002 | rozdział drugi

LEGO HOUSE

dwa.            potwór








CHARLIE SIEDZIAŁ W FOTELU,
z piwem w ręku i meczem koszykówki w telewizji. Westchnął cicho, kierując wzrok w stronę schodów, życząc sobie, by Cori schodziła na dół, ale minęło już kilka dni, odkąd zadzwoniła i powiedziała, że ​​odwiedza mamę. Tęsknił za jej zbyt radosnym „dzień dobry” lub „dobranoc”.

Cori wydała z siebie cichy szloch, patrząc na niego z miejsca, w którym siedziała, na gałęzi drzewa. To była najtrudniejsza część ze wszystkiego, myślała, że jest na niego zła. Nie była. Rozumiała, dlaczego została uziemiona, wiedziała, że ​​ona i Bella wystraszyli by się niemal na śmierć. Wiedziała, że ​​on się po prostu martwił, każdy rodzic by się martwił.

Nagle powietrze wypełnił zapach, który nie przypominał żadnego innego, był słodki, a jej gardło paliło, gdy rozglądała się za źródłem. Wciągnęła powietrze, zamknęła oczy i gdy udało jej się zlokalizować, skąd dochodzi zapach, ruszyła w las, jej stopy ledwo dotykały ziemi.
Jej żołądek burczał, tęskniąc za prostym smakiem. Zwolniła, zatrzymała się, zerkając zza drzewa na mężczyznę, który miał zakrwawioną szmatę owiniętą wokół nadgarstka.

Był sam. Rozstawił mały namiot i nawet rozpalił małe ognisko. Ponownie pociągnęła nosem i każda uncja jej ciała wypełniła się surowym —  głodem, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. I zanim zorientowała się, co robi, była już na nim, jej usta były przyklejone do jego nadgarstka, jej zęby wbite w jego ciało, gdy krzyczał i próbował ją odepchnąć.
I w ciągu kilku minut zwiotczał na pokrytej liśćmi ziemi, a Cori zawisła nad jego ciałem.

Krew była poplamiona jej brodą i dłońmi, ale nie przejmowała się tym.
Podniosła rękę i oblizała palce.

Nic nigdy nie smakowało tak dobrze.
I pieczenie w gardle zniknęło.

" Do cholery " Travis prychnął, zatrzymując się, szeroko otwierając oczy, gdy przyglądał się scenie przed sobą. Mężczyzna był martwy, pozbawiony krwi.
A Cori siedziała obok ognia, oblizując palce do czysta, jakby właśnie skończyła pączka, a nie była człowiekiem. " To zdecydowanie nie jest dobre "

" Zdecydowanie tak było "  Cori nuciła, najwyraźniej nie przejmując się faktem
zamordowała mężczyznę w swoim błogim stanie. " Tak dobrze ” Mruknęła, wkładając palec do ust, zanim go wyciągnęła.

" Kurwa " Wymamrotał, pochylając się przed nią. " Cori, kochanie, właśnie zabiłaś człowieka " Położył dłonie na jej policzkach, zmuszając ją do spojrzenia na niego. " Pozwól, żeby to do ciebie
dotarło "

Jej oczy szukały jego, jakby próbowała zrozumieć, co do niej mówi... i wtedy zaskoczyło. Zniknął niemal hajowy stan, w którym się znajdowała, a wyraz absolutnego przerażenia wykrzywił jej rysy.

Jej wzrok przesunął się na martwe ciało leżące u jej stóp, a następnie na jej dłonie, które, jak mogła stwierdzić, były zabarwione na czerwono tylko w świetle ognia. " Co ja zrobiłam? " wymamrotał, jej głos był cichy i łamiący się. " Ja nie— "

" Wszystko w porządku " Pocierał jej plecy, przełykając ciężko, gdy wstrzymywał oddech, próbując zignorować zapach krwi w chłodnym nocnym
powietrzu. " Zadzwonię do Carlisle’a " Skinęła głową, pochylając się do przodu, z głową na jego ramieniu, a dłońmi ściskając tył jego koszulki.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

NIE MOGŁA SIĘ WYSTARCZAJĄCO DOMYĆ POD  PRYSZNICEM.
Nadal czuła się obrzydliwie, nawet po ośmiokrotnym wyszorowaniu skóry luffą. Siedziała na podłodze, plecami oparta o szafki pod zlewem, kolanami podciągniętymi do klatki piersiowej i czołem opartym o kolana. A jedna z koszulek Travisa zwisała z jej drobnej sylwetki.

Nie chciała być wampirem.

Nie chciała być potworem

Chciała być martwa.

