45

Goldie

Leżałam na boku w łóżku, mając ręce skute z przodu ciała. Byłam naga. Dash po nagraniu filmiku dla Abla położył mnie na plecach na podłodze i wymył nawilżonym ręcznikiem moją cipkę. Cicho płakałam, nie chcąc go zdenerwować. Czułam się zbrukana po tym tym, co kazał mi zrobić Dash. Nie sądziłam, że naprawdę postanowi wykonać ze mną pozycję sześćdziesiąt dziewięć przed kamerą. Nie miałam pojęcia, że naprawdę każe mi masturbować się wibratorem i jęczeć jego imię. Czułam się przy tym jak dziwka.

Mój oprawca leżał za moimi plecami, przyciskając do nich swoją nagą i twardą pierś. Głaskał mnie po przedramieniu, malując na nim palcami niewidzialne wzorki. Co jakiś czas składał pocałunki na mojej szyi, a nawet robił mi malinki. Syczałam wówczas i próbowałam się od niego niezauważalnie odsunąć, lecz Dash wtedy zsuwał dłoń między moje nogi i ugniatał moją cipkę. Dlatego postanowiłam zamknąć oczy i zacisnąć zęby, nie pozwalając wstydowi wziąć nad sobą góry.

Walczyłam z mieszanką emocji w moim sercu. Z jednej strony tęskniłam za Ablem i naprawdę chciałam do niego wrócić, ale z drugiej wiedziałam, że nie będę już tą samą dziewczyną, którą byłam wcześniej.

W myślach przepraszałam Lilith za to, że nie postawiłam się człowiekowi, który ją zamordował. W imię kobiecego honoru, powinnam była sprzeciwić się Dashowi i wyrzucić w jego kierunku wszystkie moje żale, lecz nie byłam głupia i wiedziałam, że niczego by to nie zmieniło. Dash miał nierówno pod sufitem, zresztą podobnie jak Wysłannicy Śmierci. Z tą jednak różnicą, że oni mieli siebie nawzajem i gdy z kimś z grupy działo się coś niedobrego, pozostali mogli zareagować. Tak jednak nie mogło się stać z Dashem, który od czasu, kiedy wyrzucono go z domu Extremum opus, był sam jak palec. Oszalał, czego skutkiem było zabicie jego ukochanej kobiety, a następnie porwanie mnie po to, aby zemścić się na Ablu.

Dash mruknął mi do ucha, ocierając się o moje pośladki swoją erekcją ukrytą za materiałem spodni dresowych. Nie uciekłam biodrami od niego, ale też nie nadziewałam się na niego. Leżałam jak kłoda, zaciskając dłonie w pięści, raniąc przy tym paznokciami swoją wrażliwą skórę. 

- Smakowałaś tak dobrze. Nawet Lilith nie była tak słodka, jak ty.

Przygryzłam dolną wargę, gdy Dash dał mi klapsa w wewnętrzną stronę uda. Wykorzystał moment mojego zamroczenia i wsunął we mnie palec, poruszając nim powoli do przodu, a potem do tyłu. 

- Dash, nie rób mi tego.

- Dlaczego? Jesteś własnością Abla, a ja chcę się na nim zemścić, więc zniszczenie ciebie będzie największą nagrodą. Może Ablowi uda się tu wkraść i mnie zabić? Może do tego czasu zdążę zniszczyć ciebie tak, abyś była tak zniszczona, jak Abel w swoim marnym dzieciństwie?

- Jak możesz tak o nim mówić? On chciał ci pomóc.

Pisnęłam, gdy Dash wsunął we mnie drugi palec, a trzecim zataczał kółeczka na mojej łechtaczce. Wiłam się pod jego dotykiem, starając się odsunąć na brzeg łóżka, jednak on w porę przejrzał moje zamiary i chwyciwszy mnie jedną ręką za biodro, przyciągnął mnie na powrót do siebie. Wpasował swojego penisa między moje pośladki i zaczął ocierać się o mnie przez ubranie.

- Jesteś niewinna i taka żałosna, ale rozumiem, dlaczego Abel wybrał właśnie ciebie. Bałby się silniejszej od siebie kobiety. Lubi dominować, więc zrozumiałym jest, że nie pozwoliłby jakiejś pięknej lasce przywiązać się do łóżka i wychłostać. 

