Chapter 1

*Język migowy*

Myśli

°°Rozmowa z Tiarą°°


Harry podążał za wielkim mężczyzną, aż ten nagle zniknął. Wokół było zbyt wielu ludzi, a on nie miał pojęcia, gdzie mężczyzna mógł iść. Harry skrzywił się, spojrzał na swoją listę i rozejrzał się, próbując dowiedzieć się, gdzie powinien się udać. Mógł dostać mapę. Zrobił krok i uderzył w kogoś, lądując na ziemi. Podniósł głowę i zobaczył mężczyznę ubranego na czarno, z czarnymi włosami i czarnymi oczami. Nie miał pojęcia, o czym ten mężczyzna mamrotał, kiedy w końcu wstał z powierzchni. Strzepnął brud i spojrzał w górę.

- Więc, gdzie są twoi rodzice? - Dlaczego dzieci nie patrzyły, dokąd idą? Nie miał czasu na podnoszenie ich z ziemi. Severus nie był zadowolony. 

Harry przechylił głowę. Ledwo zrozumiał, co powiedział mężczyzna, ponieważ miał ciągle zirytowany wyraz twarzy i nie patrzył na niego. - Nie żyją. Jesteś wysoki.

- Dziękuję za stwierdzenie oczywistości. - Mowa chłopca brzmiała dziwnie. Dźwięki nie były wyraźne. Spojrzał na dziecko. Zobaczył jak chłopiec się krzywi. Harry zdał sobie sprawę, że mężczyzna nie był zadowolony. - Przypuszczam, że jesteś tu po swoje rzeczy do Hogwartu?

- Tak, zostawił mnie ogromny mężczyzna. - Harry wyciągnął listę zapasów. - Pomoc? - Harry patrzył, jak mężczyzna skrzywił się, gdy patrzył na listę. Czekał na odpowiedź. Czasami to było niesamowite jak jedno słowo i bezradne spojrzenie może wiele zrobić.

- Czy ty mnie słyszysz? - Zauważył, że jeśli nie spojrzał bezpośrednio na chłopca, nie odpowiadał. Nikt nic nie wspominał o niesłyszących czarodziejach przybywających w tym roku do Hogwartu.

- Nie, jak patrzysz na mnie, czytam z ust. - Harry z dumą odpowiedział. Nauczenie się tej umiejętności zajęło mu dużo czasu. Nadal nie zawsze wszystko rozumiał poprawnie, ale przez większość czasu było dobrze. Nadal musiał nauczyć się co mówią ludzie z zarostem.

- Czy znasz język migowy? - Świetnie, właśnie to, czego nie potrzebował w tej chwili, miał zbyt wiele do zrobienia. Chłopiec był głuchy, ale przynajmniej potrafił czytać z ust, co byłoby bardzo pomocne. Miał nadzieję, że nie musiał uczyć chłopca migowego.

Harry od razu zaczął machać rękoma. *Tak, nauczyłem się w szkole.* Nauczyciele dali mu wiele książek o języku migowym.

*Nazywam się profesor Snape, pomogę ci. Czy wiesz, kto cię tu zabrał?* Zastanawiał się, który profesor zostawiłby dziecko, nie wspominając o tym, że chłopiec był głuchy, samotnie na ulicy Pokątnej. Wiedział, że to nie może być Minerwa, ona by unosiła się nad dzieckiem.

*Nie, miał dużo włosów i nie widziałem jego ust. Nie podobały mu się wozy, w których byli mali ludzie.*

*Jak masz na imię?* Dobrze, więc chłopiec był w Gringotcie, co zaoszczędziło mu trochę czasu.

*Harry.* Machnął ręką najpierw na "H" a następnie zielony kolor, przez jego szmaragdowe oczy.

*Potter?* Nie, ten chłopak nie mógł być Harrym Potterem. Był zbyt mały, zbyt chudy i z pewnością nie wyglądał jak Potter. Nie miał nawet okularów jak jego ojciec. Nie wyglądał też jak Lily. Miał tylko jej oczy. Nie był pewien, po kim Harry odziedziczył wygląd.

