11

Goldie

- Trafiłaś do pięknego miejsca, królewno. Podobało ci się to, jak przyciskałem ci kutasa do pleców na drzewie?

Zostałam sama z Theo. Abel opatrzył moje nogi i zaniósł mnie do podziemi, po czym zamknął mnie ze swoim przyjacielem w mojej celi. Zanim wyszedł, pocałował mnie w czoło i uśmiechnąwszy się oznajmił, że wróci do mnie, gdy tylko porozmawia z Phoenixem i Claude'm. Nie podobało mi się to, że zostawił mnie z Theo, gdyż on mnie po prostu odstraszał. Flirtował ze mną na umór i zdawał się doskonale tym bawić. 

Pamiętałam, jak Theo brał mnie od tyłu. Ściskał moje piersi, aż piszczałam z bólu. Pieprzył mnie bez cienia litości. Traktował mnie jak dziwkę, a teraz byłam zmuszona siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu, Bóg jeden wie, jak długo.

Theo podszedł do kominka i go zapalił. Następnie zbliżył się do szuflady. Po uśmiechu mężczyzny domyśliłam się, że to tam Abel chował swoje erotyczne zabawki. Byłam ciekawa, kiedy po raz ostatni Abel uprawiał seks. Czy zdarzyło się to po tym, jak spłodził dziecko z tą obrzydliwą kobietą, która zamordowała niewinnego syna? Czy później Abel z kimś się jeszcze kochał? A może to ja byłam pierwszą, z którą się pieprzył od czasu, gdy pochował syna? 

Po nieudanej ucieczce poczułam beznadzieję. Straciłam nadzieję na to, że uda mi się uciec z tego miejsca. Bardzo chciałam tego dokonać, ale ci mężczyźni tworzyli sektę, z której nie chcieli pozwolić mi odejść. Wzięli mnie tu siłą i traktowali jak panienkę do zabawy.

Zdziwiłam się jednak, gdy po próbie ucieczki i powrocie do "domu", mężczyźni zdawali się wyrażać skruchę. Abel zrezygnował z wymierzenia swoim przyjaciołom kary. To dobrze. Nie byłabym w stanie niczego wymyślić, a bałam się, że Abel nie pozwoli mi tego uniknąć. Na szczęście był tak skupiony na doprowadzeniu moich poranionych stóp do ładu, że zapomniał o karze dla swoich przyjaciół.

- Popatrz tylko. Abel ma tu prawdziwe skarby. Ten wibrator jest doskonały. Mógłbym wsunąć ci go w usta, a potem wypieprzyć nim twoją ciasną cipę.

Zamknęłam oczy, ściskając w dłoniach pościel. Chciałam, aby Theo sobie stąd poszedł. 

- Powiedziałem, że masz na mnie spojrzeć. Aby to zrobić, musisz otworzyć oczy.

Syknęłam, gdy Theo chwycił mnie za włosy. Myślałam, że odegnie mi brutalnie głowę w tył, ale on tego nie zrobił. Uśmiechnął się do mnie i usiadł obok skulonej mnie, trzymając w wolnej dłoni błękitny wibrator.

Nie byłam w stanie się do niego odezwać. Theo był brutalny. Jeśli wierzyć słowom Abla, Theo był mordercą. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z mordercą, dlatego obawiałam się, że jeśli powiem coś, co mu się nie spodoba, on mnie ukarze. Wolałam tego uniknąć, dlatego przygryzłam dolną wargę niemal do krwi, zmuszając się do zachowania ciszy.

- Boisz się mnie? Nie podobało ci się, jak cię pierdoliłem? 

Pogłaskał mnie po głowie i zaśmiał się, widząc mój namacalny strach.

- Jesteś żałosna, ale urocza. Sam na miejscu Abla wybrałbym odważniejszą kobietę na miejsce jego dzieła ostatecznego, ale nie mnie oceniać jego wybory. Jestem tylko jego pieskiem, choć sam uważam siebie za króla. Czy ma to dla ciebie jakiś sens, królewno?

