20 Potencjalny Porywacz
- Zacznijcie od początku, proszę was. Trudno was zrozumieć jak mówicie w ten sposób - powtórzyła któryś raz Rigel bawiąc się rękawem swetra. Siedziała przy stole w domu Dracona słuchając ich wersji zdarzeń razem z pozostałymi wtajemniczonymi.
- Był tam Christian. Zaczął grać na pianinie melodię Kołysanki i gadać o porywaczu. Przecież to nic trudnego do zrozumienia - warknął zniecierpliwiony długim wywiadem.
- Co oznaczają słowa napisane w "Proroku"? Mówił coś, podpowiadał coś jeszcze? Jest nam potrzebne cokolwiek! - machnęła dłońmi do góry.
- Kto to może być z przeszłości?! Ponownie Voldemort wrócił?! - Syriusz rzucił gazetą na środek stołu opadając na oparcie z impetem ze zdenerwowania.
- Porywacz bawi się nami i możliwe, że chce nas odwrócić przeciwko sobie. Musimy zachować spokój, Syriuszu - upomniała go Dromeda. Zerknął na nią biorąc głęboki wdech.
- Zgadzam się z Tonks. Odpowiadając na twoje ironiczne pytanie, Black, Voldemort nie mógł postać. Nie tworzyłby nowej armii a wezwałby swoich śmierciożerców poprzez znak. To musi być ktoś inny - wtrącił się Severus. Tak, to nie mógł być on. Mroczny Znak na jego i Draco ręce w ogóle nie piekł ani szczypał. To nie był Voldemort, tylko ktoś silniejszy.
- Ale miejsce najniebezpieczniejszego czarnoksiężnika zajmował właśnie on - dodał Syriusz. Tutaj miał rację.
- A to był na drugim miejscu? - spytał Harry nagle. Wszyscy spojrzeli na niego. Nie rozumieli jego planu.
- Nie pamiętam tego teraz... Po co ci to? - spytała Rigel zaciekawiona.
- To uszczupla nasze poszukiwania. Musimy szukać w liście tych czarnoksiężników. Mamy inicjały, więc możemy się nimi pokierować dalej - wyjaśnił szybko.
- Świetny pomysł! - skomentował Arktur niemal podnosząc się z krzesła. Na jego usta wypłynął uśmiech zwycięstwa tak samo jak o Potter'a. Nareszcie ruszyli z miejsca ze swoimi poszukiwaniami. To podnosiło ich teraz na duchu. Niemal od razu rodzeństwo udało się do Ministerstwa po potrzebne dane podczas kiedy reszta musiała poczekać. Dostęp do takich szczegółowych informacji mają jedynie łowcy.
Reszta dalej siedział w salonie w głuchej ciszy. Andromeda wstała zza stołu podchodząc do okna. Za nim rozciągał się piękny, zimowy widok. Na białej ziemi odbijały się promienie słoneczne powodując lekki oczopląs. Wspaniała pogoda. Jednak zamarłe, nagie drzewa przypominały o okrutności świata. Niektóre z nich zapewne przemarzły i obumarły. Mentalnie Dromeda czuła, że tak może skończyć się ich poszukiwania.
- Erno, Erno! - krzyknął z uśmiechem Teddy widząc zbiegającego po schodach zwierzaka. Ominął chłopca skacząc sprawnie na ramię blondyna. Pogłaskał go spoglądając na oczy stworzenia. Westchnął wstając ze swojego miejsca. Wychodząc z pokoju zatrzymał go czyiś głos.
- Gdzie idziesz? - Syriusz śledził każdy jego krok. Nawet nie odwrócił się, aby mu odpowiedzieć.
- Zostaw go, Black - wtrącił Snape ostro. Dopiero wtedy Draco zerknął przez ramię za siebie na Severusa. Rzucił mu dziękujące spojrzenie i odszedł ubierając na siebie płaszcz i buty po czym teleportował się z Ernem.
Było to ciche miejsce. Śnieg pokrywał mermurowe płyty, choć niektóre bardzej zadbane, mimo dużego wieku cieszyły się nienagannym porządkiem. Podszedł do jednej właśnie tak zadbanej wzdychając. Demimoz zeskoczył z jego ramienia na zimną płytę. Usiadł obok napisu "Edgar Brown". Draco stał tak chwilę w ciszy z dłońmi schowanymi w kieszeni. Wpatrywał się smutnym i samotnym wzrokiem na podobizne uśmiechniętego przyjaciela. Na tym zdjęciu wyglądał tak jak zawsze.