*Tak. Dlaczego wszyscy znają moje imię?* Twarz Harry'ego odzwierciedla jego zmieszanie. Wszyscy, gdy odkryli jego imię, łapali go za ręce i klepali po plecach.

Snape zaprowadził go tam, gdzie było mniej ludzi. *Co wiesz o swoich rodzicach? I magii?*

*Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, zostawili mi tę bliznę.* Harry uniósł włosy i pokazał mu bliznę w kształcie błyskawicy. *Straciłem również słuch. Nawet nie wiedziałem, że magia istnieje aż do dzisiaj. Moja ciocia i wujek nie lubią magii.*

Snape był wściekły. Powiedziano mu, że chłopiec wiedział wszystko o ich zwyczajach, ich tradycjach, powiedziano mu, jak bardzo miał zaawansowany trening. Wpadł na pomysł. *Harry, chciałbym zabrać cię z powrotem do banku. Chcę, żeby spojrzał na ciebie uzdrowiciel.*

*Uzdrowiciel?*

*Jak lekarz.* Oczy Harry'ego rozszerzyły się i wypełnił je strach. *Będziesz bezpieczny. Obiecuję a ja nigdy nie łamię obietnic.* W tym tą, która cię ochroni. Mógł powiedzieć, że Harry'emu nie przeszkadzał ten pomysł. Czuł, że chłopiec był skłonny iść z nim. *Obiecuję, że nie zostaniesz skrzywdzony i nic ci się nie stanie.*

Harry w końcu skinął głową na zgodę i wyciągnął rękę. Snape wziął go za rękę i poprowadził z powrotem do Gringotta. Kiedy weszli, przywitał ich goblin. - Profesorze Snape, próbowaliśmy powstrzymać Hagrida przed wyjściem z panem Potterem. Mamy sprawy, które musimy z nim omówić.

- Zapewne. Jednak najpierw musi zobaczyć się z uzdrowicielem. - Snape poczuł, jak Harry pociągnął go za rękę. W języku migowym streścił mu rozmowę z goblinem.

Snape podążył za goblinem do uzdrowicieli. Usiedli, podczas gdy goblin poszedł poinformować uzdrowiciela, że ​​jest potrzebny. Dwie godziny później Harry wyszedł z naprawionym wzrokiem, tylko niewielką krótkowzrocznością, kilkoma naprawionymi złamanymi kościami, które zagoiły się źle, wraz z uleczonymi licznymi skaleczeniami, siniakami, bliznami i uszkodzeniami nerwów. Był to rodzaj obrażeń, które uniemożliwiłyby mu opanowanie umiejętności tworzenia mikstur, a także niektórych bardziej zaawansowanych zaklęć. Gdy skończyli, zostali odeskortowani do Gryfka. Gryfek był menedżerem konta rodziny Potterów. - Proszę usiąść. Mam kilka spraw do omówienia. Jedną z nich są liczne doniesienia o nadużyciach ze strony mugoli. Mieliśmy ich wiele, ale nic nie zostało zrobione. Ponadto zostaliśmy poinformowani, że klucz pana Pottera był w posiadaniu Hagrida zamiast jego magicznego opiekuna, Albusa Dumbledore'a. Klucz jest teraz w posiadaniu pana Pottera, co pozwoli mu wybrać nowego magicznego strażnika.

Snape wytłumaczył wszystko Harry'emu. Swoją własną wściekłość pochował głęboko w umyśle. Był gotów uwierzyć staremu człowiekowi, że nie wiedział o tym, ale słysząc ilość raportów dotyczących nadużyć, pokazała mu, że Dumbledore o tym wiedział. Snape pomyślał, że dyrektor najprawdopodobniej chciał, aby to się stało. Zastanawiał się, w jaką nową grę grał starzec. Wtedy Harry zapytał. *Kto zostawił mnie z ciocią i wujkiem?*

*Albus Dumbledore.* Snape wiedział, że nic nie było dobrze. Zastanawiał się, o czym myślał Dumbledore, zostawiając Harry'ego Pottera z Petunią. Przecież wiedział, jaką jest harpią. Lily ostrzegała go wiele razy a bez powodu tego by nie robiła.