Pokręciłam głową, gdy nachylił się nade mną tak, że poczułam jego oddech na twarzy.

- Może opowiem ci coś o sobie, skoro ty nie chcesz ze mną rozmawiać? Co powiesz na bajkę o morderstwie? Wiesz, kto był moją ostatnią ofiarą? 

Theo wstał. Wiedział, że nie miał po co czekać na moją odpowiedź, która i tak by nie nadeszła. 

Mężczyzna podszedł do kominka. Spojrzał na ogień oddzielony od nas szybką. Uśmiechnął się lekko, po czym uniósł wibrator na wysokość oczu i polizał go po całej długości, patrząc mi przy tym w oczy. Zaśmiał się, widząc moją konsternację. 

- Może najpierw opowiem ci o moim pierwszym morderstwie, kochanie. Miałem wtedy siedemnaście lat. Mój ojciec sprowadzał sobie dziwki co weekend do domu. Mieliśmy duży dom i naprawdę lubiłem tam mieszkać. Organizowałem imprezy, zamawiałem prostytutki i świetnie się bawiłem. Jednak nie mogłem znieść tego, że po nocach słyszałem mojego ojca pieprzącego jakieś suki. Dlatego pewnej nocy poszedłem do jego sypialni z pistoletem i strzeliłem mu między oczy. Potem wypieprzyłem dziwkę, którą związałem jak zwierzę, a na koniec zamiast kutasa, do ust wsadziłem jej lufę pistoletu i strzeliłem. Jej mózg rozbryzgał się na białej ścianie. To była wielka frajda, Goldie.

Mój Boże. On powinien być zamknięty w jakimś ośrodku. Ten człowiek nie mógł chodzić wolno po świecie. Nie mógł być tu ze mną sam na sam. Choć może Abel celowo zostawił mnie z Theo? Może chciał, aby ten człowiek zgwałcił mnie po raz kolejny i zabił?

Theo podszedł do mnie. Usiadł za mną. Myślałam, że nie zmieni pozycji, ale szybko zrozumiałam, jak bardzo się myliłam. 

Mężczyzna położył się za moimi plecami i objął mnie w pasie. Wtulił twarz w moją szyję, mrucząc jak lew. Połaskotał mnie po policzku swoim nosem i pchnął lekko biodrami do przodu, abym poczuła jego erekcję. 

- Po tym, jak zabiłem ojca, zamordowałem jeszcze czternaście osób. Moją ostatnią ofiarę zabiłem dwa miesiące temu. To była kobieta. Piękna, z dużymi cyckami i wielką dupą. Lubiłem, gdy siadała mi na twarzy. Miała na imię Annabelle. Była śliczna, ale durna jak łopata. Pieprzyłem ją regularnie, wyjeżdżając do miasta po większe zakupy do domu. Annabelle zawsze czekała na mnie w swoim domu naga, na kolanach. Lubiłem pieprzyć ją jak dziwkę. Była dobra w te klocki. Często dawałem jej klapsy i wiązałem ją tak, żeby bawić się z nią w pana i niewolnicę. Wiesz, na czym ją przyłapałem, gdy pewnego dnia przyjechałem do niej bez zapowiedzi?

Pokręciłam głową. Theo zsunął dłoń na moją kobiecość. Jego palec wsunął się między moje uda i zaczął gładzić łechtaczkę okrężnym ruchem.

- Nakryłem ją na pierdoleniu się z lokalnym biznesmenem, starszym od niej o trzydzieści lat. Facetowi strzeliłem w głowę. Przerażoną Annabelle natomiast zaciągnąłem do jej piwnicy i zacząłem łamać kości. Zacząłem od nóg. Złamałem te śliczne paluszki z pomalowanymi na czerwono paznokciami. Połamałem jej ręce. Uderzałem w żebra tak długo, aż wiedziałem, że nie miała już żadnego w całości. Potem wepchnąłem jej fiuta do ust i kazałem ssać tak długo, aż się nie udusiła. Oczywiście zacisnąłem jej palce na nosie, żeby nie miała dostępu powietrza. Tym sposobem urocza Annabelle umarła. 

