1

(Minho)

Chłodny wiatr zaatakował moje ciało w momencie otworzenia balkonowych drzwi. Mimo tego, iż było mi zimno, uśmiechnąłem się pod nosem. Jesień zbliżała się coraz większymi krokami, tym samym powoli puszczając tegoroczne lato w niepamięć, co mnie bardzo cieszyło. Od zawsze wolałem zimniejsze pory roku.

Zarzuciłem na ramiona swoją ulubiona bluzę, po czym przeszedłem na balkon. Odpalając papierosa przymknąłem szybko drzwi, nie chcąc, aby dym dostał się do środka. Rozejrzałem się po zaciemnionej okolicy, gdzie jedyne światło padało z pojedyńczej, przygaszonej latarnii. Jej żarówka migotała już od dłuższego czasu, lecz wciąż się nie wypaliła. Czasami po ciężkim dniu do głowy wpada mi myśl, że doskonale ją rozumiem.

Mój wzrok zatrzymał się na małym placu zabaw, postawionym wokół czterech bloków, w tym mojego. Wypuszczając dym cierpliwie czekałem, aż moje oczy w pełni przyzwyczają się do ciemności, a zarysy różnych przedmiotów staną się wyraźniejsze.

Dochodziła godzina pierwsza w nocy, gdy na huśtawce siedział pewien chłopak. Wzdychając ciężko, oparłem się o barierkę i delikatnie przekręciłem głowę w prawo. Nigdy do końca nie byłem w stanie określić wyglądu chłopaka, gdyż zawsze siedział tyłem. Widziałem jedynie, że jest raczej drobnej postury i zazwyczaj nosi ciemne ubrania. Raz na krótką chwilę udało mi się ujrzeć jego włosy, które były całkiem długie jak na faceta.

Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, odczułem lekki niepokój. Nie potrafiłem wykryć żadnego ruchu, ani określić wieku... Choć tego wciąż nie byłem do końca pewien. Na początku cała scena wyglądała trochę jak ze słabego horroru. Postać siedząca nieruchomo na huśtawce w środku nocy. Raczej nie byłem typem paranoika, lecz ze zmęczenia mój mózg sam podsuwał mi dziwne pomysły. Przykładowo, że zaraz się obróci i widząc mój wzrok od razu mnie zaatakuje. Najciszej jak się dało wróciłem do pokoju, a zaśnięcie tej nocy zajęło mi o wiele dłużej, mimo wyczerpania po ciężkim dniu. Dodatkowo musiałem zostawić włączoną lampkę, tak dla bezpieczeństwa, co uważam za trochę żenujące.

Gdy następnego dnia ponownie zauważyłem tą samą sylwetkę, doszedłem do wniosku, że coś musi być nie tak. Byłem cały spięty, a w głowie wciąż powstawało milion scenariuszy, która straszna rzecz mogłaby się wydarzyć, lecz... Nic się nie stało. Tak kompletnie. Obserwowałem tajemniczą postać przez około piętnaście minut i poruszyła się prawdopodobnie raz. Nie do końca wiem co zrobiła, gdyż najciszej jak się da uciekłem do środka i tej nocy ponownie musiałem zasypiać przy zapalonym świetle.

Jednak tajemniczy obiekt wcale nie był postacią z horroru, która ma zamiar mnie zaatakować, a zwykłym chłopakiem. Albo może niezwykłym, wręcz nienormalnym. W końcu kto o pierwszej w nocy przychodzi na plac zabaw, po czym bez ruchu siedzi na huśtawce przez dość długi okres?

Przez ostatni tydzień codziennie się mu przyglądałem, zwiększając czas przebywania na balkonie i tym samym skracając sobie czas na sen. Może i nie wysypiałem się przez to najlepiej, lecz byłem ciekawy jak długo to wszystko będzie trwało.

Podczas gaszenia wypalonego papierosa zauważyłem pewną zmianę. Potarłem rękoma zmęczone oczy, które następnie zmrużyłem. Ramiona chłopaka unosiły się i opadały w szybkim tempie, a do twarzy przyłożona miał prawą rękę. Doszedłem do wniosku, że musiał płakać.

Tylko dlaczego?

Nagle cała sytuacja stała się dla mnie jeszcze dziwniejsza. Czy przychodzi w to miejsce codziennie w nocy dlatego, bo jest... Smutny? Ale czy nie lepiej jest płakać we własnym łóżku, mając pełnię komfortu?

Przetarłem twarz, zastanawiając się co powinienem zrobić. Czy wyjście z domu, aby zapytać o jego stan byłoby dobrym pomysłem? Nie, to na pewno by go wystraszyło. Bezczynne przyglądanie się komuś, kto płacze również było dziwne. Z jakiegoś powodu było mi go szczerze szkoda. W końcu nie miałem pojęcia co dzieję się w jego życiu. Na codzień miałem dość pobudzony mózg i lubiłem dopowiadać sobie wiele rzeczy, czy wymyślać różne scenariusze sytuacyjne, lecz... W tym wypadku naprawdę nie miałem pojęcia, co sprawiło, że znajduje się w tym miejscu i w takim stanie.

Nieznajomy chłopak w pewien sposób mnie zaintygował.

Może byłem niegrzeczne ciekawski, a może chciałem mu jakoś pomóc. Sam nie wiem.

Spojrzałem na niego po raz ostatni, po czym wróciłem do środka i położyłem się do łóżka. Zasnąłem dość szybko, a moje myśli krążyły wobec całej sytuacji.

