51
Abel
Wszedłem do sali tortur Dasha. Doskonale poznałem ten pokój z tego względu, gdyż to w nim Dash nagrywał filmy z Goldie w roli głównej. Wiedziałem, że jego tortury będą długie i bolesne, a gdy się skończą, prawdopodobnie nigdy nie wybaczę sobie, że zamiast pomóc Dashowi, zabiłem go.
Nie mogłem jednak tego wszystkiego dłużej lekceważyć z tego względu, że Dash dopuścił się czynów absolutnie karygodnych. Mogłem zamknąć go w swoich lochach w Extremum opus i głodzić do śmierci, albo trzymać go żywego długimi latami, torturując go co jakiś czas. Może nawet zdecydowałbym się na takie podejście, jednak nie mogłem narażać Goldie na niebezpieczeństwo.
Moja piękna, kochana żonka czuła się okropnie sama ze sobą po wszystkim, co zrobił jej Dash, dlatego to, że zgodziła się ze mną zostać, traktowałem jak ogromne wyróżnienie. Nie wierzyłem w swoje szczęście i choć wiedziałem, że Goldie już nigdy nie zapomni mi porwania i gwałtu, będę robił wszystko, aby mnie pokochała.
Co prawda, Goldie wyznała mi miłość, ale nie byłem pewien, czy jej wierzyć. Nie chodziło o to, że jej nie ufałem. Co to, to kurwa, nie.
Martwiłem się zwyczajnie, że wypowiedziała te słowa w euforii. Jej oprawca, który został jej mężem, przyszedł po nią, aby ją uratować. Była szczęśliwa, że nie będzie musiała użerać się dłużej z Dashem, który na dobrą sprawę zachowywał się tak, jak na początku naszej znajomości z Goldie zachowywałem się ja.
Dash i ja w wielu aspektach byliśmy do siebie podobni. Obaj zostaliśmy skrzywdzeni i cierpieliśmy z powodu utraty osób, które kochaliśmy. Podczas gdy ja boleśnie tęskniłem za moim martwym synkiem, Dash zachowywał się tak, jakby Lilith pochował do grobu jeszcze za jej życia. Obaj byliśmy na swój sposób uzależnieni od treści seksualnych, jednak ja, w przeciwieństwie do Dasha, potrafiłem panować nad swoim podnieceniem. On z kolei kochał gwałcić kobiety, czego dowodem był fakt, że zgwałcił Lilith, a także odebrał analne dziewictwo mojej żonie. Czułem, że postąpię z nim podobnie, jak postąpiłem z Carlisle'm. Nie uśmiechało mi się wpychanie Dashowi do tyłka sztucznego kutasa, aby pozwolić mu poczuć się tak, jak czuły się jego ofiary, lecz taka była kara za gwałt.
Byłem pieprzonym hipokrytą. Gwałciłem sztucznymi fiutami facetów, którzy gwałcili kobiety, więc dlaczego sam nie wymierzyłem sobie podobnej kary?
Dlaczego nie poprosiłem Phoenixa, aby za zjebany plan masowego gwałtu na Goldie, nie przykuł mnie do łóżka i nie wymierzył kary chłosty? Dlaczego nie wybłagałem u niego, aby wypierdolił mój tyłek gumowym penisem w ramach kary za zniszczenie życia i niewinności mojej ukochanej żony? Dlaczego byłem takim skurwielem, który innych karał za coś, czego sam się dopuścił?
Wróciłem myślami do chwili obecnej. Spojrzałem na nagiego Dasha, który za nadgarstki przykuty był do sufitu. Patrzył mi w oczy z chorym uśmiechem na twarzy.
Po prawej stronie Dasha stał Phoenix. Widziałem w jego ręce pogrzebacz, którym musiał uderzyć ciało naszej ofiary. Dash bowiem miał na udach kilka świeżych ran i wyglądało na to, że to była tylko rozgrzewka.
Po lewej stronie mojego byłego przyjaciela stali Claude i Quincy. Claude zarzekał się, że nie lubił patrzeć na tortury, ale widziałem w jego oczach ten niedający się z niczym pomylić błysk, kiedy wpatrywał się we mnie, torturującego moje ofiary. Quincy z kolei był świadkiem takich zabaw kilkukrotnie. Gdyby nie fakt, że kiedyś uratowałem mu życie, na pewno nie zgodziłby się uczestniczyć w egzekucji Dasha.
Tahoe stał przed naszą ofiarą. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Stanąłem obok niego i spojrzałem na jego profil. Tahoe miał zaciśniętą szczękę i oczy pełne nienawiści. Obiecałem mu, że to on odbierze Dashowi życie i zamierzałem dotrzymać swojego słowa. Nie oznaczało to jednak, że nie miałem zamiaru zabawić się z Dashem psychicznie i fizycznie. Nic nie raniło człowieka bardziej niż słowa drugiej osoby. W szczególności, jeśli była to osoba, na której w jakimś momencie naszego życia nam zależało.
