18
Abel
Zostałem sam przy stole z Tahoe. Kelner o imieniu Jadeon przyniósł nasze zamówienie. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, ale mi nie było do śmiechu.
- Dlaczego odezwałeś się do Goldie w taki sposób? Gdzie podziały się twoje maniery?
Mój zielonowłosy przyjaciel upił łyk kawy i mruknął z rozkoszy. Wiedziałem, że jego kawa była dobra, gdyż sam dobierałem menu do tej restauracji. Była ona dostępna dla wszystkich i nikt nie musiał za nic płacić, gdyż to ja pokrywałem koszty wszystkich zamówień. Mieszkańcy miasteczka żyli na mój koszt, ale nie zubożałem z tego powodu.
- Daj spokój. Twoja laseczka jest śliczna, to fakt, ale obaj wiemy, że szybko się nią znudzisz.
- Nie masz racji - warknąłem, zaciskając dłoń w pięść. - Co ci odpierdoliło? To miała być miła kolacja, a Goldie uciekła do łazienki z płaczem. Gdyby nie było tam Lilith, poszedłbym za nią, ale przyda jej się chwila spokoju. Urządziłem jej piekło i to nie znaczy, że ty również masz prawo traktować ją jak ludzkiego śmiecia.
- Kurwa, Abel. Pieprzysz od rzeczy. Cipka zakręciła twoim umysłem?
Byłem na niego wściekły. Tahoe musiał się przymknąć. Nie tolerowałem niesubordynacji. Może był moją prawą ręką i dumnie zarządzał Auctoritatem Populi, ale to nie dawało mu prawa do odzywania się w obecności mojej kobiety w tak brutalny sposób. Sam nie byłem wzorem do naśladowania, gdyż traktowałem Goldie okrutnie, ale przynajmniej widziałem w swoim postępowaniu jakiś sens. Chciałem ją zniszczyć i odbudować na nowo, na własnych zasadach. Aby osiągnąć ten cel, musiałem trzymać się swojego planu, lecz Tahoe nie był jego częścią.
- Nie waż się odzywać do niej w taki sposób. Nie masz prawa mówić o niej jak o kimś nic nieznaczącym. Wiesz, że jestem w niej zakochany.
- Abel, przejrzyj na oczy!
Tahoe nachylił się do mnie. Spojrzałem w głębię jego brązowych oczu. Zauważyłem, że zrobił sobie nowy tatuaż nad brwią. Gdybym go nie znał, byłbym zdziwiony, ale Tahoe towarzyszył mi od kilku lat. Dlatego nie zareagowałem, gdy nad jego brwią zobaczyłem napis "Daddy".
- Ty masz Lilith, Tahoe - warknąłem na niego, nie pozwalając mu wejść sobie na głowę. - Ja też mam prawo do szczęścia. Zakochałem się w Goldie.
- Zakochałeś się w dziewczynie, z której chcesz uczynić swoje dzieło ostateczne?
- Może zmieniłem zdanie?
Mój przyjaciel prychnął lekceważąco. Kilka osób znajdujących się w restauracji u Jadeona spojrzało na nas krzywo. Nikt z mieszkańców nie wiedział, jak wyglądała twarz Kostuchy. Na pewno domyślali się, kim byłem, gdy pokazywałem się wśród nich bez maski, ale kazałem im zwracać się do mnie jak do króla tylko wówczas, gdy nosiłem na twarzy maskę zakrywającą moje defekty. Tym sposobem stworzyłem tutaj dwie osobowości. Kiedy miałem maskę, czułem się pewniej, a gdy występowałem bez niej, odnosiłem wrażenie, że jestem niewystarczający. Tak było i w tej chwili, ale nie mogłem pozwolić Tahoe, aby kwestionował moje decyzje. Był moim przyjacielem, jednak to ja miałem nad nim władzę i Tahoe wiedział, że jeśli nie spodoba mi się jego sposób rządzenia nad Auctoritatem Populi, nie zawaham się wydalić go z miasteczka, a nawet z wyspy.
Tahoe uniósł ręce w poddańczym geście. Skapitulował, ale to nie znaczyło, że z jego oczu zniknął ten prowokujący błysk.
