44

Goldie

Klęczałam na podłodze między nogami Dasha. Znajdowaliśmy się w jego kuchni. Nie było tu żadnego okna, dlatego nie mogłam zobaczyć, gdzie się znajdowaliśmy. Kiedy jednak usłyszałam głos Abla po drugiej stronie słuchawki, zapłakałam. Abel nie mógłby mnie usłyszeć, gdyż Dash założył mi knebel, ale kiedy mój oprawca pociągnął mnie za włosy, jęknęłam tak głośno, że Abel na pewno to usłyszał.

Dash symulował stosunek z moimi ustami. Wzdychał do telefonu, śmiejąc się co jakiś czas ze strachu swojego przyjaciela. Płakałam boleśnie, a gdy Dash zakończył połączenie, zdjął mi knebel.

Mój krzyk był głośny i przepełniony ogromnym cierpieniem. Dash przyciągnął moją głowę do swojego uda. Oparł mój policzek o swoją nogę i przeczesywał moje włosy jednostajnym ruchem. 

Mężczyzna wcześniej kazał mi rozebrać się do naga. Patrzył na moje ciało, gdy zdejmowałam koszulkę i majtki, gdyż nic więcej na sobie nie miałam. Gdy byłam już naga, podszedł do mnie i skuł mi ręce za plecami. Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie sam usiadł na krześle, a mi kazał klęczeć na kafelkach. Zlitował się nade mną dość szybko, podkładając mi pod zmarznięte kolana puchaty dywanik. Później przyrządził śniadanie, na które składała się jajecznica ma szynce i pomidory. Karmił mnie widelcem, gdyż ja miałam skute ręce i nie mogłam sama tego zjeść. 

Początkowo obawiałam się, że Dash każe mi jeść z talerza, który położyłby na podłodze kuchni, ale na szczęście nie zdecydował się upokorzyć mnie aż tak boleśnie. 

Po nakarmieniu mnie zadzwonił do Abla, uprzednio wsuwając mi do ust knebel, abym nie przeszkadzała mu w rozmowie. Zdawał się świetnie bawić tą chwilą upokarzającą jego przyjaciela, który kiedyś wyciągnął do niego pomocną dłoń. Mimo brutalności swoich słów, Dash nieustannie głaskał mnie po głowie, jakby chciał ulżyć mi w cierpieniu. Może faktycznie miał w sobie jakieś ludzkie odruchy, ale chęć zemsty na Wysłannikach Śmierci przesłoniła to, co w nim dobre. 

- Co powiesz na nagranie filmiku dla twojego męża? 

Uniosłam spojrzenie. Dash uśmiechnął się łagodnie.

- Czy możemy tego nie robić? Może jest jakiś sposób, w jaki mogłabym ci pomóc?

- Pomóc? - spytał, chwytając w dłoń moją szczękę. - Nie prosiłem cię o pomoc, skarbie. Nie potrzebuję pomocy, bo tak zniszczonemu człowiekowi nie da się pomóc. 

- Ablowi pomogłam. 

Zaśmiał się, patrząc na mnie z politowaniem.

- Jak już ci mówiłem, nie mam do ciebie nic osobistego, cukiereczku. Nie znam cię i nie mam prawa się nad tobą znęcać, ale nic nie poradzę na to, że jesteś jedynym źródłem, jakim mogę dotrzeć do Abla.

- Naprawdę chcesz jego śmierci? Po tym, jak ci pomógł?

Pogładził mnie po głowie jak posłuszne zwierzątko. Zamknęłam oczy, czując nadchodzące łzy. Spłynęły po mojej twarzy, a Dash otarł je kciukiem. 

- Abel mi pomógł. Masz rację. Później jednak wyrzucił mnie z domu, czego nie potrafiłem mu wybaczyć. Może miałem swoje zboczenia, które nie były akceptowane, ale Wysłannicy Śmierci również nie są święci. Abel jest perwersyjnym zboczeńcem, a Phoenix kocha kobiety, które mają sztuczne cycki i wielkie usta. Claude jest pieprzonym gejem, a Theo? Theo pieprzy wszystko, co się rusza. Każdy z nich jest usprawiedliwiony, a ja? Dlaczego zostałem stamtąd wyrzucony?

Chciałam powiedzieć mu, co myślę o jego postępowaniu, ale ugryzłam się w język. Tylko odsuwałam w czasie to, co nieuniknione. Byłam pewna, że nie uda mi się powstrzymać Dasha przed nagraniem wideo dla Abla, na którym miałam zostać poniżona do granic możliwości. Bałam się, że mój oprawca wymyśli jakieś nowe sposoby na torturowanie mnie, ale starałam się, jak mogłam, aby zmniejszyć swój wyrok. 

Dash bowiem nie był takim potworem, jakim go malowano. W wielu aspektach przypominał mi zagubionego Abla. Skoro Ablowi udało mi się pomóc, musiał istnieć sposób, abym pomogła również Dashowi.

Mogłam to zrobić tylko rozmową, dlatego ciągnęłam swoje żałosne próby pomocy mu.

