17. Zaufanie to nie taka prosta sprawa.

Lloyd

Stałem zamyślony na rufie statku i spoglądałem w dół na rozpościerający się w dole widok. To pomagało mi poukładać nieco myśli. A akurat spraw do rozważań miałem sporo. Po pierwsze, zastanawiało mnie, co takiego ugryzło Kai'a. Rozumiem oczywiście jego obawy. Do tej pory pamiętam ile sam wycierpiałem z ręki mistrza wiatru. Jednak już od jakiegoś czasu po głowie chodziły mi również słowa mojego wujka: "Jeśli chcemy liczyć na jasną przyszłość, musimy porzucić cienie przeszłości". Te słowa niezwykle pasowały do obecnej sytuacji. I dopiero teraz w pełni zrozumiałem ich sens. Przecież widać, że Morro się zmienił, więc czy jest sens ciągle myśleć o nim jak o wrogu i przypominać mu o tym co było? Nie sądzę. Poza tym w swoim czasie mistrz Wu sam wybrał go na swojego ucznia, więc musiał w nim coś zobaczyć.

Właśnie... ciekawe gdzie jest mój wujek i co się z nim dzieje? Tęsknię za nim i bardzo się o niego martwię. Tak samo jak o Nyę. Więc co dopiero musi czuć Kai? Być może właśnie to jest powód jego wściekłości i nieufności w stosunku do mistrza wiatru? W końcu jakby niepatrzeć jego siostra zniknęła zaraz po ataku Morro, który do tej pory pozostawał zagadką. Może Cole czegoś się o nim dowiedział. Ale powracając... muszę być cierpliwy w stosunku do Kai'a.

Chyba czas najwyższy zajrzeć co u reszty drużyny.

Morro

Kiedy szliśmy w stronę kuchni, wpadliśmy prosto na idącego w przeciwną stronę zielonego ninje. Co mnie zdziwiło, to uśmiechnął się i sam zaczął rozmowę.

- Wszystko w porządku? No wiesz... po małym zamieszaniu z Kaiem?

- Tak, przyzwyczaję się.- odpowiedziałem wymijająco. Nie miałem ochoty rozmawiać akurat na jego temat. Chociaż nadal nie rozumiem, skąd te pytanie.

- Chyba jestem ci winny przeprosiny. Nie chciałem żeby to tak wyszło i postaram się, żeby to się nie powtórzyło.

Wydawał się mówić szczerze, ale od kiedy to jest taki miły? Łączy nas nieco przymusowa współpraca i tyle. Oni potrzebują informacji, za to ja sam miałem już pewien plan, którego sam bym nie wykonał. To wszystko.

Z powodu braku mojej reakcji, Lloyd chyba poczuł się nieco nieswojo, więc postanowił kontynuować.

- Po prostu nie chcę, żebyś jak to powiedziałeś "przyzwyczaił się". Takie sytuacje nie powinny się zdarzać. Cieszę się, że chcesz nam pomóc i chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. Tylko nie jestem pewny jak...- uśmiechnął się niepewnie, a ja stałem już kompletnie osłupiały.

Do czego on właściwie zmierza? Czasami totalnie go nie ogarniam. Nie wiedząc co właściwie powinienem teraz zrobić, ruszyłem przed siebie i wyminąłem go, ale jeszcze przed tem odezwałem się wreszcie.

- Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby. I tak nie zostanę tutaj długo.

Po tych słowach ruszyłem do jednego z pokoi, pozostawiając zaskoczonych ninja. Widocznie żaden z nich nie spodziewał się takiej reakcji. Szczerze, to sam się sobie dziwię, ale widocznie to naturalna bariera ochronna. Nie mogę się do nich przecież przywiązać, a tak to właśnie zaczyna wyglądać. Tylko jaki ma to sens, skoro wiem jak się to wszystko skończy?

Cole

Jeszcze przez chwilę patrzyłem za oddalającym się Morro. Nie rozumiem, co go ugryzło. Przecież jeszcze przed chwilą było wszystko w porządku. Przynajmniej tak mi się wydawało. Widocznie Lloyd zauważył moje zawieszenie i sam przerwał ciszę.

- W zasadzie to ciebie też szukałem Cole. Możemy chwilę pogadać?

Znam go na tyle, żeby wiedzieć, że też zdziwiło go zachowanie Morro, ale w przeciwieństwie do mnie, chyba je zrozumiał. A swoją drogą, ciekawe o czym takim chciał pogadać? Pewnie zaraz się dowiem.

- Jasne. Ale możemy w kuchni? Zjadłbym jakąś kolację.

Lloyd tylko zaśmiał się na moje słowa i razem ruszyliśmy w stronę wspomnianą przeze mnie. Kiedy byliśmy już na miejscu, szybko zajrzałem do lodówki i z zadowoleniem chwyciłem ostatni kawałek ciasta. Jednak ja to mam szczęście!

Usiadłem przy stole koło Lloyd'a i spojrzałem na niego.

- No to, o czym właściwie chciałeś pogadać?

- Chciałem spytać... co sądzisz o Morro? W końcu spędziłeś z nim najwięcej czasu, więc pomyślałem, że jesteś najlepszą osobą, którą miałbym o to spytać.

