03 Zebranie

Ubudziły go jakieś dziwne dźwięki. Otworzył lekko nieprzytomnie oczy. W pokoju nie było nikogo, ale wyraźnie słyszał kroki w korytarzu. Cicho wstał z kanapy sięgając po swoją różdżke. Wtedy właśnie do jego uszu dobiegł znajomy kaszel. Opuścił broń robiąc kilka szybkich kroków do wyjścia. Tuż obok niego stała jego matka oparta o ścianę.

             - Matko, co ty tutaj robisz? Jak się tutaj dostałaś? - spytał podchodząc do niej użyczając jej swojej ręki. Otarła usta chustą przyjmując jego pomoc. Uśmiechnęła się na widok swojego syna.

             - Przecież nie zostawię cię samego w takiej chwili. Pozbyłeś się służby, ale nie matki i pozostałych - odpowiedziała wchodząc z nim z powrotem do pokoju gościnnego. Machnęła dłonią przygotowując nakrycie na stole. Ruszyła do kuchni, aby przygotować herbaty.

              - "Pozostali"? - powtórzył zatrzymując na moment Narcyzę. Nagle rozległy się jakies krzyki a drzwi trzasnęły z hukiem.

             - To wszystko przez ciebie! Gdybyś jej bardziej pilnował, Erika byłaby tutaj! - krzyczał jakiś mężczyzna. Dracon poznał ten głos.

             - Mówi to człowiek z inteligencją trolla górskiego. Nie potrafiłeś nawet uniknąć Azkabanu! - na korytarzu rozbrzmiał kolejny, męski głos. Blondyn już wiedział między kim toczy się kłótnia. Często był tego świadkiem.

             - Kochanie, mógłbyś uspokoić Severusa i Syriusza? - spytała go nagle matka z lekkim, uśmiechem. Domyślał się, że lada moment a kobieta wybuchnie ze złości z powodu zachowania jej towarzyszy.

             - Przynajmniej jestem lepszym ojcem niż ty, Smarkerusie nawet ty to wiesz - Draco westchnął i ruszył do czarodziej.

              - Siedziałeś w więzieniu zamiast pilnować bachora Potter'a i teraz nazywasz się lepszym ojcem. Nie rozśmieszaj mnie - Snape trzymał różdżke przy Black'u gotowy zaatakować. Łapa jednak nie był mu dłużny i również przyjął taką poze.

          - Wyczyściłeś Erice pamięć! Jaki ojciec robi to swojej córce?! - Malfoy wiedział, że lada moment rozpęta się w jego domu wielka walka.

             - Przestać w tym momencie! Żadnych walk w moim domu! - warknął chcąc zatrzymać dorosłych. Ci spojrzeli na niego gotowi zabić.

             - Nie wtrącaj się! - wykrzyczeli mu w twarz jak wściekłe psy. Niemal przewrócił się nie spodziewając się takiej reakcji z ich strony. Wtedy do akcji niespodziewanie dołączyła się Narcyza. Wyszła z pokoju stając między synem a Syriuszem i Snape'em. Patrzyli na nią odrobinę zdziwieni.

              - Syriuszu, Severusie. Proszę was o uspokojenie się i zaprzestanie kłótni w tym momencie, ponieważ nie życzę sobie takiego zachowania w domu mojego syna. W innym wypadku będę zmuszona pozbawić Syriusza wszelkich możliwości cieszenia się z jego psiego życia, zaś Severusa jego całej kolekcji rzadkich eliksirów, jakie zdobył na czarnym rynku! - w miarę czasu jej ton głosu stawał się coraz głośniejszy i bardziej niebezpieczny. Syriusz z wrażenia opuścił broń tak samo jak Snape.

             - Nie spodziewałem się takich słów, Narcyzo - skomentował cicho Black przechodząc obok niej zerkając na Dracona kątem oka. Weszli bez większych słów do środka siadając na dwóch końcach stołu. Draco wraz z matką zajęli miejsca obok siebie pomiędzy mężczyznami.

             - A teraz na prawdę, po co tutaj jesteśmy w takim komplecie? - spytał wreszcie blondyn.

            - A czy to nie oczywiste? Harry przekazał nam wiadomość od ciebie. Podobno znalazłeś coś nowego na temat Eriki. Byłeś u Rigel - odpowiedział Syriusz upijając łyk herbaty. Nie wiedział dlaczego w ogóle tutaj przyszedł. Mógł zostać w domu i poczekać na następne nowiny, jednak ta sprawa dotyczyła Eriki. Nie mógł dłużej czekać.

             - Zna ją pan? - spytał blondyn.

