Rozdział 11
Weszłam do szkoły jak w każdy „normalny" dzień, lecz ten po wejściu okazał się nie tak normalny.
Gdy tylko weszłam zobaczyłam wielki plakat z napisem „Tydzień Par" oznaczało to jedno.
Przez ten tydzień każdy będzie zapraszał swoją wybrankę na bal.
Już zobaczyłam chłopaka ubranego w koszulkę z napisem „Pójdziesz ze mną na bal?" W ręku trzymał bukiet białych róż.
Do końca dnia zobaczyłam jeszcze sporo takich widoków. Jeszcze 4 dni-pomyślałam.
***
Leżałam na łóżku przeglądając Social Media, aż nagle dostałam powiadomienie.
Dupek:
Możemy się spotkać?
Ja:
W porządku, gdzie i o której?
Dupek:
Przyjdę po ciebie.
To ten dzień. Muszę wyglądać idealnie.
Pobiegłam do toaletki by się ogarnąć. Zdecydowałam się na delikatny makijaż z mocniej wytuszowanymi rzęsami. Włosy rozpuściłam i zakręciłam, a ubrałam się w lniane, białe spodnie i różowy top.
Dupek:
Jestem.
Zbiegłam na dół. Ubrałam moje Jordany i wyszłam.
-Hej-Liam podszedł by mnie delikatnie objąć.
-Hej.
Chodziliśmy po parku, do którego zabrał mnie chłopak i rozmawialiśmy o wszystkim. Nie sądziłam, że towarzystwo Liama może, aż tak mi odpowiadać.
-Śpieszy ci się do domu?-spytał.
-Niekoniecznie.
-To zabiorę cię w jeszcze jedno miejsce.
Z parku poszliśmy na parking gdzie zobaczyłam piękny Harley. To była moja pierwsza myśl, a druga przyszła mi do głowy od razu po pierwszej.
-Nie ma mowy, nie wsiądę na to.
-Nie daj się prosić.
Liam podał mi kask, chwilę się na niego patrzałam, aż w końcu pokręciłam głową i wzięłam go od chłopaka.
Blondyn wsiadł na niego pierwszy i tylko dał mi znak, że też mogę na niego wsiąść.
Weszłam na maszynę i nie wiedziałam co mam zrobić z rękoma. Normalnie złapałabym Liama w pasie, ale bałam się jego reakcji. Położyłam ręce na kolana.
-Złap się mnie.
-Co?
Chłopak nie czekał dłużej, złapał moje ręce i przełożył je sobie tak, że przytulałam się do niego.
-Jeździłeś tym kiedyś?-spytałam.
-Nie, ale czy to ważne.
Otworzyłam szerzej oczy, a później usłyszałam głośne warknięcie i coś pociągnęło mnie do przodu. Poczułam wiatr we włosach.
Złapałam mocniej chłopaka by poczuć się bezpieczniej, na co on się delikatnie do mnie obrócił i uśmiechnął.
Jechaliśmy z dobrą godzinę, mijając jeziora i zachody słońca. Gdy już robiła się późno Liam podjechał Harleyem pod mój dom. Zsiedliśmy z pojazdu. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-I jak, podobało ci się?
Nie powiedziałam nic, po prostu się do niego przytuliłam. Chłopak odwzajemnij objęcie.
Poczułam jego wodę kolońską i męski zapach.
Czy te ramiona będą w stanie zapewnić mi bezpieczeństwo?
Chłopak odprowadził mnie do domu i powiedział cicho.
-Przygotuj się na jutro-puścił mi oczko i odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top