09 Pułapka
Będąc już na lądzie Arktur zmienił się w człowieka i pierwsze co zrobił, to podszedł do Severusa zdyszany.
- Co się dzieję? Jak? - spytał nie wiedząc w ogóle jak ułożyć zdanie. Stał tak wpatrując się w oczy Snape'a szukając w nich odpowiedzi.
- Mam wrażenie, że ten porywacz Eriki był w Azkabanie i wtargnął do mojego umysłu, aby... Pokazać mi jak wygląda dom Malfoy'a - po zrobieniu krótkiej pauzy spojrzał na blondyna. Słysząc ostatnie zdanie zesztywniał momentalnie.
- Co się tam dzieję? Tam są moi rodzice! Co się tam dzieję?! - zrobił kilka kroków do swojego nauczyciela dociekając odpowiedzi.
- Oni wiedzieli, że udamy się do Azkabanu. Czekali tylko na odpowiedzi moment, aby zaatakować tych pozostałych. Ale... Po co on ci to pokazywał? - mówił Arktur. Snape domyślał się dlaczego. Chciał im pokazać, że jest o jeden krok przed nimi.
- Nie ma czasu do stracenia w takim razie. Musimy tam się zjawić i to natychmiast - wkroczył do akcji Syriusz gotowy do teleportacji. Poruszył pozostałych obudzając ich z osłupienia. Jak na zawołanie wszyscy skupili się i przenieśli na miejsce.
Zaniemówili na widok wielkiego dzieła śmierciożerców. Dom ulegał jednej wielkiej destrukcji przez wielką grupę napastników podczas kiedy ze środka dobiegały odgłosy walk. Nie myśląc zbyt wiele o konsekwencjach Draco wyrwał się z szyku przybyszy wchodząc szturmem do środka swojego domu.
- Malfoy, wracaj tutaj! - krzyczeli za nim. Arktur jednak nie był w ich gronie i ruszył za blondynem. Tam była ich rodzina. Rigel wraz z Lucjuszem i Narcyzą. Po chwili i reszta weszła do środka prócz Syriusza zatrzymanego przez jakiegoś napastnika.
W środku wszystko ulegało zniszczeniu przez co dom mógł w każdej chwili runąć. Nie przeszkadzało im to. Kiedy Malfoy zobaczył swoją matkę nieprzytomną na ziemi jego serce na chwilę zatrzymało się. Rozprawił się ze stojącym obok zbirami podbiegając do Narcyzy.
- Malfoy! - usłyszał krzyk Potter'a z piętra. Stał przy schodach niemal z nich spadając podczas walki. Dracon wystrzelił pierwsze lepsze zaklęcie na przeciwnika gryfona pokonując go. Musiał wynieść matkę. Złapał ją i ostrożnie, aby nikt go nie zatrzymał w tym chaosie wyniósł ją za zewnątrz. Tuż obok niego pojawił się Harry. Aby było szybciej i lżej ślizgonowi pomógł mu z wynoszeniem kobiety. Reszta dzielnie rozprawiała się ze śmierciożercami.
Rozpoznali w ich szeregach między innymi Greyback'a wraz z Avery'm. Musieli zbiec z więzienia w ostatnich dniach.
Coś zaskoczyło wszystkich na dworze. Jak na sygnał, po usłyszeniu jakiegoś ryku napastnicy przerwali niszczenie i walki. Pożegnali swoich przeciwników grymasami niezadowolenia, mimo, że ich misja się udała. Zaskoczyli ich. Zniknęli jak czarne dymy odlatując od nich z dala. Na zewnątrz wydostali się wszyscy ci, którzy byli w domu przez ten cały czas. Jednak nie wszyscy mieli na to siłę.
- Pomocy! Arktur i Teddy! - z walącego się domu wyszła Rigel trzymając swojego brata pod ręką, aby nie upadł. Pod ciemnym płaszczem obejmować mocno dziecko, aby nie zostało uderzone czymś. Sam jednak był w opłakanym stanie. Draco po chwili zauważył jego wielką blizne od popażenia zapewne spowodowanego przez jakieś zaklęcie. Całe jego lewe oko było poparzone wraz z policzkiem.
- Teddy! Mój drogi Teddy! - babcia chłopca podbiegła do Arktura odbierając mu dziecko a on sam opadł bez sił na ziemię. Musiał gdzieś usiąść lub się położyć, bo jego nogi były miękkie jak z waty. Siostra otoczyła go opieką bardzo zmartwiona o stan młodszego brata.
- Co się stało? Twoje oko! - Rigel zatkała usta widząc ranę Arktura. Spojrzał na nią niewyraźnie. Przez uszkodzone oko niewyraźnie widział, wszystko wydawało mu się rozmazane. Severus szybko dobiegł do niego wyciągając ostatni zapas eliskiru uleczającego, jaki posiadał. Zabrał go do Azkabanu, jakby pobyt w nim był do przewidzenia nieudany. Ostrożnie starał się uleczyć mężczyznę. Po tej czynności Rigel zawiązała mu oko fragmentem materiału.
- Dawno to trwało? - spytał ją nagle mistrz eliksirów. Zerknęła na niego spod czoła.