Harry wyciągnął złożoną kopertę z kieszeni. Wskazał nazwisko na liście. *Ten sam?*

*Tak.*

*Teraz ja decyduję?*

*Teraz przekażesz swój klucz do skarbca osobie, która chcesz, żeby się tobą zaopiekowała. Zostanie Twoim opiekunem, jeśli się zgodzi.*

Harry wyciągnął swój klucz, przez chwilę patrzył na niego, potem spojrzał na Gryfka i Snape'a. Podał go nauczycielowi. Mistrz Eliksirów był nieco zaskoczony. Myślał przez kilka minut. Uświadomił sobie, że Harry podął decyzję, na podstawie, że to Severus zajął się nim, odkąd się poznali. To było więcej niż ktokolwiek inny, kogo spotkał w swoim życiu. Nawet Hagrid go opuścił. *Harry, będę twoim opiekunem, ale wielu powie ci, że nie jestem miłym człowiekiem. Co zresztą jest prawdą.* Musiałby wyjaśnić Śmierciożercom i Voldemortowi, powód, dla którego chłopiec został umieszczony z rodziną Dursleyów.

*Chronisz mnie. Pomogłeś mi. Chcę Cię, jeśli chcesz mnie.*

Snape zobaczył oczy Lily i nie mógł się oprzeć. Obietnica była silna i nie mógł nienawidzić kogoś, kto miał oczy jego najdroższej przyjaciółki. *Akceptuję.* Dumbledore mógł mieć największego rycerzyka Światła, ale swoim wyborem zaprzepaścił to. Nie powinien był zostawiać Harry'ego, by był maltretowany przez swoją ciotkę. Wiedział również, że Harry nie był głuchy, kiedy zostawiono go na Privet Drive. Jednak szkoda została już wyrządzona. Skończyli z goblinami i dokończyli zakupy. Severus wiedział, że powinien znaleźć Hagrida i powiedzieć mu, że ma Harry'ego. Jednak mężczyzna zasłużył, aby panikować, z powodu pozostawienia dziecka samego na ulicy Pokątnej. Wrócili do Hogwartu. Szkoła zaczynała się za kilka tygodni i miał dużo pracy, jeśli miał przygotować Harry'ego do rozpoczęcia semestru.

_______________________________________________________________________

Snape wprowadził Harry'ego do Wielkiej Sali. Był trochę później, niż normalnie, ale chciał się upewnić, że wszyscy byli obecni. Ostrzegł już Harry'ego, że jego obecnością prawdopodobnie zdziwi wszystkich, i żeby się tym nie martwić. Harry'emu zdawało się to nie przeszkadzać. Powiedział, że będzie czytać, kiedy dorośli będą się kłócić. Severus prawie miał ochotę się uśmiechnąć. Oj tak, kłótnia byłaby wielka. - Severusie, gdzie go znalazłeś? - Dumbledore zdawał się szaleć. Hagrid wciąż szukał Harry'ego. Szybko wysłał Patronusa, informując go, że Harry jest w Hogwarcie.

- Samego na ulicy Pokątnej. - Severus nadal był trochę zdenerwowany tym, jak traktowano Harry'ego.

- Jestem pewien, że to nie pozwalało ci  usunąć go spod opieki Hagrida. Jest na tyle dorosły, żeby samemu się odnaleźć. - Dumbledore próbował wytłumaczyć wszystko, widząc niezadowolenie Minerwy, po usłyszeniu, że Harry został sam.

- Naprawdę, spodziewasz się, że dziecko podczas swojej pierwszej wizyty na Pokątnej poradzi sobie ze wszystkim samodzielnie? Pójdzie do odpowiednich sklepów? Uniknie niebezpiecznych miejsc? Poradzi sobie z tłumem czarodziei? Będzie wiedział, komu zaufać? - Snape usiadł na swoim krześle, po tym jak wezwał jedno dla Harry'ego. Harry położył książkę na stole. Severus zauważył, że to ta sama książka o eliksirach, którą czytał wcześniej.