Zakryłam usta dłonią. Zacisnęłam powieki, nie chcąc się rozpłakać, ale łzy już spływały po moich policzkach. 

Theo poruszał palcem w mojej kobiecości. Byłam obolała i nie chciałam dochodzić, lecz czułam, że ktoś o takim ego, jakim szczycił się on, nie pozwoliłby mi nie dojść. 

- Theo, proszę cię. Nie mam już siły.

- Musisz być silna. Dla Abla. Potrzebujesz go, a on potrzebuje ciebie.

- Wcale go nie potrzebuję!

Theo wsunął we mnie kolejny palec. Zagiął go w moim wnętrzu, a ja załkałam. Kciukiem masował moją łechtaczkę. Byłam już coraz bliżej orgazmu, ale mojego ciała jeszcze nie ogarnęło spełnienie. 

- Jeszcze tego nie wiesz, ale bez niego nie przeżyjesz.

Mimo bólu, zerwałam się gwałtownie z łóżka. Gdy tylko jednak stanęłam na nogach, krzyknęłam głośno i padłam na kolana. Moje owinięte bandażem stopy niemiłosiernie mnie piekły. W czasie ucieczki byłam tak pochłonięta wizją wolności, że nie zwracałam uwagi na to, iż moje nogi były we krwi. Biegłam przed siebie, o niczym nie myśląc. Dopiero gdy zostałam złapana, dotarło do mnie, że zrobiłam sobie krzywdę. 

Widziałam nad sobą Theo. Mężczyzna wstał. Spojrzał na mnie z żalem. 

Zaczęłam czołgać się do drzwi. Chwyciłam za klamkę, ale ona oczywiście nie chciała ustąpić. Szarpałam się z nią bezsensownie, wyjąc z rozpaczy.

- Królewno, już. Cicho. Nic złego ci się nie dzieje.

Theo przy mnie ukucnął Założył mi za ucho kosmyk zmierzwionych włosów. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie byłam w stanie go odwzajemnić. Ten człowiek zabijał z zimną krwią, bawiąc się przy tym w najlepsze. On nie mógł być godny zaufania. Nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać, ale gdy objął mnie i przycisnął do swojej piersi, poddałam się i wczepiłam się palcami w jego koszulkę. 

- Nie chcę tego! Muszę wrócić do domu! Mam tam rodzinę!

- Teraz jesteś członkiem naszej rodziny, Goldie. Będzie ci z nami dobrze.

- Jak może być mi dobrze z gwałcicielami?! Pieprzyłeś mnie jak dziwkę! Jak swoją Annabelle!

Theo położył dłoń na tyle mojej głowy, przyciskając moją twarz do swojej piersi. Drugą ręką objął moje plecy i trzymał mnie w bezruchu. Miał silny uścisk, a ja nie chciałam ryzykować kary, więc nie wyrywałam się. 

Zamknęłam oczy, w myślach przepraszając rodziców za to, że już nigdy więcej miałam ich nie zobaczyć. Abel nigdy nie pozwoli mi odejść. Zginę w tym miejscu. Umrę zabita przez czterech psychopatycznych mężczyzn albo odejdę z tęsknoty. 

- Abel chce twojego dobra, królewno. Nie rozumiesz jego wizji, ale wkrótce ją pojmiesz. Powiedz, czy nie jest ci go żal? Nie smucisz się, patrząc na naszego ukochanego chłopca, który tak cierpi?

- Błagam, Theo. Puść mnie.

