#17

*Hyun*

-To Ty z Twoją mamą.- YG pokazał mi zdjęcie kobiety niosącej na oko dwuletnie dziecko. Mimowolnie łza spłynęła mi po policzku.

-Jak to się stało?- dłonie zaczęły mi się trząść...

-To dłuższa historia...- YG popatrzył przez okno.- Nie na teraz.

-Coś jeszcze powinienem wiedzieć?- zapytałem słabym głosem.

-Tak.- wciągnąłem powietrze.- Masz siostrę.

Ta informacja była dla mnie jeszcze większym wstrząsem.

-Kto to?- YG pokiwał głową.

-Szukam jej. Na razie odnalazłem tylko Ciebie.- dopiero wypuściłem powietrze.

Nie mogłem znieść już tej atmosfery.

-A mama?- zapytałem mimo, że znałem odpowiedź.

-Zmarła przy porodzie drugiego dziecka.

*Jimi*

Bolała mnie mocno głowa, docierały do mnie tylko strzępy rozmów.

-Myślicie, że to prawda?

-Chae synem YG? To możliwe?

Nie potrafiłam rozróżnić głosów, tępe pulsowanie w głowie nie ustawało. Rozejrzałam się po pokoju. Do naszego dormu wstąpili VIXX. Byli prawie wszyscy w pokoju prócz Hyuna, który był cały czas w YG. Poczułam jak ktoś przystawia dłoń do mojego czoła.

-Jak się czujesz?- usłyszałam niski głos.

Popatrzyłam nieprzytomnie na Wonshika. Skupiłam najpierw wzrok na jego rażących, czerwonych włosach, dopiero potem na jego czarnych oczach.

-Średnio.- uśmiechnęłam się smutno. Tak naprawdę czułam się paskudnie...

-Chodź.- chłopak wyciągnął ręce w moją stronę.

Nie zamierzałam protestować. W jego objęciach czułam się bezpieczna, było mi tak dobrze. Wiadomo, że u reszty zespołu też tak miałam, ale to było coś innego. Nie potrafiłam tego opisać, a może nie chciałam dostrzec prawdy? Nie obchodziło mnie w tej chwili, co myślą moi chłopcy o tym. Oparłam czoło w zagłębieniu w jego szyi, a on zaczął głaskać mnie delikatnie po karku. Gdybym była kotem, bez wątpienia zaczęłabym mruczeć. Niestety do dormu musiał wrócić Hyun.

-CO. TY. ROBISZ.- wycedził przez zęby do Raviego.

-Chae, uspokój się.- ledwo podniosłam głowę do góry, żeby spojrzeć na niego.

-Nie możesz...- powiedział już zacznie ciszej. Ryu podszedł do niego, żeby go uspokoić. Leo za to stanął za Ravim, żeby na wszelki wypadek go przytrzymać.

-Czego nie mogę!?- cały stres dzisiejszego dnia zaczął się nabierać i chciał wybuchnąć.

-Nie pamiętasz już jak Cię skrzywdził?- nie mogłam dłużej tego słuchać, więc wstałam.

-CIĄGLE TYLKO PAMIĘTASZ, PAMIĘTASZ. W TYM PROBLEM, ŻE NIE PAMIĘTAM! MAM JUŻ DOŚĆ CIĄGŁEGO PRZYPOMINANIA MI, ZAMIAST IŚĆ DO PRZODU.- łzy stanęły mi w oczach.

Jinji próbował się do mnie przytulić, ale go odepchnęłam.

-Mimi...- zaczął Leo. Pokiwałam głową, czułam jak się wewnętrznie trzęsę.

-Wychodzę.- zabrałam swoją kurtkę i ubrałam buty.- Nie idźcie za mną.

Mimo to słyszałam jak ktoś za mną wychodzi. Obróciłam się mimowolnie. Ryu rzucił mi telefon. Odetchnęłam z ulgą, że to on. Chłopak uśmiechnął się do mnie.

*GD*

Gdy usłyszałem zapłakaną Jimi w telefonie, od razu pobiegłem do parku, w którym była. Całe szczęście, że nie wyleciałem jeszcze z miasta.

-Zmień mi lot na jutro.- rozkazałem managerowi przez telefon.- Nie obchodzi mnie to w tym momencie.