- Powinien był iść z profesorem. - warknęła Minerwa. Bardzo głośno mówiła, że ​​Hagrid opuścił Harry'ego i przypomniała Dumbledore'owi o zasadach.

- Hagrid musiał coś dla mnie zabrać i wydawało się to idealnym rozwiązaniem - Dumbledore nie zamierzał przyznać, że popełnił błąd.

- Tak, wysłanie Hagrida, żeby zajął się głuchym dzieckiem. Dzieckiem, które nie potrafi czytać z ust Hagrida z powodu zarostu. Musiałem mu wyjaśnić wszystko o naszym świecie. Znalazłem go zagubionego na Ulicy Pokątnej. Tak, wysłanie Hagrida było idealnym rozwiązaniem.

- Głuchego? - Cały personel wydawał się zszokowany.

- Tak, głuchego, dzięki jego bliskim. Nie wspominając o licznych złamaniach kości, niedożywieniu, bliznach, skaleczeniach, siniakach, uszkodzeniach nerwów i oczywiście o głuchocie. - Podkreślił słowo głuchota. Snape utrzymał swój temperament na wodzy, gdy przypomniał sobie skan wykonany przez uzdrowiciela. - Wszystko to, z wyjątkiem głuchoty, zostało naprawione przez uzdrowicieli w Gringocie - Zastanawiał się, czy Poppy by to zauważyła. Nie była uzdrowicielką i nie było żadnego zapisu w statucie, aby badała żadnego ucznia, chyba że został ranny. Wiedział, że Minerwa nie wymagała, aby jej pierwszoroczni byli badani, a Dumbledore z pewnością nie chciałby, aby Harry miał takowe badanie.

- Nie mogli tego naprawić? - zapytała Poppy.

- Nie, trwało zbyt długo. Uzdrowiciel Ratchet powiedział, że wynika to z licznych infekcji ucha, które nigdy nie zostały wyleczone. Jego krewni nigdy nie zabrali go do uzdrowiciela. Harry musiał dostać wszystkie swoje zastrzyki. Był całkowicie głuchy, zanim skończył trzy lata. - Snape zamierzał znaleźć sposób, by Dumbledore i krewni Harry'ego zapłacili za to znęcanie się.

Minerwa spojrzała na Dumbledore'a. - Ostrzegałam cię.- Kipiała ze złości. - Mówiłam ci, że to najgorszy rodzaj mugoli.

- Musiał być tam, gdzie chroni go magia krwi. - Dumbledore nie zamierzał przyznać, że się mylił.

- Osłony działają tylko wtedy, gdy go kochają - Filius odpowiedział. - A najwyraźniej tego nie robią.

- Jestem pewien, że znajdziemy rodzinę, która go przygarnie. Weasleyowie by go przyjęli.

- On już wybrał nowego opiekuna - Snape widział, że Dumbledore już planuje, jak zachować kontrolę nad Harrym. Nie zamierzał na to pozwolić.

- Kogo? Nie zna nikogo w magicznym świecie. - Dumbledore próbował dowiedzieć się, komu Harry mógł dać swój klucz. Nie dał go Hagridowi, ponieważ Hagrid zapomniał go odzyskać. Pół-olbrzym nawet nie rozumiał, jak ważne było zatrzymanie tego klucza.

- To coś całkiem innego, niż nam powiedziałeś. Twierdziłeś, że uczył się magii, znał naszą kulturę i tradycje. Kto go dokładnie uczył? - Snape zaczął planować, które eliksiry będzie musiał przetestować dyrektor.

- Cóż, miałem zamiar zacząć, kiedy przyjdzie do szkoły. - Dumbledore'owi nie podobało się, dokąd zmierzała rozmowa. Zdał sobie sprawę, że powinien przenieść ją do swojego biura.

