13
Zayn
Wziąłem kilka najpotrzebniejszych rzeczy dla Mii, wpakowałem ją w samochód i ruszyłem do szpitala. Nie byłem do końca pewien, czy to co robię było mądrym posunięciem. W końcu ten człowiek skrzywdził tak wiele osób. Nie chodzi tu tylko o mnie... Skrzywdził Lou, mamę, moje siostry...
Wpadłem do szpitala z dzieckiem na rękach. Pielęgniarka pokierowała mnie na drugie piętro. Tam powitało mnie kilka znajomych postaci, lecz na widok jednej z nich, moje serce znów przeszyła strzała.
- Louise? - zdziwiłem się.
- Ciocia! - zawołała Mia i wbiegła w nogi brunetki.
- Hej Słoneczko...
- Dobrze, że już jesteś - mama podeszła do mnie, tym samym zagradzając mi drogę do Lou.
- Co się stało? - zapytałem, przytulając kobietę.
- Tata miał wypadek, prawdopodobnie będzie potrzebował transfuzji, Zayn.. Dlatego..
- Dlatego Lou tu jest - kiwnąłem głową, zerkając na brunetkę. Rozmawiała o czymś z Mią, a moja córka głośno się śmiała. Doniya Waliyha i Safaa stały natomiast pod przeciwną ścianą i ślepo wpatrywały się w przestrzeń. Podszedłem do Louise i zająłem miejsce obok. - Podziwiam cię - zacząłem, wpatrując się w swoje ręce. - Nie jesteś mu nic winna... - ściszyłem głos, aby moja rodzina przypadkiem nie usłyszała tych słów.
- A ty jesteś? - zapytała, zestawiając Mię na ziemię. Zerknąłem na nią, nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi. - Okłamywał cię przez całe życie, przez kilka lat trzymał mnie blisko, ale nie potrafił wyjawić prawdy. Skrzywdził i mnie i ciebie... Skrzywdził nas wszystkich... - wskazała moje rodzeństwo. - Nikt z nas nie musi tu być, jednak wszyscy z jakiegoś powodu są... - Prychnęła rozbawiona. - Zabawne, co? Człowiek, który tyle nabroił, ma wokół pełno ludzi... Jaki jest twój powód, Zayn? - Zastanowiłem się. Co było powodem mojego przyjazdu tutaj?
- Mama - szepnąłem. - A twój?
- Ty.
Louise
Nie wiem, dlaczego przyznałam się, że przyjechałam tu dla niego. Może mam dość tych ciągłych kłamstw i wmawiania sobie obojętności do Zayna.
- Pani Malik? - Lekarz wyszedł z sali. - Potrzebna będzie transfuzja. - Matka Zayna pokiwała głową.
- Ja z bratem może... - Doniya podeszła bliżej.
- Ja też - wstałam równocześnie z Zaynem. Tricia spojrzała na mnie z wdzięcznością. Wyciągnęła rękę, którą uścisnęłam. Nie jest winna zdrady swojego męża. Też dużo wycierpiała, a mimo to trwa przy nim.
- Proszę za mną.
*
- Mamy wyniki - doktor Smith stanął przed naszą trójką. - Doniya Malik czterdzieści procent zgodności... Louise Campbell sześćdziesiąt siedem, pan Zayn Malik... zero procent? Nie musiał pan podchodzić do badań, skoro nie jest pan krewnym.
- J-jak to nie jestem?! - warknął Zayn, wstając. Wyrwał lekarzowi wyniki.
- Pani Campbell, nie traćmy czasu...
- Oczywiście.
Zayn
Kilkanaście razy przeczytałem te cholerne wyniki. Lekarz mówił, że to niemożliwe, abym był spokrewniony z Andrew Malikiem. W relacji dziecko - rodzic zgodność wynosi najmniej dwadzieścia pięć procent. Ruszyłem do osoby, która jako jedyna mogła mi to wytłumaczyć.
- Mamo! - zawołałem, machając wynikami. Kobieta spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Zayn, ja...
- Wyjaśnij mi to.
- Zayn... Synku...
- Chociaż raz... - przełknąłem ślinę. - Chociaż raz powiedz prawdę. Jestem waszym synem, czy nie? - Przez długi czas trwała cisza. Moje siostry stały z tyłu i pilnie przysłuchiwały się rozmowie.
- Zayn...
- Raz! Jeden pieprzony raz, kobieto! - rzuciłem papiery na podłogę. Cisza, która trwała między nami była dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Zabrałem Mię, która siedziała cicho na krześle. Wtuliła się we mnie, lecz widziałem w jej oczkach, że była przerażona. Odetchnąłem dopiero w samochodzie. Co tu się kurwa dzieje?!
Najpierw ojciec zdradza matkę, płodzi Louise. Potem okazuje się, że ja jednak nie jestem jego dzieckiem?! A co z mamą? Jest moją matką, adoptowali mnie czy co?! Mam dość tych wszystkich kłamstw! Ciągle knują, coś ukrywają!
- Chciałabym, źeby ciocia Lou była moją mamą... - usłyszałem cichy głosik. Zerknąłem na Amelię, która wtulała się w pluszowego królika.
- Lou... - przypomniałem sobie o brunetce, która oddaje krew temu... człowiekowi... Nieświadoma tego, że my, tak naprawdę... nie jesteśmy rodzeństwem.
***
Witajcie!
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale brak czasu i weny :/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top