Rozłączyłem się. To był pierwszy raz od bardzo dawna, gdy Jimi zadzwoniła do mnie z problemem. Nie mogłem jej zawieść. Zauważyłem siedzącą dziewczynę na ławce przy stawie. Podbiegłem do niej i bez zastanowienia przytuliłem ją do siebie. Przez dłuższy czas Jimi po prostu płakała, a mróz zaczynał szczypać w twarz.

-Jimi...- odsunąłem ją na długość ramion, przyglądając się jej. Była cała zapłakana i czerwona od zimna.- Chodź, wiem co Ci poprawi humor.

Bez słowa pociągnąłem ją za sobą. Weszliśmy do najbliższe sklepu. Ja robiłem zakupy, a Jimi wlokła się za mną bez życia. Po zakupach zaprowadziłem nas do mojego domu. Dobrze, że mieszkałem niedaleko...

-Panie przodem.- uśmiechnąłem się do niej, ale ta nie zareagowała, więc złapałem ją w pasie i wniosłem do domu.

-EJ!- Jimi zaczęła mnie bić po plecach.

-Spokojnie Kopciuszku.- usadziłem ją dopiero na kanapie.

Ta popatrzyła na mnie obrażona ze zmarszczonymi brwiami. Zawsze robiła tak w dzieciństwie.

-Masz.- wyciągnąłem pudełko lodów z reklamówki, a sam poszedłem po łyżeczki.

Chwile zajęło mi znalezienie czegokolwiek w tym domu, nawet koca...

-To jak?- okryłem dziewczynę kocem i podałem łyżeczkę.

-Czemu faceci są nienormalni?- wykrzywiła się mając łyżeczkę lodów w buzi.

-Ktoś musi.- zaśmialiśmy się.- A tak serio jak Cię któryś tknie to mu nogi z dupy powyrywam.

Powiedziałem całkiem poważnie. Jimi szturchnęła mnie.

-Chciałabym już sobie wszystko przypomnieć i poukładać.- powiedziała zrezygnowana.

Wyciągnąłem ręce do niej, ta bez wahania wtuliła się we mnie.

-Poukłada się kiedyś musi.- pocałowałem ją w czubek głowy. Wtedy mnie olśniło.- Fortepian!

Jimi popatrzyła na mnie jak na wariata.

-Chodź.- pociągnąłem ją na górę do pokoju, w którym stał fortepian i parę innych instrumentów. Był też piękny widok z okna.

-Pięknie tu.- dziewczyna była zachwycona. Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Możesz tu przychodzić kiedy chcesz, dorobię Ci kluczę.

*Akki*

-To ja pójdę na prawo, a Ty na lewo.- Jiyan pokręcił głową.

-No to tak zróbmy.- Wenz potwierdził.

-Zacznijmy od początku. Layla bardziej do tyłu.- włączyłem muzykę.

W końcu byliśmy bardzo zgrani. Jednak w połowie muzyka ucichła.

-Zróbcie sobie przerwę.- Papa YG stał z jakimś obcym mężczyzną.

Ukłoniliśmy się wspólnie.

-Coś się stało?- zapytał grzecznie Wenz. Dość dziwnie jak na niego.

-To jest CEO Dream Entertainment.- wskazał na obcego mężczyznę.

Popatrzyliśmy pytająco.

-Przychodzę do was właściwie z prośbą. Jak wiecie Jimi straciła pamięć. Większość z nich już uzyskała, jednak reszty bez was nie odzyska.

-I czego Pan od nas oczekuje?- Wenz zapytał trochę ostrzej. Serce zaczęło bić mi trochę mocniej.

-Chciałbym, żebyście spędzili z Lost Star weekend.- CEO ukłonił nam się. Popatrzyliśmy po sobie.

-Ja się zgadzam.- odpowiedziałem bez zastanowienia.

-Ja tak samo.- zgodził się Seok.

Jiyan pokiwał głową.

-Ja też pomogę.- dodała Layla po chwili zastanowienia.

-Wenz?- YG popatrzył na niego.

-No dobra...- Wenz przewrócił oczami bardziej niezadowolony.

-Kamsahamnida.- CEO po raz kolejny się ukłonił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ehh wróciłam... Wybaczcie ciężki koniec semestru + matura= brak czegokolwiek.

W przyszłym rozdziale prawdopodobnie będzie 1/2 momentów kulminacyjnych tej części w końcu ^^

ps. kochajcie to dziecko

https://youtu.be/648_Kfz_Tuw

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top