19
- Widziałaś wczoraj Krafta? - spytałem.
- Tak – powiedziała Alissa. - To był ten niski brunet?
- Z Austrii – przytaknąłem.
- Wiadomo, co mu się stało?
- Podobno zaatakował go jakiś bezdomny, ale ta cała sprawa wydaje mi się mocno podejrzana – wyraziłem swoje zdanie. - W Kuusamo nigdy nie spotkałem żadnego menela, to spokojne miasteczko, za żadne skarby świata nie trzeba było interweniować, a tu nagle jeden ze skoczków ma podbite oko.
- Naprawdę to pierwszy taki przypadek? - dopytywała, a ja spojrzałem na nią porozumiewawczym wzrokiem. Dziewczyna zarumieniła się i odwróciła wzrok w stronę lasu. - Skąd ja mam wiedzieć, czy nie działo się tu coś jeszcze innego? Dopiero wdrażam się w skoki narciarskie.
- Oj, Ali, coraz bardziej mnie zadziwiasz – zaśmiałem się i poczochrałem ją po włosach, na co ona krzyknęła ze zdziwienia oraz odrobiną złości. Szybkim ruchem ściągnęła mi czapkę i odbiegła kilka metrów. Zawołałem za nią.
- Chcesz ją z powrotem, to najpierw mnie złap! - powiedziała.
Potrząsnąłem głową. Ona była niemożliwa. Ruszyłem za nią biegiem. Kiedy już znalazłem się obok niej i wyciągnąłem rękę, aby zabrać moją czapkę, Alissa wymknęła się zwinnym ruchem. Nie zdążyłem mrugnąć, a ona już znajdowała się po przeciwnej stronie parkingu. Goniłem ją dobre kilka minut, ale nie dałem rady jej złapać. W końcu przystanąłem przy drzwiach hotelu i oparłem dłonie o kolana, nachylając się, aby uspokoić oddech. Usłyszałem śmiech dziewczyny.
- No co ty, wysiadasz? Taka słaba kondycja? - wołała, a ja spojrzałem na nią morderczym wzrokiem. Chciałem odpowiedzieć dziewczynie, ale nie zdążyłem, bo dobiegł mnie głośny odgłos otwierania okna i zaraz potężny krzyk trenera.
- Do jasnej cholery, Stephan! - ryknął Schuster. Wyprostowałem się i ze zrezygnowaniem spojrzałem w górę na znajdującego się na pierwszym piętrze Wernera.
- Słucham? - spytałem, ledwo łapiąc oddech.
- Co się głupio pytasz? - warknął na mnie. - Jesteś po upadku, uraz kolana! Miałeś leżeć w domu, w łóżku! Wybaczyłem ci to, że tu przyjechałeś, ale tego już nie toleruję. Żadnego wysiłku fizycznego, bo jeszcze odeślę cię z powrotem do Niemiec! Wsiadaj mi w autokar, zaraz zejdziemy i jedziemy na lotnisko!
- Tak, jasne, rozumie się, szefie – burknąłem. Schuster zamknął okno i znikł. Spojrzałem w stronę, gdzie stała Alissa. Teraz miała moją czapkę na głowie i kierowała na mnie obiektyw aparatu, który właściwie cały czas ze sobą nosiła.
- Uśmiech! - zawołała, a ja spojrzałem na nią błagającym wzrokiem. Zaraz Nell sama zaśmiała się i podbiegła do mnie z szeroko wyszczerzonymi zębami. Były tak śnieżnobiałe, z jej bladą cerą i pięknymi kasztanowymi włosami oraz niebieskimi niczym ocean oczami komponowały się idealnie. Blizna znajdująca się na policzku wcale nie sprawiała, że dziewczyna traciła na urodzie. Gdybym miał wskazać najpiękniejszą kobietę na ziemi, bez wahania wybrałbym Alissę.
- Spójrz, jak pięknie wyszedłeś – powiedziała i pokazała mi zdjęcia. Zrobiła ich chyba kilkadziesiąt, można było zauważyć klatkę po klatce, jak zmienia się mój wyraz twarzy. W pewnym momencie strzeliłem taką minę, że sam się zaśmiałem. Podczas przeglądania fotografii sięgnąłem po swoją czapkę, którą odebrałem bez żadnych problemów. Alissa była zapatrzona w aparat i wręcz nie mogła się od niego oderwać.
- Któreś z nich koniecznie muszę narysować w wolnym czasie – oznajmiła cicho, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Ali miała dużo talentów. Umiała rysować, robić zdjęcia, rozśmieszać ludzi. Potrafiła pocieszyć drugiego człowieka, szybko się uczyła. Tak, to też były talenty. Jedne z najlepszych, które można posiadać.
