07.
- Hej. - przywitałam się z Louis'em i cmoknęłam go w policzek.
- Jak się spało? - spytał i zaśmiał się. Wczoraj nasz kochany sąsiad ubzdurał sobie, że zrobi imprezę. Nie spałam całą noc, a mój brat jeszcze się ze mnie naśmiewał.
- Nawet mnie nie denerwuj. - warknęłam. - Ciekawe czy Ty się wyspałeś?
- Byłem mądrzejszy, kupiłem zatyczki do uszu. - uśmiechnął się, a ja jęknęłam.
- Odwieziesz mnie do szkoły? - spytałam.
- Nie zjesz śniadania? - podniósł brew do góry.
- Nie jestem głodna. - mruknęłam i schowałam telefon do kieszeni. Zarzuciłam plecak na ramię i zaczekałam aż Lou dopiję swoją kawę. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu mojego brata. Po chwili w samochodzie pojawił się brunet. Wyjechał z posesji i ruszył w kierunku mojego liceum.
- Będę dzisiaj w firmie do późna, jeżeli chcesz możesz przyjechać. - powiedział, gdy staliśmy na czerwonym świetle.
- Chyba pójdę do domu i zasnę. - odparłam i oparłam głowę o szybę samochodu.
- Jak chcesz. - westchnął. Gdy światło zmieniło się na zielone, ruszył, a ja przymknęłam swoje powieki. Po paru minutach byliśmy już pod szkołą. Cmoknęłam Louis'a w policzek i wysiadłam z samochodu. Wzięłam z tylnego siedzenia swój plecak i zamknęłam drzwi. Pomachałam Louis'owi i odwróciłam się. Zobaczyłam państwo Horan całujących się na parkingu.
- Cześć mała. - usłyszałam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Ryan'a.
- Chyba się porzygam. - zrobiłam zniesmaczoną minę i wskazałam na Niall'a i jego żonę.
- To niesmaczne. - mruknął. Spojrzałam na Niall'a, który teraz poprawiał swoją czerwoną koszulę w kratę i uśmiechał się do Jasmine. Kobieta odwróciła się i ruszyła w kierunku wejścia do szkoły, a ja nadal patrzyłam na młodego prawnika. W pewnym momencie odwrócił głowę i przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Pomachał mi, a ja uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam wzrok. - Idziemy. - mruknął Ryan. Odwróciłam na chwilę głowę i zobaczyłam, że auto blondyna odjeżdża z parkingu. Weszliśmy do szkoły i od razu mój humor się pogorszył. Zaczynać dzień od matematyki, czysty idiotyzm. Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc wszyscy uczniowie zaczęli wchodzić do poszczególnych klas. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na panią Horan. Ryan usiadł obok mnie i położył głowę na ławce.
- Dzień dobry. - do klasy weszła nauczycielka, z wielkim uśmiechem na twarzy. Wszyscy odpowiedzieli jej znudzonym ''dzień dobry'' i zaczęła sprawdzać obecność. Po sprawdzeniu listy od razu zaczęła prowadzić lekcje. Co chwilę się uśmiechała, a ja miałam ochotę do niej podejść i zedrzeć jej ten uśmieszek z twarzy.
Tylko dlaczego ja tak reagowałam?
- Mercy, powtórz co powiedziałam. - usłyszałam. Zamrugałam oczami i spojrzałam na Jasmine. Przygryzłam wargę i szukałam ratunku u innych w klasie, lecz nikt nie chciał mi pomóc.
Super, dzięki klaso!
- Ja...nie wiem. - mruknęłam.
- Skup się. - powiedziała tylko i wróciła do prowadzenia lekcji. W końcu usłyszałam dzwonek na przerwę, więc wstałam z krzesła i zaczęłam pakować książki do plecaka. - Mercy, mogę Cie na chwilkę prosić? - spytała.
Nie?
- Zaczekam pod klasą. - powiedział Ryan i wyszedł, a ja stanęłam przy biurku pani Horan i poprawiłam plecak.
- Po co tu jestem? - spytałam niezbyt miłym tonem.
- Zauważyłam, że masz problem z matematyką. - zaczęła.
No co Ty nie powiesz.
- Myślę, że potrzebujesz korepetycji. - zaproponowała.
To źle myślisz.
- To raczej nie będzie konieczne. - mruknęłam.
- Mercy, nie przepuszczę Cię do następnej klasy. - odparła, a ja miałam ochotę ją rozszarpać. Jak to mnie nie przepuści? Z matematyki mam prawie same trójki i dwójki, jak ona może mnie nie przepuścić?!
- Przecież nie mam zagrożenia! - uniosłam głos.
- Nie, ale nie radzisz sobie z materiałem. - powiedziała spokojnie.
Trzymajcie mnie albo ja zabiję.
- Jeżeli to wszystko, to do widzenia. - powiedziałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Muszę wezwać Twojego brata. - odezwała się, a ja stanęłam w pół kroku.
- Po co tu Louis? Powie Pani dokładnie to samo co ja. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Muszę to zrobić. - odparła, a ja nic nie mówiąc wyszłam z klasy. Byłam zła, nie ja byłam wściekła. Ryan ruszył za mną i widząc moją minę i zaciśnięte dłonie, wiedział, że lepiej ma się nie odzywać. Podeszłam pod klasę i z całej siły rzuciłam plecakiem o ziemię. Paru uczniów zwróciło na mnie uwagę, ale po chwili wrócili do swoich zajęć.
- Co się stało? - spytał mój przyjaciel, gdy trochę się uspokoiłam.
- Ta jędza może mnie nie przepuścić do kolejnej klasy. - powiedziałam nadal trochę zła.
- Co? Dlaczego? Nie masz przecież zagrożenia.
- Stwierdziła, że nie radzę sobie z materiałem. Co z tego, że Mike ma same jedynki, jego przepuści. - powiedziałam sarkastycznie.
- Po pierwsze uspokój się. - powiedział i położył dłonie na moich ramionach. - Pomyśl o czym przyjemnym, najlepiej o Horan'ie. - poruszyła zabawnie brwiami, a ja go odepchnęłam.
- Jesteś idiotą, Ryan. - powiedziałam.
- Możliwe, ale to ja przejdę do następnej klasy.
- Nie pomagasz. - warknęłam.
- Pogadaj z Niall'em, może Ci pomoże. - powiedział, a ja posłałam mu spojrzenie typu ''chyba sobie ze mnie żartujesz''.
- Proszę Cię. - prychnęłam. - Nie zrobiłby tego, nawet gdybym błagała go na kolanach.
- Nie, ale możesz robić coś innego na kolanach. - poruszył jednoznacznie brwiami.
- Ugh...nie odzywaj się już. - powiedziałam zrezygnowana i zabrałam swój plecak, gdy zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy, a ja od razu zajęłam swoje miejsce i schowałam warz w dłoniach.
Dlaczego ta jędza mnie tak nie lubi?
XXXX
Witam w nowym rozdziale :)
Kto kocha mieć wolne?
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top