22

Abel

- Nie musisz złapać przestępców? Zabójcy Lilith są na wolności.

Zaśmiałem się łagodnie. Goldie patrzyła na mnie z litością. Wiedziałem, że gdybym był przystojniejszy, moja urocza niewolnica nie miałaby obaw przed tym, abym zrobił jej dobrą minetę. Widziałem w oczach Goldie, że nie podobała jej się moja fizyczność. Na to nie mogłem nic poradzić. Urodziłem się ładnym chłopcem, ale rodzice uczynili ze mnie Frankensteina. 

Byłem gotów wziąć dragi. Chciałem poczęstować nimi również Goldie. Musiałbym być jednak głupi, gdybym nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wyglądał stan jej zdrowia.

Zanim uprowadziłem Goldie, odpowiednio się do tego przygotowałem. Prześledziłem jej historię rodzinną. Wybadałem, czy miała jakichś przyjaciół. Dowiedziałem się, gdzie pracuje i co robi w wolnym czasie. Oprócz tak oczywistych rzeczy, dowiedziałem się również, jak wygląda jej historia chorób oraz czy Goldie uprawiała kiedyś seks. Wbrew pozorom, nie było to wcale trudne. Jeśli miało się odpowiednie znajomości i wiedziało się, gdzie szukać, można było poznać cały życiorys delikwenta. 

Kiedyś brałem narkotyki. Od ośmiu miesięcy nie tykałem tego gówna, lecz zawsze trzymałem je w pobliżu. Śmierć Lilith dogłębnie mną wstrząsnęła. Gdyby nie fakt, że musiałem opiekować się Goldie, już od kilku godzin leżałbym w łóżku na haju, masturbując się do jakichś tanich pornoli. 

Moja księżniczka nie wiedziała, że nie wziąłbym tych dragów. Chciałem po prostu sprawdzić jej reakcję. Jak się okazało, była w stanie pozwolić mi na zabawę. Moja moralność kazała mi zachować spokój i powiedzieć, że tylko żartowałem, ale gdy Goldie wypowiedziała kolejne słowa, nie mogłem dłużej się powstrzymywać. 

- Dobrze, Abel. Zrób to. Tylko proszę, nie rań mojej duszy. Tych ran, które już mam, i tak nie da się zaleczyć.

Zdjąłem jej kajdanki, obserwując z ciekawością jej reakcje. Sądziłem, że spróbuje uciec, co dotychczas robiła często, ale ona wstała ostrożnie, uważając na zranione stopy, i zdjęła majtki. Rzuciła mi je w twarz. Może chciała, aby wyglądało to obraźliwie, lecz nie dla mnie, kurwa. 

Chwyciłem jej mokre majteczki i przycisnąłem sobie do twarzy, zaciągając się ich zapachem. Boże, to był raj.

Nie czekając na Bóg wie co, podniosłem Goldie i usadziłem ją na brzegu stołu. Nie był duży, ale w sam raz. Wprost idealny do tego, co zamierzałem z nią zrobić. 

Przycisnąłem dłoń do brzucha dziewczyny, każąc jej tym sposobem położyć się na plecach. Goldie zacisnęła palce na kantach stolika. Stojąc nad nią jak diabeł nad swoją ofiarą, rozłożyłem szeroko jej nogi. Wszedłem pomiędzy nie. Spojrzałem na blondynkę z góry. Wyglądała pięknie. Jej piersi, niewielkie, ale doskonałe, unosiły się, gdy Goldie oddychała ciężko. Patrzyła mi błagalnie w oczy.

- Powiedz, co o mnie myślisz, złotko.

Zmarszczyła brwi. Pstryknąłem ją palcem w łechtaczkę. Odruchowo chciała zacisnąć nogi, ale nie pozwoliłem jej na to. Pstryknąłem ją znowu, a ona zajęczała rozkosznie.

W myślach przepraszałem Lilith za to, że odreagowywałem jej śmierć w taki sposób, ale nikt nie wiedział, jak desperacko potrzebowałem w tej chwili Goldie.

- Abel...

- Chcę znać prawdę. Potrzebuję usłyszeć twoje myśli. Nie ukarzę cię. Powiedz mi prawdę. 

Przełknęła ślinę. Zacisnęła palce na stole tak mocno, że aż jej knykcie zrobiły się białe. Było mi jej żal, ale w sprawianiu jej cierpienia było coś upajającego. Coś, co niezmiernie mi się podobało. Nie mogłem się doczekać, aby wylizać jej cipeczkę, lecz wpierw musiałem się podniecić jej strachem. 