Zaraz dziewczyna pisnęła. Aparat znikł mi z oczu, Alissa także. Odwróciłem się zdezorientowany i zobaczyłem, jak Kuba trzyma Nell w pasie i kręci się z nią w miejscu. Ali piszczała, a on się śmiał. Oboje byli radośni. Próbowałem się uśmiechnąć, ale chyba niezbyt mi wyszło. Jak miałem cieszyć się z czyjegoś szczęścia, kiedy sam tęskniłem za tym uczuciem? Przed oczami nie widziałem już Kuby i Alissy, tylko siebie i Nataschę. Jednak zaraz zamiast Nat pojawiła się Ali. Ja nie znikałem. Jakub się nie pojawiał. Poczułem ukłucie w sercu. Co się ze mną działo? Naprawdę się w niej zakochałem? Przecież to było niemożliwe. Miałem postanowienie, które chciałem wypełnić przez ponad rok. Musiałem odetchnąć od tego cholernego, zwodniczego uczucia. Nie zamierzałem znów się w to mieszać. Próbowałem kierować się rozumem, ale serce brało górę. Dlaczego tak było zawsze? Powinienem słuchać rozsądku, lecz często nie potrafiłem oprzeć się emocjom. Nie umiałem. I tak działo się też teraz. Ale kiedy to nastąpiło? W jakim dokładnie momencie Alissa zaczęła mi się podobać? Przecież takie uczucie nie ma prawa zrodzić się z dnia na dzień. I to nie bez świadomości. Bez mojej świadomości.
- Cześć, Stephan! - powiedział Wolny po angielsku, przerywając moje rozmyślanie, więc znów spojrzałem na szczęśliwą parę. Alissa uśmiechała się i znowu patrzyła w aparat, a Kuba trzymał rękę na jej talii i szczerzył się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech, który teraz musiał wyjść już nieco naturalniej.
- Cześć, Kuba – przywitałem się z Polakiem i uścisnąłem jego wyciągniętą ku mnie dłoń. Chyba szykowało się na naszą pierwszą dłuższą rozmowę. Miło. Chłopak wydawał się naprawdę w porządku.
- Jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać, wybacz – zaśmiał się Wolny, a ja skinąłem głową, ukazując, że doskonale go rozumiem. - Chciałbym bardzo ci podziękować za mieszkanie dla Ali, mimo że trwało to dość krótko, to i tak zrobiłeś dla nas dużo. Jesteśmy ci wdzięczni, a ja szczególnie. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
- Nie ma sprawy, przecież to żaden kłopot – wtrąciłem i znów się uśmiechnąłem. - Jeśli jeszcze kiedyś będziecie potrzebowali pomocy, to chętnie usłużę.
- Świetnie – powiedział Wolny i zabrał dłoń z talii Alissy. Podszedł do mnie, położył rękę na moim ramieniu i odwrócił w przeciwną stronę. Ruszyliśmy przed siebie. Przyznaję, byłem zdziwiony. Nie mogliśmy dokończyć rozmowy przy dziewczynie? Czego Polak ode mnie chciał?
- Słuchaj, stary – westchnął Kuba, kiedy znaleźliśmy się tak daleko od Ali, że wręcz wydawała się mała jak jakiś owad. Wolny potarł kark i stanął naprzeciwko mnie. Chwilę wpatrywał się w bruk, lecz w końcu spojrzał mi prosto w oczy. - Ja nie chcę nic mówić, ale... Proszę cię, nie rób...
- No, wyduś to z siebie, Kuba – próbowałem dodać otuchy chłopakowi. - Nie obrażę się ani nic, jeśli o to chodzi, jasne?
- Dobrze – szepnął Wolny i skierował wzrok w niebo. Za chwilę znów na mnie spojrzał. W jego oczach ujrzałem łzy. - Proszę, traktuj ostrożnie Alissę. Ona... Ma trudną przeszłość, a widzę, że blisko się z tobą trzyma i nie chcę, abyś traktował ją jak zabawkę, po prostu...
- Spokojnie, Kuba – powiedziałem i położyłem dłoń na jego ramieniu, żeby trochę go uspokoić. Posłałem mu pocieszający uśmiech. - Wiem o wszystkim. Opowiedziała mi. - Usłyszałem, jak Wolny bierze głęboki wdech. - Nic się nie stało. Rozumiem, wiesz o tym, co ja przeżywałem, ona teraz także. Przy mnie jest bezpieczna tak jak przy tobie.
Wolny patrzył na mnie i nic nie mówił. W końcu zaczął przytakiwać głową. Nareszcie uśmiechnął się i pociągnął nosem. Boże, chłopak mi się rozklejał. Rozłożyłem ramiona, a Kuba po prostu mnie przytulił.
- Dziękuję – wyszeptał. - Ufam ci, Stephan. Wiem, że jesteś porządnym facetem i nie skrzywdziłbyś muchy. Jeśli kiedyś mnie zabraknie, to weź ją pod swoją opiekę, dobrze?
- Przestań tak mówić – prychnąłem, kręcąc głową. - Dlaczego miałoby cię zabraknąć?
- Nikt nie jest bezpieczny, Steph – powiedział słabym głosem. - Pobicie Stefana nie było przypadkiem. On tu jest. Zrobiło się niebezpiecznie.
