28
Spokój. Nareszcie. Chociaż na chwilę. Nikt nie wiedział, jak długo może to potrwać, lecz stwierdziliśmy, że przyda nam się chociaż moment prawdziwego oddechu od presji, którą wywierał na nas nie tylko Turniej Czterech Skoczni, a przede wszystkim wydarzenia rozgrywające się już od jakiegoś czasu.
W ciągu tych kilku dni wydarzyło się wiele pod względem sportowym. Konkurs w Ga-Pa wygrał Kuba Wolny, tak samo w Innsbrucku. Podczas kwalifikacji zawsze był w pierwszej dziesiątce, więc chociaż tu nie deklasował kompletnie rywali. Dużo osób, a także skoczków, myślało, że Polak zaliczy upadek na Bergisel. W poprzednich latach zdarzało się tak, iż dotychczasowy dominator Turnieju Czterech Skoczni odpadał właśnie przez to. Jednak Wolnemu udało się. Prowadził w klasyfikacji generalnej zawodów, mając nade mną niewiele ponad dziesięć punktów przewagi. Ja mogłem cieszyć się z w miarę dobrych skoków, wygranych przez siebie kwalifikacji w Bischofshofen oraz prawie zapewnionego podium w turnieju.
Udało mi się zamienić z Alissą zaledwie kilka słów w ciągu tych kilku dni. Nie spotykałem jej dość często, jedynie na stołówce. Gdybym raz nie skończył kolacji szybciej, na pewno nie dogoniłbym jej. Z naszej rozmowy wynikło, iż dziewczyna czuje się dobrze i wraca do pełni sił, aczkolwiek martwiła się Wolnym. Dlaczego? Nie wypytywałem. Nie chciałem być natarczywy. Wystarczyły mi przeprosiny Jakuba po naszej prawie bójce, kiedy zrozumiałem, że coś jest z nim nie tak. Jednak widok ich dwójki podczas śniadania w Nowy Rok w Ga-Pa mówił raczej wszystko. Naprawdę musiałem usunąć się na bok. Nie było dla mnie miejsca. Ali mnie nie chciała. Wolała Wolnego. Powinienem to zaakceptować, lecz nie mogłem. Wiecznie biłem się z myślami, sądziłem, że będę o nią walczył, ale tak się nie działo. Brakło mi odwagi. Nie potrafiłem jej powiedzieć, co czuję, z jakimi uczuciami się borykam. A to już chyba wiadome.
Ostatni przystanek. Bischofshofen. Konkurs. Drugi skok. Stanąłem na miejscu lidera. Już wiedziałem, że oficjalnie zająłem drugie miejsce w całym TCS, Kuba Wolny zdobędzie złotego orła, ale czy powtórzy wyczyn Svena Hannawalda i Kamila Stocha, wygrywając wszystkie cztery konkursy? To stawało się coraz bardziej pewne, lecz musiał jeszcze oddać ostatni skok. Skierowałem wzrok w górę skoczni, pakując rzeczy do sportowej torby. Na chwilę spojrzałem na buty, ponieważ nie mogłem ich zdjąć i nagle usłyszałem krzyki kibiców. Szybko zwróciłem spojrzenie na skocznię, gdzie na jej tle powoli w dół przesuwała się mała kropka, czyli Jakub Wolny. Szybował. Leciał. Jakby kamień spadł mi z serca, bo nic mu się nie stało. Musiało najwyżej zachwiać nim podczas wyjścia z progu albo po prostu dostał mocny podmuch. Niby Polak był w pewnym sensie moim wrogiem, jeśli chodziło o konkurowanie o Alissę, lecz gdyby coś mu się stało, dziewczyna załamałaby się. A tego nie chciałem.
