiał go o to zapytać, ale zrobię to potem. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie chcę jeszcze chwilę popatrzeć na jego walkę. Bez dwóch zdań był bardzo szybki. Myślę, że w walce bez mocy jeden na jednego, bez problemu pokonałby praktycznie każdego z nas. No, może prócz Lloyd'a.

Właśnie! To jest myśl! Wpadłem na genialny pomysł.

Jak na zawołanie, Morro skończył trening i odwrócił się w moją stronę.

- Możesz już wyjść mistrzu błyskawic. I tak wiem, że tam jesteś.- po tych słowach zauważyłem, że ściągnął coś co przypominało opaskę... czekaj, nie mówcie mi tylko, że on tak walczył na ślepo!

Zgodnie z jego słowami podszedłem powoli do niego. Miałem masę pytań, które chciałem mu zadać.

- Rajciu, to było totalnie niesamowite! Kto cię tego nauczył? I serio walczyłeś z zawiązanymi oczami? No i skąd wiedziałeś, że tu...

W tym momenciu podniósł nieco ręce w uspokajającym geście po czym przerwał mi trochę niepewnie.

- Hej, zwolnij trochę. Może dasz mi chociaż czas na odpowiedź?

No tak, to w sumie racja. Czasami jak się rozgadam, to trudno mi przerwać. Tak przynajmniej mówi reszta. Czy ja serio aż tyle mówię?

- Ta, jasne.- uśmiechnąłem się przepraszająco, ale przypomniałem sobie jeszcze jedno, co chciałem mu powiedzieć.- Aha i nie musisz do mnie mówić "mistrzu błyskawic". Wystarczy zwyczajnie Jay.

Widocznie trochę go tym zbiłem z tropu, bo dopiero po chwili mi odpowiedział.

- No dobrze... Jay.

Chyba nie wiedział co jeszcze powinien powiedzieć, bo zamilkł, więc szybko to ja przejąłem pałeczkę.

- Poza tym, jak na razie nie zasługuję na ten tytuł.- dodałem nadal z uśmiechem na twarzy, ale w głębi wcale nie było mi do śmiechu. Byłem ciekawy kiedy i czy w ogóle odzyskam moje moce.

Dlatego właśnie następne słowa bruneta mocno mnie zaskoczyły.

- Nie byłbym tego taki pewien.

- Co konkretnie masz na myśli?- zapytałem z nadzieją.

- To jedna z kwestii, o której chciałem z wami porozmawiać.

Dobra, muszę przyznać, że tym to mnie zaskoczył i zaciekawił jednocześnie.

- A jakie są te inne sprawy?

- Niestety musisz zaczekać do rana, bo nie chciałbym tego powtarzać dwa razy. A resztę też chcę o tym poinformować.- po tych słowach najspokojniej w świecie ruszył w stronę powrotną, jak się domyślam.

Zaś ja zaraz go dogoniłem.

- No weż, powiedz chociaż troszkę.- zacząłem go prosić.

- Powiedziałem nie.- odparł zdecydowanie, ale mnie tak łatwo nie zniechęci.

- Oj no proszę...

- Nie.- nadaal upierał się przy swoim, a kiedy znów chciałem go zacząć prosić, ten sam odrazu zabrał głos, nie dopuszczając mnie tym samym do słowa.- Ale w zamian mogę ci odpowiedzieć na wcześniejsze pytania.- spojrzał na mnie pytająco.

- Niech będzie.- odpowiedziałem odrazu. Dobre i tyle.

- Pytałeś kto mnie tego nauczył. Sensei Wu nauczył mnie podstaw sztuki ninja, ale w sporej części, musiałem się szkolić sam.

- Naprawdę osiągnąłeś taki poziom bez niczyjej pomocy? Teraz to ściemniasz.- oczywiście, że nie sądziłem, że mnie okłamuje. Po prostu trudno mi było to sobie wyobrazić.

Jednak on musiał to wziąć na poważnie, bo tylko odwrócił wzrok w przeciwnym kierunku. Czyli tak samo jak Zane na początku, kompletnie nie ogarnia sarkazmu. Będzie miał jeszcze nie jedną okazję by do tego przywyknąć.

- W takim razie musisz być jakimś geniuszem. Prawie nikt nie byłby w stanie osiągnąć takiego poziomu.- szturchnąłem go lekko, na co tamten tylko spojrzał na mnie z zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się szczerze.

- Powiedzmy, że miałem na to sporo czasu i okazji.

- W takim razie musisz nas kiedyś czegoś nauczyć.

Mówiłem całkiem poważnie. Miałem go właśnie o to poprosić. O ile oczywiście zgodziłby się na to. Jednak on spojrzał na mnie tylko z tajemniczym uśmiechem. O co mu chodziło?

Ale zanim zdążyłem o to zapytać, Morro przeszedł już dalej.

- Co do drugiego pytania. Owszem, miałem zawiązaną opaskę.- przyznał, jakby to nie było nic szczególnego.

- W takim razie skąd wiedziałeś gdzie co się znajduje? Byłeś bezbłędny w walce.- nadal byłem pod sporym wrażeniem, co najwidoczniej jego zaczęło nieco krępować.

- Chyba jednak trochę przesadzasz.

- Mówię tylko to co myślę. Musisz się do tego przyzwyczaić.- zaśmiałem się, a on nadal nic nie mówił. Chyba żadko kiedy słyszał słowa pochwały. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- No a jak dowiedziałeś się o mnie?- postanowiłem zmienić temat, żeby mu trochę pomóc.

- To jedna ze sztuczek, której z biegiem czasu się nauczyłem.- odpowiedział zagadkowo.

- Hej, to nic nie tłumaczy.

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- stwierdził tylko z uśmiechem, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że stoimy już praktycznie przed naszym statkiem.

- Ale kiedyś mi powiesz, co?- nalegałem bez przerwy.

- Kiedyś napewno.- wskoczył na barierkę Perły, a następnie poszedł w stronę swojego pokoju.

- Będę trzymał cię za słowo!- rzuciłem jeszcze za nim i też udałem się w kierunku własnego pokoju. Teraz tylko nie obudzić reszty chłopków.

Jednak jeszcze przedtem odwróciłem się do bruneta, który jeszcze na szczęście nie zdążył wejść do siebie.

- Dobranoc Morro.- uśmiechnąłem się tylko widząc jego zaskoczoną minę, a następnie już bez dalszego przedłużania wszedłem do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top