16
Goldie
Objęłam się rękami, trzęsąc się niemiłosiernie.
Od wyjścia Abla minęły dwie godziny. Wiem o tym, bo przez cały czas patrzyłam na zegar wiszący obok obrazu z Kostuchą i dziewczyną w bieli. Obie postacie wydawały się ze mnie szydzić. Nie patrzyły na mnie, ale czułam ich obecność. Wiedziałam, że mieli ze mnie ubaw. Być może ich historia potoczyła się inaczej niż moja. Może dziewczyna z obrazu poszła z Kostuchą, poddając mu się. Być może nawet się w nim zakochała. Mogłam wymyślać ich historię, aby nie oszaleć. Przynajmniej miałam czym zająć czas.
Wpatrywałam się w leżący na szafce nocnej pejcz. Strąciłam go na podłogę. Nie mogłam dłużej mu się przyglądać. On również szydził ze mnie. Zupełnie tak, jak postacie z obrazu.
Po dwóch i pół godzinie podniosłam się do pozycji siedzącej. W głowie mi huczało. Burczało mi w brzuchu, ale nie byłabym w stanie nic przełknąć. Miałam za to ochotę się napić, dlatego powoli podeszłam do lodówki znajdującej się kilka metrów ode mnie. Nie chodziło mi się łatwo. Moje nogi wciąż bardzo bolały. O ucieczce mogłam zapomnieć.
Odkręciłam korek i wypiłam całą zawartość butelki naraz. Kiedy była już pusta, odłożyłam ją drżącą dłonią na blat biurka. Sama oparłam się plecami o ścianę i zsunęłam się po niej w dół, aby usiąść na podłodze. Skuliłam się na niej, przyciągając nogi do piersi. Objęłam je rękami i zapłakałam cicho, nie mając sił na więcej.
Czułam się brudna. Kiedy zamykałam oczy, widziałam obraz Abla, Theo, Claude'a i Phoenixa którzy po kolei we mnie wchodzili. Phoenix odebrał mi dziewictwo, a pozostali zabawili się tym, co dla nich pozostało. Abel, który zgwałcił mnie jako ostatni, robił to nadzwyczaj powoli, jakby napawał się każdym pchnięciem.
Wczepiłam się palcami we włosy, chcąc wymazać sobie z pamięci wczorajszy dzień. Oddałabym wiele, aby móc o tym zapomnieć. Mogłam żyć z Ablem i jego chorą rodzinką, ale gdybym mogła zapłacić za wymazanie wspomnień, zrobiłabym to bez wahania. Wiedziałam, że już nigdy z własnej woli nie będę uprawiać seksu z jakimkolwiek mężczyzną. Byłam zbrukana. Nikt nie chciałby takiej kobiety. Ja sama nie mogłam na siebie patrzeć, więc nie zdziwiłabym się, gdyby inni faceci również widzieli we mnie dziwkę.
Wkrótce do drzwi ktoś zapukał. Nic nie odpowiedziałam. Czekałam, aż Abel wejdzie do środka, ale ku mojemu zdziwieniu, to nie był on.
Phoenix zdjął maskę z trupią czaszką i zbliżył się do mnie powoli. Szedł pewnie, ale wolno, jakby zbliżał się do swojej ofiary. Już nawet się go nie bałam. Pogodziłam się z tym, że stałam się własnością tych czterech chorych psychicznie mężczyzn. Jeśli chciałam chronić rodzinę, musiałam być im posłuszna, choć tak bardzo tego nie chciałam.
Blondyn usiadł na przeciwko mnie. Oparł się plecami o łóżko. Skrzyżował nogi tak, żeby siedzieć po turecku. Nie spuszczałam z niego wzroku. Przyszedł tu na pewno w jakimś konkretnym celu, a ja musiałam się dowiedzieć, o co mu chodziło.
- Jak się czujesz, Goldie? Trochę ci lepiej?
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie spytasz, czy boli mnie pizda? W samochodzie się nie powstrzymywałeś.
- Wiem, że przeholowałem - odrzekł, przeczesując palcami jasne włosy. - Nie powinienem odzywać się do ciebie w ten sposób. Niczym mi nie zawiniłaś, maleńka. Po prostu nie spodobało mi się to, że Abel jednak postanowił cię porwać. Myślałem, że pójdzie po rozum do głowy, ale uparł się, aby zrobić z ciebie pieprzone dzieło ostateczne. Co za dupek.
Nazywał dupkiem swojego przyjaciela, a on wcale nie był lepszy.
- Goldie, jeśli mogę coś dla ciebie zrobić...
