18 Słowa Otuchy

Jasnowłosy stał oparty o ścianę przy oknie wpatrując się w krople na szybie. W dłoni trzymał szklankę z bursztynowym trunkiem. Ratownik jego życia w tym momencie. Gdyby nie alkohol zapewne popadłby w obłęd teraz. Na jego biurku siedział po cichu demimoz skrobiąc coś palcami na drewnie. Było tak cicho, że słychać było oddech zwierzęcia. 

Kilka pokoi dalej na łóżku siedział zmęczony Artktur. Zdążył już pozbyć się z uszkodzonego oka opaski. Wesychnął wpatrując się w przestrzeńz żadnego wyrazu na twarzy. Po umyśle dlalej chodziły mu słowa Eriki i jej wizerunek. Jego pierwsze spotkanie z młodszą siostrą. Wyobrażał je sobie w bardziej pozytywnych barwach. 

W salonie na dole siedziała Andromeda z wnukiem i Rigel. Malec trzymał w dłoniach obiecaną przedtem czekoladę od Rigel. Ta siedziała obok niego głaskając kciukiem brodę błądząc myślami gdzieś, gdzie można się było zatracić. Andromeda trzymała wnuka mocno przy sobie zerkając na łowczynię. Wreszcie wyciągnęła w jej stronę swoją dłoń. Dziewczyna wzdrygnęła się czując jej dotyk na plecach. Kobieta uśmiechnęła się do niej pocieszająco. Od niechcenia musiała odwzajemnić gest. 

Moment przerwał odgłos roztrzaskanej porcelany. Blondynka zerknęła w tamto miejsce. Pamiętała kto ostatni wchodził do kuchni. Wstała wzdychając i idąc do pomieszczenia obok. Tam stał opeirający się o stolik Severus. Jego dłoń krwawiła a pod nogami znajdowało się szkło. Musiał zapomnieć, że trzyma szklankę na której zacisnął palce z napływu emocji. Machnięciem różdżki posprzątała bałagan zwracając uwagę mistrza eliksirów na siebie. Samotnie zajął się swoją dłonią zanim blondynka zdążyła do niego podejść. 

                - Trzyma się pan? - spytała ostrożnie robiąc nową porcję napoju dla mężczyzny.

                - Nie potrzebne mi są teraz twoje głupie pytania - warknął chcąc wyjść z kuchni i udać się do swojego gabinetu. 

                 - Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak pan musi cierpieć, ale ona jest dla mnie siostrą. Też mnie to boli, ale nie możemy się teraz poddać - powiedziała zatrzymując ciemnowłosego przy przejściu. Przystanął na moment zaciskając mocno szczękę.

               - "Pomóżcie mi". Nie można jej zostawić, kiedy prosi o to językiem węży - wydukał pod nosem wracając wzrokiem na Rigel. Zalała herbatę gorącą wodą ostatecznie podając po chwili gotowy wywar Snape'owi. 

               - Musiała być bardzo silna skoro zdołała powiedzieć coś takiego pod wpływem zaklęcia Imperiusa. Nie opadła z sił przynajmniej a to wielki plus - starała pocieszyć siebie i ojca zastępczego swojej siostry.

                - Zawsze taka była. Nie poddawała się nawet kiedy szanse były znikome - dodał przyjmując napar z ziół od blond włosej kobiety. 

                - Inaczej wyobrażałam sobie spotkanie z nią po tylu latach, ale przynajmniej mam okazję usłyszeć od innych jaka była - stwierdziła opierając się o blat z lekko rozmarzonym wzrokiem.

             - W rzeczy samej - potwierdził Snape krótko.

             - Była duszą towarzystwa. Pomocna, ciepła i kreatywna. Wierna swoim przyjaciołom i bliskim. Bardzo ambitna, o tak - nagle w kuchni pojawił się ktoś jeszcze. Syriusz pojawił się przy stole siadając przy nim.

             - Jest mieszanką dwóch kompletnie różnych domów w Hogwarcie. Czego innego można się było po niej spodziewać? - burknął pod nosem Severus.

              - A miała jakieś wady? Cały czas słyszę o jej zaletach - prychnęła blondynka z cieniem uśmiechu na ustach.

             - Gadatliwość, upartość - powiedzieli w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie znikąd gniewnie. Rigel lekko rozbawiła ta sytuacja.

             - Są panowie jak dwa orły nad opuszczpnym pisklakiem. Dziobiecie się i dziobiecie jakby był to wasz pisklak - chcąc ominąć zbędnych komentarzy dwójki mężczyzn wyminęła ich uciekając do bezpiecznego oblicza Andromedy i Teddy'ego.

Narazie musieli czekać i myśleć. Muszą do nich dołączyć pozostali i dopiero wtedy coś razem ustalać a przede wszystkim powiedzieć o obecności Eriki i jej wiadomości.

Draco cichym krokiem przedostał się do salonu, gdzie do tej pory zamyśleni i melancholijni czarodzieje prowadzili żywą rozmowę. Nawet Severus z Syriuszem przestali się na moment kłócić. Tematem rozmowy była oczywiście Erika. Dwójka powyżej wymienionych opowiadała jaka jest i różne przygody jakie ich z nią spotkały.

Syriusz z uśmiechem wspominał moment w którym uratowała go w Ministerstwie przed śmiercią a następnie dołączenie dziewczyny do Zakonu. Rozmowę przy filiżance herbaty jak wtargnęła do jego domu w poszukiwaniu horkruksa o którym wtedy jeszcze nie wiedział. Uśmiał się jak nigdy z krótkich docinek jasnowłosej jakie zdołał usłyszeć przed jej zniknięciem.