Przeskoczył zieloną kreskę. Wylądował na linii wyznaczającej rozmiar skoczni. Zakończył skok pięknym telemarkiem. Jadąc w stronę kamery, wyrzucił zwycięsko rękę ku górze. Na jego twarzy można było dostrzec wielki uśmiech, który ukazywał zęby Polaka. Chłopak wręcz promieniał. W jego stronę wybiegli wszyscy koledzy z drużyny. Rzucili się na niego, powalając triumfatora na śnieg. Uśmiechnąłem się pod nosem. Fajnie było widzieć ich wszystkich szczęśliwych i cieszących się z sukcesu najmłodszego z nich. Cieszących się z sukcesu ich następcy. Do mnie również zaczęło podchodzić mnóstwo ludzi, gratulując drugiego miejsca zarazem w konkursie, jak i całym turnieju. Jednak nie zwracałem na nich uwagi. Kątem oka zerkałem na stojącą gdzieś przede mną przy bandach Alissę. Skakała w miejscu, na zmianę przytulając się z Ewą Bilan-Stoch. Obie próbowały robić zdjęcia, lecz Ali nie wychodziły, ponieważ zbyt bardzo trzęsły jej się ręce, a stoickość żony Kamila została zakłócona przez ciągłe objęcia młodszej towarzyszki. Kiedy Żyła z Kotem nosili na ramionach Wolnego, Nell odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie. Skierowała obiektyw aparatu prosto na mnie, więc wyszczerzyłem się do zdjęcia. Nie zdążyłem mrugnąć, a dziewczyna stała już tuż obok.
- Gratulacje – powiedziała i przylgnęła do mnie. Ogarnęło mnie niemałe zdziwienie, lecz również ją objąłem. Musnąłem ustami czubek jej głowy, próbując ją delikatnie ucałować.
- Dziękuję – odrzekłem, a Ali od razu odkleiła się ode mnie, uśmiechnęła i pobiegła do Wolnego, który przeszedł przez te śmieszne bramki, schodząc ze skoczni. Już tradycyjnie Kuba przytulił dziewczynę, okręcając się z nią wokół własnej osi. I to jeszcze w butach do skakania, kiedy ja ledwo potrafiłem w nich normalnie iść. Po chwili Wolny przyszedł zmienić mnie na miejscu lidera. Uścisnąłem jego dłoń, jednocześnie wymawiając słowa gratulujące zwycięstwa. Ten uśmiechnął się do mnie i zaraz coś powiedział.
- Przepraszam jeszcze raz, Stephan – wyszeptał, aby nikt nas nie usłyszał. - Poniosło mnie, nie myślałem racjonalnie. Wiem, że nie zrobiłbyś krzywdy Ali i nie mogłeś przecież przewidzieć tego, co się stanie. Błagam cię o wybaczenie, mimo że już je uzyskałem.
- Stary – powiedziałem i przytuliłem go do siebie, klepiąc po plecach. - Naprawdę nic się nie stało. Teraz możesz już o tym zapomnieć i cieszyć się zwycięstwem. To dla ciebie wielki dzień, więc nie zaprzątaj sobie głowy tą sprawą. Przeprosiny przyjęte. I jak najbardziej cię rozumiem.
- Jeśli kiedyś mnie zabraknie, znów proszę cię, abyś się nią zaopiekował, dobrze? - mówił drżącym głosem Polak. Przytłoczyła go wielka fala emocji.
- Nigdy cię nie zabraknie, nie pieprz głupot, jestem tego pewien – sprostałem, przypominając sobie naszą pierwszą rozmowę z Kuusamo. Nikt nie jest bezpieczny, Steph. To była prawda. Przełknąłem powstałą ze strachu gulę w gardle.
- Ale gdyby coś... - zaczął Kuba, kontynuując nieprzyjemny temat.
- Możesz na mnie liczyć. Ali również – odpowiedziałem.
- Dziękuję ci. I również gratuluję – odrzekł, poklepując mnie po plecach na pożegnanie i zakończenie naszej krótkiej rozmowy. Wziąłem swoje rzeczy i odszedłem do drużyny, gdzie skończyłem się pakować i ogarniać.