- Wybacz, że ostatnio nie przychodziłem - powiedział cicho siadając wreszcie na ławce obok nagrobka.
Tak bardzo chciałby go wtedy uratować. Dla siebie i dla Eriki. Pewnie gdyby tutaj teraz z nim był byłby wściekły na niego. Powinien działać a nie siedzieć tutaj nad grobem przyjaciela. Na pewno wspierałby go i pomagał w szukaniu.
- Następnym razem odwiedzę cię z nią. W końcu... Erika nie odchodzi na zawsze. Za każdym razem wraca - mówił wyciągając różdżkę. Machnął nią dzięki czemu na marmurze zawitały wieczne, niebieskie kwiaty. Edgar uwielbiał ten kolor. Kolor oceanu.
Poczuł wilgoć na policzkach i powiekach. Zacisnął zęby przełykając kule w gardle. Pociągnął nerwowo nosem i odrobinę trzęsącymi dłońmi zakrył zalaną łzami twarz. Łkał cicho, aby nikt nie zwrócił na niego swojej uwagi. Mimo, że miał dookoła tak wiele osób czuł się samotny i opuszczony przez swoich prawdziwych przyjaciół. Edgara i swoją miłość Erikę. Tylko z nimi nawiązał tak mocne więzy, że nie jest bez nich w stanie normalnie funkcjonować.
Posiedział jeszcze tak z kilkanaście minut starając się uspokoić. Kiedy fala załamania przeszła, wstał i ostatni raz dzisiaj spojrzał na grub. Zabrał z niego Erna i cicho rzucił coś na pożegnanie. Przeniósł się do swojego domu, gdzie czekali już na niego łowcy i wszyscy pozostali.
- Wybaczcie za spóźnienie. Macie coś nowego? - spytał rozbierając się. Arktur miał dość poważny wzrok. Zapewne musieli coś znaleźć.
- Mamy coś... Ale nie może być to prawdą jednak - odpowiedziała smętnie Rigel. Po minach pozostałych stwierdził, że zdarzył w samą porę. Jeszcze nic nie powiedzieli. Usiadł na swoim miejscu czekając, aż zacznął opowiadać.
- Mamy jednego podejrzanego. Wpadł nam w oczy już na samym początku listy - zaczął skromnie Arktur dopalając cygara.
- Jednak on umarł dość dawno temu. Jedyne co się zgadza to imię, nazwisko i idea - dodała ostrożnie Rigel. Nie chcieli się powtarzać.
- Na miłość Merlina, mówcie - warknął zniecierpliwiony Syriusz. Blondynka westchnęła.
- Jedynym czarnoksiężnikiem pasującym do całej sprawy jest Gellert Grindenwald - powiedziała już szybciej, na jednym wdechu. Zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli na nich z szokiem.
- Gówno prawda. Grindenwald umarł w swoim więzieniu, niemożliwe, aby sobie chodził po Londynie i atakował mugoli! - Black prychnął zdenerwowany.
- To może być jego wierny naśladowaca wyznający jego ideę - podpowiedział Snape.
- Dokładnie. Sprawdziliśmy wszystko o Gellerdzie. Najśmieszniejsze jest to, że skoro porywacz jest jego naśladowcą to na prawdę ma świra na jego punkcie, albo to dziwny zbieg okoliczności. Gellert miał blond włosy tak samo jak porywacz - dodał ciekawostkę Arktur. Wszyscy obecni wstrzymali na moment oddech.
- Na którym miejscu klasyfikowany jest Grindenwald? - spytał nagle Draco. Spojrzenie wszystkich powędrowało w jego kierunku.
- Na drugim za czasów Voldemorta. Teraz, kiedy go nie ma... Nagle trafił na pierwsze. Najdziwniejsze jest to, że nikt o tym nie powiadomił - odpara Rigel.
- Byliśmy u Ministra. Sam się zdziwił, bo sam układał ranking. Jego zdaniem na pierwszym miejscu był Voldemort a dopiero na drugim Gellert - wyjaśnił brat blondynki.
- Czemu mam dziwne przeczucie, że tutaj nic nie jest przypadkowe? - westchnął wyraźnie spięty Harry.
- Nie tylko ty je masz - dodał Dracon podnosząc wzrok na gryfona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top