Rozdział 3 cz.2
Odświeżeni, Mina i Theo usiedli na podłodze w pokoju czternastolatka, gotowi na ustalenie planu działania.
— A więc, o ile mi wiadomo, mama wzięła urlop na dwa tygodnie. Zakładając, że spędziliśmy w szpitalu dwa dni razem z dzisiejszym, zostało nam jedenaście, zanim ktoś się zorientuje, że naprawdę zniknęliśmy. Najlepiej byłoby do tego czasu rozwiązać już problem tej całej bariery i wrócić do domu. Jeśli się nie uda, musimy zdążyć w miesiąc, gdyż maksymalnie tyle dał lekarz naszej matce bez specjalistycznego sprzętu — zaczął Theo.
— Ale jeśli to klątwa, chyba nie tak łatwo ją złamać? — stwierdziła z wątpliwościami Mina.
— Siostra, nie załamuj mnie. Klątwy przecież nie istnieją. Ale niezaprzeczalnie coś tu się wydarzyło, a my musimy odkryć prawdę. Powinniśmy zrobić rozeznanie, wypytać ludzi. A do tego wypadałoby zapytać o nasze rzeczy...
Gdy tylko chłopak wypowiedział ostatnie zdanie, ktoś gwałtownie wparował do pomieszczenia.
— Wasze graty, gówniarze. Podobno nic więcej nie zostało. — Pani Schmalz rzuciła w ich stronę ciemną, średnich rozmiarów walizkę.
Nie dodając nie więcej, wyszła, trzaskając drzwiami.
— I jeden kłopot rozwiązany. — Mina wzruszyła ramionami, a następnie nachyliła się do bagażu. — Mamy tylko torbę mamy.
— Czyli nici z naszych własnych ubrań — westchnął Theo, zarazem zaglądając do środka.
Zaczęli wyjmować różne ubrania, znaleźli również jedną parę trampek, pusty zeszyt, parę długopisów oraz ręcznie zapisane kilkaset kartek, złączone jakby w książkę.
— To musi być rękopis ostatniej książki taty! — Theo niemalże krzyknął zaskoczony.
— Tato coś pisał przed śmiercią? — Mina spojrzała na Theo pytająco.
— Kiedy w szpitalu mu powiedziano, że ma nowotwór... postanowił spróbować napisać swoją ostatnią książkę. Nigdy mi nie powiedział, o czym miałaby być. W sumie całkowicie o niej zapomniałem. Będę musiał ją przeczytać.
— Co przeczytać?! — Nie zwrócili uwagi, że Greta zakradła się do pokoju chłopaka. — Uwielbiam książki.
Ruda wyrwała czternastolatkowi rękopis i otworzyła go na pierwszej stronie. Zaczęła czytać, nie zwracając uwagi na protesty Miny i Theo.
— Autor ma dziwny charakter pisma, ale zaczyna się fantastycznie! — wykrzyknęła, po minucie sunięcia wzrokiem po tekście.
W tym samym czasie, korzystając z jej rozproszenia, Theo wyrwał rówieśniczce powieść. Przytulił ją do klatki piersiowej i spoglądał na Gretę nieufnie, będąc przygotowanym na próbę odzyskania rękopisu przez czternastolatkę. Zamiast zaatakować, ruda jedynie spytała błagalnie:
— Będę mogła potem jeszcze sobie poczytać?
— Wykluczone — burknął Theo. — To pamiątka po naszym tacie, a nie książka z biblioteki, którą możesz sobie wypożyczyć.
— Ale... ale tutaj nie ma co czytać, a ja tak bardzo lubię! — jęknęła Greta. — Proszę! Przecież, kiedy wy skończycie, będzie wolna.
— Nie. — Brat Miny nie ustępował, częściowo wciąż zdenerwowany wcześniejszym, niestosownym zachowaniem równolatki.
— Ale może... — Do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
— Greto, wyjdź stąd — poprosił ją chłopak stanowczo.
Nie musiał powtarzać. Czternastolatka wybiegła z pomieszczenia, próbując powstrzymać płacz. Nie zamknęła nawet za sobą drzwi, co jeszcze bardziej zirytowało Theo.
— Mógłbyś być dla niej milszy — mruknęła Mina. Milcząco przyglądała się wymianie zdań i, pomimo że również nie pochwalała wzięcia książki bez pytania, poczuła do Grety cień sympatii. Dziewczynka zapewne była samotna w tym obskurnym sierocińcu, więc nic dziwnego, że przyczepiła się do rodzeństwa.
— Denerwuje mnie — stwierdził chłopak. — Jest dziecinna i nieokrzesana. Nie chcę jej robić nadziei, że zostaniemy przyjaciółmi, wiedząc, że nie lubię jej typu osobowości.
— Ale zarazem ona może nam wyjaśnić parę spraw, związanych z miasteczkiem. Jest idealnym źródłem informacji.
Theo w kilka sekund przemyślał słowa siostry i niechętnie pokiwał głową.
— Rzadko to mówię, ale masz rację — westchnął. — Powinienem najpierw ją przepytać.
Mina przewróciła oczami.
— Powinieneś ją przeprosić i mieć na uwadze jej uczucia. Postaraj się wczuć w jej sytuację. Trochę empatii ci nie zaszkodzi.
— Jestem empatyczny. Po prostu nie zamierzam zmuszać się do spędzania czasu z osobą, która mi nie podpadła. — ogłosił, po czym dodał. — Już znoszę ciebie, bo jesteśmy rodziną.
— Zabolało — zaśmiała się jego szesnastolatka. — I tak uważam, że dobrze by było, gdybyś to ty poszedł z nią pogadać. O dziwo darzy cię nieco większą sympatią niż mnie i wątpię, by należała do pamiętliwych osób.
— A co ty w tym czasie zamierzasz zrobić? — Theo uniósł brwi.
— Podejdę odwiedzić mamę — uznała szesnastolatka. — Dopytam się lekarzy o jej leczenie i przy okazji poznam trochę lepiej miasteczko.
— Nie przemawia do mnie ten podział — mruknął chłopak. — Ale niech będzie. Przeproszę Gretę i spróbuję coś od niej wyciągnąć.
Mina posłała bratu zwycięski uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top