Miałam na końcu języka, aby powiedzieć mu z dumą, że Abel pozwolił mi przykuć się do łóżka, ale nie mogłam pogarszać swojej i tak już nieciekawej sytuacji, dlatego milczałam. 

- Zabijesz mnie, jeśli Abel nie odda ci swojej głowy?

Zaśmiał się dźwięcznie. Pocałował mnie w kark, a ja zadrżałam.

- Nie wiem. Szkoda byłoby mi cię zabijać. Nie mam już Lilith, ale mogę mieć ciebie. Masz całkiem ładną cipkę i świetnie smakujesz. Jęczysz słodko moje imię, gdy robisz sobie dobrze. Może mógłbym cię tu sobie zatrzymać? Byłabyś moją laleczką do zabawy. Uroczą, mokrą i zawsze gotową na mojego kutasa.

Myślałam, że po porwaniu, jakie zlecił na mnie Abel, moje życie stanie się spokojniejsze. W czasie tygodnia niewoli przeszłam piekło, czując jednocześnie wiele różnych, kontrastujących ze sobą emocji. Zaczęło się od nienawiści w dniu, w którym Abel zarządził na mnie masowy gwałt. Potem wyjaśnił mi, że będę z nimi mieszkać i załamałam się całkowicie. Nie miałam jednak wiele czasu na zamartwianie się stanem, w jakim się znalazłam, gdyż podróż do Auctoritatem Populi była interesująca i nie dała mi ani chwili wytchnienia. Wydarzyły się tam rzeczy, o których wolałabym zapomnieć, ale chciałam pamiętać o jednym. 

Stałam się żoną Abla. Byłam nią przez kilka dni, ale zdążyłam przyzwyczaić się do swojej roli. Gdy Abel leżał w szpitalu po operacji, byłam z nim i dbałam o niego. Nie dlatego, że taki był mój obowiązek jako jego żony, ale dlatego, że naprawdę tego pragnęłam.

Abel nigdy nie był kochany i rozumiany. Postępowanie jego rodziców sprawiło, że Abel będzie zmagał się z traumą do końca życia. Mogłam próbować zaleczyć jego rany, lecz wszystkich nie udałoby mi się zniwelować. Mogłam pomagać Ablowi i być dla niego pomocną dłonią, ale to od niego zależało, czy zechciałby mi się choć trochę poddać, pozwalając sobie pomóc.

Poczułam łzy w oczach na wspomnienie naszej zabawy, która miała miejsce wczorajszego wieczora. Bawiłam się, jak nigdy dotąd. Nigdy nie złapałam tak szybko dobrego kontaktu z drugim człowiekiem. Prawdopodobnie było to spowodowane faktem, że ludzie w XXI wieku nie skupiali się na kontaktach międzyludzkich, zamykając się tym samym w swoich bańkach. Było to niezwykle smutne, że ludzie stali się dla siebie tak obcy i trwałe związki były coraz rzadziej spotykane, ale najwyraźniej to wszystko zależało od środowiska.

Na wyspie Abla bowiem czas pędził szybko, ale w ciągu tygodnia nawiązałam niezwykle bliską więź z moim porywaczem. Wciąż nie wybaczyłam mu uprowadzenia, ale, do diabła, stałam się żoną Abla Luciano i bardzo chciałam się tym cieszyć. 

Martwiło mnie, że po tak krótkim okresie wspólnego życia, Abel postanowi o mnie nie walczyć. Zrozumiałabym, gdyby cenił bezpieczeństwo Phoenixa, Claude'a, Theo, Tahoe czy Quincy'ego ponad moje. Znał tych ludzi od lat i ufał im bezgranicznie, podczas gdy ja byłam nową osobą w jego życiu, z którą oprócz seksu nie łączyło go nic więcej. 