- Czy zechcesz zabawić się z nim jako pierwszy, Tahoe?
Zielonowłosy spojrzał mi w oczy. Pokręcił przecząco głową.
- Nie, Abel. To twoja działka. Ja chcę go tylko zabić, ale tortury zostawiam tobie.
Z tymi słowami Tahoe podszedł do łóżka. Usiadł wygodnie na nim i westchnął rozkosznie, jakby gotów na spektakularny występ, którego głównymi aktorami mieli być Abel Luciano oraz Dash Madden.
- Och, Dash. Nie sądziłem, że kiedykolwiek stanę przed tobą, zwisającym na łańcuchach z sufitu, nagim, bezbronnym i czekającym na śmierć.
Brunet posłał mi szczery uśmiech. Co z nim było, kurwa, nie tak, skoro uśmiechał się, mając świadomość, że zanim zajdzie słońce, jego nie będzie już na tym świecie?
- Miła rozmowa przed torturami? Jak rozkosznie, Abel. Zasze byłeś mistrzem lekkiego słowa.
- Lekkiego słowa? Chyba nie tak się mówi.
- Pierdolę to - rzekł, wykonując gest, jakby wzruszał ramionami. Cóż, z rękami przykutymi kajdanami do sufitu nie było to proste. - Słowa to tylko słowa. Czyny są najważniejsze.
Posłałem Phoenixowi porozumiewawcze spojrzenie. Mój przyjaciel podszedł do gabloty Dasha, w której znajdowały się zabawki erotyczne. Nie musiałem mówić na głos, czego oczekiwałem. Gdy w moich rękach pojawiła się szpicruta, uśmiechnąłem się tylko do Phoenixa. Ten, wykonawszy swoje zadanie, odsunął się na bok i zajął miejsce, w którym stał uprzednio.
Uderzyłem Dasha w udo, na którym miał już ślady po pogrzebaczu. Jego kutas zaczął unosić się w erekcji. Nie było dla mnie nowością to, że podniecały go takie erotyczne zabawy. Nie sądziłem jednak, że podnieci się, gdy uderzał go mężczyzna. Mógłbym zrozumieć jego ekscytację, gdyby szpicrutę dzierżyła seksownie ubrana kobieta, ale ja?
On był bardziej powalony, niż mi się wydawało.
- Podnieca cię to? Lubisz uderzenia?
Wymierzyłem w jego stojącego w erekcji penisa. Dash syknął przez zęby, ale zamiast zaskamleć z bólu, zaśmiał się jak wariat, odchylając głowę w tył.
- Nigdy ci tego nie mówiłem, ale dla ciebie byłem w stanie ulec, Abel.
- Co?
Odsunąłem się od niego na odległość kilku kroków. Dash pokręcił z niedowierzaniem głową, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Nie domyśliłeś się tego? Nigdy nie widziałeś, jak na ciebie patrzę?
- O czym ty, kurwa, mówisz?!
Niepotrzebnie się uniosłem, lecz odnosiłem wrażenie, że Dash się ze mnie w ten sposób naigrywał. Nie wiedział jednak, jakie będą konsekwencje jego słów. Jeżeli myślał, że będę dla niego łagodny i zrezygnuję z kary na rzecz szybszego pozbawienia go życia, to był w błędzie. Jego wyznanie sprawiło, że na moment znieruchomiałem i wróciłem myślami do chwili obecnej dopiero w chwili, w której Dash wyjaśnił mi, o co mu chodziło.
- Nie myśl sobie, że się w tobie zakochałem, Abel - zaczął, na co Quincy krótko parsknął śmiechem. - Jestem w stu procentach heteroseksualny. Kocham kobiety. Jestem uzależniony od seksu. Taki byłem od lat i takim umrę. Mimo tego, że kobiety są tym, czego pragnę, twoja dominacja zawsze robiła ze mną coś, czego nie potrafiłem opisać. Czułem się dziwnie, patrząc na ciebie, gdy rządziłeś nami i rozporządzałeś, co mamy robić. Na początku nie podobało mi się to i chciałem się zbuntować, ale z czasem zrozumiałem, że moja chęć buntu wynikała z tego, iż imponowały mi twoje czyny. Chciałem ci ulec. Kurwa, chciałem być dla ciebie pieprzonym podnóżkiem. Twoim niewolnikiem. Twoim sługą i seksualną zabawką.
- Dash, jeśli to jakiś numer...
- Po co miałbym kłamać, skoro dzisiaj umrę?
Fakt. Może miał trochę racji, jednak nie mogłem spuścić gardy.
