Poranek

Wstaję rano
Kiedy jeszcze na ziemi światło zabrano
Śniadanie to podstawa
Najważniejszych składników dostawa
Wychodzę z domu
Nie biorę ze sobą hełmu
Rodzice jeszcze w łóżku śpią
Pewnie i w pracy odeśpią
A ja nie mogę
Muszę walczyć czując trwogę
Przed nieznanym
Z kręgosłupem powyginanym
Spotykam tam kolegów
Codziennie tworzymy kilka dwuszeregów
Biegamy
Plecaki dźwigamy
Koniec
Wracam do domu po wojnie jak Amerykaniec
Wysiadam
Samemu sobie dopowiadam
"W ciemnościach jadę
I w ciemnościach dojadę"

Czy to wojna?
Czy szkoła niehojna?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top