- Cofnij czas do przedwczoraj.
Mężczyzna posłał mi słaby uśmiech, który zgasł tak szybko, jak się pojawił.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Jesteś mądrą dziewczyną. Masz ambicje. Na pewno osiągnęłabyś coś wielkiego w dużym świecie, ale musisz zrozumieć, że im szybciej poddasz się woli Abla, tym lepiej dla ciebie.
- Wiesz, że chciał pobić mnie pejczem?
Phoenix skrzywił się. Dopiero teraz zauważył leżący w niedalekiej odległości od niego pejcz. Nie sięgnął po niego. Pozwolił, aby tam leżał i ze mnie kpił.
- Dlaczego? Myślałem, że po wczorajszym już cię nie zrani.
"Po wczorajszym". Powiedział to tak, jakby masowy gwałt na mnie był zabawą. Czymś, o czym łatwo można było zapomnieć.
Wtuliłam twarz w swoje kolana. Nie mogłam dłużej patrzeć w oczy temu człowiekowi. On wcale nie był lepszy od Abla. Od tego pieprzonego władcy. Króla wyimaginowanego świata, który sam sobie stworzył.
Poczułam, że Phoenix siada obok mnie. Jego udo zetknęło się z moim. Przeszedł mnie dreszcz, gdy blondyn objął mnie ramieniem. Przyciągnął mnie lekko do siebie tak, że oparłam policzek na jego piersi. Nie chciałam jego bliskości. Nienawidziłam siebie za to, że mu się nie przeciwstawiłam, ale może uda mi się przekabacić tego człowieka na moją stronę. Rozumiałam, że był lojalny wobec swojego przyjaciela, ale wizja sojusznika w tej niewoli była niezwykle kusząca. Na Theo nie mogłam liczyć. Claude był zbyt cichy, a Abel...
O nim nie chciałam nawet myśleć.
- Abel mnie nienawidzi.
- Nieprawda, Goldie. On po prostu nie umie okazywać uczuć. Abel nie ufa ludziom. Nie uprowadziłby pierwszej napotkanej kobiety. Obserwował cię od kilku miesięcy. Chciał mieć właśnie ciebie.
- Dlaczego mnie? Co takiego w sobie mam?
Zamknęłam oczy, gdy Phoenix pocałował mnie w czubek głowy. Objął mnie drugą ręką, więżąc mnie w klatce stworzonej ze swoich wyćwiczonych ramion. Nie umiałabym się uwolnić, ale w tej chwili nawet tego nie chciałam. Wolałam trwać w jego uścisku, niż gdybym musiała patrzeć mu w oczy.
- Coś, co Abel chce pielęgnować. Skarbie, spróbuj się na niego otworzyć. Abel nie jest potworem. Znam go od lat i wiem, z jakimi demonami się zmaga, ale ten chłopiec jest po prostu skrzywdzony i potrzebuje pomocy. Zdaję sobie sprawę, że wyrządziliśmy ci ogromną krzywdę, zabierając ci wszystko. Nie myśl, że miałem ochotę odbierać ci dziewictwo, kochanie. Lubię pieprzyć kobiety, to prawda, ale nie kręcą mnie dziewice. Abel jednak chciał wejść w ciebie jako ostatni. Kurwa, to, co mówię, boli. Nawet mnie to boli.
Prychnęłam, ale Phoenix zdawał się to zignorować.
- Dziś czeka was kolacja z Tahoe - oznajmił, przypominając mi o tym, że faktycznie mieliśmy spotkać się z kimś takim.
- Czy on też mnie skrzywdzi?
Phoenix chwycił w dłoń mój podbródek. Odwrócił mi głowę w swoją stronę tak, abym na niego spojrzała. Zacisnął usta w wąską linię, obserwując mnie uważnie. Jego wzrok błądził po mojej twarzy, ale nie zsunął się niżej.
- Nie. Tahoe ma kobietę, z którą tu mieszka. Ją również poznasz. Nigdzie się bez niej nie rusza. Nie musisz się go bać. Abel ma nad nim pełną kontrolę, dlatego Tahoe cię nie zrani. Jest lojalny wobec swojej kochanki. Ta dziewczyna skradła mu serce. Abel mu pozazdrościł i pewnie dlatego porwał ciebie.
Mężczyzna zaśmiał się, próbując rozluźnić atmosferę, ale nie było zaskoczeniem, że mu się to nie udało.
- Goldie, jesteś silna. Poradzisz sobie z Ablem.
- Dlaczego nie możecie puścić mnie wolno? Czy Abel zrobiłby ci krzywdę, gdybyś pomógł mi uciec?
