25

Goldie

- Smakuje ci? 

Potaknęłam, unikając wpatrywania się w Theo. 

Mężczyzna zaskoczył mnie, przynosząc mi nuggesty z kurczaka, frytki i colę. Nie spodziewałam się po nim, że tak się o mnie zatroszczy. Wątpiłam w to, że Abel rozkazał mu mi coś przynieść, dlatego doceniłam jego gest. Choć byłam zaciekawiona, skąd w miasteczku znalazło się takie jedzenie. Sądziłam, że Abel będzie chciał zapewnić mieszkańcom Auctoritatem Populi zdrowie odżywanie, ale najwyraźniej nie poznałam się na nim wystarczająco dobrze. 

Brunet siedział na przeciwko mnie. Opierałam się plecami o wezgłowie łóżka. Nogi skrzyżowałam przed sobą. Theo siedział w bliźniaczo podobnej pozycji przede mną, zajadając się frytkami z uśmiechem. 

Nie dało się ukryć, że Theo jako jedyny z całej czwórki Wysłanników Śmierci, zdawał się nie dbać o dietę. Miał lekko zaokrąglony brzuszek. Gdyby nie fakt, że wczoraj brutalnie mnie zgwałcił, aby potem złapać mnie na gałęzi drzewa, gdy uciekałam, może przekonałabym się do tego człowieka. To niestety nie miało prawa się wydarzyć. Theo mnie przerażał. Chyba jego obawiałam się najbardziej z tej ekipy. 

- Miałeś kiedyś dziewczynę? 

Theo zachłysnął się swoją colą. Zaczął kaszleć. Mogłam poklepać go po plecach, aby ułatwić mu odkrztuszenie napoju, ale za nic nie dotknęłabym go z własnej woli.

- Owszem, kotku - odrzekł, zajadając się nuggetsami. Jego oczy łzawiły z zadławienia, ale szybko do siebie doszedł.

- Jaka była? 

Musiałam z nim o czymś porozmawiać, aby nie zwariować. Nie wiedziałam, kiedy Abel po mnie przyjdzie. Rozumiałam, że miał teraz na głowie ważniejsze sprawy ode mnie. Musiał znaleźć przestępców, którzy odpowiedzialni byli za śmierć niewinnej Lilith. Nie miałam jednak nawet pojęcia, czy był już dzień, czy wciąż była noc. W tym pokoju nie było zegara, a ja czułam się jak w jakiejś próżni. Wolałam już towarzystwo Theo, niż gdybym musiała siedzieć tutaj sama. 

Theo wsunął do ust ostatni kawałek kurczaka. Pokazał mi gestem, żebym chwilę zaczekała. Poszedł do łazienki i przy otwartych drzwiach umył ręce. Sama jadłam powoli. Nigdzie mi się nie spieszyło, dlatego delektowałam się tym śmieciowym jedzeniem, na które w Crest Hill nie pozwalałam sobie często.

Po chwili wrócił. Usiadł na przeciwko mnie i uśmiechnął się szeroko. W jego oczach nie widziałam już dłużej tych wesołych, psotnych iskierek. 

- Miała na imię Becky. Poznałem ją w liceum. Była cheerleaderką, a ja grałem w drużynie piłki nożnej. Wtedy byłem jeszcze wysportowany. Miałem na brzuchu sześciopak i wiele dziewczyn chciało się ze mną przespać. Becky jednak była idealna i spośród wszystkich dziewcząt to ją wybrałem. Zakochałem się w niej. Była mądra, uczynna, śliczna i delikatna. W łóżku była prawdziwą kocicą. Lubiła, gdy wiązałem ją sznurami i krępowałem kajdankami. Pozwoliła mi odkryć moją mroczną stronę. Becky jednak, podobnie jak Amber od Abla, była zakłamaną suką. 

- Co takiego zrobiła?

Przełknęłam ślinę. Moje dłonie zaczęły się nerwowo pocić. Bałam się dalszej części tej historii, ale jakby nie patrzeć, sama go o to zapytałam. 