- Może pół godziny przed waszym przybyciem... Pojawili się znikąd. Wybili okna i od razu przystąpili do atakowania. Nie wiem jaki był ich cel. Może chcieli nas po prostu zabić? - mówiła nie znając sensownej odpowiedzi na żadne z pytań jakie chodziły jej po głowie.
- Wiedziałem porywacza Eriki. Tak jak szybko się pojawił tak szybko zniknął - odpowiedział mężczyzna. Rigel zmarszczyła brwi nie wiedząc co mówi. Nie mogła uwierzyć w jego słowa.
- Porywacz to szef. Tak jak Voldemort dla śmierciożerców, zapewne jest jego naśladowcą - odezwała się cicho. Myślała na głos. Nagle Snape drgnął nerwowo. Przez moment zdał sobie sprawę, że Rigel jest bardzo podobna do swojej zaginionej siostry. Gdyby tylko kolor włosów i oczu był inny zapewne byłyby jak bliźniaczki. Przełknął nerwowo kule w gardle wystając i kierując się gdzie indziej. To zachowanie nie zostawiło Rigel bez większej ilości pytań.
- Ten dom był stworzony specjalnie dla niej... A teraz płonie i rozwala się na moich oczach - wydukał pod nosem zrezygnowany Draco. Stał tak kompletnie załamany. W tym domu znajdowały się wszystkie jego pamiątki po narzeczonej.
- Musimy ją odszukać. Damy radę, ale najpierw potrzebujemy schronienia. Gdzieś, gdzie oni nas nie znajdą - odpowiedział nagle Black.
- Dawna siedziba Zakonu? - zaproponował Harry ocierając brud z twarzy.
- Zajęta. Podbno ktoś ją już odsprzedał Ministerstwu - odparł Syriusz. Zapadła cisza. Musieli się gdzieś schować. Wiedzieli, że w dworze Malfoy'ów też nie będą bezpieczni, ale to się wydawało najbardziej normalne rozwiązanie. Snape i Draco musieli tam wrócić wraz z Rigel i Arkturem oraz Andromedą z Teddy'm. Reszta uda się do swoich domów sprawdzić, czy wszystko w porządku i zebrać się ponownie gdy ktoś zdobędzie jakieś poszlaki.
- Co was spotkało w Azkabanie? - spytała Narcyza zbliżając się do reszty.
- To była pułapka. Wszyscy byli przekupieni, albo pod władzą Imperiusa. Porywacz uwolnił uzdrojonych już więźniów na nas. Wszystko doskonale przemyślał i podmienił nam klucze do wyjścia z korytarzu a na drzwi rzucił zaklęcie. Nie mogliśmy uciec gdyby nie zdolność Arktura - opowiedział powoli Dracon zerkając na ledwo przytomnego, ciemnowłosego łowce.
- Zdolność? - spytał Lucjusz zaciekawiony.
- Ostatni potomkowie Salazara potrafią zmieniać się w smoki. Jako jej rodzeństwo potrafimy to samo, co Erika - odparła Rigel za zmęczonego brata. Nie spodziewali się tego, chociaż znali prawdę o mocy Eriki.
Najpierw musieli stamtąd się ewakuować i omówić na spokojnie ostatnie wydarzenia. Tak właśnie zrobili przenosząc się na dwór Malfoy'ów. Na miejscu zajęli się tymi najbardziej w potrzebie a potem wspólnie usiedli przy stole rozmawiając na temat ostatnich wydarzeń. Zdawali sobie relację z domu jak i z Azkabanu, aby nałożyć fakty.
- Osobiście myślę, że kierownik Azkabanu nie mógł tak sobie przejść na stronę śmierciożerców. Zabili mu całą rodzinę, więc zapewne musieli użyć Imperiusa na strażnikach - odparł po jakimś czasie Syriusz, kiedy konwersacja trwała w najlepsze.
- Też tak myślę. Nie wszyscy byli podlegli porywaczowi, więc musiał użyć odpowiednich kroków - potwierdził Harry. Chciał być już w domu i upewnić się, że z Ginny wszystko dobrze. Na pewno jego przyjaciele zaczynają się o niego martwić, dość długo nie było go w domu, więc Ginny poinformowała resztę o tym.
- Musi mieć podobne idee, skoro śmierciożercy podążają za jego rozkazami. Pytanie tylko czemu akurat teraz i gdzie jest jego kryjówka, skąd zaatakuje - Rigel myślała głęboko. Zapanowała krótka cisza wypełniona myślami wszystkich zgromadzonych.
- Nie chcę niczego przerywać i sugerować, ale czy nie będzie lepiej jeśli trochę odpoczniemy? Tak wiele się stało ostatnio... - powiedziała Narcyza cichym głosem. Wszyscy spojrzeli na nią wzdychając. Miała rację. Wszyscy byli już przemęczeni psychicznie i fizycznie.
- Będziesz w Ministerstwie? - spytał Harry Dracona.
- Mam wolne - odpowiedział krótko. Potter westchnął ciężko.
- Ja będę - odpowiedziała Rigel wyraźnie poprawiając humor Harry'emu.
- Świetnie. W takim razie jeśli na coś wpadniemy, to spotkamy się i wymienimy się informacjami - zaproponował z lekkim uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła gest. Po kilku chwilach wszyscy zaczęli się ewakuować z wielkiego domu Malfoy'ów do swoich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top