- Nie wiem tego, Dash - odparłam łagodnie, wtulając się w jego dłoń, którą mnie głaskał. Chciałam pokazać mu, że go rozumiałam, choć nie było to dla mnie łatwe, aby tak się do niego przymilać. 

- Właśnie. Ty tego nie wiesz i ja również. Naprawdę jesteś wspaniałą dziewczyną, dlatego przykro mi, że muszę cię poniżyć. 

- Kochałeś Lilith, prawda?

Zmrużył oczy. Wiedział, że grałam z nim na czas, ale kiedy wspomniałam o Lilith, po prostu musiał podjąć ze mną rozmowę. 

- Kochałem ją do bólu. Nikt nigdy nie zrozumie mojego uczucia do niej, ale nie chcę już o niej mówić. To po prostu za bardzo boli. Wiem, że zraniłem Tahoe i naprawdę, kurwa, nie chciałem, aby czuł się, jakby ktoś wyrwał mu cały świat spod stóp, ale musiałem zamordować Lilith. Może przeżyłbym, gdyby nosiła w brzuchu dziecko Tahoe, ale Carlisle'a? Kurwa, w życiu.

- Ona była kochana. Nie musiała umierać. 

Uniósł wyżej brew, przypatrując mi się z ciekawością, ale i rozbawieniem. Musiałam wyglądać komicznie, przymilając się do mojego oprawcy, podczas gdy klęczałam naga między jego nogami. Nie pozwoliłam jednak wstydowi przejąć nade mną kontroli. Czułam, że dotarcie do umysłu i serca Dasha zajmie mi trochę czasu, ale już zaczął mi ulegać. To wróżyło dobrze, choć czułam, że moment nagrania filmu dla Abla zbliżał się wielkimi krokami. 

- Dziecinko. Nie mówmy o niej, bo to za bardzo boli. Pójdziemy na górę i zajmiemy się materiałem dla twojego męża, dobrze?

Dash nie wypowiedział słowa "mąż" z pogardą czy lekceważeniem. Najwyraźniej uszanował to, że jego były król miał żonę. W Dashu było coś, co musiałam ocalić, ale nie byłam pewna, czy czułam się na siłach, aby się tego podjąć.

Mężczyzna wstał z krzesła i wziął mnie na ręce. Oparłam policzek o jego pierś, czując jego leśny zapach. 

Kiedy Dash niósł mnie na górę po schodach, zaczęłam się trząść. Byłam przerażona tym, że miałam za moment zacząć zachowywać się jak marionetka mojego oprawcy. Abel na pewno będzie wściekły, gdy zobaczy ten filmik, ale musiałam przekazać mu wzrokiem, że miałam wszystko pod kontrolą. 

Weszliśmy do pokoju tortur, w którym obudziłam się po uprowadzeniu. Dash pochylił się i ustawił mnie na klęczkach na podłodze. Sam podszedł do kąta, z którego wyjął statyw i ustawił go na przeciwko mnie. Potem przymocował tam kamerę i upewnił się, że była ustawiona pod dobrym kątem i wszystko było ładnie widać. 

Brunet położył przede mną matę, na której ustawił wibrator, knebel, opaskę na oczy. Zaczął zdejmować ubranie, a ja odwróciłam wzrok, bojąc się tego, co zaraz się wydarzy.

Dash założył na twarz kominiarkę, która jakoby miała zamaskować jego tożsamość. Nie pojmowałam, po co to robił, ale posłusznie milczałam, bojąc się odezwać. 

Madden włączył kamerę. Stanął przed nią, a ja zrozumiałam, że nadszedł ten moment.

- Witaj, Abel - rzekł Dash, machając do kamery. - Zaraz zabawię się z twoją żoną i mam nadzieję, że choć trochę podniecisz się tym filmikiem. To wszystko dla ciebie, bracie. Obejrzyj sobie cipkę swojej żonki, zanim umrzesz. Mam nadzieję, że jutro zobaczę twoją głowę odciętą od ciała, a potem urządzę ci pogrzeb z rybkami jako głównymi gośćmi. 

Dash gestem ręki kazał mi odwrócić się bokiem do kamery. Przystawił mi do ust czubek swojego penisa. Spojrzałam na niego błagalnie, gdy obrysowywał kształt moich warg swoim naprężonym w erekcji kutasem. 

Patrzyłam, jak Dash kładzie się na plecach na podłodze, upewniając się po raz kolejny, że kamera była dobrze ustawiona i wszystko nagrywała. Mężczyzna poklepał się po brzuchu.

- Usiądź mi na twarzy, suko - warknął, szczerząc się w rozbawieniu. - Jeśli tego nie zrobisz, pojadę do domu Abla i zabiorę któregoś z jego przyjaciół, aby uczynić z niego swoją dziwkę. Masz więc wybór. Albo posłusznie usiądziesz mi na mordzie, albo czeka mnie wycieczka na wyspę.