- Zdradziła mnie z bramkarzem mojej drużyny sportowej. Nazywał się Cedric Davies. Nie jestem egocentrykiem, ale uważam, że byłem od niego przystojniejszy i miałem Becky wiele więcej do zaoferowania. Kochałem ją całym sercem, wiesz? Nie tylko w chwilach, w których przywiązywałem ją do łóżka i pieprzyłem jak zwierzę. Chciałem, żeby w przyszłości była matką moich dzieci.

- Jak nakryłeś ją na zdradzie?

Theo odsłonił się przede mną. Nie uśmiechał się, co dla niego było nienaturalne. Wyglądał na zrozpaczonego. Byłam ciekawa, dlaczego Abel i Theo tak przeżyli swoje młodzieńcze miłości. Myślałam, że gdy chodziło się do liceum, randkowało się dla zabawy, a nie po to, aby związać się w przyszłości. Takie związki oczywiście również się zdarzały, ale w okresie liceum człowiek odkrywał siebie i swoje upodobania, więc zrozumiałym było, że mógł zdradzać. 

Sama nigdy nie zdradziłabym ukochanego. Porozmawiałabym z nim na spokojnie, gdybym zauważyła, że między nami zaczyna dziać się źle, ale nie poszłabym do łóżka z innym, będąc z kimś w związku.

- Pojechałem z moim kumplem do kina na wolnym powietrzu. Wiesz, siedziało się w samochodach ze swoimi kobietami i pieprzyło się, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może się przyglądać. Zaparkowałem obok czerwonego sedana. Nie potrzebowałem nawet minuty, aby zrozumieć, że Becky pieprzyła się z Cedrikiem. Tej nocy zabiłem ich oboje.

Mój Boże. Ta historia była tak bliźniaczo podobna do tego, przez co przeszedł Abel, że aż dostałam dreszczy. 

Abel wspominał, że Theo był najgorszym mordercą, jakiego kiedykolwiek poznał. To wiele o nim mówiło. Bałam się, że historia śmierci Becky i Cedrika będzie równie krwawa, co historia Abla i Amber. Chciałam poprosić Theo, aby zmienił temat, ale moja wrodzona ciekawość zwyciężyła. 

Theo zbliżył się do mnie. Wyciągnął do mnie ręce. Zmarszczyłam brwi.

Ponaglił mnie, kiwając na mnie głową. Z drżącym sercem podałam mu swoje dłonie.

- Dlaczego?

- Co dlaczego? - spytał, tym razem to on zmarszczył brwi.

- Dlaczego chcesz trzymać mnie za ręce? Boisz się, że ucieknę? 

Uśmiechnął się kącikiem ust. Starałam się wyobrazić sobie Theo w czasach licealnych. Musiało być z niego niezłe ciacho.

- Kochaniutka - wyszeptał melodyjnie, patrząc na mnie jak na zagłodzone dziecko. - Oboje wiemy, że stąd nie ma ucieczki. Zabójca Lilith wciąż jest na wolności, lecz i jego niebawem Abel znajdzie. Wówczas zabije go okrutnie. Ciebie spotkałby podobny los, gdybyś spróbowała uciec. Po co by ci to było, skarbie?

Pokręciłam głową. Miał rację. Musiałam przestać o tym mówić. Przynajmniej na jakiś czas. Może niebawem uda mi się uciec, ale wpierw musiałam uśpić czujność moich oprawców.

- Wracając do Becky i Cedrika.

Tak, musieliśmy do tego wrócić. 

Theo zacisnął palce na moich dłoniach. Spojrzał mi w oczy. Jego spojrzenie mnie uwięziło. Uczyniło ze mnie ofiarę tego człowieka, lecz jakimś cudem nie czułam się przy Theo niebezpiecznie. Miałam wrażenie, że najgorsze, co mógł, już mi zrobił i teraz nie mógł mnie zranić. Choć może za szybko go oceniłam i byłam w błędzie.