" Cori " Głos był wyraźny jak dzień, nawet przez zamknięte drzwi.

" Odejdź, Emmett " Mruknęła, nie ruszając się. Nawet, gdy pchnął drzwi. " Nie chcę z tobą rozmawiać "

" Wiem, ale— "

" Zrobiłeś mi to. Zmieniłeś mnie w to  potwora "

" Cori— "

" Wyjdź "

" Proszę, pozwól mi— "

" Idź! "

" Emmett, zostaw ją w spokoju "  Esme położyła mu rękę na ramieniu, a on westchnął, pochylając głowę, po czym skinął głową i wyszedł.
Esme zamknęła drzwi i ruszyła w stronę młodej Swan, zanim dołączyła do niej na podłodze. " Jestem tutaj, jeśli chcesz porozmawiać. Nie musisz, ale jestem
tutaj "

Cori wypuściła niepotrzebny oddech, z jej gardła wyrwał się zduszony szloch, gdy pochyliła się nad starszą kobietą, z głową na jej ramieniu.
Esme po prostu objęła dziewczynę ramionami i przyciągnęła ją bliżej siebie, składając delikatny pocałunek na czubku jej głowy.

" Zawsze tu będę "

Emmett siedział za drzwiami, zgiął kolana, łokcie wcisnął w rzepki kolanowe, a głowę w dłoniach. Jego niebijące serce pękło, gdy słuchał jej łamiących się szlochów i nigdy nie nienawidził siebie bardziej.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.


DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ Cori leżała na pokrytej liśćmi ziemi, z rękami pod głową i zamkniętymi oczami. Mały, ledwo widoczny uśmiech wyciągnął się na jej ustach, gdy usłyszała małego króliczka skaczącego po liściach kilka metrów dalej i dźwięk ptaka trzepoczącego skrzydłami nad nią. Ale jęknęła trochę, gdy głośny brzęk, po którym nastąpił ciąg wymamrotanych przekleństw, przerwał wszystkie dźwięki, które uważała za relaksujące.

" Cholera "

Usiadła, unosząc brwi i patrząc na Rosalie, która wisiała nad przodem swojego kabrioletu, z otwartą maską i odsłoniętym silnikiem. " Co tym razem jest nie tak? ”

" Przepaliła się świeca zapłonowa "  mruknęła blondynka, szarpiąc i odkręcając uszkodzoną świecę.

" Mówiłam ci, że czwarta wyprawa do galerii handlowej ugryzie cię w tyłek "  Cori nuciła, a jej usta wykrzywiał drwiący uśmieszek.

" To nie była wyprawa do galerii handlowej, ty wrzodzie na dupie "  Prychnęła, wrzucając świecę zapłonową do wiadra przy stopach.

" Och, to był wyścig, który miałaś z Travisem. I przegrałaś "

" Skąd w ogóle o tym wiesz? " zapytała blondynka, odwracając się, by spojrzeć na noworodka, marszcząc brwi.

" Twój mąż ciągle mi coś opowiada, mając nadzieję, że w ten sposób zyska moją  przychylność "

" Ma jeden z nich? "  Rosalie mruknęła, odwracając się do swojego samochodu, a Cori złapała kamień, zanim go rzuciła. Trafił w ramię blondynki, a ona odwróciła się, by spojrzeć na dziewczynę. " Ja już mam dość "

Cori przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać małego uśmiechu, który rozciągnął jej usta. To był jeden z tych rzadkich momentów, kiedy czuła się prawie normalnie. No, poza pieczeniem w gardle, które nigdy nie zdawało się całkowicie ustępować, bez względu na to, ile jeleni upolowała lub jak często polowała.

" Co robisz cały dzień, skoro nie jesteś w szkole? "  zapytała Cori, podnosząc się i kierując się w stronę Rosalie. " Nie możesz tu siedzieć cały dzień i nic nie robić "  Oparła się o samochód, ale blondynka ją odepchnęła, straciła równowagę, ale się złapała. " Niegrzeczna "

" Uważaj na samochód " Prychnęła. " I ja to robię, mam kilka innych samochodów, nad którymi pracuję. Kilku stałych klientów, jeśli wolisz "

" Prowadzisz więc firmę? "

" Raczej "

" A co robi Travis? Nie wyobrażam sobie, żeby cały dzień grał w gry wideo albo po prostu stał tu, trzymając dla ciebie
latarkę "

" Robi kilka rzeczy, skacze z pracy do pracy. W tym tygodniu pracuje z ekipą budowlaną, aby zbudować dom. Czasami ścina drzewa, aby sprzedać kłody, jest z niego uroczy drwal "  Dodała ostatnią część, niemal jakby sobie to wyobrażała, a Cori zachichotała – dźwięk, którego nie słyszeli od tygodni. " To dobre zobaczyć twój uśmiech ponownie "  zastanawiała się.

