Rozdział 4

      Ana siedziała na polanie i plotła wianek, gdy zaczęło padać. Zdążyła już trochę zmoknąć, nim zawiesiła swoje dzieło na najbliższej gałęzi i ruszyła w stronę, gdzie rozdzieliła się z ocalałymi. Deszcz rozpadał się na dobre. Nim zdążyła pokonać choć połowę drogi powrotnej, była już mokra do cna. Zastanawiała się właśnie, w którą stronę powinna skręcić, kiedy usłyszała, że ktoś woła ją po imieniu. Nick.

- Hej! Twoje prawo! - krzyknęła, by zwrócić na siebie jego uwagę.

- Tu jesteś! - wyraźnie mu ulżyło. - Wracajmy do reszty, już znaleźli schronienie.

                                                                                         ***

- Patrzcie, dwa zmokłe gołąbki raczyły przyjść - zawołał Coach, puszczając oczko. - Wchodźcie.

Ana i Nick pominęli milczeniem jego słowa. Zamiast tego skupili się na tym, co bardziej istotne.

- Mamy jakieś koce? Albo herbatę? - spytała dziewczyna.

- Albo chociaż coś suchego? - Nick był realistą, nie liczył na nic więcej niż dach i drzwi.

- Chodźcie.

     Nick musiał zdjąć jedynie marynarkę, ale Ana musiała przebrać się cała. Po jakiś piętnastu minutach wróciła do ocalałych, przebrana w bluzkę z rękawem 3/4 z Garfieldem i szare, dresowe spodnie. Zraniona noga cały czas utrudniała jej poruszanie się. W międzyczasie, Nick znalazł miękki, ciepły i puchaty koc. Zawinął w niego przemarzniętą dziewczynę i usiadł z nią przy rozpalonym kominku. An poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Przytuliła się do zielonookiego i gdy inni rozmawiali, ona przysypiała na jego ramieniu. W którymś momencie dojrzała przytulny kąt między stolikiem do kawy, a kominkiem i uznała, że to idealne miejsce do spania. Szturchnęła swoją "żywą poduszkę" i poinformowała go o swoim zamiarze. Gdy tylko się tam wycofała, zasnęła.

                                                                                        ***

     Od Nicka wyraźnie promieniowało ciepło, ale wcale nie za sprawą kominka. Kiedy powrócił do rozmowy z przyjaciółmi, wciąż uśmiechał się lekko, co nie uszło ich uwadze. To nie było normalne.

- Więc jak się poznaliście? - zagadnęła go Rochelle.

- Hmm?

- Nie udawaj głupka - wtrącił Ellis. - Wszyscy wiemy, że się znacie.

- Znamy się ze szkoły - wyjaśnił niechętnie mężczyzna, po czym szybko uciął temat.

Ocalali porozmawiali jeszcze trochę, a gdy zrobiło się ciemno, porozchodzili się w różne miejsca, by odpocząć. Nick położył się obok Any, a po chwili namysłu objął ją ramieniem i zapadł w głęboki sen.

                                                                                         ***

     Gdy obudził się o świcie i zobaczył drobną sylwetkę Any wtuloną w jego tors, mimowolnie się uśmiechnął. Najdelikatniej jak potrafił, by nie obudzić dziewczyny, zaczął głaskać ją po głowie. Już po chwili usłyszał pomruk zadowolenia. Czuł spokój. Ponownie zasnął, z uśmiechem na twarzy.

     Późnym rankiem Rochelle wstała, by zrobić sobie kawę, którą ocalali znaleźli poprzedniego dnia w pokoju z kominkiem. Gdy weszła do środka, zastała widok, który mile ja zaskoczył. Zobaczyła Anę i Nicka przytulonych do siebie we śnie. Kto by pomyślał? Ro, śmiejąc się w duchu, żałowała, że nie ma aparatu, by zrobić zdjęcie na pamiątkę.

                                                                                        ***

- Hej...Gdzie reszta?

- Nie wiem, ale możemy ich poszukać.

- Ok.

    Było już koło południa, gdy Nick i Ana postanowili wstać i dołączyć do reszty ocalałych. Ruszyli w stronę kuchni, skąd dobiegały odgłosy jakiejś rozmowy. To byli Rochelle i Ellis. Chłopak wyglądał okropnie, zupełnie jakby całą noc imprezował zamiast spać. Anę rozbawiła ta myśl.

- Hej - przywitała się.

- O, hej - Rochelle uśmiechnęła się do niej ciepło. - Jak się spało?

- Dobrze. Czemu... czemu Ellis tak wygląda? - spytała w końcu An.

- Nie mogłem spać - wyjaśnił chłopak, powstrzymując się przed ziewnieciem. - Coach strasznie chrapał!

- Biedaczek - rzucił Nick sarkastycznie.

- Co ty nie powiesz? - chłopaki zaczęli się kłócić, więc dziewczyny szybko ewakuowały się do pokoju z kominkiem. Zaczęły luźną rozmowę, żeby nie musieć słuchać krzyków Ellisa i Nicka.

- Mogę cię o coś spytać? - Ro już od dawna chciała to zrobić, ale nie było okazji.

- J-jasne.

- Jak poznałaś się z Nickiem?

- Umm... - Ana próbowała zebrać myśli. - W szkole.

- A dokładniej?

- Jakoś w liceum, na przerwie. Nie byłam zbyt lubiana, rozumiesz?

- Oh. A można wiedzieć czemu?

- Sama nie wiem. Ludzie dali mi spokój dopiero, gdy on się za mną wstawił. Do tej pory mówiłam o tym tylko jednej osobie, wiesz Ro? Ale ona...

- Tak mi przykro.

W odpowiedzi An posłała jej smutny uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top