- Boję się ciebie, ale chyba to rozumiesz - warknęła, biorąc głęboki oddech. Jej krągłe piersi cudownie się uniosły. Śliniłem się jak nastolatek, który po raz pierwszy widział kobietę, której pożądał. - Nie rozumiem cię, Abel. Widzę, że cierpisz, ale to nie daje ci powodu, abyś znęcał się nad słabszymi od siebie. Dotarłam do tego, że twoi rodzice bardzo cię zranili. Rozumiem, że to oni sprawili, że masz na ciele tyle blizn. Możesz uważać siebie za nieatrakcyjnego, ale oboje wiemy, że masz w sobie coś przyciągającego.

Kurwa, nie spodziewałem się po niej takich słów, ale słuchałem jej dalej, jak zahipnotyzowany. 

- Nie znoszę cię za to, że pozwoliłeś na masowy gwałt na mnie - wyznała, łapiąc oddech. - To potworne, że skazałeś niewinną dziewczynę na taką krzywdę. Już nigdy nie otworzę się na dotyk. To wszystko twoja wina. Zbezcześciłeś nie tylko moje ciało, ale i duszę. Stworzyłeś sobie jakiś mityczny światek, w którym jesteś królem. Ludzie traktują cię jak wcielenie Boga. Nie pojmuję tego i nie chcę tego pojmować. Nie znam cię długo, ale już mam ciebie dość. Grasz na moich emocjach. Niszczysz mnie. Traktujesz mnie jak seksualną niewolnicę. Nie tego chciałam od życia, Abel.

Zabolały mnie jej słowa, ale niech mnie cholera weźmie, jeśli nie były prawdziwe.

Uklęknąłem między jej rozchylonymi nogami. Miałem przed oczami cudowny kwiat. Rozchyliłem kciukami jej wargi i polizałem po całej długości jej cipkę. Smakowała doskonale. 

- Jesteś nieznośny, arogancki i wkurzasz mnie jak nikt, ale mam wrażenie, że to twoja maska.

Goldie wplotła palce w moje włosy. Zachowywała się tak, jakby chciała sterować moją głową. Mogłem być jej marionetką. To i tak więcej, niż na to zasłużyłem. 

- Niszczysz mnie, ale ciągle mam nadzieję, że gdzieś głęboko w tobie czai się piękno. Chcę poznać tego skrzywdzonego chłopca i mu pomóc. Myślisz, że mi się to uda?

Byłem zbyt zajęty ssaniem, całowaniem i przygryzaniem jej słodkiej cipeczki. Dlatego tylko skinąłem głową i wróciłem do swojego ulubionego zadania. 

Kiedy pieściłem Amber, matkę mojego synka, nigdy nie czułem takich motyli w brzuchu. Może brzmiało to dziewczęco i słodko, ale naprawdę w dolnych partiach mojego brzucha działo się coś dla mnie niezrozumiałego. Miałem ochotę zamieszkać w cipce Goldie. Oszałamiała mnie do reszty. Chłonąłem jej piękno, zlizując z niej wilgoć, która powoli wypływała z jej dziurki.

- Abel, żaden mężczyzna nigdy mi tego nie robił.

- Ich strata - warknąłem, po czym przygryzłem łechtaczkę dziewczyny, wywołując jej krzyk.

Zacisnęła mocniej palce na moich włosach i przyciągnęła mnie do swojej cipki. Zdziwiłem się jej wyuzdaniem, kiedy założyła mi nogę na ramię. Nie miałem fetyszu stóp. Wręcz ich nie lubiłem, ale stópki Goldie były urocze. Mógłbym lizać je i ssać godzinami. 

Zachowywałem się jak perwersyjny zboczeniec, ale cóż poradzić? Taki właśnie byłem. Nigdy nie miałem przy sobie kobiety, która patrzyłaby na mnie choć z odrobiną pożądania. Byłem zbyt młody, gdy zacząłem spotykać się z Amber. Wówczas postrzegałem nasze ulotne uczucie jako wielką miłość, o którą musiałem walczyć do upadłego. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jaki koniec spotka Amber. Ta dziewczyna była ze mną tylko dla zabawy i szumu wokół swojej osoby. Znęcała się nade mną psychicznie, na koniec odbierając mi to, co najcenniejsze. Mojego ukochanego Oscara, który nie miał nawet możliwości spojrzenia na świat poza szpitalnymi murami.

Łzy spływały po mojej twarzy, gdy robiłem Goldie minetę. Płakałem nie tylko nad utratą Oscara, ale również opłakiwałem Lilith. Płakałem również dlatego, gdyż wiedziałem, jak bardzo zraniłem moją niewolnicę. Podobało mi się nazywanie jej w taki sposób. Może było to niepoprawne, że porwałem sobie kogoś, aby mnie pokochał, ale ja nigdy nie byłem normalny. Byłem potworem, z czego boleśnie zdawałem sobie sprawę. 