Tak właśnie sądziłem, że o to chodzi. Nic dziwnego, że Lloyd nadal się wacha. W końcu, jakby nie patrzeć, to jest kapitanem drużyny i to właśnie na niego spadłaby odpowiedzialność za błędną decyzję i jej konsekwencje. W takim razie czas raz na zawsze wyjaśnić jak się sprawy mają.

- Jeżeli pytasz mnie o zdanie, to sprawa jest prosta. Ufam mu w stu procentach i nie pożałujesz jeśli ty też to zrobisz.- odpowiedziałem krótko i konkretnie, a nasępnie wziąłem się za pałaszowanie mojej kolacji.

Tym czasam Lloyd zabrał głos.

- Też myślę, że się zmienił. Nie wiem tylko dlaczego tak na prawdę chce nam pomóc. Po części być może z powodu wyrzutów sumienia. W to jestem w stanie uwierzyć. Ale cały czas nie przestaję myśleć co takiego przed nami ukrywa.

Wiem, że liczył na to, że co nie co mu podpowiem albo wyjaśnię. Jednak to nie było takie proste. Nie mogłem mu powiedzieć o niektórych rzeczach, które wynikały z naszych rozmów. To byłoby niezbyt w porządku. Ale coś odpowiedzieć musiałem.

- Wydaje mi się, że ta cała sprawa ma jakieś głębsze dno, o którym nie wiemy. Ale on tak. Nie chciał jednak o tym rozmawiać, a ja nie chciałem naciskać. Widocznie niektóre kwestie są dla niego drażliwe i delikatne.- uśmiechnąłem się lekko- Chyba nie na taką odpowiedź liczyłeś. Niezbyt ci pomogłem.

Jednak odpowiedź przyjaciela mnie zaskoczyła.

- Nie koniecznie. W sumie to czegoś podobnego właśnie się spodziewałm. To tylko potwierdziło moje przypuszczenie.- powiedział zamyślony, ale zaraz zmienił ton głosu, jak i temat rozmowy.- Postaram się trzymać Kai'a z dala od niego. Ciągłe drażnienie go niezbyt nam pomorze w zacieśnieniu relacji.

- To racja.- przytaknąłem i przypomniałem sobie o czymś.- A jeśli już o tym mowa. Kompletnie nie rozumiem dlaczego tak przed chwilą zareagował. Jeszcze przed chwilą, kiedy rozmawialiśmy, był w znacznie lepszym nastroju.

- Ja chyba wiem.- odparł nieco niepewnie.

Na to właśnie liczyłem.

- W takim razie mów.- zachęciłem go.

- Wydaje mi się, że przechodzi teraz coś podobnego co ja kiedyś. Toczy się w nim wewnętrzny konflikt. Przez bardzo długi czas, był zdany na siebie. Przyzwyczaił się do samotności, a teraz otacza go sporo osób, które mogłyby zapełnić tę pustkę.

- To chyba dobrze, prawda?- zapytałem niezbyt rozumiejąc w czym konkretnie problem.

- Z jednej strony, owszem. Jednak widocznie silniejsza jest u niego ta druga strona, a mianowicie- strach.

Przekrzywiłem głowę w niezrozumieniu. Czego tu się niby bać? Zaś Lloyd kontynuował wyjaśnienia.

- Nie był w takiej sytuacji. Boi się nam zaufać, bo zbyt dużo już w życiu stracił. Kiedy wychowujesz się samotnie, to zawarcie pierwszych przyjaźni nie jest łatwe. Skąd ma wiedzieć, że go nie wykorzystamy, lub po prostu nie zostawimy, kiedy nie byłby już potrzebny? Bo tak właśnie funkcjonuje świat tych, którzy byli zmuszeni zawsze radzić sobie sami. I właśnie dlatego nie chce nam zaufać. To dla niego najbezpieczniejsze wyjście.

Dopiero teraz zrozumiałem przyczynę jego zachowania i musiałem przyznać, że nigdy nie patrzyłem na to z tej strony. Chociaż często widziałem oznaki odpowiadające temu opisowi. Nieraz miał zmienny charkter i podczas naszych rozmów, jego postawa wyrażała wymowne "chcę, ale boję się". Chociaż z czasem ta granica powoli zaczynała się zacierać. Ale dopiero teraz w pełni mogłem zrozumieć jej przyczynę.

Spojrzałem na Lloyda i zauważyłem, że mocno poruszyło go to, co właśnie powiedział. Jednak tym razem dobrze wiedziałem dlaczego tak jest. Mówił to z własnego doświadczenia. W końcu dorastał bez rodziców i też musiał radzić sobie sam. I również nie zaufał nam tak od razu. Musiało minąć trochę czasu. I widocznie teraz to wszystko sobie przypomniał.

Wstałem i podszedłem do niego z uśmiechem i niespodziewanie poczochrałem jego włosy, zaś ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- W takim razie musimy mu pokazać, że nie jesteśmy tacy źli. W końcu z tobą nam wyszło, no nie?

Po tych słowach zaśmiałem się, a po chwili Lloyd do mnie dołączył.

No hej! Znów wielki powrót. W zamian za długą nieobecność, macie dłuższy rozdział, jeśli ktoś jeszcze tu został.

I takie pytanko mam do was. Lubicie, gdy skupiam się na takim psychologicznym podejściu do postaci i ralacjami między nimi, czy mam to ograniczyć i skupić się na akcji? Jestem ciekawa waszej opini.

A teraz do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top