             - Mało o niej wiadomo. Dość tajemnicza kobieta. Razem z młodszym bratem Arkturem pracują na stanowiskach łowców. Jedni z najlepszych z tego co słyszałem - odparł wzruszając ramionami.

            - Rigel i Arktur... - mruczał cicho pod nosem Severus zwracając na siebie uwagę. Draco wiedział co go zaintrygowało.

             - Te imiona skądś mi się kojarzą, ale nie potrafię sobie przypomnieć skąd - odpowiedział cicho. Nagle jego byłego profesora jakby olśniło. Spojrzał na narzeczonego swojej córki.

             - Jej rodzeństwo. Opowiadała, że to Arktur i Rigel - Draco prawie udusił się łykiem herbaty, kiedy usłyszał słowa Snape'a. Miał rację. To stąd kojarzy mu się to imię kobiety.

             - Byłoby to możliwie? Żeby jej rodzeństwo nagle znalazło się tuż obok niej? - spytała Narcyza.

             - Musieli zacząć działać kiedy została porwana. Tak w ogóle to od kiedy ona ma rodzeństwo? - spytał nie bardzo doinformowany Syriusz.

             - Erika chciała ich odnaleźć po wojnie. To jej jedyni krewni z tej prawdziwej rodziny - wyjaśniła kobieta.

             - Od kiedy mówimy takie informację byle komu? Są to tajne rzeczy, a ty tak po prostu mówisz to Black'owi? - nagle wciął się Severus. Narcyza wywróciła oczami.

             - Jest moim kuzynem. Kiedy Draco i Erika wreszcie się pobiorą będziemy wszyscy jedną, wielką rodziną. Czy wam się to podoba czy nie - odparła wzruszając ramionami. Czasami Snape i Syriusz zachowywali się gorzej niż dzieci. Spojrzeli na siebie jak dwa kundle mające wściekliznę.

             - Nigdy w życiu nie będzie on członkiem rodziny! - warknął Black pokazując palcem na mistrza eliksirów. Znowu rozpętała się kłótnia. Malfoy'owie po prostu siedzieli na swoich miejscach w ciszy.

Nagle stało się coś dziwnego. Mroczny Znak, od tylu lat nieaktywny, zaczął parzyć i szczypać Dracona, jego matkę i Severusa. Blondyn podwinął rękaw koszuli, aby zobaczyć go w całej okazałości. Pulsował jak wściekły powodując nieopisany ból.

             - I co, Smarkerus? Tak się przeraziłeś, że aż cię ręka zabolała? - spytał Black jakby w ogóle nie widząc Malfoy'ów. Kiedy jednak wreszcie ich zobaczył umilkł kierując do pozostałych pytające spojrzenia.

             - Nie możliwe, aby znak znowu się przebudził - syknęła kobieta. W ułamku sekundy pieczenie ustało a cała trójka byłych śmierciożerców mogła odetchnąć z ulgą. Kompletna cisza opanowała dom. Coś zalśniło za oknem. Nie umknęło to ich uwadze. Dobyli różdżek podczas kiedy Syriusz zbliżał się do okna, aby wypatrzeć intruza. Znikąd szyba pękła rozsypując się na małe kawałki. Kilka z nich zraniło byłego więźnia.

             - To się nazywa karma, Black - wtrącił swój komentarz Severus. Nie ukrywał swojej satysfakcji z sytuacji Black'a. Jednak szybko musieli się ukryć przed zaklęciami wymierzonymi w ich stronę. Nagle wszystko ustało. Stali tak patrząc na siebie. W tym samym momencie do drzwi ktoś się dobijał. Zanim ktokolwiek do nich dobiegł do środka już weszli intruzi.

             - Petryficulus Totalus! - zaatakował Draco wydostając się na korytarz. Jego czar został odbity skutecznie od różdżki znanej mu czarownicy. W jej objęciach dosłownie wisiał nieprzytomny mężczyzna o czarnych, lekko pokręconych końcówkach włosów. Cały blady wyglądał jakby w każdej chwili miał odejść z tego świata. Mimo, że był wyższy od kobiety ta zdołała go ledwo co wnieść do domu.

             - Nie patrz tak, tylko pomóż! To mój brat, walczyliśmy ze śmierciożerci - wyjaśniła szybko zamykając za sobą drzwi. Draco przejął na siebie rannego mężczyzne zanosząc go na najbliższy fotel. Czarownica weszła za nim do pokoju gościnnego napotykając całą resztę.

             - Rigel? Co tu się dzieję? - spytał nagle Syriusz celując w łowczynie bronią.

             - Zaraz wyjaśnię, ale najpierw mój brat - odparła sama opadając pod ścianę ze zmęczenia. Domownicy spojrzeli na siebie i przystąpili do pomocy. Musieli wypytać o wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top