- Zaczekałem, aż seans kinowy się skończy. Kiedy to się stało, Cedric wyrzucił z samochodu moją dziewczynę. Becky zauważyła, że przez cały czas mój wóz zaparkowany był obok tego Cedrika. Zaczęła uciekać, ale nie uciekała długo. Złapałem ją i uderzyłem w tył głowy, pozbawiając przytomności. Mój kumple, z którym przyjechałem do kina, pomógł mi wrzucić ciało Becky do bagażnika. Cedric oczywiście, jak to rycerz w lśniącej zbroi, próbował jej pomóc, ale jego również szybko unieszkodliwiłem. Wrzuciwszy go do bagażnika, związałem mu nadgarstki i kostki, podobnie postępując z Becky. W samochodzie zawsze miałem dużą ilość sznura. Jak już wspominałem, lubiliśmy z Becky sprośne zabawy.

Brunet odchrząknął. Puścił na moment moją lewą dłoń, aby dopić do końca swoją colę. Gdy skończył, ponownie chwycił mnie za rękę, tym razem ściskając ją mocniej.

- Zawieźliśmy ich do piwnicy w domu mojego kumpla. Miał całkiem dużą piwnicę, a jego rodzice wyjechali na weekend do Australii, żeby się zabawić. Mieliśmy więc pełne pole do popisu. Powiedzieć ci resztę? Zbladłaś, Goldie.

Faktycznie poczułam się słabo. Kręciło mi się w głowie, ale nie byłam bliska omdlenia. Dlatego zacisnęłam dzielnie zęby i potaknęłam.

- Przywiązałem ciała Becky i Cedrika nogami do sufitu. Zwisali do dołu głowami. Ich śmierć miała być krótka, ale bolesna. Chciałem, żeby krew uderzyła im do głowy. Kiedy się obudzili, zastrzeliłem Cedrika strzałem w głowę na oczach Becky. Moja ukochana krzyczała, płakała i błagała o litość. Planowałem się z nią trochę zabawić. Tak słodko błagała. Dlatego zdjąłem ją z haka i gdy padła przede mną na kolana, chwyciłem ją brutalnie za włosy i pozwoliłem jej possać kutasa po raz ostatni w życiu. Doszedłem w jej ustach, każąc jej połknąć całą spermę. Gdy to się stało, pozwoliłem mojemu kumplowi ją wypierdolić. Becky krzyczała, gdy Jason ją rżnął. Lubiłem tego gościa. Brał, czego chciał i nigdy się z tym nie pierdolił. Potem poddusiłem Becky na śmierć, obserwując z rozkoszą, jak z jej ciała ulatuje życie.

Wstałam z łóżka. Popędziłam do łazienki, której drzwi na szczęście pozostały otwarte po wizycie Theo. Padłam na kolana przed muszlą i zwymiotowałam cały pyszny, choć niezdrowy posiłek.

Łzy spływały po moich policzkach, gdyż targały mną tak silne konwulsje. Było mi niedobrze. Trzęsłam się niemiłosiernie, jednak nie byłam długo sama z tą traumą po historii Theo. Mężczyzna bowiem przyszedł do mnie i ukucnąwszy obok, zaczął gładzić mnie okrężnymi ruchami po plecach. Głaskał mnie spokojnie. Był przy mnie, gdy ja płakałam z poczucia bezsilności.

Znalazłam się w domu pełnym morderców. Claude nigdy nikogo nie zabił, ale pozostali byli mordercami. Byłam absolutnie przestraszona, dlatego gdy wszystko zwymiotowałam i otarłam usta wierzchem dłoni, spojrzałam w oczy Theo i rzuciłam mu się w ramiona.

Nie wiedział, co ze mną zrobić. Początkowo nie chciał odwzajemnić uścisku, ale po jakimś czasie objął mnie łagodnie rękami i zaczął kołysać mnie w objęciach. Moczyłam łzami jego koszulkę, wtulając się w niego całą sobą. Zachowywałam się żałośnie, wpadając w ramiona swojego oprawcy, ale nikt nie potrafiły zrozumieć, jak rozpaczliwie potrzebowałam dotyku drugiego człowieka.

Nie popierałam postępowania Becky. Zdradziła swojego chłopaka. Rozumiałam ból Theo, jednak to nie dawało mu prawa, aby zabijać dziewczynę. 