Patrzyłem tęsknie na drzwi łazienki. Chciałem tam iść, aby sprawdzić, czy u Goldie wszystko było w miarę w porządku. Domyślałem się, że się rozpłakała. Byłem wkurwiony na Tahoe. Zniszczył tą pieprzoną kolację.
W końcu wstałem z zamiarem udania się do damskiej łazienki. Goldie nie było od kilku minut. Nie powinienem się niepokoić, gdyż nie miała jak stąd uciec. Poza tym była z nią Lilith. Była śliczną i czarującą dziewczyną, ale była wtajemniczona w mój plan dotyczący Goldie. Lilith wiedziała, że czekałaby ją kara, gdyby pozwoliła jej uciec.
- Siadaj, Abel.
- Słucham?
Spojrzałem z niedowierzaniem na Tahoe.
- Kurwa, usiądź na tym jebanym krześle. Twoja kobieta jest dorosła. Poradzi sobie.
- Nie masz prawa mi rozkazywać. Jesteś dla mnie ważny, ale musisz znać swoje granice.
- Wyjmij ten kij z tyłka, bo najwyraźniej wsunął się zbyt głęboko. Jeśli dziewczyny nie wrócą w ciągu pięciu minut, pójdę tam z tobą. Przełożę Lilith przez kolano i zleję jej dupcię. Wiesz, że ostatnio kupiłem dla niej huśtawkę erotyczną? Kurwa, wygląda w niej jak bogini.
Uśmiechnąłem się lekko, rozumiejąc, że w ten sposób Tahoe chciał zapomnieć o temacie sprzed chwili. Nic tak nie poprawiało mi humoru jak rozmowy o seksie. Byłem tylko facetem. Seks był przyjemny, ale tylko, jeśli uprawiało się go z osobą, którą się kochało.
Ja takiej osoby nigdy przy sobie nie miałem. Po śmierci matki mojego ukochanego Oscara, poprzysiągłem sobie, że nigdy więcej się nie zakocham. Nie chciałem znów wystawiać swojego połamanego serca na próbę.
- Myślisz, że Goldie jest w stanie odwzajemnić twoje uczucie?
Zadał mi pytanie za sto punktów. Parsknąłem śmiechem.
- Zna mnie dobę. Póki co uważa mnie za diabła. Do miłości nam daleko.
- Nikt nie przekonuje ludzi tak dobrze, jak ty. Na pewno sobie z nią poradzisz. Wierzę w to. Wybacz, że w ciebie zwątpiłem. Zwyczajnie się o ciebie martwię. Kocham Lilith i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Miłość jest czymś pięknym, ale rani. Boleśnie rani.
Wiedziałem o tym najlepiej.
Goldie
Miałam przed sobą śliczną brunetkę. Miała pomalowane na czerwono usta, wytuszowane rzęsy i ubrana była w czerwoną koronkową sukienkę, która otulała jej ciało. Była śliczna. Mogłaby uchodzić za modelkę. Miała nogi długie do nieba i doskonałą skórę. Sama byłam nią zachwycona, choć uwielbiałam mężczyzn. Kobieta potrafiła jednak zauważyć piękno drugiej kobiety i otwarcie to przyznać. Lilith taka właśnie była. Piękna.
Los nie był dla niej jednak łaskawy. Ręce dziewczyny, które były w całości odkryte na rzecz kusej sukienki, pokrywały liczne blizny i przebarwienia. Lilith wspierała się kulami. Nie miała złamanej nogi. Musiała poruszać się w ten sposób od lat. Zauważyłam dopiero po chwili, że jej prawa noga była nieco krótsza od lewej. Lilith miała na stopach wysokie szpilki, ale nawet one nie pomagały jej wyrównać wzrostu. Myślałam, że Tahoe zapewni swojej kobiecie odpowiednie buty do jej przypadłości zdrowotnej, ale być może ten dupek chciał, aby ukochana prezentowała się korzystnie, a nie zwracał uwagi na jej komfort. Mogłam się mylić, ale pierwsze wrażenie, jakie wywarł na mnie Tahoe, nie było korzystne.
- Poznałaś już Tahoe? Och, tak wiele o tobie słyszałam!