Snape miał więcej do opowiedzenia. Sięgnął wspomnieniami nawet do czasów, kiedy Racsess była małym dzieckiem. Jej początkowym lekcji na paninie i nawyku przykrywania go kocem kiedy zasypiał przy pracy. Albo kiedy udawała, że chowie się pod jego ciemną szatą przed trollem ci kończyło się zazwyczaj parsknięciem profesora z rozbawienia. Przyznał, że czasami kiedy miał czas przedstawiał jej pewne eliksiry i pokazywał jak powinno się je wykonywać. Nie wspomniał jednak o pamiętnym dniu w szkole, kiedy przyłapała go na rozpaczaniu po Lily. Spodobały mu się takie luźne rozmowy w takim gronie, jednak utrzymywał dystans.

Draco stał tak u progu wsłuchując się w ich słowa. Oparty o ścianę po prostu stał tak w bezruchu z zaciśniętymi dłońmi. Otulała go ciemność jaka panowała w domu z powodu nocy.

                - Draco pewnie nie trzyma się najlepiej... - wydukała w pewnej chwili Rigel, aby nagła cisza przestała panować w pokoju. Zainteresowany blondyn przywarł mocniej do ściany, jakby obawiał  się, że może teraz zostać przyłapany na podsłuchiwaniu i pożałować tego. Ale czego on się bał? To jego dom.

               - Nie chciałbym być w jego skórze tak na prawdę... Niedawno oświadczył się przecież Ericę a tutaj taka sytuacja - westchnął z wyczuwalną skruchą w stosunku do młodego Malfoy'a. Kto normalny chciałby być na jego miejscu? Zdawał sobię sprawę z tego, że jest w najgorszej pozycji wraz z Severusem w takim momencie. 

                - Stara się pocieszać nas wszystkich słowami o nadziei podczas kiedy sam nie ma zbytnio siły już o tym mówić... Gdybym mogła to zamieniłabym się z nim miejscami. Mam większe doświadczenie w takich sytuacjach - powiedziała Dromeda. Nie chciał ich litości. Najgorzej czuł się, kiedy okazywano mu litość, choć czasami mogło mu to uratować życie. Zdenerwowany lekko postanowił wyjść z ukrycia, jednak ktoś mu nagle to przerwał. Poczuł jak czyjaś dłoń pcha go pod ścianę. Był to Arktur. Wszedł do salonu. Na jego twrazy ujrzał śmiertelną powagę, która jak szybko się pojawiła tak samo zniknęła zakryta lekkim, cwaniaczkowym uśmiechem.

               - Draco to pożądny gość i w dodatku przyszły członek naszej rodziny, Rigel. Szanujmy się. Draco może być arystokratą, ale skoro Erika go wybrała to coś znaczy, prawda? - odezwał się prychając pod nosem. Wszyscy patrzyli na niego zaskoczeni. Dobrze wiedzieli, że nie zwraca się jedynie do swojej siostry, ale i do wszystkich. Dalej nosili w sobie stereotypy z przed wojny o Hogwart. Ktoś wreszcie musiał się ich pozbyć.

             - Nikogo nie oceniamy, braciszku. Po prostu oznajmiamy, że jesteśmy gotowi pomóc Dracon'owi nawet w najtrudniejszych chwilach - odpowiedziała blondynka krzyżując ręcę. Łowca odwrócił głowę w stronę Draco i pociągnął go w swoją stronę, aby wyszedł z ukrycia.

              - No wiedzisz. Nasłuchałeś się co tak na prawdę o tobie sądzimy i co jesteśmy w stanie dla ciebie zrobić. Mam nadzieję, że dobrze nas zrozumiałeś - uśmiechał się do niego przyjaźnie. Draco westchnął lekko zmęczony. Uniósł do góry dłonie w geście poddania się.

               - Dobra, przyłapłeś mnie - wydukał, na co z ust obecnych tutaj kobiet wydobył się cichy odgłos podobny do nieśmiałego śmiechu. 

               - Ciocia Erika ma ładne oczy - wypalił znikąd Teddy kompletnie nie zajmujący się swoim otoczeniem. Nie zdawał sobie na początku sprawy, że to powiedział, ale dziwne uczucie wpatrywania się w niego wszystkich w pomieszczeniu mówiło samo za siebie. Najpierw powiedział, zanim pomyślał. Panowała długa chwila dość dziwnej ciszy.

                 - Uwierz mi, widziałem ją pierwszy raz i sądzę, że nie tylko oczy na ładne, młody. Zaczynam żałować, że jest moją siostrą, bo... - przerwał czując zabójczy wzrok Severusa i Dracona na sobie. Arktur zastanawiał się jak wybrnąć z tego bagna - Ekhem... Trzeba chronić taki skarb. Żadnego mężczyzny. Żadnego mężczyzny przy niej nie może być oprócz nas... Tak - powoli zaczynał panikować.

                  - Posłuchaj, przyjacielu. Nie trzymam z tym typkiem, ale na twoim miejscu... Gdy Smarkerus patrzy na ciebie takim wzrokiem, to... Nawet najlepsze zaklęcie ci nie pomoże - wyszeptał Syriusz podchodząc do Arktura. Poklepał go po ramieniu, po czym ten zaczął się wycofywać powoli i ostrożnie do czasu, kiedy Severus wyciągnął różdżkę. Teraz już wiedział, że z okcem zastępczym swojej siostry nie ma żartów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top