" Jeśli się nie uśmiecham, to albo krzyczę, albo płaczę "  Wzruszyła ramionami, wzdychając cicho. " Mówiłaś poważnie, kiedy mówiłaś, że będzie lepiej? "

" Tak "  Skinęła głową, kładąc dłoń na policzku dziewczyny. " Będzie łatwiej, po prostu potrzeba czasu. I nie możesz trzymać w sobie tego gniewu.
On cię żywcem zje "

" Rosie? ” wymamrotała, a blondynka zanuciła, odwracając się do samochodu, gdy jej ręka opadła z policzka niskiego wampira. " Czy kiedykolwiek znów poczuję się sobą? "

" Nie będę ci kłamać, nawet z czasem, nie sądzę, żebyś kiedykolwiek była taka sama, ale nauczysz się akceptować siebie taką, jaka jesteś teraz. Staniesz się inną wersją siebie " Cori po prostu skinęła głową, a Rosalie pochyliła się do przodu, składając delikatny pocałunek na czole
dziewczyny. " Będzie dobrze. Obiecuję  "

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.


" MOGĘ TO ZROBIĆ "  Cori skinęła głową, jej czerwone oczy przeskakiwały z Carlisle'a na Esme. " Proszę "

" Za wcześnie ” Carlisle pokręcił głową, jego ton był stanowczy.

" Och, no dalej! Wezmę Jaspera i on może zrobić coś z kontrolą umysłu " Pomachała ręką wokół głowy.

" Kontrola nastroju "  wtrącił się wspomniany wampir.

" Kontrola nastroju, cokolwiek "  Prychnęła. " A jeśli poczuję potrzebę rozerwania komuś gardła, odejdę. Proszę, naprawdę chcę iść do szkoły. Chcę zobaczyć moich przyjaciół "

" Ona ma na myśli Cartera " zażartował Travis, a Emmett wziął niepotrzebny oddech, opierając się o framugę drzwi, z głową pochyloną do przodu.
Za każdym razem, gdy wspominano o ludzkim chłopcu, czuło się to jak cios prosto w brzuch.

" Cisza "  Wskazała palcem na Travisa, ale jego uśmiech nie zgasł. " Dziś rano polowałam z Rosie. Wypiłam, powiedzmy, siedem jeleni i trzy wiewiórki.
I nie będę oddychać "

" Będzie dobrze "  zażartowała Alice, jej uśmiech był promienny. " Widziałam to "

" Widzisz? ” Cori wskazała na dziewczynę w nadziei, że to zachwieje Carlisle'a.

" Nie zaszkodzi spróbować "  zaproponowała Esme, pocierając plecy męża. " Na zasadzie próby, oczywiście.
W chwili, gdy cokolwiek się wydarzy, i to dosłownie cokolwiek, wracasz tutaj "

" Oczywiście "  Cori skinęła szybko głową.

Carlisle westchnął, ale uśmiech zagościł na jego ustach. " Podstawa próbna "

" Tak! ” Cori wiwatowała, podskakując na palcach. " No to chodźmy. Chcę porozmawiać z Carterem i Noahem "  Wybiegła przez drzwi, ku uciesze innych.

" Jest w dobrych rękach "  zapewniła Carlisle Alice, zanim ona również wyszła za drzwi, a Jasper tuż za nią. A Emmett westchnął, odpychając się od framugi drzwi.

" Jesteś gotowy? "  Spojrzał na Travisa.

" Tak, chodźmy "  Szybko pocałował Rosalie, po czym oboje ruszyli w stronę
drzwi. " Kocham Cię "

" Ja też cię kocham. Uważaj! "  Rosalie zawołała za nimi, jak zawsze.










🌱 o to drugi rozdział — w pierwszej kolejności przepraszam za przekładanie dodawanie tutaj rozdziałów,
ale przez moją pomyłkę nadal jestem w trakcie przenoszenia rozdziałów właśnie tutaj

po drugie —  w między czasie dodałam wam z trzy nowe historię, które jak widzę wielu z was przypadło do gustu,
co mnie bardzo cieszy!

i trzecie — od poniedziałku zaczynam ferie i myślę, że tak do niedzieli powinnam wszystko przełożyć i zawstanawia mnie
fakt, co byście powiedzieli na mały maraton jako rekompensatę?
ponieważ zdaje sobie sprawę, że pare osób z was czekało tutaj na nowe rozdziały ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top