- Rozumiem. Cały czas, kiedy mówiłeś mi, że wygląda jak James, całe szkolenie, które podobno przeszedł, to czysta fikcja? - warknął. - Och, tak przy okazji, te wszystkie książki, które należały do Harry'ego Potter, wszystkie nieautoryzowane pobrania, wrócą do jego skarbców. Podobnie jak wszystkie pieniądze, które zostały wyjęte. Każdy przedmiot i artefakt zostanie zwrócony. - Snape spojrzał prosto na Dumbledore'a. Miał nadzieję, że mężczyzna zrozumiał jego przesłanie. Mówił, że wie o wszystkich przedmiotach, które starzec przez lata wyciągnął ze skarbców Pottera. Dosłownie wszystkich.

- Poradzimy sobie z tym później. Musimy się dowiedzieć, kto jest opiekunem Harry'ego. - Dumbledore nie mógł pozwolić, aby ktoś inny rządził fortuną. Zbyt wiele mrocznych, potężnych rodzin chciałoby przejąć kontrolę nad Harrym.

- Wierzę, że Severus wie. - Filius naprawdę czasami się zastanawiał nad zachowaniem Dumbledore'a. Mężczyzna był zawsze tak skupiony na pełnym obrazie, że często umykały mu drobne szczegóły. Powinien był wiedzieć, że to Severus, gdy tylko zaczął wymieniać szczegóły konta.

- Cóż, jeśli przekażesz mi klucz, wznowię opiekę. - Dumbledore uśmiechnął się jak dobry dziadek.

- Nie, zatrzymam go. Straciłeś swoje prawo do opieki, zostawiając go z Petunią. Wiedziałeś, co zrobiła Lily i zostawiłeś dziecko pod jej opieką. Harry pokazał mi jego list, wiedziałeś, że jego sypialnią była szafką pod schodami?

- Nie. - Wielu członków personelu zaczęło wstrzymywać oddech. Czyli nawet nauczyciele byli po jego stronie. Idealnie.

- Biedne dziecko. Cieszę się, że zająłeś się nim, Severusie. - stwierdziła Minerwa. Reszta personelu była zgodna, z wyjątkiem Dumbledore'a. Wyglądał, jakby planował odzyskać opiekę.

________________________________________________________________________________

Snape obserwował sortowanie. Przedstawił Harry'ego Draco, który odwiedzał go co kilka dni, przez ostatnie dwa tygodnie. Wydawało się, że się dogadywali. Zaczęli uczyć Draco języka migowego. Wszystko było w porządku, dopóki Ron Weasley nie odepchnął Draco z drogi i nie zaczął krzyczeć: - CZEŚĆ HARRY, JESTEM RON I BĘDZIEMY NAJLEPSZYMI PRZYJACIÓŁMI.

Harry skrzywił się. - Dlaczego on krzyczy? - Spojrzał na Draco, gdy ten wpatrywał się w rudowłosego chłopca.

- Ponieważ myśli, że jeśli będzie wrzeszczał wystarczająco głośno, to zadziwiająco będziesz w stanie go usłyszeć. - Draco przemówił powoli i bezpośrednio do Harry'ego.

- Nie słyszę bez względu na głośność - Harry spojrzał na Draco. Draco wzruszył ramionami, aby pokazać, że był równie zdezorientowany.

- Nie chcesz być przyjacielem przyszłego Śmierciożercy i węża. - Ron wciąż był nieco głośniejszy niż zwykle, przez co kilka osób spojrzało na niego w szoku.

- Panie Weasley, pięć punktów od Gryffindoru za brak szacunku. - powiedziała Minerwa z miejsca, w którym stała przy stołku. Doszli prawie do litery M, ale wszyscy byli pewni, że rudowłosy trafi do Domu lwa.

Draco poszedł do Slytherinu i uśmiechnął się do Harry'ego. Harry obserwował Draco, który zamierzał mu powiedzieć, kiedy zostanie wywołane jego nazwisko. Zignorował wrzeszczącego chłopca i czekał na swoją kolej. Podszedł do stołka. Na głowę założono mu kapelusz, a kiedy się odezwał, odskoczył w bok. - Ojejku, nie powiedzieliśmy mu o tym, prawda? - zapytała Poppy. Oczy Harry'ego były rozszerzone, a jego twarz pełna strachu.