Abla rozumiałam. Zamordował Amber, gdyż ta zabiła ich dziecko, ale to, co zrobił Theo?

Nie przechodziło mi to przez głowę. 

- Jak się czułeś, gdy mnie gwałciłeś, Theo?

Z pewnością nie było to pytanie, które chciał usłyszeć po tym, jak podzielił się ze mną swoją historią. Nie potrafiłam jednak przejść obojętnie wobec tego, co zrobili mi mężczyźni wczorajszego dnia. Biłam się z myślami, co by było, gdybym nigdy nie wprowadziła się do Crest Hill. Zadawałam pytania Phoenixowi, Ablowi i Theo, ale od żadnego nie uzyskałam odpowiedzi, która sprawiłaby, że potrafiłabym ich rozgrzeszyć z tego, co się stało.

- Czułem się tak, jakbym pieprzył cię za karę za to, co zrobiła mi Becky.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Była jednak najbardziej szczera ze wszystkich, które dotychczas usłyszałam od moich porywaczy.

Między nami zapanowała cisza. Płakałam w ramię Theo, a on mnie przytulał. Czułam jego erekcję wbijającą mi się w brzuch, ale wątpiłam w to, że bez zgody Abla, Theo by mnie zgwałcił. Brzmiało to horrendalnie źle, ale taka była prawda o tej sekcie.

- Słyszysz to, słonko?

Przestałam na chwilę oddychać, aby zrozumieć, o czym mówił Theo.

Faktycznie. Usłyszałam jakiś głośny, niezidentyfikowany dźwięk. Oderwałam się niepewnie od mężczyzny, przytrzymując się go jedynie za ramiona. Moje nogi wciąż były słabe i bolały, ale adrenalina robiła swoje. 

- Co się dzieje?

- Pójdziemy zobaczyć? 

Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Theo nie zaczekał na moją odpowiedź. Wziął mnie ostrożnie na ręce i wyniósł mnie na korytarz.

Głuchy dźwięk znów się pojawił. Wydawał się być czymś stłumiony. 

Serce biło mi nierównomiernie w piersi. Czułam, że w piwnicy hotelu Fredericka działo się coś strasznego. Wtuliłam się więc mocniej w Theo, choć nie chciałam jego bliskości. Ten człowiek był potworem w ludzkiej skórze, lecz w tej chwili zdawał się być moim jedynym obrońcą. 

Kiedy znaleźliśmy się przed jednymi z wielu drzwi, przez szklane okienko zobaczyłam to, co działo się w środku. Z moich ust wydostał się nieartykułowany dźwięk.

Dobry Boże. Czy to działo się naprawdę?

Patrzyłam, jak Abel gwałci sztucznym penisem jakiegoś mężczyznę w tyłek. Na twarzy Abla malowała się chora satysfakcja. Mój oprawca coś krzyczał, ale nie dochodziły do mnie żadne dźwięki. Po prostu obserwowałam, jak Abel znęca się nad człowiekiem, który mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią Lilith. 

Po kilku minutach Abel stanął na przeciwko mężczyzny. Przez chwilę z nim rozmawiał. Phoenix zaśmiał się, odchylając głowę w tył, a potem spojrzał na swojego przyjaciela z niemym wsparciem. 

Moje serce umarło, gdy Abel oddał strzał między oczy podwieszonego pod sufitem mężczyzny. Strzał był idealny. Mężczyzna umarł. Dusza uleciała z jego martwego ciała, a gdy Abel spojrzał w drzwi i zobaczył nas po drugiej stronie, zobaczyłam w jego oczach coś, czego nie chciałam tam widzieć. 

- Kurwa. Nie powinienem był cię tutaj przynosić, złotko.

Było już za późno na niepewność Theo. To on mnie tu przyniósł i byłam pewna, że to on poniesie konsekwencje. 

W tej chwili było mi jednak wszystko jedno, co stanie się z Theo. 

Byłam świadkiem, jak Abel zabija. To doszczętnie zniszczyło moje okruchy wiary w tego zranionego chłopca.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top