- Byłeś dla mnie wzorem, Abel. Od ciebie nauczyłem się dominacji. Nie zakochałem się w tobie jak facet w facecie, ale pokochałem cię jak brata. Wielokrotnie chciałem poprosić cię o to, abyś został moim mentorem, jednak nigdy nie miałem wystarczająco dużo odwagi. Zanim świat dominacji mnie pochłonął, było już za późno, aby mi pomóc. Claude, jeśli możesz, na parapecie znajduje się album. Chciałbym, abyście zobaczyli te zdjęcia i potem wrócimy do tortur.
Dash zdawał się uczestniczyć we własnej egzekucji jako głównodowodzący. Cóż, jego dominujący charakter odznaczał się nawet w takiej chwili, lecz ciekawość zwyciężyła nad ukaraniem go za jego impertynencję.
Claude wziął do rąk album i podszedł z nim do mnie. Tahoe, Quincy i Phoenix zgromadzili się wokół. Phoenix wyciągnął ostrzegawczo rękę z pogrzebaczem w stronę Dasha, aby uświadomić go, że miał na niego oko.
Kiedy otworzyłem album na pierwszej stronie, ujrzałem zdjęcia z dzieciństwa Dasha. Był na nich z rodzicami i rodzeństwem. Jeśli myślał, że te fotografie mnie zmiękczą, najwyraźniej mnie nie znał.
Kolejne zdjęcia przedstawiały nasze dni w Extremum opus. Byliśmy wówczas takimi małymi gówniarzami. Życie pędziło cholernie szybko. Gdybym mógł, cofnąłbym czas i podjąłbym kilka innych decyzji. Jako zwykły śmiertelnik nie miałem takiej mocy, lecz jeśli mógłbym prosić Boga o cokolwiek, jedną, jedyną rzecz, byłoby to pozwolenie na wskrzeszenie Oscara. Oddałbym wszystko, aby mój syn był ze mną i mógł wychowywać się przy ojcu, który ofiarowałby mu wszystko i jeszcze więcej.
Po przewróceniu strony, moje serce zamarło.
Na zdjęciach widziałem Lilith. Tahoe wyrwał mi album z rąk, obserwując z niedowierzaniem to, co się tam znajdowało.
Lilith na fotografiach została poniżona. Dash zrobił jej zdjęcia, gdy miała w ustach jego kutasa, aby następnie uwiecznić chwile, kiedy dziewczyna była przez niego gwałcona od tyłu. To było okropne, bolesne i na pewno upokarzające dla Tahoe. Czułem, że Dash świetnie bawił się naszym kosztem w ostatnich chwilach swojej nędznej egzystencji, jednak nie miałem zamiaru dłużej grać w jego grę. Zostawiając album w rękach Tahoe, podszedłem do szafki i znalazłem w niej najdłuższego sztucznego kutasa, który miał kilkadziesiąt centymetrów długości. Uznałem, że nada się idealnie.
- Będziesz mnie pieprzył, Abel? Moje marzenie się spełni.
Phoenix zamachnął się pogrzebaczem na pośladki Dasha. Ten syknął, czując ból. Jego kutas jednak ani trochę nie opadł. Jego naprawdę kręciły takie zabawy.
- Dlaczego napisałeś nam swój adres? Wiedziałeś, że przyjdziemy po ciebie, więc dlaczego tak świadomie się naraziłeś?
To była ostatnia chwila, aby przeprowadzić w miarę sensowną rozmowę z naszą ofiarą. Niebawem Dash nie będzie bowiem w stanie mówić, a jego mózg zacznie stopniowo odłączać się od ciała. Jeżeli wcześniej czułem się jak potwór, planując jego tortury, tak teraz nieuchronna wizja śmierci Dasha nie wywołała szybszego krążenia krwi w moich żyłach. Byłem bardzo spokojny i pewny swojej decyzji.
Byłem na niego wściekły już nie tylko za postrzelenie mnie, uprowadzenie Goldie i zastrzelenie Lilith, ale również za to, że postanowił uwiecznić chwile cierpienia ukochanej Tahoe, fotografując ją w tak zawstydzających momentach.
- Chciałem, abyście tu przyszli i mnie zabili. Czy to nie oczywiste?
- Niby który człowiek, który myśli racjonalnie, zesłałby na siebie świadomie śmierć?
- Och, Abel - wymruczał Dash, uśmiechając się do mnie urokliwie. - Moje życie bez Lilith nie ma sensu. Odesłałem ją na tamten świat i dziś do niej dołączę. Wiedziałem, że gdy odbiorę jej życie, reszta planu pójdzie jak z górki.
- Reszta planu? O czym ty mówisz?