Była urocza, ale przerażało mnie to, że podobno jej o mnie mówiono.
- Skąd o mnie słyszałaś? Twój facet coś ci mówił?
Lilith spuściła kąciki ust w dół. Była zmartwiona, że mnie uraziła. Podeszła do mnie, wspierając się kulami. Położyła dłoń na moim ramieniu, gładząc mnie delikatnie.
- Kochanie, wiem, że przeszłaś przez piekło. Znam Abla od kilku lat. Jest dobrym człowiekiem, ale bardzo skrzywdzonym. Mam nadzieję, że nie spełnił swoich obietnic i cię nie zgwałcił.
Zacisnęłam usta. Spojrzałam w lustro. Profil Lilith wyglądał pięknie. Czułam się onieśmielona w jej obecności. Tahoe był prawdziwym szczęściarzem, mając tak cudowną i łagodną dziewczynę. Nie wiedziałam, co ona w nim widziała, ale zdawała się być w nim szczęśliwie zakochana.
- Boże, tak mi przykro. Goldie, nie znam cię, ale nie zasłużyłaś na to. Gdybym mogła, skopałabym Ablowi tyłek, ale to mój król.
Pokręciłam głową, nie chcąc z nią o nim rozmawiać. Skoro nawet biedna Lilith uważała Abla za króla, ten człowiek musiał nieźle namącić jej w głowie. Żyła w zakłamaniu.
- Jak długo tu mieszkasz?
- Od początku stworzenia Auctoritatem Populi - wyznała, uśmiechając się przyjaźnie. - Cztery lata.
- Cztery lata? Od czterech lat nie wyszłaś za mury?
Uśmiechnięta, pokiwała głową, potwierdzając moje słowa.
- Nie czułam potrzeby uciekania stąd, Goldie. Lubię to miejsce. Poznałam Tahoe mojego pierwszego dnia w miasteczku. Przybyłam tutaj dlatego, że zobaczyłam w porcie łódź, na której zobaczyłam mężczyznę, który był pobliźniony i straszny. Tym człowiekiem był Abel.
Ciekawa jej historii, oparłam się o umywalkę. Musiałam odciążyć stopy, które mimo wszystko bolały. Myślałam, że dziś będzie już lepiej, ale rany wciąż nie dawały mi spokoju. Szczypały niemiłosiernie i miałam ochotę usiąść.
- Zabrał mnie na wyspę.
- Wyspę? Czyli jesteśmy na wyspie?
- Nie wiedziałaś o tym, słonko? Och, wybacz. Mam nadzieję, że Abel nie będzie się na mnie gniewał.
Byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że Abel wywiózł mnie na wyspę. Przecież mówił, że Crest Hill znajdowało się sto czternaście kilometrów stąd. Czy to oznaczało, że było za morzem? Za oceanem?
- Abel zabrał mnie do tego miejsca. Nie miałam przy sobie bagażu. Nie miałam nic. Bałam się nowego, ale byłam też podekscytowana. Byłam w trakcie liceum, gdy spotkałam Abla. Znęcano się tam nade mną. Nazywali mnie kaleką i często chłopcy bili mnie po lekcjach. Mieszkałam w domu dziecka. Moi rodzice zginęli w wypadku samolotowym, o którym było głośno w mediach osiem lat temu. Zostałam z niczym, dlatego Abel był moją jedyną nadzieją. Tak trafiłam tutaj. W porcie zobaczyłam chłopaka o zielonych włosach. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie wierzę w taką miłość, ale on był naprawdę cudowny i pomocny. Zabrał mnie do swojego domu i już pierwszego dnia kochałam się z nim. Możesz uważać mnie za łatwą dziewczynę, ale Tahoe był moim pierwszym. Jest kochający i bardzo o mnie dba. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Po moim policzku spłynęła łza. Wzruszyło mnie to, z jakim uczuciem Lilith wypowiadała się o Tahoe. Ona naprawdę go kochała. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, jak traktowali się wzajemnie.
- Goldie, zaraz pewnie Tahoe tu przyjdzie. Nie cierpi, gdy nie ma mnie przy nim dłużej niż pięć minut. Pozwól, że powiem ci coś ważnego.