Byłam pewna, że nie rzucał słów na wiatr. Skoro porwał mnie, nie miałby oporów przed tym, aby uprowadzić jednego ze swoich braci.

Manewrując po podłodze z kajdankami krępującymi moje nadgarstki za plecami, podpełzłam na kolanach do leżącego na podłodze Dasha. Chowając wstyd do kieszeni, przerzuciłam nogę przez jego twarz, siadając na niej. 

- Nie patrz w kamerę! - krzyknął, dając mi bolesnego klapsa, od którego aż krzyknęłam. - Pochyl się i ssij mojego penisa, maleńka. Nie skończymy, dopóki oboje nie dojdziemy.

Nie byłam w stanie nawet popatrzeć w ekran kamery. Po prostu pochyliłam się, czując, jak Dash chwyta mnie za łańcuch łączący bransolety kajdanek. Pomógł mi pochylić się tak, żebym nie straciła równowagi i nie uderzyła głową w jego brzuch. Gdy już nakierowałam się na jego penisa, zamknęłam załzawione oczy i wzięłam go do ust.

Mężczyzna chwycił mnie za pośladki i rozchylił moje półdupki. Zanurzył język w mojej kobiecości, liżąc mnie po całej długości cipki, aby później zacząć mnie ssać. Dławiłam się jego kutasem, ale na szczęście Dash nie wsuwał go brutalnie w moje gardło. Pozwolił mi brać tyle, ile potrafiłam, a sam ssał mnie z zapamiętaniem, nie mając litości dla mojej kobiecości.

Zassałam czubek jego penisa, mając nadzieję, że uda mi się szybciej doprowadzić go do orgazmu i moje tortury dobiegną końca. Dash ssał mnie jednak jeszcze długo i gdy osiągnęłam orgazm, on również dotarł do spełnienia. Jego sperma zalała moje usta.

- Połknij wszystko.

Pokręciłam przecząco głową, ale bolesny klaps w pośladek sprawił, że musiałam go posłuchać. 

Z trudem przełknęłam całą spermę mężczyzny. Kiedy wysunęłam jego fiuta z ust, oparłam swoje czoło o udo Dasha. Zadowolony z orgazmu, pogładził mnie po zaczerwienionych od klapsów pośladkach. Pomógł mi się podnieść, a gdy zsunął mnie z siebie, ustawił mnie na klęczkach przed kamerą. Zanim udało mi się spojrzeć w obiektyw, na moich oczach pojawiła się opaska. Zapłakałam. Dash pogładził mnie po głowie i rozkuł moje ręce tylko po to, aby wsunąć mi do prawej dłoni włączony na maksymalną moc wibrator.

- Wiesz, co masz robić. Pamiętasz, co ci mówiłem, mam rację? 

Pokiwałam głową. Pozwoliłam, aby Dash objął dłonią moją szyję. Nie podduszał mnie, ale domyślałam się, że chciał, aby na nagraniu tak to wyglądało. 

Jęknęłam, przykładając wibrator do swojej wrażliwej łechtaczki. Przesuwałam urządzeniem w górę i w dół, zbierając swoją wilgoć. Nie byłam pewna, czy Dash wyczuje, kiedy osiągnę orgazm. Mogłabym go oszukać, ale skoro już tak bardzo się zbrukałam, w czym miałoby mi pomóc skłamanie?

- Dash...

- Tak, suko. Jęcz moje imię.

- Dash! - krzyknęłam, wsuwając wibrator w swoją dziurkę.

Łzy znaczyły moje policzki. Było mi tak bardzo wstyd, ale musiałam dotrwać do końca. 

- Boże, Dash! Pozwól mi dojść!

Krzyknęłam, kiedy mój oprawca odchylił mi głowę w tył. Oparłam czubek głowy o jego udo i jęknęłam w ekstazie, wsuwając i wysuwając z siebie wibrator.

- Dojdź, suko.

Moje ciało osiągnęło kolejne spełnienie po tym, jak Dash lizał moją cipkę. Przeszła mnie fala rozkoszy, skupiona na miejscu pomiędzy nogami. Drżałam w konwulsjach, posuwając siebie samą jeszcze przez chwilę. Gdy stałam się nadwrażliwa na kolejne pieszczoty, wyjęłam z kobiecości wibrator i podałam go Dashowi. Ten wziął go ode mnie z cichym śmiechem, po czym szarpnął mnie za włosy.

- To było przedstawienie specjalnie dla ciebie, Abel - rzekł zapewne do kamery, trzymając moje włosy owinięte wokół swojej dłoni. Byłam jego laleczką. Jego zabawką, której nie krępował się użyć dla własnych korzyści. - Zadzwonię do ciebie przy śniadaniu, dobrze? Pożegnaj się ze swoimi przyjaciółmi i podaj mi swoją głowę na tacy, a jeśli tego nie zrobisz, wyślę tobie głowę twojej żonki.

Zakończył wideo, a ja zaczęłam szlochać wniebogłosy, rozumiejąc, że koniec mojego życia miał nadejść już jutro.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top