Nienawidziłem siebie. Zasłużyłem na śmierć. Od dnia, w którym zabiłem matkę, starałem się udowadniać sobie na każdym kroku, że byłem czegoś wart. Zbudowałem Auctoritatem Populi, wziąłem pod swoje skrzydła Phoenixa, Theo i Claude'a oraz pomogłem Lilith i Tahoe. Żyłem dla innych, ale nigdy dla siebie.

To musiało się w końcu zmienić. Może tym punktem zwrotnym miała być dla mnie Goldie. Póki co starałem się nie myśleć o konieczności przeprowadzenia dochodzenia w sprawie zabójstwa Lilith i ostrzału restauracji. Nikt nie mógł wyjść z miasteczka bez mojej zgody. Po ataku rozstawiłem tu i ówdzie strażników, którzy mieli dać mi znać, gdy zobaczą jakieś niepokojące zachowanie mieszkańców. Póki co była cisza, dlatego rozkoszowałem się smakiem pizdy Goldie.

Ten smak był, kurwa, nie do opisania.

Poczułem, jak Goldie zaciska się na moim języku. Wpełzłem w nią głębiej, chcąc doświadczyć jej orgazmu.

- Kocham życie, Abel. Nie chcę umierać. 

- Nie umrzesz - warknąłem, doprowadzając ją na szczyt.

Goldie chwyciła mnie brutalnie za głowę, traktując moją twarz jak zabawkę do masturbacji. Ocierała się o mnie swoją wilgocią, rozsmarowując ją na moich ustach, a także wokół nich. Zaciągnąłem się tym cudownym zapachem orgazmu. Kurwa, to było istne niebo. Miałem nadzieję, że prędko nie umrę, choć jeśli w niebie mają takie dziewczynki, może śmierć nie będzie taka zła.

Ja pierdolę, co ja myślałem? 

Jedyną kobietą, której pożądałem, była Goldie. Już wkrótce miałem uczynić ją moją na wieki. Wyryję swoje imię na jej ciele i na jej duszy. Stanie się moim dziełem ostatecznym, choć wydarzy się to w nieco inny sposób, niż planowałem na początku. 

Wstałem powoli z klęczek. Oparłem się na przedramionach po bokach ciała dziewczyny. Spojrzałem jej w oczy, które zasnute były mgłą. 

- Było ci dobrze?

Potaknęła lekko. Myślałem, że zwyzywa mnie od najgorszych skurwieli, ale ona zarzuciła mi ręce na szyję. Przyciągnęła mnie do siebie tak, że przygniotłem ją do stołu swoim ciałem. Nie chciałem jej zmiażdżyć, gdyż swoje ważyłem, lecz ona za nic nie chciała mnie puścić. 

- Pomóż mi, Abel. Przeprowadź mnie przez to.

- Kochanie, jestem tutaj - wychrypiałem, słysząc w jej głosie dojmujący ból.

- Nie rań mnie. Nigdy więcej mnie nie krzywdź. 

Mogłem składać jej obietnice, ale oboje chyba wiedzieliśmy o tym, że nie dotrzymywałem danego słowa. Nie porwałem Goldie, aby się z nią bawić. Nie byłem przestępcą, który dopiero wkraczał do świata mroku. Znałem prawa, jakimi ten świat się rządził i sam się do nich stosowałem. Mogłem obiecać Goldie, że się zmienię, ale postanowiłem powiedzieć jej prawdę. 

- Będę cię chronił, ale nie wiem, czy niebawem znów cię nie skrzywdzę. 

Objęła mnie nogami w pasie, krzyżując je w kostkach za moimi plecami. Wplotła mi palce we włosy.

- Co teraz będzie? Co ze mną zrobisz?

- Teraz, kochanie - wyszeptałem, całując ją w kącik ust - zajmę się tobą, Tahoe i moją rodzinką. Złapiemy mordercę Lilith, który boleśnie odpowie za swój czyn. Kiedy wrócimy do Extremum opus, będę miał dla ciebie niespodziankę.

- Abel...

- Spokojnie, to będzie coś przyjemnego. Coś, co chyba każda kobieta chciałaby dostać.

Złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, przypieczętowując swoją przysięgę. 

To, co miała dostać Goldie po powrocie do naszego domu miało być przełomowe. Wpierw jednak czekała mnie zagadka do rozwiązania.

Och, jak ja lubiłem zagadki!




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top