Usłyszałem za plecami zdenerwowanego Tahoe, który rzucił albumem ze zdjęciami na podłogę. Zaraz potem sam padł na kolana i przycisnął zdjęcia Lilith do piersi. Rozpłakał się, widząc swoją ukochaną związaną i zmuszoną do oddania swojego ciała Dashowi. Rozumiałem, co czuł. Sam czułem się podobnie, oglądając nagrania, które wysłał mi Dash. Z tym, że Goldie była żywa i bezpieczna, a Lilith już nigdy nie miała wpaść w ramiona Tahoe i wycałować go z miłości.
Spojrzałem na Dasha. Obszedłem go i bez cackania się wsunąłem mu gumowego penisa do tyłka. Jęknął rozkosznie, ale gdy zacząłem brutalnie ruszać zabawką, zaczął niemal piszczeć.
- Chciałem, abyś to ty mnie zabił, Abel.
- Dlaczego, kurwa?!
Phoenix uderzył pogrzebaczem w brzuch Dasha. Zgiął się w pół, zawisając na łańcuchach krępujących jego nadgarstki. Prezentował się żałośnie, tak bezradny i zdany na naszą łaskę. Niestety, taka była kolej rzeczy i nic nie było w stanie tego zmienić.
- Bo cię, kurwa, kochałem!
- Dash, ja...
- Kochałem was wszystkich, do diabła! - krzyknął boleśnie. Patrzyłem ze zdziwieniem pomieszanym z dumą na Claude'a, który postanowił dołączyć do naszej zabawy. Uniosłem zaskoczony brwi, gdy Claude wyjął z kieszeni spodni zapalniczkę i podpalił jaja Dasha. Nasza ofiara zaczęła krzyczeć i płakać. Uśmiechnąłem się do Claude'a, na co on skinął głową, jakby niemo mówił, że nie mógł nie wziąć udziału w tej farsie.
Nagle Dash doszedł. To był jego ostatni orgazm przed śmiercią.
- Co ty pierdolisz?! Gdybyś nas kochał, respektowałbyś moje zasady! Nie skrzywdziłbyś Lilith! Nie porwałbyś Goldie! Tak nie postępuje człowiek, który kogoś kocha!
- Abel...
Zostawiając zabawkę w dupie Dasha, okrążyłem go i stanąłem przed nim. Chwyciłem w palce jego szczękę i zbliżyłem swoją twarz do niego tak, że biedak musiał przymknąć oczy, aby móc cokolwiek zobaczyć.
- Kochałem was - wyszeptał, a samotna łza spłynęła po jego policzku. - Wiem, że mi nie wierzysz, Abel. Masz prawo patrzeć na mnie z pogardą i nienawiścią. Zrobiłem wam krzywdę. Oszukałem was i postawiłem swoje uzależnienie ponad was, moją rodziną.
Żal ścisnął moje serce, ale musiałem pozostać surowy. Mimo, że w oczach Dasha widziałem prośbę o wybaczenie, nie mogłem mu go ofiarować.
- Kochałem was i będę was kochał po śmierci. Dziś spotkam Lilith i obiecuję ci, Tahoe, że przeproszę ją za wszystko.
- Nie waż się wymawiać jej imienia, skurwysynu!
Tahoe uderzył z całej siły Dasha pięścią w brzuch. Dash splunął na podłogę krwią, a gdy odzyskał oddech, zaczął mówić dalej.
- Gdybym mógł cofnąć czas, opanowałbym swój seksoholizm i skupiłbym się na was, panowie. Wiem, że zniszczyłem wasze zaufanie i sprawiłem, że mnie znienawidziliście, ale chcę umrzeć, mając świadomość, że miałem w was rodzinę. Dlatego proszę. Nie znęcajcie się nade mną dłużej. Wierzcie mi, że szczerze żałuję swoich czynów i nigdy nie przebaczę sobie, że zniszczyłem wam życie. Abel, przeproś ode mnie Goldie. To cudowna dziewczyna. Jest dla ciebie doskonała. Nie pozwól jej odejść. Nie popełnij tego błędu, który ja popełniłem z Lilith.
- Tahoe, teraz ty przejmujesz stery.
Odsunąwszy się od Dasha, skinąłem mu głową.
Nie wybaczyłem mu jego zachowania, ale przebaczyłem mu jako człowiekowi. Byłbym śmieciem, nie litując się nad nim chwilę przed śmiercią. Tym sposobem stałbym się ludzkim śmieciem, którym już dłużej nie byłem.
Moi rodzice nie mieli nade mną kontroli. Dash również jej nie miał. Jedyną osobą, która mną rządziła, była Goldie Luciano i tylko jej niewolnikiem byłem.
Patrzyłem, jak Tahoe dokonuje dzieła ostatecznego na piątym członku Wysłanników Śmierci. Obserwowałem upadek Dasha Maddena i mimo, że nie spodziewałem się poczuć ucisku w piersi, nie sposób było pozwolić odejść Dashowi bez choćby jednej samotnej łzy, która naznaczyła ślad z kącika mojego oka do podbródka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top