Nachyliła się blisko mnie. Zacisnęła wydatne wargi w kolorze czerwonym.
- Abel cię nie skrzywdzi. To dobry człowiek. Wiem, że możesz mi nie wierzyć, ale znam go od czterech lat. On jest w tobie do bólu zakochany. Zaufaj mi.
Dziewczyna przewidziała, że jej ukochany książę z bajki zaraz po nią przyjdzie. Drzwi łazienki się otworzyły. Ujrzałam w niej zielonowłosego Tahoe, który podszedł do Lilith i namiętnie pocałował ją w usta. Zachowywał się tak, jakby nie widział jej od kilku miesięcy. Chwycił ją za tyłek, aby ścisnąć pośladek dziewczyny. Z jej gardła wydarł się jęk. Patrzyłam na nich jak zahipnotyzowana do momentu, w którym przy moim boku pojawił się Abel.
Kostucha objął mnie ręką w pasie, przyjmując na siebie część mojego ciężaru.
- Wszystko dobrze?
Spojrzałam mu w oczy. Pokręciłam przecząco głową. Abel spojrzał na zajętych sobą Lilith i Tahoe. Wziąwszy mnie na ręce, wyniósł mnie z toalety. Wrócił ze mną do stolika. Zasiadł na krześle, a mnie posadził sobie na kolanach. Objął mnie za kark, odwracając moją głowę tak, abym musiała na niego patrzeć.
- Słowa Tahoe cię zabolały.
- Tak - wyszeptałam, czując gulę w gardle.
- Opierdoliłem go. Nie chciałem przywoływać złych wspomnień. To miała być sympatyczna kolacja.
- To nie są wspomnienia, Abel. To się ciągle dzieje. Zgwałciliście mnie wczoraj.
Do stołu podszedł kelner, który z miłym uśmiechem podał nam cztery dania, po jednym dla każdego z nas. Oddalił się uprzejmie, udając, że nie słyszał tego, co powiedziałam.
- Wiem, maleństwo. Posłuchaj, wieczorem porozmawiamy na spokojnie. Teraz rozkoszujmy się jedzeniem. Jest wyśmienite. Na pewno ci posmakuje.
Tahoe wrócił z Lilith z toalety. Mężczyzna miał czerwoną szminkę rozmazaną na twarzy. Lilith miała zaczerwienione policzki, idealnie pasujące do jej kusej sukienki. Tahoe pomógł jej usiąść i podał jej talerz z jedzeniem.
W milczeniu zabraliśmy się do posiłku. Nie umykało mojej uwadze, że Lilith co chwila chwytała dłonią przyrodzenie swojego kochanka. Tahoe krztusił się jedzeniem, a Lilith śmiała się urokliwie. Byli cudowną parą. Miłość między nimi była silna.
- Padnij!
Krzyknęłam, gdy usłyszałam strzał. Abel zrzucił mnie na podłogę, a sam nakrył mnie swoim ciałem. Poczułam, że sięga do kieszeni spodni. Kątem oka zobaczyłam pistolet. Dobry Boże, nie zdawałam sobie sprawy, że trzymał w kieszeni broń.
Ktoś strzelał, a ludzie krzyczeli. Usłyszałam przekleństwo wyrwane z ust Tahoe. Zatkałam uszy dłońmi, mając nadzieję, że przeżyję ten atak.
- Kurwa, gonić ich! Ja pierdolę, nie mogą uciec!
Abel wykrzykiwał polecenia, gdy napastnicy uciekli z miejsca zdarzenia. Odważyłam się podnieść wzrok, aby ocenić szkody i zapytać Abla, co tu się, do diabła, wydarzyło. Zamilkłam jednak, gdy ujrzałam Lilith w ramionach Tahoe. Dziewczyna miała dziurę w głowie. Krew spływała po jej twarzy. Miała szeroko otwarte oczy, które umarły tak, jak jej dusza.
Tahoe był cały blady. Patrzył z niedowierzaniem na swoją ukochaną kobietę. Abel zaklął soczyście, po czym posadziwszy mnie na krześle, podbiegł do Lilith, omijając stół.
Nie trzeba było specjalisty, aby wiedzieć jedno.
Miłość życia Tahoe odeszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top