***
Jechaliśmy na lotnisko. Siedziałam w autokarze na samym tyle. Po mojej lewej stronie znajdował się Kuba, a po prawej Maciek z Piotrkiem. Wolny nie odzywał się, patrzył przez okno i niecierpliwie łamał sobie palce, na co krzywiłam się co chwilę. Nie lubiłam, gdy ktoś tak robił. Przysłuchiwałam się pozostałym chłopakom, którzy opowiadali swoje śmieszne historie z dzieciństwa. Myślałam, że umrę ze śmiechu, kiedy Kot powiedział, jak kiedyś zamknął swojego ojca w piwnicy, a ten nie mógł wyjść i siedział tam cały dzień, aż mama Maćka zorientowała się, że mężczyzna powinien być w domu. Piotrek tak się z tego śmiał, że znajdujący się na przedzie pojazdu Słoweńcy odwrócili się w naszą stronę. Na ich twarzach też zauważyłam uśmiechy, ale nie mogli wiedzieć, co Kot mówił, bo zrobił to cicho, więc pewnie rozśmieszył ich sam Piotrek. Nie dziwiłam im się, Żyła miał naprawdę zaraźliwy śmiech.
Spojrzałam na Kubę. Dalej siedział zmartwiony. Co go tak gnębiło? Od rozmowy ze Stephanem nie odezwał się ani słowem. Nie mogli się pokłócić, bo widziałam, jak się te stare barany przytulały niczym małe dzieci. Nawet zrobiłam im zdjęcie, tak pięknie i wzruszająco, muszę przyznać, wyglądali. Posłałam Wolnemu kuksańca w bok. Skierował swój nieobecny wzrok na mnie.
- Co się dzieje, Kuba? - zapytałam, patrząc na niego z niepokojem.
- Nie, nic – powiedział, potrząsając energicznie głową. - Tak tylko sobie myślę o różnych sprawach.
- Mhm – mruknęłam i jeszcze bardziej przyjrzałam się przyjacielowi. Postanowiłam zapytać o jedną rzecz, która w tym momencie zaczęła mnie niepokoić. - O czym rozmawiałeś ze Stephanem?
- Nieważne – wyszeptał i znów odwrócił wzrok. Pokręciłam głową. Złapałam go za dłoń. Ścisnęłam ją. Zauważyłam, jak chłopak spina się. Jednak po chwili wahania odwzajemnił gest. Znów skierował spojrzenie na mnie. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy w milczeniu. Musiałam ją przerwać.
- No, Kuba? - rozpoczęłam delikatnie temat. - Co cię trapi?
- Boję się – walnął prosto z mostu, a ja wybałuszyłam oczy ze zdumienia, że odpowiedział mi w tak szybkim tempie. Zazwyczaj kiedy coś go martwiło, nie można było nic z niego wyciągnąć. Zamykał się w sobie. A teraz otworzył.
- Czego się boisz, Kuba? - spytałam ostrożnie. Po policzku chłopaka spłynęła łza. Starłam ją kciukiem i zatrzymałam rękę na policzku bruneta. Wolny przyłożył swoją dłoń do mojej. Chciał, abym tak ją trzymała.
- On tu był, Ali – wyszeptał. - To on napadł na Krafta. To on go pobił, nie żaden bezdomny.
Zamurowało mnie. Tak, przecież dostałam wiadomość od nieznanego numeru o spotkaniu w Kuusamo, wiedziałam, że to ojciec, ale zwątpiłam, kiedy długo nic się nie działo. Nigdzie go nie widziałam. Sądziłam, że to żart. A jednak prawda.
- Skąd wiesz? - zapytałam cicho, patrząc na chłopaka szeroko otwartymi oczami.
- Zauważyłem go dziś rano, gdy wybrałem się na poranne bieganie – tłumaczył, a ja coraz bardziej nie dowierzałam. - To na pewno był on, wszędzie rozpoznam jego twarz. Napaść na Krafta nie mogła być przypadkiem. Jeszcze nie rozmawiałem o tym ze Stefanem, ale zrobię to. Wiem, że jeszcze nic nie jest pewne, ale...
- Dlaczego? - spytałam, nawet nie wiedząc, do jakiej dokładnie wypowiedzi Jakuba kierowałam to pytanie.
- Musimy modlić się, aby nie było go w Niżnym Tagile. Bezpieczeństwo przestało już istnieć. Każdy jest na niego narażony. A ja boję się. Boję się, że nie dam rady cię obronić, że coś się tobie stanie, że coś stanie się Maćkowi, Piotrkowi, Dawidowi, Kamilowi i Stefanowi. Wszystkie rozwiązania, jak od tego uciec, znikły. Nie wiem, co robić. Po prostu się boję. Boję się o ciebie, Alissa.
Każdemu może stać się krzywda.
__________
Pierwsza konfrontacja Leyhe i Wolnego! O dziwo, na razie się nie pobili ani nie pokłócili... A co myślicie o przeczuciach Kuby? Co jeszcze się wydarzy? Podzielcie się ze mną!
A.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top