Łzy spłynęły po moich policzkach, kiedy uświadomiłam sobie, że być może Abel zostawi mnie na pastwę Dasha. Znajdzie sobie nową, piękniejszą i bardziej uległą dziewczynę, a ja zostanę spisana na straty. Starałam się nie myśleć o Ablu tak okrutnie, bo zdążyłam się już przekonać, że walczył o tych, na których mu zależało, ale czy jemu aby na pewno zależało na mnie?

Krzyknęłam, kiedy niespodziewanie Dash przewrócił mnie na plecy. Usiadł okrakiem na moich nogach, blokując ich ruchy. Nie, żebym spróbowała stąd uciec. Widziałam, jak wyglądała martwa Lilith, której Dash sprzedał kulkę w głowę. Nie chciałam być następna. Kochałam życie i chciałam przeżyć je najlepiej, jak umiałam. Może dla niektórych byłoby to uwłaczające, poddać się swojemu oprawcy, aby przeżyć, ale ja naprawdę chciałam żyć. Dlatego wierzyłam, że dopóki Dash nie zrobi mi czegoś karygodnego, będę starała się z nim porozumieć. Jeśli oczywiście Abel po mnie nie wróci. Zakładałam, że taka opcja była możliwa, choć z całych sił starałam się wierzyć, że nigdy do tego nie dojdzie. 

Mężczyzna chwycił łańcuch łączący bransolety moich kajdan i przeniósł mi ręce nad głowę. Kolejną parą kajdanek przykuł mi ręce do ramy łóżka. Gdy był pewien, że zostałam unieruchomiona, zsunął się niżej i rozszerzył jednym ruchem moje uda. Spojrzał mi prowokacyjnie w oczy i wsunął twarz między moje nogi.

- Nie rób mi tego, Dash!

- Dlaczego myślisz, że masz prawo głosu? Przed kamerą nie miałaś oporów, abym cię lizał.

- Bałam się o Abla! Proszę, nie rób mi tego! Nie chcę czuć się jak dziwka!

- Jak dziwka? 

Wykonał długie liźnięcie, przez które dostałam ciarek na całym ciele.

Nie odpowiedziałam, gdy ponownie wsunął twarz między moje uda i zanurzył język w mojej kobiecości. Dłoń położył na moim brzuchu i przycisnął go do materaca, widząc moje żałosne próby wicia się na łóżku. Jęczałam i stękałam, gdy Dash ssał mnie z zapamiętaniem. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego to robił. Myślałam, że kochał tylko Lilith i nawet po jej śmierci chciał być jej lojalny, ale to, co mi robił, oznaczało tylko, że naprawdę miał nierówno pod sufitem i potrzebował pomocy.

Wygięłam plecy w łuk, kiedy Dash zaczął ssać moją łechtaczkę. Płakałam, próbując opóźnić orgazm, ale on i tak nadszedł. Moje ciało się spięło, a mięśnie zacisnęły na języku Dasha. Trwałam w takiej pozycji jeszcze przez jakiś czas. Brunet w końcu odsunął się ode mnie i ponownie usiadł okrakiem na moim brzuchu. Przód jego spodni wypychała erekcja. Miałam nadzieję, że Dash nie usiądzie mi na twarzy i nie każe sobie obciągnąć, bo tego naprawdę bym nie zniosła. 

Mój honor i tak stopniowo staczał się w dół, ale nie mogłam w pełni poddać się temu choremu psychicznie mężczyźnie. Dash miał gorsze demony niż te, z którymi zmagał się Abel. Mogłabym próbować przemówić mu do rozumu, lecz sądziłam, że moje próby spełzną na niczym. Dlatego spojrzałam prosząco w oczy mojego porywacza, mając nadzieję, że gdy zobaczy we mnie uległą dziewczynę, jakiej pragnął, będzie dla mnie łagodniejszy. Może choćby odrobinę bardziej ludzki.

Objąwszy obiema dłońmi moją twarz, Dash pochylił się i złożył pocałunek na moich ustach. Oparł swoje czoło o moje, a ja powoli otworzyłam oczy, patrząc w jego pełne nienawiści i pożądania ślepia. Dash był przerażający. Biedna Lilith musiała bardzo się go bać. Byłam pełna podziwu dla tej młodej i silnej kobiety. Z miłości milczała i znosiła tortury z rąk Carlisle'a i Dasha, aby tylko być szczęśliwą z Tahoe. Biedny Tahoe. Na pewno nigdy nie wybaczy sobie tego, że nie przycisnął Lilith, aby wyznała mu prawdę.