- Nie mogę tego zrobić - wyszeptał mi do ucha łagodnym głosem. - Kiedy wstąpiłaś do naszej rodziny, stałem się dla ciebie starszym bratem. Wiem, że bardzo cię skrzywdziłem, Goldie. Nie popieram przemocy wobec niewinnych osób, ale musieliśmy dokonać na tobie tego rytuału. Jako bracia, podzieliliśmy się tobą, ale to Abel przejmie nad tobą opiekę. Jako starszy brat, mam obowiązek być przy tobie, aby ci pomagać. 

Ten człowiek był chory. Oni wszyscy byli chorzy.

Abel uważał się za zbawcę świata.

Phoenix traktował mnie jak zabawkę. 

Claude był nieśmiały i jako jedyny nie wyrządził mi umyślnie krzywdy.

Theo natomiast bawił się w najlepsze, nazywając siebie moim bratem, a potem pieprząc mnie swoim penisem lub palcami. 

Wizja tego, że zostanę tu na dłużej, nie napawała mnie optymizmem. Wiedziałam, że musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i nieustannie próbować uciec. Może moje kolejne próby odzyskania wolności również spełzną na niczym, ale kto nie próbuje, ten nie wygrywa. 

Theo wziął mnie na ręce, kiedy się uspokoiłam na tyle, aby miał pewność, że nie rzucę się na niego z pazurami. Zaniósł mnie nagą do łóżka i położył mnie na boku. Następnie wziął do ręki kołdrę i nakrył mnie nią pod samą brodę. Sam położył się obok mnie i oparł się na ramieniu. Uśmiechnął się do mnie z czułością, gładząc mnie palcem po policzku.

Wpatrywałam się w jego oczy, starając się doszukać w nich człowieczeństwa. Theo zachowywał się jak maszyna bez uczuć. Kiedy złapał mnie na drzewie, byłam przerażona. Szykowałam się na śmierć z powodu upadku na głowę. Gdyby nie nagłe pojawienie się Abla, może tak właśnie postąpiłby Theo, ale Kostucha uratował mnie przed śmiercią. 

Mężczyzna przysunął się bliżej mnie. Jego policzek zetknął się z poduszką. Theo uśmiechnął się do mnie, po czym położył dłoń na tyle mojej głowy i przyciągnął ją do siebie tak, aby móc pocałować mnie w czoło.

- Uratujesz naszego Abla, Goldie. Wystarczy, że dasz mu trochę czasu.

- Czy on da mi czas potrzebny dla mnie?

Pokręcił głową, zaciskając wargi.

- Przeżyjesz z nim przygodę życia. Masz prawdziwy fart, królewno. Nasz władca wybrał ciebie na swoje dzieło ostateczne. Rozumiesz, co to oznacza?

Nie chciałam tego wiedzieć. Nie potrzebowałam tych informacji, gdyż nie chciałam jeszcze bardziej się zamartwiać. Dlatego milczałam tak długo, jak mogłam. Jak już jednak zdążyłam zrozumieć, Theo nie był cierpliwym człowiekiem. Chciał dostać tego, czego pragnął, a moje odpowiedzi były jedną z tych rzeczy. 

Przycisnął wargi do mojej szyi. Zaczął kąsać i skubać skórę, a potem również ją gryźć. Zachowywał się jak jakiś dziki zwierz. Wiedziałam, że będę tam miała malinkę, ale gdy próbowałam odepchnąć Theo, on przyciskał mnie do siebie mocniej. Wsunął nogę między moje uda, blokując moje ruchy. Przerzuciwszy mnie na plecy, usiadł na mnie okrakiem i przygwoździł mi ręce do materaca. 

Theo nachylił się nade mną. Zmrużył oczy. W tej chwili boleśnie przypominał mi siebie w chwili, w której odbierał mi honor podczas masowej orgii.

Polizał mnie po policzku, aby następnie sprawić, że zacisnęłam nogi ze strachu.

- To oznacza, że nie da ci spokoju, dopóki nie pokaże ci swoich najgorszych demonów. Abel Luciano to potwór, królewno. Potwór, którego nigdy nie chciałabyś poznać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top