Podium Turnieju Czterech Skoczni? Jak dla mnie wymarzone. Na pierwszym stopniu Jakub Wolny, ja drugi, a trzeci Markus Eisenbichler, który prezentował ostatnio świetną formę. Wręczono pięknego złotego orła, robiącego wrażenie na wszystkich. Włączono Mazurka Dąbrowskiego, którego odśpiewał Wolny, cały polski sztab szkoleniowy, a także kibice, którzy licznie przyjechali z Polski. Przebiegłem wzrokiem po trybunach. Na mojej twarzy widniał ogromny uśmiech. To był jeden z najlepszych momentów w mej karierze. Cieszyłem się tym. Napawałem. Chciałem zapamiętać każdy szczegół, przypominać sobie o tym podczas chwili zwątpienia, kiedyś również opowiadać o jednej z najpiękniejszych chwil w moim życiu swoim dzieciom, wnukom. Myślałem o przyszłości. Myślałem o założeniu kiedyś rodziny. Ale najpierw potrzebowałem miłości. Prawdziwej miłości. Osoby, która by mnie pokochała. Nigdy nie zraniła. Trwała podczas dobrych, jak i złych wydarzeń. Jednak co z tego, kiedy ja ją kochałem, a ona mnie nie? Miała innego. A ja potrzebowałem wzajemności. Może kiedyś będzie mi to dane. Lecz jeszcze nie teraz.
Spojrzałem na stojące przede mną sztaby, polski i niemiecki. Wśród nich znajdowało się kilkanaścioro fotografów, ale tylko jeden z nich, a raczej jedna zwracała mą uwagę. Głośno śpiewała hymn Polski, otwierając szeroko usta i ukazując przy tym swoje piękne, proste białe zęby. Naturalne fale włosów spływały po jej ramionach, wynurzając się spod czapki, którą nosiła polska ekipa, ale też której sama była autorką. Oczy błyszczały wręcz nienaturalnie, może od łez, może od radości. Blizna na jej bladym policzku traciła na kolorze, powoli wtapiała się w cerę. A dziewczyna uśmiechała się tak szeroko, jak nigdy dotąd. Była szczęśliwa. I piękna. Bardzo piękna. Widząc ją taką, radość rozpierała mnie jeszcze bardziej. Kiedy na mnie spojrzała, oblał mnie gorąc. Poczułem, jak nawet moje zawsze zimne dłonie rozgrzewają się. Trzymając ręce przy miednicy, uniosłem lekko dwa palce, aby nikt nie zauważył, i pomachałem jej. Posłała mi ciepły uśmiech, pokręciła karcąco głową, ale podniosła dłoń i odmachała mi. Nie wiedziałem, że mogłem uśmiechnąć się jeszcze bardziej, lecz tak właśnie się stało. Prawie rozsadziło mi policzki. Dziewczyna pierwsza odwróciła wzrok, kierując go najpierw na trybuny, a później na Jakuba. Trochę zabolało.
Kiedy w trójkę stanęliśmy na najwyższym stopniu podium, aby pozować do krótkiej sesji fotograficznej, cały czas patrzyłem tylko w obiektyw jej aparatu. Nie potrafiłem chociaż na chwilę spojrzeć gdzieś indziej. Chciałem, żeby później przeglądając zdjęcia, zauważyła, że na każdym uśmiecham się w jej stronę. Bo jakie inne znaki miałem dawać, gdy ona widziała w Wolnym swój cały świat? Dlaczego to ja nie mógłbym być tym światem? Dlaczego nie dane było mi zaznać prawdziwej miłości, takiej z wzajemnością? Dlaczego zawsze musiałem zauroczyć się w kimś niewłaściwym? Pretensje powinienem mieć tylko i wyłącznie do siebie. Przyrzekałem, że na jakiś czas skończę z kobietami. Skupię się na skokach. To pierwsze mi nie wyszło. A drugie? Cóż, widząc ją, sam sobie dodawałem motywacji, więc w miarę spełniałem to zadanie.
Zszedłszy z podium, rzucili się na mnie koledzy z kadry. Gratulowali, śmiali się. Jednak ja nie potrafiłem dzielić z nimi tej radości. Tracąc dziewczynę z widoku, moja radość zachodziła niczym słońce zimową porą, zbyt szybko, aby nacieszyć się dniem. Aby nacieszyć się przede wszystkim nią.