‧₊˚✮彡

- Cholera, Minho! Powtarzałem wam trzy razy, że do tych pudeł wkładamy stare książki! - do moich uszu dotarł nieprzyjemny wrzask szefa. Spojrzałem na niego zmieszany i przetarłem twarz zewnętrzna stroną dłoni.

- Mógłby szef powtórzyć? - zapytałem grzecznie, na co starszy mężczyzna zatrzymał się i położył dłonie na biodrach.

- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - spytał, marszcząc brwi, na co zacisnąłem usta w wąską linię. Widać było, że zaraz puszczą mu nerwy. - Do cholery! Dobrze wiesz, że otwarcie księgarni po remoncie jest już za dwa dni, ale cały czas starasz się utrudnić każdemu robotę! Nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia!

- Przepraszam szefie. To się nie powtórzy - mruknąłem speszony i szybko przełożyłem książki do innego kartonu. Po roku pracy w tym miejscu nauczyłem się, że z szefem raczej nie powinno się wdawać w jakiekolwiek dyskusje.

Nie chcąc przebywać w jednym pomieszczeniu z podirytowanym mężczyzną, przeszedłem na zaplecze. Im starszy był mój szef, tym bardziej nerwowy się robił. Zależało mu, aby do otwarcia księgarni wszystko było dopięte na ostatni guzik, a póki co... Panował chaos.

Za godzinę powinien móc opuścić miejsce pracy, lecz wiedziałem, że nie będzie to możliwe. Znaczy, oczywiście mógłbym wyjść, ale wtedy prawdopodobnie zostałbym znienawidzony przez każdego tutaj. Nie chciałem nikomu dokładać pracy i naprawdę starałem się robić wszystko jak należy, ale... Chłopak z huśtawki nie opuszczał moich myśli ani na chwilę. Próbowałempomagać przy każdej sekcji i dobierałem sobie nawwt te trudniejsze zadania, jednak nic nie było w stanie zająć mojej głowy w stuprocentach. Robiłem jedynie małe pomyłki, które przy mocno ograniczonym czasie zdawały się być ogromne.

Na dodatek poprzedniej nocy spałem tylko 5 godzin. Dla niektórych jest to dużo, zwłaszcza pracując od wczesnych godzin, lecz ja zawsze potrzebowałem wiele czasu, aby być w pełni wypoczętym i poprawnie funkcjonować.

"Mam nadzieję, że chociaż chłopak z huśtawki ma wyjątkowo dobry dzień."

- Ziemia do Minho, słyszysz mnie? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego przyjaciela, Felixa. Szczerze nie zorientowałem się, kiedy znów odpłynąłem.

- Wybacz, mówiłeś coś? - spojrzałem na niego z niezręcznym uśmiechem, na co jedynie się zasmial. Ten wiecznie pocieszony blondyn to chyba jedyna osoba w księgarni, która mnie szczerze lubi i nie uważa za dziwaka.

- Tak. Pytałem dlaczego przekładasz te książki, skoro one są już przygotowane do wystawienia na półkę - wytłumaczył, wskazując na karton.

- Poważnie? Jeju - jęknąłem zirytowany. - Wszystko dziś psuje.

- Wszystko w porządku? Chodzisz ciągle zamyślony... - zapytał ostrożnie i położył rękę na moim ramieniu, pocierając je z troską.

"Boże, dziękuję Ci za takiego przyjaciela, jakim jest Felix."

- Właściwie to... Nie do końca - przyznałem, przygryzając usta.

Oboje chwycilismy za kartony, nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu. W końcu, mogliśmy rozkładać książki i rozmawiać w tym samym czasie.

- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.

- To nic poważnego. Nie chodzi tu nawet o mnie - zaśmiałem się dysząc cicho. Miałem w sobie trochę siły, lecz przepełnione pudła mimo wszystko były dość ciężkie. - Jakoś tydzień temu, gdy wyszedłem w nocy na balkon, żeby zapalić zauważyłem na huśtawce jakąś postać.

- Co? - spojrzał na mnie zaskoczony, chyba niekoniecznie rozumiejąc moje słowa.

- Poważnie - powiedziałem z powagą w głosie i nakreśliłem mu całą sytuację.

- Minho, czy ty przypadkiem nie masz jakiejś schizofrenii? - zapytał pół żartem, pół serio, na co obaj się zaśmialiśmy.

- Nie no nie. Teraz wiem, że to człowiek. I cholera nie wiem czemu jest mi go tak szkoda. Nie mam pojęcia kim jest... Ale nie jestem w stanie wybić sobie go z głowy - zacisnąłem usta w wąską linię.

- Hm... - chlopak mruknął, po czym oboje ucichliśmy. Felix najprawdopodobniej szukał rozwiązania dla sytuacji, a ja nie chciałem mu przeszkadzać w myśleniu. - A jesteś pewien, że płakał? Mówiłeś, iż siedzi tam późno w nocy. Może masz jakieś zwidy ze zmęczenia?

- Idąc tym tokiem myślenia, jego też sobie wmówiłem i rzeczywiście mam schizofrenie - prychnąłem ironicznie.

- Nie no, nie o to mi chodzi. Może... Zobacz, jak dzisiaj będzie się zachowywał. To wcale nie musi być tak poważne. Może jest dorosły i wie co robi, a wczoraj było mu zimno? - zasugerował ostrożnie. - Wiesz, nie chce nikomu umniejszać, ale nie powinieneś się tak przejmować. Mimo wszystko nie znasz gościa.

- Może masz rację - mruknąłem, stając na przeciwko Felixa, gdyż oboje skończyliśmy układanie książek. - Dobra, zobaczę co z z tego wyniknie. Dzięki, stary.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top