- Nie, pozwól mi to wyjaśnić. - Snape wstał i podszedł do Harry'ego. Zapomniał, że kapelusz przestraszy chłopca. W końcu nie spodziewasz się, że usłyszysz głos w swojej głowie, skoro jest głuchy, nie mówiąc już o dziwności samego faktu słyszenia głosu w głowie. Szybko uspokoił Harry'ego i opowiedział, co się wydarzy.

*Kapelusz ze mną porozmawia?* Harry chciał się upewnić, czy dobrze zrozumiał.

*W pewnym sensie tylko Ty go usłyszysz. Będzie mówił tylko do ciebie.*

*Czy mogę porozmawiać z nim później?*

*Jestem pewien, że możesz zapytać.*

Harry się uśmiechnął. Minerwa ponownie założyła mu kapelusz na głowę. °°Panie Potter, nie chciałem cię przestraszyć.°°

°°Nic się nie stało, jak się nazywasz?°°

°°Murray.°°

°°Cześć, Murray, czy moglibyśmy porozmawiać kiedyś, poza sortowaniem?°°

°°Bardzo chętnie. Zobaczmy, odważny, tak, mądry, tak, rzeczywiście, lojalny, ale tylko dla tych, którym ufasz, och, przebiegły i ambitny. Chcesz być ze swoim przyjacielem i profesorem Snape'em, więc...°° 

- Slytherin! - Harry zdjął kapelusz. Pamiętając ostrzeżenie Snape'a, podszedł prosto do Slytherinu i usiadł obok Draco.

___________________________________________________________________________

Harry skrzywił się. Coś naprawdę brzydko pachniało. Pozostał do późna w bibliotece i właśnie szedł do Wielkiej Sali. Poczuł wibrację podłogi i zastanawiał się, co się dzieje. Skręcił za róg i zobaczył stojącego tam wielkiego, śmierdzącego olbrzyma. Wyglądał na równie zdezorientowanego jak on. Machnął ręką. Gigantyczna, śmierdząca istota również machnęła. Harry przechylił głowę. - Zagubiony? - Śmierdzący gigant skinął głową. - Pokażę wyjście. - Magiczny świat z pewnością zawierał dziwne stworzenia i rzeczy. Później zobaczy, czy uda mu się znaleźć książkę o gigantycznym, śmierdzącym stworzeniu. Minął gigantyczną, śmierdzącą istotę i machnął ręką, żeby poszła za nim. To coś zaczęło za nim ociężale iść. Podszedł do wielkich frontowych drzwi, gdzie się zatrzymał. - Pa! - Pomachał na do widzenia. Gigantyczny śmierdzący stwór również pomachał i wyszedł za drzwi.

- Czy właśnie widziałem, jak wyprowadzał trolla przez drzwi? - zapytała Minerwa.

- Tak. - Filius, Severus i Dumbledore odpowiedzieli równie oszołomieni.

Harry odwrócił się i widząc wszystkich, uśmiechnął się i podbiegł do Snape'a, owijając ramiona wokół nóg. Po chwili puścił go i zaczął szybko machać rękoma. *Gigantyczne, śmierdzące stworzenie zgubiło się. Co to było?*

*Zgubiło? Dlaczego nie byłeś w swoim pokoju wspólnym lub w Wielkiej Sali?* Zapytał Snape.

*Byłem w bibliotece i właśnie szedłem do Wielkiej Sali, kiedy go znalazłem.*

Snape na sekundę zamknął oczy. *Następnym razem pod żadnym pozorem nie podchodź do trolla.* Był tak wdzięczny, że nic nie zrobił Harry'emu. Początkowo był wściekły, widząc go w pobliżu trolla. Jego gniew zamienił się w zdezorientowanie, gdy zdał sobie sprawę, że Harry wyprowadza trolla za drzwi.

*Był trollem?* Szok był widoczny na jego twarzy. Snape tylko westchnął, po czym wyjaśnił innym, co się stało.