Wróciwszy do hotelu, rozpakowałem się. W pokoju Wellinger wiecznie mówił, jak bardzo cieszy się moim szczęściem, a także nawet zazdrości. Schowawszy sportową torbę pod łóżko, wyprostowałem się i splotłem ręce na piersi. Wpatrywałem się w przyjaciela, który mocował się z szafą. Chciał zmieścić w niej wszystko, nie składając rzeczy. Przestałem go słuchać, ale zacząłem o nim rozmyślać. Mieliśmy tak wiele wspólnego, a zarazem niesłuchanie się różniliśmy. Co nas do siebie zbliżyło? Dużo osób nie wiedziało. Andreas również padł w dzieciństwie ofiarą przemocy domowej. Nie miał pojęcia, że Alissa również przeszła to co my, a nawet więcej. Powiedziałem mu o tym po incydencie w Ga-Pa. Musiałem. Dość długo skrywałem tę tajemnicę, a mojemu najlepszemu przyjacielowi należały się wytłumaczenia. Tym bardziej, że uratował dziewczynę. Wtedy nabrał respektu. Zrozumiał, dlaczego nie chciałem, aby sobie z niej żartował. Ale nigdy bym nie pomyślał, że Andreas znajdzie się w takim miejscu o takim czasie. Że zdobędzie się na przyłożenie komuś w pysk, aby obronić niewinną kobietę. Żałowałem tylko, iż nie zdążył zobaczyć, kim był ten mężczyzna. Nieodpowiedzialny Wellinger stawał się coraz bardziej odpowiedzialny. Mogłem być z niego dumny, szczególnie dlatego, że zawsze musiałem przywoływać go do porządku.
Po kolacji zebraliśmy się naszą paczką w pokoju. Wypiliśmy po piwie, aby uczcić moje drugie, a Markusa trzecie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Większe świętowanie postanowiliśmy zrobić innego dnia.
- Hej, Andreas – zagaił Richard, kiedy nastała chwilowa cisza. - Ryoyu skończył dopiero na siódmym miejscu w całej klasyfikacji. Coś ty mu dał wtedy za krzakami w Engelbergu? Zaliczył niesamowity spadek formy, a był faworytem.
Cisza. Nikt nic nie mówił. Wszyscy wpatrywali się w Wellingera, który wybałuszył oczy i prawie zakrztusił się alkoholem. Przebiegł po nas wzrokiem, na końcu patrząc na Freitaga.
- Przecież my wtedy tylko rozmawialiśmy, mówiłem ci – odpowiedział tak cicho, że ledwo go usłyszeliśmy. Skierowałem spojrzenie na wąsacza, który uniósł brwi, nie spuszczając wzroku z najmłodszego z nas. Już myślałem, że za chwilę rozpęta się jakaś kłótnia, lecz Richard machnął ręką i zaśmiał się.
- Dobra, niech ci będzie – odrzekł. - Wierzę ci. Jak rzuciłeś fajki, to już mogę wierzyć ci we wszystko. - Przerwał i wziął łyk piwa. Następnie rozejrzał się po pokoju i wskazał na Karla palcem. - Jednak to nie oznacza, że kadra austriacka nie miała na to wpływu. Wiemy, że działo się tam i nadal dzieje coś poważnego. Mogli mieć z tym jakiś związek. Od teraz oficjalnie rozpoczniemy śledztwo. Turniej się zakończył, jest trochę luzu, można skupić się na czymś innym.
Geiger zaczął protestować, lecz jak Richard zarządził, tak musiało być. Oznajmił, że jutro dokładnie wytłumaczy nam, jak się do tego weźmiemy. Resztę wieczora spędziliśmy na długich rozmowach, śmiejąc się, ile wlezie. Jednak Wellinger zachowywał się już inaczej. Był jakby nieobecny, uśmiechał się od czasu do czasu, lecz wpatrywał tępo w podłogę. Zacząłem mieć co do niego wątpliwości. Czy naprawdę mógł mieć w tym jakiś udział? Nie miałem pojęcia, jednak wiedziałem, że jego również trzeba będzie przesłuchać do tego całego śledztwa Richarda.
_________
Chcieliście trochę Stephana i Ali, więc mały fragment udało mi się wysupłać! Jednak ważniejsze są tutaj uczucia Leyhe. Czyżby przyznawał się sam przed sobą, że się zakochał? A co myślicie o zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni? Wolny był Waszym faworytem?
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top