- Mam dla ciebie propozycję, cukiereczku.

Phoenix tak do mnie mówił. To on nazywał mnie cukiereczkiem. 

- Propozycję? 

Cokolwiek to miało być, czułam, że nie wyjdę z tego żywa.

- Mogę darować Ablowi życie, jeśli się na to zgodzisz.

Zmrużyłam oczy, obserwując go podejrzliwie. 

- Z własnej woli zgodzisz się zostać moją seksualną niewolnicą. Nie zastąpisz mi wyglądem Lilith, bo jesteś jej zupełnym przeciwieństwem, ale twoje jęki wszystko mi wynagradzają. To propozycja nie do odrzucenia, nie sądzisz?

Nie. To nie mogło dziać się naprawdę. 

Dash uszczypnął moje sutki. Zaczął bawić się moimi piersiami, a ja obserwowałam tatuaż z imieniem Lilith wyryty na wieki na jego twarzy. Dash był chory. Był tak bardzo chory mentalnie, a ja zostałam z nim sam na sam. Nie miałam z nim szans. Kto wie, czy jeśli zgodzę się na jego niemoralną propozycję, on i tak mnie nie zabije?

Nie miałam żadnej pewności, że tak się nie stanie. Mogłam próbować być silna i udawać, że się trzymam, ale tęsknota za wolnością i Ablem zrobiła swoje. Zapłakałam, odchylając głowę w bok, a Dash objął ręką mój policzek, drugą dłonią wciąż zabawiając się moimi piersiami. Podszczypywał sutki, aż bolały. 

- Co będzie, jeśli się na to nie zgodzę? 

Uniósł prowokująco brew, doskonale wiedząc, że domyślałam się, jaka będzie jego odpowiedź.

- Chcesz wiedzieć? 

- Dash...

- Uwielbiam słyszeć swoje imię w twoich ustach, ale zbyt często je powtarzasz i zaczęło się to robić nużące. Dlatego od teraz masz mnie nazywać swoim panem. 

- Panem? 

Dobry Boże. On chciał się ze mną zabawiać w relację BDSM. 

To nie było zdrowe. To nie było normalne. Może Ablowi bym uległa i spróbowała w ten sposób się z nim bawić, ale zrobić to samo z Dashem? 

Miałam do siebie nieco więcej szacunku.

- Nie mogę...

- Nie możesz? Mogę w tej chwili przykuć cię do łóżka i pojechać po Abla. Przyjadę z nim tutaj. Będzie spętany łańcuchami, zakrwawiony i pobity. Zamorduję go powoli na twoich oczach. Możesz to powstrzymać, jeśli zdecydujesz się zostać moją seksualną niewolnicą. 

Nie mogłam się na to zgodzić. Choć teoretycznie nie byłoby dużej różnicy między wypowiedzeniem na głos słów, że zostaję niewolnicą Dasha, a tym, aby pozwolić mu robić ze mną, co mu się żywnie podobało. I tak miał do mnie pełen dostęp, więc zwykłe przyznanie na głos, iż zgadzam się na jego propozycję, kosztowałoby mnie tylko ujmę na honorze, a mogłoby uratować życie Abla lub opóźnić jego śmierć. 

Wierzyłam, że Abel nie był naiwny i gdy zrozumiał, że zostałam uprowadzona, odpowiednio zabezpieczył swój dom, ale może zamiast mnie opłakiwać, pojechał do miasteczka i tam ulżył sobie z jakąś śliczną, choć zranioną kobietą. Nie chciałam tak o nim myśleć, ale byłam zmęczona, głodna i zestresowana, więc w mojej głowie pojawiały się niepokojące myśli.

Dash uśmiechnął się krzywo, szczypiąc mnie mocno w sutek. Cicho jęknęłam i spojrzawszy w jego obrzydliwe oczy, wypowiedziałam na głos słowa, które mogły uratować mojego męża. 

Męża, którego mimo wszystko, zaczynałam kochać. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top