________________________________________________________________________

Snape nie mógł w to uwierzyć. Wpatrywał się w twarz Voldemorta. Złoci idioci, Longbottom, Weasley i Granger nie przeszli dalej niż zagadka z eliksirami. Musiał podać antidotum Granger, ponieważ Weasley został na gigantycznej szachownicy, a Longbottom spadł z miotły. Wysłał ich trójkę do pani Pomfrey awaryjnym świstoklikiem. Harry podążył za nim tutaj. Severus nie chciał, żeby mu towarzyszył, ale wiedział, że Dumbledore spodziewał się, że Harry tu będzie. Zgodził się, że najlepiej będzie, jeśli pójdzie z Harrym. Harry wpatrywał się w tył łysej głowy profesora Quirrella. - Jak jesteś z tył głowy?

- Co? - Voldemort był zdezorientowany.

- W jaki sposób?

- Opętałem go.

Snape powiedział Harry'emu, co Voldemort miał na myśli i jak to się stało.

- Potrzebujesz ciała? - On zapytał.

- Tak. Potrzebuję nowego ciała. Nie mogę długo przetrwać w tym ciele.

Harry i Snape rozmawiali w języku migowym. Doszli do porozumienia. Po roku znoszenia Dumbledore'a i jego prób przejęcia kontroli nad Harrym i jego kłamstwami, doszli do wniosku, że rozsądny Czarny Pan jest lepszy. - Och, tak, więc potrzebujesz nowego ciała. Dumby będzie zły. Pomogę. - Harry wyciągnął rękę do nauczyciela Obrony, aby wziął kamień. Voldemort nakazał Quirrellowi zabrać kamień. Potem nakazał Śmierciożercom ustawić wszystko, aby wyglądało, że doszło do walki. Bez kłótni, w ciszy ustawili wszystko. Opętany nauczyciel położył na ziemi jakiś kamień, który wyglądem przypominał Kamień Filozoficzny. Snape wgniótł lustro i przywołał linę, którą spalił. - Proch. - Powiedział Harry.

*Proch?* Zapytał Snape.

- Za ciało - Voldemort wyjaśnił. - Wierzę, że użycie ochrony Lily przekonałoby Dumbledore'a, że ​​zostałem pokonany. Powiecie, że Harry dotknął mnie, powodując śmierć Quirrella. Wszystko było gotowe. Snape i Harry byli pokryci popiołem, kiedy Dumbledore dokonał wielkiego wejścia.

___________________________________________________________________

- Nie, Albusie, on wraca ze mną do domu. Już ci to powiedziałem. - Snape wpatrywał się w Dumbledore'a.

- Molly ma doświadczenie w wychowywaniu dzieci. I będzie miał towarzyszy do zabaw - Dumbledore kontynuował.

- Jestem świadomy jej potomstwa. Jednak jestem jego opiekunem i jedziemy na lato do mojego dworu.

- A co z twoimi współpracownikami? Wiesz, że to byłoby niebezpieczne.

- Nikt oprócz ciebie nie wie, gdzie jest moja posiadłość. Wszyscy moi byli współpracownicy uważają, że nadal mieszkam w Spinner's End. - Nie zamierzał informować mężczyzny, że będą spędzać dużo czasu z Czarnym Panem i rodziną Malfoyów.

- Musimy go chronić. Nadal nie podoba mi się, że jest otoczony przez dzieci Śmierciożerców.

- Są w jego domu, cały rok pomagają mu i chronią - Snape bronił swoich uczniów. - Teraz upewnię się, że Harry jest spakowany. Wyjeżdżamy po obiedzie.

- Musi wsiąść do pociągu. - Dumbledore spróbował jeszcze raz.

- Nie. Jako mój podopieczny, nie musi. - Snape nie chciał dodawać, że Harry'emu nie podobał się pomysł jazdy pociągiem. Tłumy przerażały go, gdy zobaczył, jak studenci wyjeżdżali na Boże Narodzenie i przyjeżdżali na początku nowego semestru. - Do zobaczenia na lunchu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top