Phoenix posłał mi mordercze spojrzenie. Wstał z podłogi. Pomógł mi przenieść się na łóżko. Westchnął ciężko, kopiąc pejcz pod mebel. On również nie chciał na niego patrzeć. Byłabym wdzięczna, gdyby zabrał to ustrojstwo z tego pokoju, ale nie zanosiło się na to.
Blondyn usiadł obok mnie. Położył mi dłoń na kolanie. Odruchowo chwyciłam go za nadgarstek, jednak moja żałosna próba powstrzymania go przed dotykaniem mnie zakończyła się tym, że Phoenix zaśmiał się dźwięcznie.
- Jestem lojalny wobec Abla, kochanie. Ten człowiek uratował mi życie. Poznałem Abla przypadkowo. Byłem zafascynowany jego wyglądem. Ubierał się jak dzieciak emo i miał zajebistą twarz. Byłem dzieciakiem, gdy go poznałem, ale już wtedy poczułam, że ten chłopak wniesie wiele dobrego do mojego życia. Przeszedłem z nim wiele, Goldie. Abel został zdradzony przez ukochaną, a potem stracił syna. Jest zniszczony do szpiku kości, ale nie traci nadziei. Jest w nim wiele dobra. Wystarczy spojrzeć na to miasteczko. Mieszka w nim czterdziestu potrzebujących pomocy ludzi z całego świata. Abel daje im dom. Daje im szansę na nowe życie.
- Czy to, że Abel chce uczynić ze mnie dzieło ostateczne znaczy, że oszpeci mnie tak, jak oszpecono jego?
Czułam, jak ciało Phoenixa się spięło. Mężczyzna wziął głęboki oddech. Przez chwilę nic nie mówił. Milczał przez kilka minut. Gładził mnie delikatnie po udzie, nie zapędzając się wyżej.
- Tego nie mogę ci powiedzieć, kochanie. Musisz odkryć to sama. Abel przysłał mnie do ciebie, abym pomógł ci wyszykować się na spotkanie z Tahoe. Pomogę ci się umyć, a potem cię ubiorę i uczeszę. Co ty na to?
Pokręciłam głową. Odsunęłam nerwowo jego rękę z mojego uda. Spojrzał na mnie litościwie. Oboje wiedzieliśmy, że nie zniósłby mojego sprzeciwu.
- Goldie...
- Mogę zrobić to sama.
- Abel na nas patrzy.
- Co?
Phoenix wskazał mi kamerę znajdującą się w rogu pokoju. Wcześniej jej nie zauważyłam. Lampka migała na czerwono, co oznaczało, że kamera nagrywała materiał. Naszła mnie ochota, aby pokazać w jej kierunku środkowy palec, ale powstrzymałam się przed tym dziecinnym posunięciem, które nijak by mi pomogło.
- Co będzie, jeśli nie pozwolę ci się umyć? Abel tu przyjdzie i zleje mnie pejczem?!
- Słoneczko...
- Nie! - krzyknęłam, patrząc butnie w kamerę. - Wal się, Abel! Jeśli chcesz mnie ukarać, przyjdź tu i mnie pobij! Najlepiej mnie zabij! Wtedy skończą się moje cierpienia!
Blondyn zakrył mi usta jedną ręką, w a drugą sprawnie chwycił moje nadgarstki i je ścisnął. Syknęłam, ale z moich ust nie wydostał się żaden dźwięk.
- Goldie, nie rób tego. Proszę.
Zabrzmiał tak łagodnie. Niemal uwierzyłam w jego dobre intencje.
- Zabiorę cię teraz do łazienki. Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. Pomogę ci się umyć. Nie zrobię ci krzywdy. Przysięgam.
Kiedy zsunął rękę z moich ust, odwróciłam się do niego przodem. Położyłam dłonie na jego ramionach, patrząc na niego błagalnie.
- Proszę...
- Naucz się nie sprzeciwiać. To się robi nudne. Jestem bardziej cierpliwy niż Abel, ale ja też mam swoje granice. Rozumiesz mnie, Goldie? Będziesz posłuszna?
Nie odpowiedziałam mu, co Phoenix uznał za odpowiedź twierdzącą. Wziął mnie więc na ręce i wniósł mnie do łazienki, która była duża i piękna. Wolałam umyć się sama, nie narażając się na to, że ten oślizgły typ będzie mnie obserwował, ale kolejna kamera umieszczona pod sufitem sprawiła, że zrozumiałam, iż muszę być posłuszna.
To był mój pierwszy krok do poddania się Ablowi. Pierwszy i miałam nadzieję, że ostatni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top